Выбрать главу

– Nie mów nic, dziecinko.

Lekarz daje znak pielęgniarce, która chwyta Faith za ramiona, podczas gdy on usuwa rurkę z tchawicy. Faith kaszle i dławi się, a potem szepcze głosem tak schrypniętym jak szurgot papieru ściernego:

– Mamusiu – mówi z uśmiechem i ujmuje moją twarz w swoje obandażowane dłonie.

Rozdział szesnasty

Była tak sama, że Bóg nawet wydawał się daleki.

Samuel Taylor Coleridge, „Pieśń o starym żeglarzu” *

6 grudnia 1999

Ponieważ wieje lodowaty wiatr, śnieg nie kładzie się na chodniku. Wiruje pod samochodem Mariah, leży na jej drodze, by zaraz poderwać się i umknąć sprzed zasięgu kół.

Mariah nie odrywa wzroku od szosy. Koncentruje się na tym, dokąd jedzie, na porze swego przybycia.

– Doktorze Birch – mówi Malcolm Metz – przeprowadził pan wywiad z Faith White w czasie weekendu?

– Byłem w szpitalu, widziałem ją, ale nie rozmawialiśmy.

– Z jakiego powodu?

– Nie mogła rozmawiać. Była w śpiączce.

– Czy miał pan możliwość rozmowy z lekarzami opiekującymi się Faith?

– Tak, spędziłem trochę czasu z lekarzem prowadzącym Faith, który opisał mi jej objawy oraz wyniki badań.

– Może nam pan powtórzyć, czego się pan dowiedział?

– Faith przyjęto do szpitala na obserwację z powodu niewyjaśnionego krwawienia z dłoni. W szpitalu dostała wysokiej gorączki oraz konwulsji, przestały działać nerki i doszło do zatrzymania akcji serca. Powodem nie były kłopoty z płucami, zawał serca, zapalenie mięśnia sercowego czy kardiomiopatia. Krótko mówiąc, lekarze leczą objawy, nie znając właściwie przyczyn.

– Czy któryś z tych objawów mógł zostać wywołany przez matkę?

– Przypuszczam, że w odpowiednich okolicznościach tak – mówi Birch. – Naturalnie w tym przypadku powiedziałbym, że krwawienie i gorączka to objawy z dużym prawdopodobieństwem wywołane przez nią. Od piątku nie wolno jej zbliżać się do łóżka córki. Jednakże ostateczną ocenę wolałbym wydać po rozmowie z Faith.

Metz zatrzymuje się przed miejscem dla świadków.

– Jako ekspert jak podsumowałby pan przypadek Faith White?

– To znowu bez możliwości rozmowy z dzieckiem będzie tylko hipoteza. Jeśli jednak wywiad potwierdzi moje przeczucia, powiem, że jest ofiarą zespołu Münchausena. Dziecko bez wątpienia bardzo choruje i wymaga natychmiastowej długoterminowej separacji od matki, by odzyskać psychiczne i fizyczne zdrowie. Oczywistą alternatywą jest ojciec, który może zapewnić dziewczynce kochające, troskliwe i psychicznie zdrowe środowisko. Naturalnie zależy to od tego, czy lekarzom uda się naprawić szkody, które już zostały poczynione. Jeśli jednak Faith istotnie jest ofiarą zespołu Münchausena i po wyjściu ze śpiączki zostanie odseparowana od matki oraz poddana konstruktywnej psychoterapii, uważam, że ma wszelkie szanse na całkowity powrót do zdrowia.

– Dziękuję, doktorze. – Metz zwraca się do Joan. – Pani świadek.

Joan opiera dłonie o stół. Ma na sobie krzykliwy różowy kostium, jest pełna zapału i pewna siebie.

– Doktorze Birch, jest pan tutaj na prośbę pana Metza?

– Tak.

– Czy on panu zapłacił?

– Sprzeciw – wtrąca Metz. – Na to pytanie świadek już odpowiedział.

– Cofam pytanie. Od ilu lat pan praktykuje?

– Od dwudziestu trzech.

– W czasie tych dwudziestu trzech lat ilu pacjentów pan leczył?

– Och… pięciuset? Sześciuset?

Joan kiwa głową.

– Rozumiem. U ilu spośród tych pięciuset czy sześciuset pacjentów zdiagnozował pan zespół Münchausena?

– U sześćdziesięciu ośmiu.

– Czy w każdym z tych sześćdziesięciu ośmiu przypadków przeprowadził pan wywiad psychiatryczny z matką?

– Tak.

