Выбрать главу

– Summa.

– To zadziwiające. Ledwo przebrnąłem przez francuski na pierwszym roku – żartuje Metz. – Naturalnie była pani przy niej, gdy wychodziła za mąż.

Kąciki ust Millie opadają.

– Tak.

– Założę się, że nauczyła ją pani wszystkiego o tym, jak być dobrą matką.

– No cóż – Millie skromnie się rumieni – tego nigdy nie wiadomo.

– Założę się, że uczyła ją pani, jak pomóc Faith przebrnąć przez ten trudny okres. Mam rację?

Millie zadziera brodę.

– Ciągle jej powtarzałam: Matka zawsze stoi przy swoim dziecku. Na tym to polega.

– Czy to właśnie robi Mariah dla Faith?

– Tak!

Metz przygważdża ją wzrokiem do miejsca.

– I to robi pani teraz dla Mariah?

Millie spogląda na sędziego.

– Czy to wszystko?

Sędzia Rothbottam bębni palcami o biurko.

– Szczerze mówiąc, pani Epstein, ja mam parę pytań do pani. – Przesuwa wzrokiem po adwokatach. – Najwyraźniej nasi szanowni koledzy są nieco nieśmiali.

Millie puszy się, ucieszona uwagą sędziego.

– Słucham, wysoki sądzie.

– W kilku czasopismach czytałem, że hmm… została pani wskrzeszona?

– O tak. – Millie grzebie w dużej torbie. – Mam przy sobie świadectwo zgonu.

– Nie muszę go oglądać. – Sędzia uśmiecha się do niej. – Może mi jednak pani o tym opowie?

– O świadectwie zgonu?

– Nie, o wskrzeszeniu. Na przykład, jak długo była pani martwa w sensie klinicznym?

Millie wzrusza ramionami.

– Około godziny. Bez najmniejszych wątpliwości. Martwa jak kłoda.

– Co się stało?

– Wdałam się w pyskówkę z Ianem Fletcherem. A zaraz potem leżałam na ziemi i nie mogłam oddychać. Potem nic nie pamiętam. – Robiąc dramatyczną przerwę, Millie nachyla się ku sędziemu. – I nagle leżę w szpitalnym łóżku, a Faith tuli się do mnie.

Sędzia ze zdumieniem kręci głową.

– Czy medycyna wyjaśniła, co zaszło?

– O ile wiem, wysoki sądzie, lekarze nie potrafią tego wyjaśnić.

– Pani Epstein, co, pani zdaniem, się zdarzyło?

Millie patrzy na niego poważnie.

– Myślę, że moja wnuczka wróciła mnie do życia.

– Co pani sądzi o wizjach Faith?

– Wierzę jej. Boże, gdybym teraz jej nie wierzyła, byłabym idiotką. – Millie uśmiecha się. – Albo, co gorsza, byłabym martwa.

– Dziękuję, pani Epstein. Panie Metz, ma pan dalsze pytania? – Adwokat kręci głową. – No cóż, myślę, że mnie potrzebna jest przerwa – mówi Rothbottam.

Mariah patrzy, jak córka opuszcza salę sądową z Kenzie. Wciąż nie może zbliżać się do Faith i – ku jej zaskoczeniu – jest to trudniejsze obecnie, gdy wie, że Faith nie jest już chora. Wyciąga szyję, obserwując, jak Faith znika w korytarzu.

Ma nadzieję, że Kenzie dobrze się nią opiekuje.

Kącikiem oka widzi Iana. Natychmiast odwraca się do niego plecami.

– Mariah. – Głos Joan sprowadza ją na ziemię. – Zeznajesz po doktorze Fitzgeraldzie.

– Tak szybko?

– Tak. Dasz sobie radę?

Mariah przyciska pięść do brzucha.

– Nie wiem. Ale nie tym się martwię, tylko Metzem.

– Posłuchaj mnie – odpowiada Joan. – Kiedy zajmiesz miejsce dla świadka, nieważne, co on będzie mówił, ty będziesz wyglądała dobrze. – Wskazuje za siebie na miejsce, gdzie siedzi Faith. – Ona cię przez to przeprowadzi.

Ledwo doktor Alvin Fitzgerald zajmuje miejsce dla świadka, Metz wstaje.

– Podejdźcie!

Adwokaci podchodzą do stołu sędziego.

– Chcę wiedzieć, czy ten człowiek rozmawiał z Faith.

Joan nawet na niego nie patrzy.

– Nie, bo wiedziałam, że będziesz narzekał. Jeśli zajdzie potrzeba przeprowadzenia wywiadu w późniejszym terminie, obaj nasi eksperci będą mieli szansę. Jestem jednak przekonana, że będę w stanie udowodnić swój punkt widzenia bez takiej konieczności.

