Cisza.
– A gdzie rozpaczliwe wyznania miłosne i podziękowania za uratowanie życia? Zwracam uwagę, że już dwa razy zostałam ranna, broniąc ciebie.
– A dlaczego?
Nareszcie. Już się zaczynałam obawiać, że elfy naprawdę obłożyły go zaklęciem niemoty.
– Co „dlaczego”? Dlaczego jeszcze żyjesz? Dlaczego cię ratuję? Dlaczego, paskuda, przyszłam tu i rozmawiam z tobą na pokojowej stopie? No dobra, dobra, to były pytania retoryczne. Głupie pytania. Jestem Księżniczką i ta gra z tobą mi się podoba, a poza tym zawsze dotrzymuję słowa.
– Chcesz przez to powiedzieć, że teraz zaraz niezwłocznie zdejmiesz mi więzy, a potem załatwimy nasz spór?
– Żałuję, ale nie. Niestety, w tej chwili nie mam prawa narażać życia, ale jak mówiłam, obietnica rzecz święta. Chcę ci zaproponować układ…
– Nie wchodzę w układy z… potworami!
– Tak? A czym to się szanowny pan ostatnio zajmował? Na przykład wtedy pod cerkwią. Tam jakoś nie byłeś taki zasadniczy. Nie wiem, może to obecność Kostuchy w pobliżu sprzyja elastycznemu myśleniu! I tylko nie „potwór”, panie Kessarze Wietrze, jestem Dzieckiem Jesieni, niosącym na barkach wyjątkowo niewygodny ciężar obowiązku.
– Jak to: dlaczego? Dlaczego wyrżnęłaś tamtą wieś! Współczułaś mi, jak opowiadałem tę historię, czułem, że jesteś smutna! Po cholerę odstawiasz taką dobrą duszyczkę? Mnie to nie bierze!
Czułam, jak ogarnia mnie gniew. Dlaczego… On śmie pytać, dlaczego? On, łapacz?
– Dlaczego zabijałam ludzi? Wy, czarodzieje, spaliliście mojego ojca, moimi rękami go zabiliście. Moja moc odebrała mu nieśmiertelność, moja magia! Miałam szesnaście lat, Kes, szesnaście! Co to jest szesnaście lat dla nieśmiertelnego ducha! Nie potrzebowałam świata bez Lissiego, bez oddechu i krwi, które dały mi życie! Stałam się człowiekiem, zapomniałam o przeszłości, zrezygnowałam z mocy, a potem chcieli mnie złapać! I pokazałam wam, smętnym śmiertelnikom, czym jest gniew Księżniczki!
– Stałaś… się… człowiekiem?
– Ech, Kes…
Gniew opadł ze mnie, jakby kto zdmuchnął płomień świecy. Jego miejsce zajął niepojęty smutek. Tęsknota. Nienawiść. Nie do Kessara – do siebie. Nienawiść z przyzwyczajenia.
– Ech, Wiaterek… Naprawdę nie rozumiesz? Przecież wyczuwasz kłamstwo, doskonale wiesz, że zełgałam o tych grach, zabawach i obietnicach. Gdyby to o to chodziło, już byś nie żył. Nienawidzę łapaczy.
Ale tobie jestem winna życie twoich rodziców, siostry i braci, sześciu osób. Oddałam ci dwa, zostały jeszcze cztery. Ale nawet nie o to chodzi. Jestem ci winna swoje życie…
Słowo się rzekło. Mętnie, niezrozumiale, ale się rzekło. Może zrozumie, przyjmie do wiadomości?
– Bo co? Nie możesz mnie po prostu zabić? Jak to, swoje życie?
– Bo to, że po śmierci ojca zapomniałam, kim jestem, uważałam się za człowieka. Bo to, że mi tęsknota nie przeszła, nie chciałam żyć na świecie, w którym zabrakło czegoś bardzo ważnego. Nie pamiętałam, ale wiedziałam, że straciłam wszystko. Rok przeżyłam na krawędzi między obłędem a śmiercią, ale dzięki tobie widzę sens w tym, żeby dalej walczyć. I postaram się przerwać tę wojnę dlatego, że ty o tym zawsze marzyłeś.
Patrzał na mnie, jakby zobaczył zjawę. I tak rzeczywiście było.
– Reylina… Nie, przestań! To szaleństwo jakieś! To niemożliwe!
– Co niemożliwe, Kes? Niemożliwe, że ja to ja?
– Lina…?
– Nie jestem Lina, Kes. Jestem Rey-line, Jesienna Księżniczka, Pani Października. I proponuję ci układ. Zostawisz mnie w pokoju do czasu, aż naprawię błąd, który popełniłam osiemnaście lat temu, a potem dam ci okazję, żebyś ty zabił mnie albo ja ciebie. Przemyśl to. Odpowiesz mi jutro.
