Выбрать главу

– Doktor Keller, wie pani, co pani sugeruje?

– Tak – odpowiada lekarka, rumieniąc się.

– Czy to prawda, że przez dwanaście lat uczęszczała pani do szkoły parafialnej?

– Tak.

– I wychowywano panią w wierze katolickiej?

– Tak.

– Czy na sympozjum nie posunęła się pani do przyznania, że kiedyś podczas modlitwy poczuła pani obecność Boga?

Doktor Keller patrzy na swoje kolana.

– Byłam wtedy dzieckiem, ale nigdy tego nie zapomniałam.

– Nie sądzi pani, że predysponuje to panią do przekonania, iż Faith także widzi Boga?

Lekarka obrzuca go chłodnym, profesjonalnym spojrzeniem.

– Niezależnie od moich osobistych przekonań, panie Metz, przeprowadziłam wiele testów klinicznych…

– Tak lub nie, doktor Keller?

– Nie – odpowiada lekarka wojowniczo.

Metz przewraca oczami.

– Oj, niechże pani da spokój. Nie wierzy pani w Boga?

– Wierzę.

– Chodzi pani co niedziela na mszę?

– Tak.

– I wyciągnęła pani wniosek, że Faith widzi Boga. Nie sądzi pani, że odmienny wniosek mógłby wyciągnąć ktoś, kto… powiedzmy… jest ateistą? – Metz odwraca się, szukając Iana siedzącego w ławach dla publiczności.

– Gdybym była ateistką, wciąż byłabym wnikliwym i starannym psychiatrą. I wciąż bym twierdziła, że to dziecko nie ma psychozy.

Metz mruży oczy. Nie tak to planował. Ta kobietka o ptasim wyglądzie powinna była się załamać pięć pytań temu.

– Doktor Keller, czy przedstawiła pani przypadek Faith na sympozjum psychiatrycznym?

– Tak.

Metz rusza do ataku.

– Czy przedstawiając jej przypadek, nie miała pani zamiaru pokazać siebie jako dobrej lekarki?

– Nie. Wręcz przeciwnie, ryzykowałam własną reputację. – Uśmiecha się smutno. – Ilu psychiatrów chciałoby publicznie ogłosić, że dziecko widuje Boga?

– Jednakże zwróciła pani uwagę na własną osobę kosztem poufności danych pani pacjentki – mówi Metz. – Czy nie jest to cokolwiek nieetyczne?

Zaskakując go raz jeszcze, doktor Keller z notatnika na kolanach wyciąga jakiś dokument.

– Mam pisemną zgodę Mariah White na przedstawienie przypadku Faith na sympozjum, pod warunkiem że jej nazwisko nie zostanie wymienione.

– Doprawdy! Mamy więc dowód na to, że pani White próbowała prostytuować swoją córkę, by zdobyć widownię.

– Pani White i ja przedyskutowałyśmy tę kwestię dogłębnie – odpowiada doktor Keller. – Liczyłyśmy na to, że uda nam się zainteresować specjalistę z większym niż ja doświadczeniem, który pomoże nam dotrzeć do źródeł wizji Faith. Jak pan wie, dwudziestu lekarzy pracujących nad sprawą to o wiele lepiej niż jeden. Nie szukałyśmy widowni, panie Metz, szukałyśmy lekarstwa.

– Czy przeprowadziła pani wywiad psychiatryczny z panią White?

– Nie, byłam psychiatrą jej córki.

– W takim razie nie może pani stwierdzić z absolutnym przekonaniem, że matka w swym pokręconym umyśle nie próbowała wystawić córki na widok publiczny?

Doktor Keller patrzy na Mariah, potem na siedzącą kilka rzędów dalej Faith.

– Nie – mówi.

Jej cicha odpowiedź spada wprost na wyciągniętą dłoń Metza.

– Przywieziono ją na izbę przyjęć z krwawiącymi dłońmi – mówi Blumberg w odpowiedzi na pytanie Joan. – Zwykłe procedury, mające na celu zahamowanie krwotoku, nie przyniosły skutku i wezwano mnie na konsultację.

– Co pan zrobił, panie doktorze?

Blumberg odchyla się na oparcie.

– Prześwietliłem jej dłonie.

– Co pan stwierdził?

– Żadnych śladów urazu, tylko otwór, który przeszedł na wylot. Żadnej rozerwanej tkanki, żadnych zmiażdżonych kości, nic, co by wskazywało, że jest jakiś rodzaj rany kłutej, mimo że krew wciąż się sączyła.

