Выбрать главу

Przerwałem jej, kręcąc głową. Kiedy już zacząłem, trudno mi się było czasami zatrzymać. Potrafiłem znosić jej optymizm i pogodę ducha tylko przez jakiś określony czas, a tego dnia lepiej było ze mną nie zadzierać.

– Nie rozumiesz tego? – zapytałem poirytowany. – Nie denerwuje się przed przedstawieniem, po prostu nie chcę tu być. Nie chcę cię odprowadzać do domu, nie chcę, żeby moi przyjaciele mnie obgadywali, nie chcę spędzać z tobą czasu. Zachowujesz się, jakbyśmy byli przyjaciółmi, ale my wcale nie jesteśmy przyjaciółmi. Nie jesteśmy dla siebie niczym. Chce po prostu, żeby to wszystko się skończyło i żebym mógł wrócić do normalnego życia.

Mój wybuch chyba ją uraził i szczerze mówiąc, nie mogłem jej o to winić.

– Rozumiem – powiedziała jedynie.

Myślałem, że podniesie głos, żeby się bronić i udowodnić, że nie mam racji, ale ona nie zrobiła tego. Wbiła tylko wzrok w ziemię. Myślę, że chciało jej się trochę płakać, ale opanowała się, a ja ruszyłem dalej, zostawiając ją stojąca na chodniku. Chwilę później usłyszałem jednak, że rusza w ślad za mną. Przez resztę drogi szła mniej więcej pięć jardów z tyłu, ale nie próbowała się do mnie odzywać aż do momentu, gdy skręciła w swoją alejkę. Odchodziłem już, kiedy usłyszałem jej głos.

– Dziękuję, że odprowadziłeś mnie do domu, Landon! – zawołała.

Skrzywiłem się. Potraktowałem ją podle i wygarnąłem prosto w twarz naprawdę przykre rzeczy, lecz ona i tak potrafiła znaleźć jakiś powód, żeby mi podziękować. Taka po prostu była i chyba za to ją nienawidziłem.

A może raczej nienawidziłem samego siebie.

Rozdział 8

Dzień premiery był chłodny i rześki, niebo czyste, bez śladu najmniejszej chmurki. Musieliśmy przyjść godzinę wcześniej. Przez cały dzień czułem się fatalnie z powodu rzeczy, które wygarnąłem Jamie poprzedniego wieczoru. Ona nigdy nie powiedziała mi ani jednego złego słowa i wiedziałem, że zachowałem się jak ostatni kretyn. Widziałem ja na korytarzu między lekcjami i chciałem do niej podejść i przeprosić, lecz znikała w tłumie, zanim miałem szansę to zrobić.

Kiedy przyszedłem do teatru, już tam była, i zobaczyłem, że stoi przy samej kurtynie i rozmawiała z panna Garber oraz Hegbertem. Wszyscy krzątali się gorączkowo, starając się opanować nerwowość, lecz jamie wydawała się pogrążona w dziwnym letargu. Nie przebrała się jeszcze w kostium – miała założyć białą, powiewną suknię, która nadawała jej anielski wygląd – i wciąż ubrana była w ten sam sweter, który nosiła w szkole. Opanowując drżenie serca, podszedłem do całej trójki.

– Cześć, Jamie – powiedziałem. – Dzień dobry, wielebny… dzień dobry, panno Garber.

Jamie odwróciła się do mnie.

– Witaj, Landon – odparła cicho.

Domyśliłem się, że ona też myślała o wczorajszym wieczorze, ponieważ nie uśmiechała się do mnie, tak jak czyniła to zawsze, kiedy mnie widziała. Zapytałem, czy mogę z nią porozmawiać na osobności, i przeprosiwszy Hegberta i pannę Garber, odeszliśmy kilka kroków na stronę, tam, gdzie nie było nas słychać. Wiedziałem, że oboje bacznie nas obserwują.

Rozejrzałem się nerwowo po scenie.

– Przepraszam za to, co powiedziałem wczoraj wieczorem – oznajmiłem. – Wiem, że zraniłem prawdopodobnie twoje uczucia, i mówiąc to, źle postąpiłem.

Jamie patrzyła na mnie, jakby nie wiedziała, czy mi wierzyć.

– Czy mówiłeś to co myślisz? – zapytała w końcu.

– Byłem po prostu w złym humorze, to wszystko. Czasami mi odbija – odparłem.

Zdawałem sobie sprawę, że tak naprawdę nie odpowiedziałem na jej pytanie.

– Rozumiem – stwierdziła.

Powiedziała to tym samym tonem co poprzedniej nocy, a potem odwróciła się ku pustym krzesłom na widowni. Jej oczy ponownie posmutniały.

– Słuchaj – szepnąłem, biorąc ją za rękę – obiecuję, że ci to wynagrodzę.

Nie pytajcie mnie, dlaczego to powiedziałem; w tym momencie uważałem po prostu, że powinienem to zrobić.

Po raz pierwszy tego wieczoru zaczęła się uśmiechać.

– Dziękuję – powiedziała.

– Jamie? – odezwał się głos za naszymi plecami.

– Słucham? -odparła, odwracając się.

– Myślę, że czas już na nas – powiedziała panna Garber, ponaglając ją gestem dłoni…

– Musze już iść.

– Wiem.

– Życzyć ci połamania nóg?