Podniosłam ręce i płomień ogarnął mnie miękkim obłokiem. Znikałam, tylko złote iskry sypały się na dywan, tylko płomień trzeszczał w kominku. Moc wróciła, ale…
Siedzieliśmy w oplecionej różami altance i leniwie sączyliśmy z wysokich pucharów kosztowną elfią ambrozję.
– Wybacz mi, ale ja naprawdę nie wyczułem w tobie Ognia.
– Bo też jego we mnie nie ma. – Pokręciłam głową. – To znaczy jest, ale tak głęboko, że się go nie zobaczy. Jest lato, to nie mój czas, poza tym ja się kiedyś wyrzekłam swojej mocy, a ona swoje wie i nie lubi, jak się ją niepoważnie traktuje.
– Zatem jak wezwałaś żywioł tam na arenie?
– Nie skojarzyłeś? Sunner-warren, mówi ci to coś?
– Środek świata?
– To nie jest prawidłowe tłumaczenie, Elgorze, przez te lata zupełnie zapomniałeś prawdziwej mowy. W rzeczywistości to znaczy sens istnienia.
Jednym skinieniem znów napełnił nasze puchary. Westchnęłam zazdrośnie. W Wiecznych Dąbrowach elfy są praktycznie wszechmocne, magia lasu spełnia ich najdrobniejsze życzenia. Nie chcę wspominać, ile ofiar przez to padło z winy mojej poprzedniczki…
– Sens istnienia? Coś mi się obiło o uszy, że każdy z Książąt go powinien mieć, ale nic nie zrozumiałem. Instynkt samozachowawczy mają wszyscy, nawet śmiertelni.
– A to ci się udało! – zachichotałam, kryjąc się za pucharem. – My, Książęta, nie jesteśmy śmiertelni. Mówiłam o instynkcie istnienia. Weźmy feyry wyższe, najsilniejsze stworzenia wśród stronników Ładu. Tylko my jesteśmy dostatecznie silni, by przeciwstawić się Chaosowi i nie pozwolić mu na pustoszenie ziem śmiertelników. Ale obrona abstrakcji, typu świat, porządek, ludzkość nie leży w naszej naturze. Domyślasz się, do czego zmierzam? Tak więc nasza natura pcha nas do tego, by bronić, ale czegoś lub kogoś, sunner-warrena, sensu istnienia. Dla mnie kimś takim był ojciec, dla dziadka prababcia, a potem ja. Każdy z nas ma kogoś albo coś, co jest najważniejsze na świecie, dlatego świat jeszcze istnieje. Nawiasem mówiąc, wiele dawniejszych rzeczywistości zostało unicestwionych właśnie przez to, że komuś z Książąt zawalił się świat, więc przestał stawiać opór. Jak się rozhulali, po kawałku likwidowali Granicę i wpuszczali Chaos na ziemie śmiertelników.
– Chcesz powiedzieć…
– Dokładnie to. Kiedy ojciec zginął, mój świat się zawalił. Udało mi się utrzymać na granicy, gdyż Lis kochał śmiertelnych, więc przez wzgląd na jego pamięć unicestwiłam tylko bezpośrednich sprawców, ale kiedy wyrzekłam się mocy…
– Łowiec.
– Wiedziałeś?
– Książęta mówili, że Łowiec zagrał pieśń dzikich łowów. Odebrał wszystkim rozum, tak iż mało, a wyższe feyry by się same nawzajem wybiły, niższe zaś wyprawiły się w ziemie śmiertelników po mord i pomstę. On i Róg znikli. Róg jest w rękach magów, więc i Łowiec tam powinien być. Ale o tobie i twojej mocy mówiliśmy, czy wolisz omijać ten temat?
– Ech, Elgorze… Mój sens istnienia świata zginął, ale znów go znalazłam. Ten człowiek mnie kochał, a ja kochałam jego. Chciał powstrzymać wojnę, dlatego zrobię wszystko, by tak się stało. Jeśli będzie w niebezpieczeństwie, mój płomień go obroni, a ja przyjmę cios przeznaczony dla niego. Jeśli on umrze, i ja umrę. Granica padnie i zginie ten świat, w którym już nic nie będę miała. Na jego gruzach narodzi się nowy świat, ale w nim już nie będzie mnie. Dawno temu, jeszcze w przeszłym świecie, takich jak Kessar nazywano podopiecznymi - sens naszego życia polegał na bronieniu ich przed wszystkim i wszystkimi. Właśnie dlatego, że Kesowi groziło niebezpieczeństwo, zdołałam na arenie wezwać swoją moc. Dopóki jest przy mnie, dopóki w walce stoi za moimi plecami, moja moc będzie służyć jemu.
– Ogniku!!! – Zerwał się, przewracając puchar. Srebrzysty płyn zmieszany z odłamkami szkła rozbryznął się na wszystkie strony. – Ty mu to wszystko powiedziałaś?