Выбрать главу

– W porządku. Jadę do szpitala sprawdzić, jak się czuje Faith. Powiem twojej mamie o zakazie sądowym i poproszę, żeby zadzwoniła do ciebie do domu.

Dziękuję Joan i mówię, że jeszcze chwilę tu posiedzę. Słucham, jak idzie do drzwi, stukając obcasami. Opieram głowę na stole i zamykam oczy. Bardzo staram się wyobrazić sobie Faith. Jeśli to zrobię, może będzie wiedziała, że myślę o niej.

Kiedy do sali wkracza sprzątacz z maszyną do czyszczenia podłogi, wychodzę i ze zdziwieniem stwierdzam, że na korytarzach sądu wciąż roi się od ludzi. To, że nasze posiedzenie na dzisiaj się zakończyło, nie znaczy wcale, że zakończyły się też pozostałe. O ścianę opiera się płacząca kobieta, obejmuje ją starszy mężczyzna. Troje małych dzieci czołga się po plastikowych krzesłach. Nastolatek zgięty jak pytajnik przy automacie telefonicznym szepcze gorączkowo do słuchawki.

Chociaż nie chcę się spotkać z Ianem, odczuwam rozczarowanie, że na mnie nie czeka.

Zaczął padać śnieg, pierwszy śnieg tej zimy. Płatki są wielkie i grube, roztapiają się na chodniku, jakby tylko mi się przyśniły. Taka jestem zauroczona ich pięknem, że dostrzegam Iana stojącego przy moim samochodzie dopiero wtedy, gdy dzieli mnie od niego kilka kroków.

– Muszę z tobą porozmawiać – mówi.

– Wcale nie musisz.

Łapie mnie za ramię.

– Nie będziesz się do mnie odzywać?

– Naprawdę tego chcesz, Ianie? Mam ci podziękować, że zadzwoniłeś do tego idioty z „Globe'u” i skłoniłeś go, żeby wygrzebał Greenhaven, przez co Malcolm Metz mógł mnie oskarżyć o jakieś rzadkie zaburzenie psychiczne, które każe mi okaleczać własną córkę?

– Gdybym nie zadzwonił, Metz i tak by się o tym dowiedział.

– Nie waż się nawet usprawiedliwiać – mówię cicho.

Wsiadam do samochodu i usiłuję zamknąć drzwi, ale Ian trzyma je mocno.

– Myślę, że cię kocham – mówi.

– A dlaczego? Bo miałam szczęście urodzić niezwykłe dziecko, które możesz wykorzystać do zwiększenia oglądalności swojego programu?

– Co chciałaś, żebym powiedział? Kiedy dzwoniłem do McManusa, nie znałem cię. Później wolałem ci o tym nie mówić, bo myślałem, że mnie znienawidzisz. A co do mojego zeznania: Chryste, musiałem mówić oględnie o Faith. Myślałem, że ostatnia rzecz, na jakiej ci zależy, to ogłoszenie całemu światu, że jestem przekonany o jej uzdrowicielskich mocach.

– Jakoś trudno mi uwierzyć, Ianie, że siedząc na miejscu dla świadka, myślałeś o Faith. Trudno mi uwierzyć, że chodziło ci o coś innego poza twoją reputacją w show – biznesie.

W szczęce Iana drga mięsień.

– Dobrze, może masz rację. Ale o Faith też myślałem. I o tobie. Co mam zrobić, żeby cię przekonać? Pieniądze, które zapłacił mi Metz, przeznaczę na college dla Faith… albo oddam cholernym jezuitom. Powiem publicznie wszystko, co zechcesz. Popełniłem błąd i bardzo mi przykro. Dlaczego nie potrafisz mi uwierzyć?

Bo nie, tak chcę mu odpowiedzieć. Z powodu tego, co stało się Faith. Ona wierzyła, a zobacz, dokąd ją to doprowadziło.

– Mariah – błaga Ian zachrypniętym głosem – pozwól mi pojechać z tobą do domu.

Potężnym szarpnięciem uwalniam drzwi z jego uchwytu.

– Nie zawsze możesz dostać to, co chcesz – mówię. – Nawet ty.

Opowiem wam, co czuje człowiek, gdy wie, że jest gotów na śmierć.

Długo śpi, a kiedy się budzi, pierwszą myślą jest pragnienie, by móc wrócić do łóżka.

Przez cały dzień nic nie je, ponieważ jedzenie jest czynnością, która go tu zatrzymuje.

Sto razy czyta tę samą stronę.

Przewija swoje życie jak kasetę wideo i widzi rzeczy, przy których płacze, widzi rzeczy, przy których się zatrzymuje, ale nic, co skłoniłoby go do oglądania dalszego ciągu.

