– Więc ją zastrzeliłeś.
Kiwnął głową.
– Nie chciałem. A przynajmniej tak mi się wydaje. Jednak nagle oboje leżeliście tam martwi. Zamierzałem zadzwonić na policję.
Tylko że nagle zaczęło to wyglądać bardzo niewyraźnie. Strzeliłem do Moniki pod dziwnym kątem. Mogli twierdzić, że była odwrócona plecami.
– Pomyślałeś, że mogą cię aresztować?
– Oczywiście. Gliniarze mnie nienawidzą. Jestem dobrym adwokatem. Jak myślisz, co by się stało?
Nie odpowiedziałem.
– Ty rozbiłeś okno?
– Od zewnątrz – odparł. – Chciałem upozorować włamanie.
– I ty rozebrałeś Monice?
– Z tego samego powodu?
– Wiedziałem, że na ubraniu zostały ślady prochu. Dowiedzieliby się, że strzelała. Próbowałem upozorować morderstwo popełnione przez zaskoczonego włamywacza. Dlatego zniszczyłem jej ubranie.
Pieluszką wytarłem jej dłoń.
Rozwiała się kolejna z dręczących mnie wątpliwości. Brak ubrania Moniki. Wprawdzie Stacy mogła ją rozebrać, żeby zmylić policję, ale jakoś nie mogłem sobie wyobrazić, by wymyśliła coś takiego.
Lenny był adwokatem. Do niego to pasowało. Teraz dochodziliśmy do sedna sprawy. Obaj o tym wiedzieliśmy. Założyłem ręce na piersi. – Powiedz mi o Tarze.
– Jest moją chrześnicą. Musiałem ją chronić.
– Nie rozumiem.
Lenny rozłożył ręce.
– Ile razy prosiłem cię, żebyś spisał testament?
Zbił mnie z tropu.
– Co to ma wspólnego…?
– Zastanów się chwilę. Przez cały ten czas, kiedy byłeś w tarapatach, odwoływałeś się do swego zawodowego spokoju, prawda?
– Chyba tak.
– Jestem adwokatem, Marc. Ja zrobiłem to samo. Oboje leżeliście martwi. Tara płakała w sąsiednim pokoju. Wtedy ja, Lenny prawnik, natychmiast zrozumiałem, co się stanie.
– Co?
– Nie sporządziłeś testamentu. Nie wyznaczyłeś prawnych opiekunów dziecka. Nie rozumiesz? To oznaczało, że Edgar dostanie twoją córkę.
Spojrzałem mu w oczy. O tym nie pomyślałem.
– Twoja matka próbowałaby walczyć, ale przy jego finansowych możliwościach nie miałaby szans. Musi opiekować się twoim ojcem.
Sześć lat temu dostała wyrok w zawieszeniu za jazdę po pijanemu.
Edgar zostałby prawnym opiekunem dziecka.
Teraz zrozumiałem.
– A na to nie mogłeś pozwolić.
– Jestem chrzestnym Tary. Powinienem ją chronić.
– I nienawidzisz Edgara.
Potrząsnął głową.
– Czy to, co zrobił ojcu, wpłynęło na moją ocenę sytuacji?
Taak, może w jakimś stopniu, podświadomie. Jednak Edgar Portman jest złym człowiekiem. Wiesz o tym. Spójrz, co się stało z Monicą. Nie mogłem pozwolić, żeby zniszczył twoją córkę tak jak własną.
– Dlatego ją zabrałeś.
Skinął głową.
– I oddałeś Bacardowi.
– Był moim klientem. Wiedziałem co robił, chociaż nie miałem pojęcia, że na taką skalę. I wiedziałem, że zachowa to w tajemnicy. Powiedziałem mu, żeby znalazł jej najlepszą rodzinę, jaką ma. Nieważne pieniądze czy pozycja. Chciałem porządnych ludzi.
– I oddał ją Tansmore'om.
– Tak. Musisz zrozumieć. Myślałem, że nie żyjesz. Wszyscy tak myśleli. Potem długo wyglądało na to, że zostaniesz rośliną.
Kiedy zbudziłeś się ze śpiączki, było już za późno. Nie mogłem nikomu powiedzieć. Z pewnością poszedłbym do więzienia.
Czy wiesz, co wtedy stałoby się z moją rodziną?
– O rany, nie mam pojęcia.
– Jesteś niesprawiedliwy, Marc.
– Nie muszę być.
– Do diabła, wcale się o to nie prosiłem! – krzyknął. – Znalazłem się w okropnej sytuacji. Zrobiłem to, co uważałem za najlepsze dla twojej córki. Uważasz, że powinienem poświęcić moją rodzinę?
– Nie, lepiej poświęcić moją.
– Chcesz prawdy? Tak, oczywiście. Zrobiłbym wszystko, żeby ochronić moje dzieci. Wszystko. A ty nie?
