Problem polegał na tym, że nie znałem jej uczuć w stosunku do mnie.
Oczywiście istniały pewne wskazówki i nie umknęły one mojej uwagi. Najwyraźniejszą było ofiarowanie mi Biblii, lecz również sposób, w jaki spojrzała na mnie zamykając drzwi w Wigilię, oraz to, że pozwoliła mi się trzymać za rękę, kiedy wracaliśmy z sierocińca. Według mnie niewątpliwie coś to oznaczało – nie wiedziałem tylko dobrze, jaki ma być mój następny krok.
Odwożąc ją do domu po świątecznym obiedzie, zapytałem, czy mge ja od czasu do czasu odwiedzać, a ona odparła, że owszem, proszę bardzo. Tak właśnie się wyraziła: „ Proszę bardzo”. Jej brak entuzjazmu specjalnie mnie nie zraził: Jamie miała skłonność do przemawiania jak ktoś starszy i moim zdaniem właśnie dlatego taj dobrze rozumiała się z dorosłymi.
Nazajutrz poszedłem do jej domu i od razu zauważyłem, że na podjeździe nie ma samochodu Hegberta. Kiedy Jamie otworzyła drzwi, byłem dość mądry, żeby nie pytać, czy mogę wejść do środka.
– Witaj, Landon – powiedziała jak zwykle takim tonem, jakby zadziwił ją mój widok. Miała znowu rozpuszczone włosy i wziąłem to za pozytywny znak.
– Cześć, Jamie – odparłem lekkim tonem.
– Ojca nie ma w domu – oświadczyła. – Ale jeśli chcesz, możemy usiąść na werandzie…
Nie pytajcie mnie, jak to się stało, bo nadal nie potrafię tego wytłumaczyć. Jeszcze przed chwilą stałem tam przed nią, mając zamiar przejść w róg werandy, a zaraz potem zdarzyło się coś zupełnie innego. Zamiast ruszyć w stronę krzeseł, dałem krok do przodu i sięgnąłem po jej rękę. Wziąłem ją w swoją i spojrzałem jej prosto w oczy, przysuwając się trochę bliżej. Nie cofnęła się, lecz jej oczy rozszerzyły się. Prze krótki moment myślałem, że popełniłem błąd, i zacząłem się zastanawiać, czy mogę posunąć się dalej. Uśmiechnąłem się, przechyliłem głowę trochę w bok i zanim się zorientowałem, Jamie zamknęła oczy, również przechyliła głowę w bok i nasze twarze zbliżyły się do siebie.
Nie trwało to zbyt długo i z całą pewnością nie był to pocałunek, jaki widuje się w dzisiejszych czasach w kinie, na swój sposób był jednak wspaniały. Pamiętam tylko, że już wówczas, kiedy zetknęły się nasze wargi, wiedziałem, że nigdy tego nie zapomnę.
Rozdział 11
– Jesteś pierwszym chłopcem, z którym się kiedykolwiek całowałam – wyznała.
Było to kilka dni przed Nowym Rokiem i stałem wraz z Jamie na Przystani Parostatków w Pine Knoll Shores. Żeby się tam dostać, musieliśmy przeciąć most, który spina brzegi Nadbrzeżnego Toru Wodnego, i przejechać kilka mil w głąb wyspy. Dzisiaj znajdują się tu najdroższe nadmorskie tereny w całym stanie, wówczas jednak wszędzie wznosiły się piaskowe wydmy, które przylegały do leśnego rezerwatu.
– Takie miałem wrażenie – stwierdziłem.
– Dlaczego? – spytała niewinnym tonem. – Czy zrobiłam coś nie tak?
Nie wydawało mi się, by zmartwiła ją odpowiedź twierdząca, nie byłaby jednak zgodna z prawdą.
– Wspaniale się całujesz – oświadczyłem, ściskając jej rękę.
Jamie skinęła głową i odwróciła się w stronę oceanu. W jej oczach ponownie pojawił się ten nieobecny wyraz. Działo się to ostatnio bardzo często. Przez jakiś czas się nie odzywałem, ale w końcu cisza zaczęła dzwonić mi w uszach.
– Dobrze się czujesz, Jamie? – zapytałem.
Zamiast odpowiedzieć, zmieniła temat.
– Czy byłeś kiedyś zakochany? – spytała mnie. Przejechałem ręką po włosach i posłałem jej jedno z „ tych” spojrzeń…
– Masz na myśli, czy byłem przedtem?