– Czy w każdym z tych sześćdziesięciu ośmiu przypadków przeprowadził pan wywiad psychiatryczny z dzieckiem?

– Tak.

– Czy przeprowadził pan wywiad psychiatryczny z Mariah White?

– Nie.

– Czy przeprowadził pan wywiad psychiatryczny z Faith White?

– Nie. Na litość boską, ona jest w śpiączce.

– Tak więc w tym przypadku opiera pan swoją diagnozę – w dodatku stwierdzającą niezwykle rzadkie zaburzenie – na artykułach prasowych, relacjach lekarzy i pochodzącej sprzed siedmiu lat dokumentacji ze szpitala psychiatrycznego… och, i na plotkach?

– Nie…

– Nie może pan z całą pewnością zdiagnozować tej choroby bez rozmowy z Mariah i Faith, prawda?

Policzki psychiatry płoną rumieńcem.

– Mogę warunkowo przedstawić diagnozę. Brakuje mi tylko jednego elementu.

Joan unosi brew.

– Rozumiem. Czyli… warunkowo zdiagnozował pan u Mariah White zespół Münchausena. Czy są inne diagnozy odpowiadające temu przypadkowi?

– Cóż, zawsze coś jest, pani Standish. Jednakże badam ten syndrom od wielu lat i uważam, że to prawdopodobna diagnoza.

Joan spogląda w notatnik.

– Czy słyszał pan o zaburzeniach somatycznych?

– Naturalnie.

– Mógłby pan zdefiniować je dla nas?

– Polegają na objawach chorobowych, wywołanych psychiką dziecka. Innymi słowy, dziecko jest chore, ale chorobę powoduje jego umysł. Wyobraźmy sobie dziecko, które podczas każdej wizyty ojca dostaje pokrzywki; poprzez fizyczne symptomy daje ono wyraz jakimś niepokojom psychicznym. Często jest to nieświadomy sposób na zwrócenie na siebie uwagi.

– Czy miał pan pacjentów z zaburzeniami somatycznymi?

– Bardzo wielu.

– W takim razie jest to choroba występująca o wiele częściej niż zespół Münchausena.

– Tak jest.

– Czy to prawda, panie doktorze, że często pacjenci cierpiący na zaburzenia somatyczne przypominają ofiary zespołu Münchausena?

– Tak. W obu wypadkach występujące objawy nie mają etiologii fizjologicznej; w zespole Münchausena dlatego, że zostały sztucznie wywołane, w zaburzeniach somatycznych dlatego, że zostały spowodowane psychiką.

– Rozumiem. W jaki sposób diagnozuje pan zaburzenia somatyczne?

– Przeprowadzam wywiady z rodzicami i dzieckiem. Zalecam wiele badań lekarskich.

– Taką samą procedurę stosuje pan do zdiagnozowania zespołu Münchausena?

– Tak. Jednakże w przypadku tego zespołu odizolowanie dziecka od rodzica skutkuje ustąpieniem objawów chorobowych. Jeśli dziecko cierpi na zaburzenie somatyczne, objawy nadal występują.

Joan uśmiecha się.

– Czy mogę podejść? – Sędzia Rothbottam kiwa na adwokatów.

– Wysoki sądzie, czy pozwoli mi wysoki sąd na odrobinę swobody? Chciałabym zaprezentować żywy dowód.

Metz krzywi się.

– Co masz, do diabła? Kurę?

– Za sekundę sam zobaczysz. Wysoki sądzie, tylko w ten sposób mogę przedstawić mój punkt widzenia.

– Panie Metz? – pyta sędzia.

– Czemu nie? Jestem dzisiaj w wielkodusznym nastroju.

Sędzia wyraża zgodę i Joan daje znak Kenzie van der Hoven, która podchodzi do drzwi sali. Wzywa woźnego, który wprowadza Faith.

Faith ubrana jest w różową sukienkę tylko o odcień jaśniejszą od kostiumu Joan. Jej włosy są srebrzyste i połyskliwe, uśmiech zaraźliwy. Macha do Mariah i najwyraźniej nie zwraca uwagi na dziennikarzy, którzy jak jeden mąż zacisnęli szczęki. Poza bladością cery oraz opatrunkami na dłoniach i gardle nie ma żadnych dowodów na to, że ledwo kilka godzin temu dziewczynka była na skraju śmierci.

Metz reaguje z opóźnieniem. Odwraca się do Colina, którego nagle szalenie zainteresowały własne kolana.

– Wiedziałeś o tym? Wiedziałeś?

вернуться

* Przekład Z. Kubiaka