Życzenie komuś szczęścia przed premierą uznaje się za zły omen. Dlatego wszyscy życzą sobie połamania nóg.

– Oboje połamiemy nogi – odparłem, puszczając jej rękę. – Obiecuję.

Po tej rozmowie musieliśmy się przygotować i każde z nas udało się do swojej garderoby. Jak na takie małe miasteczko, budynek teatru był całkiem nieźle wyposażony i posiadał oddzielne garderoby, co sprawiało, że przez chwilę poczuliśmy się nie jak uczniowie, lecz prawdziwi aktorzy.

Mój kostium, który przechowywano w teatrze, czekał już na mnie. Wcześniej, podczas prób, zdjęto z każdego z nas miarę, aby dokonać ewentualnych przeróbek. Właśnie się przebierałem, kiedy do męskiej garderoby wdarł się bez pukania Eric. Eddie, który zakładał swój kostium niemego włóczęgi, spojrzał na niego z przerażeniem w oczach. Eric co najmniej raz w tygodniu płatał mu jakiegoś psikusa i Eddie wybiegł najszybciej, jak mógł, wciągając w drzwiach spodnie. Eric zignorował go i usiadł na stoliku przed lustrem.

– Co takiego szykujesz? – zapytał ze złośliwym uśmieszkiem.

– O co ci chodzi? – odparłem, patrząc na niego ze zdziwieniem.

– Mówię o przedstawieniu, głupku. Chcesz przekręcać swoje kwestie czy coś w tym rodzaju?

Potrząsnąłem głową.

– Nie.

– To może powywracasz dekoracje?

Wszyscy wiedzieli w jakim są stanie.

– Nie miałem takiego zamiaru – powiedziałem ze stoicyzmem.

– Chcesz powiedzieć, że zrobisz wszystko, jak należy?

Pokiwałem głową. Nic innego nie przyszło mi w ogóle do głowy.

Eric przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, jakby zobaczył kogoś, kogo nigdy wcześniej nie oglądał.

– Przypuszczam, że w końcu zaczynasz dorastać, Landon – stwierdził w końcu.

Nie byłem pewien, czy mam to traktować jako komplement. Tak czy owak wiedziałem jednak, że ma rację.

W sztuce Tom Thornton jest zdumiony, gdy widzi po raz pierwszy kobietę – anioła, i dlatego właśnie towarzyszy jej i pomaga spędzić godnie Boże Narodzenie tym, którym się nie poszczęściło. Pierwsze słowa Toma brzmiały „ Jesteś piękna” i miałem powiedzieć je tak, jakbym mówił naprawdę prosto z głębi serca. Był to kluczowy moment w całej sztuce, moment, który nadawał ton wszystkiemu, co działo się później. Problem polegał na tym, że nie opanowałem do końca tej kwestii. Mówiłem te dwa słowa, to jasne, ale nie brzmiały zbyt przekonywująco. Mówiłem je prawdopodobnie tak samo jak każdy, kto zobaczyłby Jamie, z wyjątkiem jej ojca. Była to jedyna scena, w trakcie której panna Garber nigdy nie użyła słowa „ cudownie” i trochę mnie to niepokoiło. Żeby zagrać jak trzeba, próbowałem wyobrazić sobie jako anioła kogoś innego, ale przy tylu innych rzeczach, na których musiałem się skoncentrować, jakoś mi to nie wychodziło.

Kiedy kurtyna w końcu się podniosła, Jamie nadal była w garderobie. Nie widziałem jej wcześniej, ale specjalnie się tym nie przejąłem. W pierwszych kilku scenach nie brała zresztą udziału; dotyczyły głównie Toma Thorntona i jego stosunków z córką.

Biorąc pod uwagę ilość prób, nie sądziłem, bym wychodząc na scenę, był zbytnio stremowany, jednak coś takiego wali człowieka prosto w oczy. Widownie była wypełniona po brzegi i zgodnie z przewidywaniami panny Garber musieli dostawiać z tyłu dwa dodatkowe rzędy krzeseł. Normalnie sala miała czterysta miejscy siedzących, ale z tymi dodatkowymi rzędami było ich co najmniej pięćdziesiąt więcej. Poza tym ludzie stali pod ścianami, ściśnięci jak sardynki.

Kiedy pojawiłem się na scenie, zapadła kompletna cisza. Widownia składała się, jak zauważyłem, głównie ze starszych pań o platynowych włosach, tych, co to grają w bingo i piją Krwawą Mary w niedzielne przedpołudnia, ale w jednym z dalszych rzędów zobaczyłem również Erica i innych moich przyjaciół. Fakt, iż stałem tam przed nimi i wszyscy czekali, że coś powiem, był absolutnie niesamowity, jeśli rozumiecie, co chcę przez to powiedzieć.

Występując w pierwszych kilku scenach, starałem się o tym nie myśleć. Jednooka Sally grała moją córkę, ponieważ była dość drobna, i zagraliśmy w tych kilku scenach tak samo jak podczas prób. Żadne z nas się nie sypnęło, nie byliśmy jednak zbyt porywający. Kiedy kurtyna opadła w dół po pierwszym akcie, musieliśmy szybko zmienić dekoracje. Tym razem brali w tym udział wszyscy i moje palce wyszły z tego bez szwanku, bo trzymałem się z dala od Eddiego.