Była to odzywka w stylu Jamesa Deana; tak radził mi mówić Eric, gdy jakaś dziewczyna zada to pytanie. Eric miał powodzenie u dziewczyn.
– Mówię serio, Landon – powiedziała, zerkając na mnie z ukosa.
Domyślam się, że ona też oglądała te filmy. Zdążyłem się już przekonać, że z Jamie człowiek przeżywał istną huśtawkę nastrojów w czasie krótszym, niż wymaga tego zabicie komara. Nie byłem pewien, czy podoba mi się ten aspekt naszych stosunków, chociaż szczerze mówiąc, chroniło mnie to przed popadnięciem w monotonię.
Zastanawiając się nad jej pytaniem, czułem się nieco wytrącony z równowagi.
– Właściwie byłem – stwierdziłem wreszcie.
Oczy miała wciąż utkwione w oceanie. Myślała chyba, że mówię o Angeli, ja jednak, spoglądając wstecz, uświadomiłem sobie, że to co czułem do Angeli, i kompletnie różniło się od tego, co czułem w tej chwili.
– Skąd wiedziałeś, że to miłość? – zapytała.
Patrząc, jak bryza delikatnie rozwiewa jej włosy, wiedziałem dobrze, że nie czas teraz udawać kogoś, kim w rzeczywistości nie byłem.
– No cóż – powiedziałem poważnie – człowiek wie, że to miłość, kiedy chce przebywać z druga osobą i czuje, że ta druga osoba chce tego samego.
Jamie zastanawiała się chwilę nas moją odpowiedzią, a potem lekko się uśmiechnęła.
– Rozumiem – odparła cicho.
Czekałem, myśląc, że może doda coś jeszcze, lecz nie zrobiła tego i uświadomiłem sobie nagle kolejna rzecz.
Jamie mogła nie mieć doświadczenia z chłopcami, ale prawdę mówiąc, wodziła mnie za nos dokładnie tak, jak chciała.
Przez następne dwa dni na przykład nosiła włosy ponownie związane w kok.
W sylwestra zabrałem Jamie na kolację. Była to jej pierwsza prawdziwa randka i zaprosiłem ją do małej nadmorskiej restauracji „ U Flauvina” w Morehead City. Mili tam obrusy i świece na stołach i po pięć srebrnych sztućców do każdego nakrycia. Kelnerzy byli ubrani na czarno i biało niczym lokaje, a kiedy wyjrzało się przez wielkie okna, które zajmowały całą ścianę, można było zobaczyć księżycową poświatę, odbijającą się od wolno falującego morza.
Byli tam również pianista i piosenkarka, nie codziennie i nawet nie w każdy weekend, ale w święta, kiedy spodziewali się kompletu gości. Musiałem zarezerwować stolik i gdy za pierwszym razem zadzwoniłem, powiedzieli, że nie mają wolnych miejsc. Poprosiłem wtedy mamę, żeby zatelefonowała, i od razu coś się zwolniło. Domyślam się, że właściciel potrzebował czegoś od mojego ojca, a może po prostu nie chciał go urazić, wiedząc, że mój dziadek żyje jeszcze i ma się dobrze.
Właściwie to mama wpadła na pomysł, żeby zaprosić Jamie w jakieś wyjątkowe miejsce. Dwa dni wcześniej, w jeden z tych dni, kiedy Jamie nosiła włosy związane w kok, rozmawiałem z mamą o tym, co się ze mną dzieje.
– Myślę tylko o niej, mamo – wyznałem. – Wiem, że mnie lubi, ale nie mam pojęcia, czy czuje do mnie to samo, co ja do niej.
– To ma dla ciebie aż tak wielkie znaczenie? – zapytała.
– Tak – odparłem cicho.
– Czego dotychczas próbowałeś?
– O co ci chodzi?
Mama uśmiechnęła się.
– Chodzi mi o to, że młode dziewczęta, nawet Jamie, lubią być traktowane wyjątkowo.
Nieco zmieszany, chwile się nad tym zastanawiałem. Czyż nie to właśnie starałem się robić?
– Codziennie chodzę z wizytą do jej domu – powiedziałem.
Mama położyła mi dłoń na kolanie. Mimo że nie była zbyt dobrą gospodynią i czasami gorzko się o tym przekonywałem, miała, jak już wspomniałem, naprawdę złote serce.