Выбрать главу

– To bardzo miło, że składasz jej wizyty w domu, ale nie jest to najbardziej romantyczna rzecz pod słońcem. Powinieneś zrobić coś, dzięki czemu naprawdę zdałaby sobie sprawę, co do niej czujesz.

Zasugerowała, żebym kupił jej jakieś perfumy, ale nie wydawało mi się to najlepszym pomysłem, chociaż wiedziałem, że Jamie przyjęłaby je prawdopodobnie z radością. Hegbert nie pozwalał jej się malować – chyba że grała w przedstawianiu – i nie sądziłem w związku z tym, by mogła używać perfum. Wyjaśniłem to mamie i wtedy właśnie zaproponowała, żebym zabrał ja na kolację.

– Nie mam już ani centa – oświadczyłem ze smutkiem.

Choć moja rodzina była zamożna i dostawałem kieszonkowe, nigdy nie dawano mi więcej, jeśli wydawałem je zbyt szybko. „ To uczy odpowiedzialności”, wyjaśnił mi kiedyś ojciec.

– Co stało się z pieniędzmi, które miałeś w banku?

Westchnąłem i opowiedziałem mamie, co zrobiłem. Wysłuchała mnie w milczeniu, a kiedy skończyłem, na jej twarzy odmalowała się satysfakcja, tak jakby i ona uznała, że w końcu dorosłem.

– Pozwól, że ja się tym zajmę – powiedziała cicho. – Dowiedz się tylko, czy chce z tobą iść i czy zgodzi się na to wielebny Sullivan. Jeśli będzie mogła przyjąć zaproszenie, znajdziemy jakiś sposób, żeby doprowadzić cała rzecz do skutku.

Następnego dnia poszedłem do kościoła. Wiedziałem, że Hegbert będzie w zakrystii. Nie zapytałem jeszcze Jamie, bo wiedziałem, że i tak będzie potrzebować jego zgody, a z jakiegoś powodu sam chciałem się do niego zwrócić. Miło to chyba coś wspólnego z faktem, że Hegbert nie przyjmował mnie raczej z otwartymi ramionami, kiedy składałem im wizytę. Za każdym razem, gdy widział, jak idę alejką – podobnie jak Jamie, odznaczał się przy tym szóstym zmysłem – zerkał zza zasłony, a potem szybko cofał głowę, myśląc, że go nie zauważyłem. Musiałem bardzo długo czekać, nim otworzył drzwi, tak jakby szedł aż z kuchni. Stojąc w progu, przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, głęboko wzdychał, potrząsał głową i dopiero wtedy mówił dzień dobry.

Drzwi do zakrystii było niedomknięte i zobaczyłem, że siedzi przy biurku, z okularami zsuniętymi na czubek nosa. Przeglądał jakieś papiery – chyba wykazy finansowe – i doszedłem do wniosku, że pewnie ślęczy nas budżetem kościoła na następny rok. Nawet duchowni mają do zapłacenia rachunki.

Zapukałem do drzwi i Hegbert podniósł natychmiast wzrok, jakby spodziewał się członka swojej kongregacji. Na mój widok zmarszczył brwi.

– Dzień dobry, wielebny – powitałem go grzecznie. – Czy ma pan wolną chwilę?

Wydawał się jeszcze bardziej zmęczony niż zwykle i odniosłem wrażenie, że źle się czuje.

– Dzień dobry, Landon – odparł bez entuzjazmu.

Na spotkanie z nim wystroiłem się, swoją drogą, w krawat i marynarkę.

– Mogę wejść?

Skinął głową i kiedy wszedłem do gabinetu, wskazał mi krzesło po drugiej stronie biurka.

– Czym mogę służyć? – zapytał.

Poruszyłem się nerwowo na krześle.

– Chciałem pana o coś zapytać – oświadczyłem.

Hegbert przyglądał mi się przez dłuższą chwilę badawczym wzrokiem.

– Czy ma to związek z Jamie? – zapytał w końcu.

Wziąłem głęboki oddech.

– Tak, proszę pana. Chciałem zapytać, czy nie ma pan nic przeciwko temu, żebym zabrał ją na kolację w sylwestra.

– To wszystko? – zapytał wzdychając.

– Tak, proszę pana. Odwiozę ja do domu, o której godzinie pan sobie życzy.

Hegbert zdjął z nosa okulary, wytarł je chusteczką i założył z powrotem. Widziałem, że potrzebuje chwili, żeby się zastanowić.

– Czy będą ci towarzyszyć twoi rodzice? – zapytał.

– Nie, proszę pana.

– W taki razie nie sądzą, żeby to było możliwe. Ale dziękuję, że zapytałeś mnie najpierw o zgodę – powiedział, po czym schował nos w papiery, dając mi do zrozumienia, że mogą odejść.

