Выбрать главу

– To ją musi dobijać. – Millie pociera skronie, wyraźnie rozdarta między koniecznością czuwania przy wnuczce a pragnieniem udzielenia wsparcia córce.

Joan spogląda na korytarz. I nagle to do niej dociera. Dziwne na tym oddziale jest to, że poza Faith nie ma tu innych pacjentów. Oddział jest pusty.

– Kiedy zadzwonisz…

– Nie powiem, że jest aż tak źle – przerywa Millie. – Taka głupia nie jestem.

Colin wchodzi do mrocznej sali i staje koło łóżka córki.

Jej ręce są szeroko rozpostarte, luźno przywiązane do barierek, tak by rany na jej dłoniach się nie otworzyły. Stopy ma uwięzione w kocu. Wzrok Colina pada na kable przymocowane do klatki piersiowej, na rurkę w gardle, na gazę otulającą ręce.

Nie wie, w co wierzyć. Słucha lekarzy, kiedy do niego mówią. Słuchał tego psychiatry Bircha. I słucha Mariah przysięgającej, że nigdy nie skrzywdziłaby Faith. Colin siada ostrożnie na łóżku koło córki.

– Cichutko, dziecinko, nic nie mów. Tatuś kupi ci przedrzeźnia – cza. – Przyciska policzek do policzka Faith, słyszy regularne popiskiwanie monitora przymocowanego do jej piersi. – Jeśli przedrzeźniacz nie będzie śpiewał, tatuś kupi ci pierścionek z brylantem.

Lekarze powiedzieli mu, że serce Faith przestało bić. Że na skutek obciążenia wywołanego innymi niedomagającymi systemami w jej ciele po prostu się zatrzymało.

Colin wie, jak to jest. Zrezygnowałby z procesu o prawo do opieki, jeśli to oznaczałoby, że Faith wyjdzie ze szpitala zdrowa i wesoła jak każda inna siedmiolatka.

Pochyla się i niezgrabnie zamyka ją w ramionach.

– Przytul mnie – szepcze, a potem dodaje nagląco: – No, przytul mnie. – Jedno drobne poruszenie i byłby szczęśliwy. Lekko potrząsa córką, próbując przywołać ją do świadomości, ale zaraz pojawia się przy nim pielęgniarka i odciąga go od łóżka.

– Musi pan pozwolić jej odpocząć, panie White.

– Chcę, żeby mnie objęła. Chcę, żeby to jedno zrobiła.

– Nie może – odpowiada pielęgniarka. – Ma związane ręce.

I wyprowadza z sali Colina, który powtarza w myślach jej ostatnie słowa.

– Mówisz mi wszystko? – pytam, ściskając przenośny telefon tak mocno, że pewnie zostawiam na nim ślady paznokci.

– A okłamałabym cię? – odpowiada matka. – Faith śpi.

– Nie poprawiło się jej, ale i nie pogorszyło. – Stan stabilny: z tym mogę sobie poradzić. Konieczność siedzenia w domu, podczas gdy Faith jest chora, wytrąca mnie z równowagi.

– Jest tu Kenzie van der Hoven – dodaje mama. – Przyszła godzinę temu.

– Ten idiota psychiatra się pokazał?

– Ten, co przychodził przez cały dzień? Nie.

Słyszę wahanie w jej głosie.

– Jeszcze coś, mamo?

– Nie.

– Jest coś – nalegam.

– Co?

– Nic. Tylko że Colin też przyszedł.

– Och – odpowiadam cicho. – Czy Faith się obudziła?

– Nie. Nawet nie wiedziała, że tu był.

Wiem, że mama chce mi w ten sposób poprawić samopoczucie, ale to jej się nie udaje. Rozłączam się, dopiero później uświadamiając sobie, że nawet się z nią nie pożegnałam.

Ian od trzech godzin krąży ulicami Nowego Kanaanu. Miasteczko jest małe i ciemne, wszystkie sklepy i lokale zamknięte z wyjątkiem Donut Kinga, ale jeśli znowu się tam pokaże, uznają go za świra. Problem w tym, że nie ma dokąd pójść.

Siada na krawężniku. Nie chce wracać do przyczepy i spotkać się z ludźmi, z którymi pracuje, a których bez wątpienia zdumiało jego dzisiejsze zeznanie. Nie chce zbliżać się do szpitala, gdzie na pewno rzucą się na niego media.

Chce być z Mariah, ale ona go nie chce.

Ian nie wie, kiedy dokładnie przestał uważać Mariah za kochającą mamuśkę, która urządza cyrk z udziałem własnego dziecka, by zwrócić na siebie uwagę, a zaczął myśleć, że Mariah jest ofiarą w całej tej sprawie. Najprawdopodobniej doszło do tego w Kansas City. Tyle wysiłku włożył w udawanie, że chce pomóc Mariah, że w którymś momencie stało się to prawdą.

