Выбрать главу

– Doktorze Blumberg, ile przypadków stygmatów leczył pan w swojej karierze? – pyta Metz.

Lekarz uśmiecha się.

– Tylko ten jeden.

– Mimo to czuje się pan uprawniony do przedstawienia nam opinii znawcy? Czy nie jest prawdą, że ponieważ nie potrafił pan zdiagnozować obrażeń Faith, uciekł się pan do wyrafinowanych przypuszczeń?

– Pozwoli pan, że najpierw powiem, co wykluczyłem, panie Metz. Rozważyłem możliwość pośredniego lub bezpośredniego urazu. Wziąłem pod uwagę możliwość wydzielania jakiejś substancji przez skórę lub nerwy biegnące tuż pod skórą, ale badanie laboratoryjne dowiodło, że to istotnie jest krew. Stygmaty były jedyną diagnozą, która w przybliżeniu odpowiadało poczynionym przeze mnie obserwacjom klinicznym.

– Może pan z całą pewnością stwierdzić, że to są stygmaty?

– Oczywiście że nie, bo to do mnie nie należy. To, jak przypuszczam, jest zadaniem papieża. Mogę tylko powiedzieć, że Faith White krwawiła i nie istniały żadne znane medycynie powody takiego stanu.

– Czy istnieją jakieś wyjaśnienia psychologiczne?

Blumberg wzrusza ramionami.

– W czasopismach medycznych znalazłem opisy prób wywołania stygmatów u pacjentów poddanych hipnozie. W bardzo rzadkich przypadkach psychiatrom udało się wywołać coś w rodzaju barwnego potu… ale to nie była krew. Nie ma żadnego naukowego dowodu na to, że wyobraźnia może wywołać stygmaty.

– Czy rany mogły powstać w trakcie epizodu lunatycznego?

– Wątpliwe. Jak już powiedziałem, w niczym nie przypominały ran kłutych.

– Może pan jednoznacznie stwierdzić, że rany Faith nie zostały spowodowane przez nią samą albo inną osobę?

– Nie sprawiały takiego wrażenia – mówi Blumberg ostrożnie. – Z całą pewnością nie mógłbym udzielić całkowicie jednoznacznej odpowiedzi, ale to niewątpliwie nie był przypadek znęcania się nad dzieckiem. Pani White nie odstępowała córki na krok, niezwykle przejmowała się jej stanem i bardzo się zdenerwowała, kiedy hipotetycznie zasugerowałem możliwość stygmatów.

– Spotkał się pan z przypadkami znęcania się nad dzieckiem, doktorze Blumberg?

– Niestety, tak.

– Czy w którymkolwiek z tych przypadków rodzic zrobił krzywdę dziecku na pana oczach?

– Nie.

– Czy w którymkolwiek z tych przypadków rodzic przejmował się stanem dziecka?

– Tak – przyznaje lekarz.

– Czy w którymkolwiek z tych przypadków dziecko do szpitala przywiózł rodzic, który zrobił mu krzywdę?

Blumberg chrząka.

– Tak.

Metz odwraca się na pięcie.

– Nie mam więcej pytań.

Faith nachyla się w prawo.

– Kenzie, muszę siusiu – szepcze.

– Teraz? – pyta kuratorka.

– Tak. Natychmiast.

Kenzie bierze dziewczynkę za rękę i przepraszając siedzących, toruje sobie drogę do wyjścia. Za salą sądową skręca w kierunku damskich toalet. Czeka przed kabiną, aż Faith skończy, potem myje ręce i przygładza dziewczynce włosy.

– Jak się czujesz?

– Tam jest nudno – kaprysi Faith. – Możemy napić się coli?

– To ważne, żebyśmy były w sali. Niedługo rozprawa się skończy.

– Tylko cola. Pięć minutek, dobrze? Kenzie prostuje plecy.

– Dobrze, pięć minut.

Prowadzi Faith do automatów w głównym holu. Wokół kręcą się ludzie: zaprzysiężeni świadkowie, czekający na swoją chwilę w centrum sceny, adwokaci z telefonami komórkowymi, mężczyźni w uniformach, kładący maty na podłodze. Kenzie wkłada do otworu siedemdziesiąt pięć centów i pozwala Faith nacisnąć klawisze.

– Mmm, ale dobre – mówi dziewczynka po pierwszym łyku. Robi piruet, sprawdzając swoje nogi po długim bezruchu, i zatrzymuje się gwałtownie na widok sceny za szklanymi drzwiami sądu. Na schodach i pokrytych śniegiem trawnikach zgromadziło się kilkaset osób. Niektórzy trzymają powiększone fotografie Faith, inni wymachują różańcami. Kiedy widzą Faith, krzyki poparcia nabierają mocy niczym tsunami.