– Czy kiedykolwiek widział pan coś podobnego, doktorze Blumberg?

– Nigdy. To mnie zdumiało. Wezwałem na konsultację kolegów, pediatrów, chirurgów i ortopedów. Po kolei wykluczyliśmy wszystkie znane medycynie możliwości. W końcu zająłem się samymi objawami, odesłałem dziewczynkę do domu i poszedłem do gabinetu zająć się lekturą czasopism medycznych.

– Czego się pan dowiedział?

– Że – jak wiele osób wie – zdarzało się to w przyszłości. Mam na myśli odległą przeszłość. Sam traktowałem te informacje z dużą rezerwą, ale u kilkorga katolickich świętych stwierdzono stygmaty, czyli samoistne krwawienia z dłoni, boku i stóp, niewytłumaczalne z punktu widzenia medycyny, ale równocześnie medycznie potwierdzone. I nie istniał żaden fizyczny powód takiego stanu.

– Z jakiego okresu pochodzi ostatni udokumentowany przypadek? – pyta Joan.

– Sprzeciw, doktor Blumberg nie jest ekspertem.

– Zezwalam na odpowiedź – mówi sędzia. – Doktorze?

– U niejakiego ojca Pio, który zmarł w roku 1968. Ale najsławniejszym stygmatykiem był zapewne święty Franciszek z Asyżu, który żył w dwunastym stuleciu. Według czytanych przeze mnie relacji, te rany są bardzo prawdziwe i bardzo bolesne.

– Jakie najważniejsze cechy stygmatów znalazł pan w fachowych czasopismach?

– Nie da się ich wyleczyć rutynowymi środkami, używanymi do zahamowania krwotoków lub wywołania zakrzepu. Utrzymują się miesiącami, czasem latami, i w przeciwieństwie do naturalnych długo gojących się ran nie zaogniają się.

– Jak ten opis ma się do ran Faith?

– Jest im bardzo bliski – odpowiada lekarz.

– Czy formalnie zdiagnozował pan u Faith stygmaty?

Blumberg krzywi się.

– Nie, byłem zbyt sceptyczny. W jej karcie napisałem, że po rozważeniu wszystkich znanych medycynie możliwości doszedłem do wniosku, iż przypuszczalnie Faith cierpi na stygmaty. Ale szczerze mówiąc, ta diagnoza wciąż mnie nie satysfakcjonuje.

– Jaki był stan Faith podczas weekendu?

– Krytyczny. Dializowano ją, dwukrotnie doszło do zatrzymania akcji serca, dłonie i bok znowu krwawiły, zapadła w śpiączkę. Według mojej oceny, nie miała szans na powrót do zdrowia.

– Jaki jest jej stan obecnie?

Blumberg uśmiecha się.

– Szokująco dobry. Dzieci mają tendencję do szybkiego powrotu do zdrowia, ale w jej przypadku nastąpiło to niezwykle szybko. Obecnie niemal wszystkie organy wewnętrzne funkcjonują w stu procentach albo są na dobrej drodze, by tak funkcjonować.

– Czy, pana zdaniem, serce i nerki Faith przestały funkcjonować, bo ktoś do tego doprowadził?

– Nie, na oddziale jest zbyt liczny personel, by to było możliwe. Nie wspominając już o tym, że we krwi Faith nie znaleziono śladów żadnych leków, które mogły na przykład spowodować zatrzymanie akcji serca.

– A czy ktoś mógł spowodować rany na jej dłoniach i boku?

Blumberg kręci głową.

– Jak już mówiłem, nie było śladu urazu. Tylko malutki tunel… przechodzący przez skórę, mięśnie, kości i ścięgna. – Lekarz unosi rękę. – W dłoni jest więcej kości niż w jakiejkolwiek innej części ciała, pani Standish. Nie istnieje możliwość zadania rany kłutej w dłoń bez spowodowania jakiegoś urazu. Tymczasem u Faith widziałem jedynie krwotok.

– Panie doktorze, czy jest pan zobowiązany stosownymi przepisami do sporządzenia raportu o każdym przypadku znęcania się nad dzieckiem?

– Tak, to obowiązek każdego lekarza.

– Czy półtora miesiąca po zbadaniu Faith White sporządził pan taki raport?

– Nie.

– Czy sporządził pan taki raport w czwartek wieczorem po przyjęciu do szpitala Faith White?

– Nie.

– Czy były jakieś powody sporządzenia takiego raportu?

– Nie, nie było żadnych.

– Dziękuję – mówi Joan. – Nie mam więcej pytań.