Ale istnieje możliwość, że Mariah nie była jedyną potrzebującą pomocy. Może do tej grupy należy też Ian.

W gruncie rzeczy nigdy nie pytał siebie, dlaczego jest ateistą, choć odpowiedź nasuwa się sama. Przeżywszy w dzieciństwie tragedię, nie potrafił kupić idei kochającego Boga. Kiedy wszyscy bliscy zostali mu odebrani, nie potrafił się przekonać do samej idei miłości, stworzył więc siebie na nowo jako człowieka, który miłości nie potrzebuje. I tak jak czarnoksiężnik z Oz nauczył się, że jeśli dostatecznie długo ukrywasz się za zasłoną blefu i zasad, ludzie zaniechają prób odkrycia, kim w rzeczywistości jesteś.

Może w człowieku jest coś więcej niż tylko ciało i umysł. Może w tej kombinacji istnieje coś jeszcze – nie dusza, ale duch, który mówi ci, że pewnego dnia będziesz większy, silniejszy niż jesteś dzisiaj. Obietnica, potencjał.

Mariah załamała się i pozbierała na nowo. Może chwieje się pod podmuchami wiatru, ale stoi mimo blizn i cierpień. W przeciwieństwie do Iana po raz drugi zniosła uderzenie tego samego pioruna, mimo to gotowa jest ponownie zaryzykować. Na dobrą sprawę ma wszelkie powody, by cofać się przed miłością. Ale tego nie robi – a nikt poza Ianem nie wie tego lepiej.

Może Mariah próbowała się zabić, może jej wiarygodność i równowagę psychiczną podważano w sądzie, ale w oczach Iana jest jedną z najsilniejszych osób, jakie w życiu spotkał.

Ian wstaje, otrzepuje spodnie i rusza ulicą.

Kiedy otwieram drzwi, ostatnią osobą, jaką spodziewam się zobaczyć, jest Colin.

– Mogę?… – Gestem wskazuje hol.

Kiwam głową i cofam się, by mógł wejść do domu, który niegdyś był jego domem.

Zamykam za nim drzwi i kładę dłoń na gardle, czując fizyczną potrzebę powstrzymania wszystkich tych strasznych rzeczy, które cisną mi się na usta.

– Nie powinieneś tu być. Nasi adwokaci nie zgodziliby się na to.

– Pieprzę to, co Metz sobie myśli. – Colin podchodzi do schodów i siada, kryjąc twarz w dłoniach. – Wracam od Faith.

– Wiem, mama mi mówiła, że tam byłeś. Colin unosi wzrok.

– Ona… Boże, Rye, ona jest strasznie chora.

Po początkowej fali przerażenia, która przepływa przez moje ciało, zmuszam się do odprężenia. W końcu Colina nie było przy Faith, kiedy pierwszy raz zaczęły krwawić jej dłonie. Nie wie, czego się spodziewać.

– Mówią, że z jej sercem będzie wszystko w porządku…

– Z sercem? – powtarzam głosem suchym jak popiół. – Co z jej sercem?

Colin wydaje się szczerze zaskoczony faktem, że nie wiem.

– Przestało bić. Dzisiaj po południu.

– Przestało bić? Doszło do zatrzymania akcji serca i nikt mi o tym nie powiedział? Jadę tam.

Colin jednym zręcznym ruchem zrywa się na nogi i łapie mnie za rękę.

– Nie możesz. Nie możesz i bardzo mi przykro z tego powodu.

Wpatruję się w jego dłoń na mojej ręce, w jego skórę na mojej skórze i nagle jestem w jego objęciach, szlochając z twarzą wtuloną w jego pierś.

– Colin, powiedz mi.

– Zaintubowali ją, żeby wspomóc oddychanie. I użyli defibrylatora, wiesz, tego urządzenia, żeby serce zaczęło regularnie bić. Po ataku dłonie znowu zaczęły jej krwawić.

Słyszę łzy wzbierające w jego gardle i gładzę go po plecach.

– Czy my jej to zrobiliśmy?

Patrzę na niego i zastanawiam się, czy mnie oskarża. Ale wydaje się zbyt zrozpaczony, myślę, że naprawdę cały się trzęsie.

– Nie wiem.

Nagle przypominam sobie noc, kiedy Faith się urodziła. Zaledwie miesiąc wcześniej wyszłam z Greenhaven, byłam wciąż oszołomiona lekami, które mi dawano, i niewiele rzeczy wydawało mi się realne. Nie Colin, nie mój dom, nie moje życie. Dopiero kiedy poczułam pierwszy przenikliwy skurcz, uświadomiłam sobie, że wróciłam.