Widać, że żagle Metza tracą wiatr.

– Doskonale – mówi ostro.

– Doktorze Fitzgerald – zaczyna Joan – jakie ma pan kwalifikacje?

– Ukończyłem studia medyczne na University of Chicago, odbyłem staż i studia podyplomowe na UCSF, a następnie prowadziłem zespół badający syndrom chronicznego zmęczenia oraz zaburzenia somatyczne.

– Usłyszeliśmy strasznie dużo o zespole Münchausena. Może nam pan powiedzieć, czy ten konkretny przypadek odpowiada kryteriom tego zaburzenia?

Psychiatra wzrusza ramionami.

– Cóż, mnóstwo elementów istotnie odpowiada podstawowym kryteriom DSM – IV.

Joan obserwuje Metza, któremu ze zdziwienia opada szczęka, gdy słucha, jak psychiatra powtarza najważniejsze fragmenty zeznań doktora Bircha.

– A czy w tej sprawie są elementy, które nie pasują do zespołu Münchausena? – pyta.

– Tak. Po pierwsze, symptomy u Faith są rzeczywiste i niezwykłe. O wiele łatwiej upozorować wymioty niż stygmaty. Jeśli chodzi o halucynacje, nie zgadzam się z doktorem Birchem. To, że Mariah White przebywała w ośrodku zamkniętym z psychotykami, nie musi koniecznie oznaczać, że potrafiła u Faith wywołać przekonujące halucynacje; to tak, jakby twierdzić, że jazda jednym autobusem z drużyną Bullsów wystarczy, żeby człowiek grał jak Michael Jordan. – Lekarz uśmiecha się. – Kolejna różnica polega na chroniczności. Rodzice z zespołem Münchausena jeżdżą od szpitala do szpitala, tak by lekarze nie zorientowali się w ich poczynaniach. Natomiast pani White wielokrotnie odwoziła Faith do tego samego lekarza, doktora Blumberga, i prosiła o dokładne badania.

– Czy to wszystko, panie doktorze?

– Och, ja dopiero zaczynam się rozgrzewać. Ofiary cierpiące na zespół Münchausena zwykle w dzieciństwie doznają emocjonalnego chłodu, co jest nieprawdą w przypadku Mariah White. Jednakże dla mnie największy problem z tą diagnozą polega na tym, że istnieją diagnozy alternatywne, wyjaśniające objawy Faith równie przekonująco.

– Doprawdy? – udaje zaskoczenie Joan. – A jakie?

– Dla przykładu zaburzenia somatyczne. Zasadniczo rzecz biorąc, pacjent okazuje niepokój emocjonalny w sposób fizyczny. Wyobraźmy sobie dziecko, u którego przed każdą klasówką występują dokuczliwe skurcze żołądka, ponieważ tak się boi szkoły. Dziecko odczuwa prawdziwy ból, ale nie potrafi wyartykułować przyczyn. Pamiętacie histeryczne pacjentki Freuda? To były prababki współczesnych pacjentów z zaburzeniami somatycznymi. – Rozkłada dłonie. – Pomocne w zrozumieniu tych zaburzeń jest wyobrażenie sobie ich rozpiętości. Na jednym końcu znajduje się symulowanie, do którego wszyscy czasem się uciekamy: udajemy, że mamy grypę, by na przykład wymigać się od funkcji przysięgłego w sądzie. Objawy są rozmyślnie fałszowane po to, by osiągnąć zamierzony cel. Na drugim końcu mieszczą się zaburzenia somatyczne, kiedy pacjent nieświadomie wywołuje objawy, które pod każdym względem sprawiają wrażenie prawdziwych, ale nie wie, że to robi, a przede wszystkim nie potrafi powiedzieć, co nim kieruje. Gdzieś pośrodku jest zespół Münchausena, w którym objawy mogą być świadomie fałszowane… ale z podświadomych powodów.

– Czyli różnica polega na zamiarze, czy tak, panie doktorze?

– Właśnie. Bez tego oba zaburzenia wyglądają podobnie. Tak jak w wypadku zespołu Münchausena, lekarz bada dziecko z zaburzeniami somatycznymi i nie jest w stanie znaleźć etiologii fizjologicznej objawów. Dziecku robi się tomografię, rezonans i wiele innych badań, ale bez skutku, ponieważ jego problemy nie są natury fizjologicznej. Różnica polega na tym, że w wypadku zespołu Münchausena fałszowane są przez matkę, w wypadku zaś zaburzeń somatycznych objawy są prawdziwe. I dlatego stwierdzenie, z którym z tych zaburzeń mamy do czynienia, wymaga wiedzy o kontekście choroby, zaangażowanych w nią osób oraz korzyściach, jakie można dzięki niej osiągnąć.