Teraz to ja nie odpowiedziałem. Mówiłem już wcześniej: bez wahania oddałbym życie za moje dziecko. I jeśli mam być szczery, gdybym został do tego zmuszony, poświęciłbym również cudze życie.
– Wierz mi lub nie, próbowałem rozegrać to na zimno – powiedział Lenny. – Rozważyć zyski i straty. Gdybym wyjawił prawdę, skrzywdziłbym moją żonę i czworo dzieci, a ty zabrałbyś swoją córkę kochającym przybranym rodzicom. Milcząc… – Wzruszył ramionami. – Taak, cierpiałeś. Nie chciałem tego. Przykro mi było na to patrzeć. A co ty zrobiłbyś na moim miejscu? Wolałem się nad tym nie zastanawiać. – Zapomniałeś o czymś – powiedziałem.
Zamknął oczy i wymamrotał coś pod nosem.
– Co się stało ze Stacy?
– Nic nie powinno jej się stać. Było tak, jak przypuszczałeś.
Sprzedała Monice broń, a kiedy domyśliła się po co, przybiegła tutaj, żeby ją powstrzymać.
– Tylko że przybyła za późno?
– Tak.
– Widziała cię?
Kiwnął głową.
– Posłuchaj, opowiedziałem jej wszystko. Chciała pomóc, Chciała zachować się uczciwie. Jednak w końcu nałóg okazał się silniejszy.
– Szantażowała cię?
– Poprosiła o pieniądze. Dałem jej. Pieniądze nie były ważne. Jednak była na miejscu zbrodni. I kiedy byłem u Bacarda, opowiedziałem mu, co się stało. Musisz zrozumieć. Myślałem, że umrzesz. Kiedy do tego nie doszło, zrozumiałem, że oszalejesz, jeśli ta sprawa nie zostanie zamknięta. Powinieneś pogodzić się ze stratą córki. Porozmawiałem o tym z Bacardem. To on wymyślił sfingowane porwanie. Wszyscy mieliśmy zarobić mnóstwo forsy.
– Wziąłeś za to pieniądze?
Lenny gwałtownie odchylił głowę, jakbym go spoliczkował.
– Oczywiście, że nie. Mój udział przekazałem na fundusz powierniczy z przeznaczeniem na studia Tary. Jednak pomysł upozorowania porwania przemówił mi do przekonania. Mieli to zrobić tak, żebyś w końcu uwierzył, że Tara nie żyje. Sprawa byłaby zamknięta. Ponadto oskubalibyśmy Edgara i przynajmniej część tych pieniędzy dostałaby Tara. Plan wydawał się doskonały.
– Tylko że…?
– Tylko że kiedy dowiedzieli się o Stacy, doszli do wniosku, iż nie można liczyć na to, że narkomanka dochowa tajemnicy. Resztę wiesz. Skusili ją pieniędzmi. Postarali się, żeby została sfilmowana. A potem, nie uprzedzając mnie, zabili ją.
Pomyślałem o tym. Pomyślałem o ostatnich chwilach życia Stacy.
Czy wiedziała, że umrze? A może po prostu odpłynęła, myśląc, że to kolejny zastrzyk? – To ty byłeś ich informatorem, prawda?
Nie odpowiedział.
– Powiedziałeś im, że zawiadomiłem policję.
– Nie rozumiesz? To nie miało żadnego znaczenia. I tak nie zamierzali oddać ci Tary. Ona była już u Tansmore'ów. Po przekazaniu okupu sądziłem, że już po wszystkim. Z czasem wszystko by się ułożyło.
– I co się stało?
– Bacard postanowił ponownie zażądać okupu.
– Brałeś w tym udział?
– Nie, zrobił to bez mojej wiedzy.
– Kiedy się dowiedziałeś?
– Od ciebie, w szpitalu. Byłem wściekły. Zadzwoniłem do niego.
Powiedział, żebym się nie denerwował, że nikt nie wpadnie na nasz ślad.
– Mylił się.
Lenny pokiwał głową.
– I wiedziałeś, że jestem na jego tropie. Powiedziałem ci o tym przez telefon.
– Tak.
– Zaczekaj chwilkę. – Zimny dreszcz znów przebiegł mi po plecach. – W końcu Bacard postanowił zatrzeć ślady.
Wezwał tych dwoje świrów. Ta kobieta, Lydia, pojechała i zabiła Tatianę. Heshy miał zabić Denise Vanech. Tylko że… – zastanawiałem się głośno – zobaczyłem Stevena Bacarda zaraz po tym, jak został zastrzelony. Jeszcze krwawił. Tak więc żadne z tych dwojga nie mogło go zabić. Spojrzałem na niego. – To ty go zabiłeś, Lenny.