Wstałem z krzesła i ruszyłem do drzwi, jednak w progu odwróciłem się ponownie w jego stronę.

– Proszę pana…

Podniósł wzrok, zdziwiony, że wciąż tam stoję.

– Przepraszam za te rzeczy, które robiłem, kiedy byłem młodszy, i przepraszam, że nie zawsze traktowałem Jamie tak, jak powinienem ją traktować. Ale teraz wszystko się zmieni, obiecuję to panu.

Patrzył na mnie, jakbym był powietrzem. Wszystko to było za mało.

– Kocham ją – wyznałem w końcu i kiedy to powiedziałem, ponownie się mną zainteresował.

– Wiem, że ją kochasz – odparł ze smutkiem. – Ale nie chcę, żeby stała się jej krzywda.

Może mi się tylko wydawało, ale odniosłem wrażenie, że w oczach stanęły mu łzy.

– Nigdy bym jej nie skrzywdził – oświadczyłem.

Hegbert odwrócił się ode mnie, wyjrzał przez okno i przez chwile obserwował zimowe słonce, które próbowało przebić się przez pokrywę chmur. To był szary dzień, chłodny i ponury.

– Odwieź ją do domu o dziesiątej – oznajmił w końcu takim tonem, jakby zdawał sobie sprawę, że podjął złą decyzję.

Uśmiechnąłem się i miałem zamiar mu podziękować, lecz nie zrobiłem tego. Wiedziałem, że chce zostać sam. Kiedy wychodząc na zewnątrz, obejrzałem się przez ramię, z zaskoczeniem zobaczyłem, że ukrył twarz w dłoniach.

Godzinę później zaprosiłem Jamie. W pierwszej chwili odparła, że nie sądzi, by mogła ze mną pójść, ale poinformowałem ja, że rozmawiałem już z jej ojcem. To ją zaskoczyło i jak sądzę, miało pewien wpływ na to, jak mnie postrzegała. Nie powiedziałem jej tylko, że wychodząc, miałem wrażenie, że Hegbert płacze. Nie tylko kompletnie tego nie rozumiałem, ale także nie chciałem jej martwic. Tej nocy jeszcze raz rozmawiałem z mamą, która starała się mi to wytłumaczyć, i szczerze mówiąc, to, co mówiła, wydało mi się całkiem sensowne. Hegbert musiał uświadomić sobie, że jego córka dorasta i że powoli traci ją na moja rzecz. Miałem nadzieję, że to prawda.

Odebrałem ją zgodnie z planem. Chociaż nie prosiłem, żeby rozpuściła włosy, zrobiła to dla mnie. W milczeniu minęliśmy most i podjechaliśmy bulwarem do restauracji. Przy wejściu przywitał nas właściciel i osobiście zaprowadził mnie i Jamie do stolika, jednego z najlepszych w całym lokalu.

Kiedy się tam zjawiliśmy, sala była już pełna i wszyscy świetnie się bawili. Ludzie wystroili się zgodnie z najnowszą modą. Byliśmy tam jedynymi nastolatkami, nie rzucaliśmy się jednak specjalnie w oczy.

Jamie nigdy dotąd nie była „ U Flauvina” i w pierwszej chwili zaniemówiła z wrażenia. Wydawał mi się jednocześnie podenerwowana i szczęśliwa i od razu wiedziałem, że mama podsunęła mi właściwy sposób.

– Bardzo mi się tu podoba – powiedziała. – Dziękuję, że mnie zaprosiłeś.

– Cała przyjemność po mojej stronie – odparłem zgodnie z prawdą.

– Byłeś tu już przedtem?

– Kilka razy. Moi rodzice lubią tu czasami przychodzić, kiedy ojciec wraca do domu z Waszyngtonu.

Jamie wyjrzała przez okno i popatrzyła na łódkę, która przepływała z zapalonymi światłami obok restauracji. Przez moment wydawała się kompletnie oczarowana.

– To piękne miejsce – stwierdziła.

– Piękne jak ty – oświadczyłem.

Jamie oblała się rumieńcem.

– Nie mówisz serio.

– Owszem, mówię – odparłem cicho.

Czekając na kolacje, trzymaliśmy się za ręce i rozmawialiśmy o rzeczach, które zdarzyły się w ciągu ostatnich paru miesięcy. Jamie śmiała się, gdy wspominaliśmy bal na rozpoczęcie roku, i wyznałem w końcu, dlaczego w ogóle ją tam zaprosiłem. Zniosła to w miarę pogodnie, obracając całą sprawę w żart, i wiedziałem, że już wcześniej się tego domyślała.