Faith nie miała pojęcia o tłumie; Kenzie wprowadziła ją tylnym wyjściem, by jej tego oszczędzić.

– Proszę, potrzymaj puszkę – mówi dziewczynka.

– Faith, nie rób!… – woła kuratorka, ale jest za późno. Faith zdążyła już otworzyć drzwi i wychodzi na kamienne schody, na co jej zwolennicy reagują wiwatami. Dziewczynka unosi ręce i krzyki brzmią jeszcze donośniej. Oszołomiona Kenzie stoi jak wryta.

– Cześć – mówi Faith, machając do tłumu. Uśmiecha się, słuchając modlitw, przyjmując hołdy niczym królowa.

– Leczę Mariah White od siedmiu lat – mówi doktor Johansen. – Odkąd opuściła Greenhaven.

– Jaka jest pana opinia o oddaniu jej do ośrodka?

– Nie powinno było do tego dojść – mówi lekarz. – Istnieje wiele innych metod leczenia depresji, które byłyby równie skuteczne.

– Czy w jakiś sposób Mariah mogła zapobiec tej hospitalizacji?

– Nie. Jej mąż był przekonany, że to najlepsze wyjście. Jej matka w tym czasie mieszkała w Arizonie i nie wiedziała o podjętych przez niego krokach. Mariah przyjmowała wiele lekarstw i była tak odseparowana od rzeczywistości, że nie mogła walczyć o siebie.

– Jaki, pana zdaniem, był stan psychiczny Mariah White po opuszczeniu Greenhaven?

Doktor Johansen marszczy czoło.

– Stwierdziłem, że jest emocjonalnie słaba, ale zdolna do przyswojenia umiejętności radzenia sobie w życiu. I naturalnie była bardzo przejęta swoją ciążą.

– Czy w tamtym okresie przejawiała oznaki psychozy?

– Nie.

– Żadnych urojeń lub halucynacji?

– Nigdy. Jej hospitalizacja także spowodowana była wyłącznie depresją.

– Doktorze Johansen, jaki jest, pana zdaniem, obecny stan psychiczny Mariah?

Psychiatra wpatruje się w swoją pacjentkę, jakby próbował odczytać jej myśli.

– Uważam, że jest coraz silniejsza – mówi z powagą. – Na dowód wystarczy fakt, że zrezygnowała z poufności relacji lekarz – pacjent, by zachować prawo do opieki nad córką. I rozważmy sytuację z sierpnia: Kiedy spotkało ją dokładnie to samo, co dawniej skłoniło ją do podjęcia próby samobójczej, zareagowała o wiele rozsądniej, w sposób świadczący o zdrowiu. Pozbierała się po szoku, zajęła córką i swoim życiem.

– Doktorze, czy, pana zdaniem, istnieje możliwość, że ta kobieta krzywdzi swoje dziecko?

– W żadnym razie.

– Czy w trakcie siedmioletniego leczenia Mariah kiedykolwiek nasunęło się panu przypuszczenie, że mogła skrzywdzić córkę?

– Nie.

– Czy Mariah opowiadała panu o obecnej sytuacji Faith?

– Chodzi pani o wizje i media? Tak.

– Czy Mariah wierzy, że jej córka istotnie jest wizjonerką?

Doktor Johansen milczy tak długo, że Joan zaczyna się zastanawiać, czy nie powinna powtórzyć pytania.

– Mariah wierzy, że córka mówi prawdę – oznajmia wreszcie lekarz. – Cokolwiek to jest warte.

– Co trzeba zrobić, żeby kogoś umieścić w szpitalu psychiatrycznym? – zaczyna Metz.

– Wejść na drogę sądową – odpowiada Johansen. – Psychiatra wydaje opinię, z którą zapoznaje się sędzia.

– Co oznacza, że decyzję podejmuje kilka osób.

– Tak.

– Czy ten system jest skuteczny?

– W większości wypadków. Kiedy człowiek nie może podjąć odpowiedzialnej decyzji w swojej sprawie. – Patrzy prosto na Metza. – Jednakże w tym konkretnym wypadku system nie okazał się skuteczny. Mariah White była pogrążona w głębokiej depresji, dostawała zbyt wiele leków i nie respektowano jej pragnień.

– Gdyby sędzia był przekonany, że pani White nie wymaga leczenia w ośrodku zamkniętym, czy wydałby taki nakaz?

– Nie.

– Gdyby psychiatra był przekonany, że pani White nie wymaga leczenia w ośrodku zamkniętym, czy sędzia wydałby taki nakaz?