Zapomina się czesać, myć, ubierać.

A potem pewnego dnia dochodzi do wniosku, że zostało mu tylko tyle energii, by zrobić tę jedną monumentalną rzecz, i ogarnia go spokój. Nagle po raz pierwszy od miesięcy zaczyna liczyć chwile. Nagle ma tajemnicę, która rozjaśnia jego twarz uśmiechem i ludzie mówią, że wygląda wspaniale, choć czuje się jak muszla – krucha, gotowa rozpaść się na tysiące kawałków.

Pragnęłam umrzeć. Pamiętam, jak trzymałam brzytwę i miałam nadzieję, że uda mi się wykonać najczystsze, najgłębsze cięcie. Pamiętam, jak się zastanawiałam, ile czasu minie, nim usłyszę głosy anielskie. Niczego nie pragnęłam bardziej niż pozbycia się siebie, tego ciała i tej osoby, której nie czekało nic poza cierpieniem.

Krótko mówiąc, ja tam byłam. Ja najlepiej ze wszystkich ludzi powinnam zrozumieć chęć poddania się, kiedy ból jest zbyt wielki. Zamiast tego jednak walczę z furią, łapię się słomek, by powstrzymać Faith, bo nie chcę, by powiodło jej się to, co mnie kiedyś się nie udało.

– Temperatura sto sześć. Coś musi się stać.

Jakby ponaglone słowami lekarza, członki Faith sztywnieją i dziewczynka zaczyna się rzucać z boku na bok.

– Ma atak! – woła lekarz.

Pielęgniarka delikatnie odsuwa Millie od łóżka.

– Muszę mieć dostęp – mówi.

Lekarz trzyma Faith za jedną, pielęgniarka za drugą rękę. Faith wciąż się miota i podryguje w nieregularnym rytmie kolejki górskiej.

– Znowu krwawi – mruczy pielęgniarka.

– Podnieść i naciskać! – woła lekarz.

Łóżko się unosi, dwie pielęgniarki naciskają na otwarte dłonie Faith.

Wysokie piski sprawiają, że obecni w sali nieruchomieją, a Millie szarpnięciem odwraca się ku monitorom za łóżkiem.

– Tracimy ją! Wózek! – Lekarz staje obok łóżka i zaczyna ręczny masaż serca.

W ciągu kilku minut pokój wypełnia się pielęgniarkami i lekarzami.

– Ressler, intubuj ją i podłącz do respiratora. Kompresja klatki piersiowej piętnaście na minutę. – Lekarz sprawdza rytm serca Faith. – Wyatt, podaj litr roztworu Ringera tak szybko, jak się da. Abby, chcę mieć kompletne badanie krwi. Wyślij płytki krwi i skrzep do banku krwi na badanie typu i krzyżówkę.

– Proszę pani, może pójdzie pani ze mną, żebyśmy mogli się nią zająć? – Pielęgniarka wyprowadza Millie na korytarz.

Millie staje z twarzą przyciśniętą do szklanej ściany sali intensywnej opieki. Patrzy, jak ktoś rozrywa szpitalną piżamę Faith i na jej drobnej klatce piersiowej kładzie defibrylator. Nie uświadamia sobie, że dłoń trzyma na własnym silnym sercu.

Pół godziny później

Joan siedzi obok Millie w poczekalni. Nigdy nie lubiła szpitali i teraz też nie lubi… ale jest tu coś, czego nie potrafi określić, a co denerwuje ją bardziej niż zwykle. Uśmiecha się łagodnie do matki Mariah, zachęcając ją, by mówiła dalej.

– Lekarz – relacjonuje Millie ze łzami w oczach – mówi, że prognozy są doskonałe, ponieważ akcja serca ustała na niecałą minutę. Drogi oddechowe ma czyste i puls regularny.

Joan spogląda na dziewczynkę leżącą bezwładnie na szpitalnym łóżku.

– Nie wygląda dobrze.

– Ale mają jej serce pod kontrolą i gorączka spadła. Nie potrafią tylko powstrzymać krwawienia. – Millie bierze głęboki oddech. – Kiedy Mariah będzie mogła tu przyjechać?

– Właśnie o tym muszę z tobą porozmawiać. Mariah nie może przyjechać do szpitala.

– Coś się stało? Wszystko u niej w porządku?

– Tak, ale dzięki uprzejmości sędziego i Malcolma Metza nie może zbliżać się do Faith. Myślą, że to ona wywołuje te objawy.

– To… to absurdalne! – wybucha Millie.

– Ty i ja o tym wiemy, ale lepiej nie łamać zakazu. Będziesz musiała zostać z Faith i informować Mariah o jej stanie na bieżąco.

– Nie może nawet zadzwonić?

Joan kręci głową.