Выбрать главу

– Cóż skłania cię do przypuszczenia, że prawdziwy powód jest odmienny?

– To mnie skłania, Zmiennokształtny, że ty z definicji nie możesz żywić żadnych uczuć do czegoś ani kogoś, po prostu nie masz czegoś takiego jak uczucia!

Patrzył na mnie długo. Taksująco. Ze zdziwieniem. Nie chciałam, żeby zauważył, że kolana już mi drżą. Trudno być nieustraszonym, kiedy patrzy na ciebie taka moc!

– W porządku. – Machnął nagle ręką i kontury pokoju zaczęły się rozmywać, jakby jego głos rozbrzmiewał w szarym, ciągnącym się kisielu. – Puszczam was wolno, bawcie się dalej w zbawców świata. A ty, dziecko, tym razem nie masz racji. Dawno już pojąłem tę prawdę, że kto chce serio myśleć o zwycięstwie, musi pierwej zrozumieć swojego wroga. Najpierw więc przejąłem rozum, potem zaś także uczucia…

Znowu staliśmy na pustym stepie. Nienaruszone ostnice opowiadały swoje bajki. Opodal pasły się konie. Jednorożec już biegł nam na spotkanie.

– Co to było? – oprzytomniał wreszcie Kes.

– To? – uśmiechnęłam się. – To był Wielolicy, mój drogi. Ten sam, który wczoraj posłał za nami swoje sługi. Masz powód do dumy. Jesteś pierwszym i ostatnim człowiekiem, który spotkał się z jedną z dwóch wielkich sił i przeżył.

– To znaczy, że…?

– Tak. Właśnie byliśmy na audiencji u Chaosu.

* * *

Gdy dotarliśmy do granicy Północnych Ziem, byliśmy już tydzień w drodze. Chaos na razie uznał za stosowne dać nam spokój – w każdym razie atak się nie powtórzył. Cóż to, czyżby naprawdę wytworzył sobie ośrodek uczuć?

To był nasz ostatni postój pod gołym niebem. Następną noc mieliśmy już spędzić w jakiejś karczmie. Zgodnie z ustalonym porządkiem zaczęliśmy się rozkładać na nocleg.

Akir właśnie wracał z pękiem chrustu, ale nagle zatrzymał się i upuścił ładunek.

– Co jest?

Nie odpowiedział, tylko uważnie wpatrywał się w mrok. Nadstawiłam ucha. Faktycznie. O jakieś trzy minuty [15] od nas dzwoniła stal.

– Akir, za mną!

Zerwałam się i, nie oglądając się na resztę, rzuciłam w stronę, z której słychać było odgłosy walki. Akir pomknął za mną, reszta najwyraźniej nie wiedziała, co się dzieje, i uznała, że są lepsze sposoby spędzania wolnego czasu, niż ganianie po krzakach za zbzikowaną Księżniczką. Poprawka – Pożogar dołączył do nas.

W pobliskim gaju walczyły cztery osoby. Trzej rośli mężczyźni w pancerzach nacierali na mocno zbudowaną, choć niewysoką, jasnowłosą dziewczynę. Widząc, jak wprawnie obchodziła się z bronią, nie miałam wątpliwości, że widzę wojowniczkę – a nie wieśniaczkę, która porwała pierwszy lepszy kawał żelaza w zasięgu ręki.

Akir nie tracił czasu na rozmyślania. Dobył miecza i rzucił się na pomoc „pięknej nieznajomej”. Wszyscy mężczyźni są tacy sami, ze zwierzołakami włącznie! Wiecznie męczy ich kompleks rycerza i ujawnia się w najmniej odpowiednim momencie! A może to jakaś przestępczyni? Dobrze chociaż, że nie zamienił się w tygrysa. I tak mamy problemów powyżej uszu.

Stwierdziłam, że właściwie już wszystko jedno, i przyłączyłam się do imprezy. Troje na troje, przynajmniej uczciwie.

Dziewczyna biła się świetnie, widać było, że ją od maleńkości oswajano z mieczem – zdawało się, że jest częścią jej ręki. Co prawda, gdybyśmy się nie wtrącili, nie dałaby sobie rady, bo jej przeciwnicy też sroce spod ogona nie wypadli.

A tak – w pięć minut później na ziemi leżały trzy ciała. Jeszcze drgające, ale już niegroźne.

Nieznajoma otarła krew sączącą się z ust rozciętych rycerską rękawicą i odwróciła się do nas. Nawet w półmroku widać było, że jest typową Rusinka, z jasnymi włosami i szarymi oczami. Treningi wzmocniły jej ciało, ale nie nadały męskiej figury – nawet w męskim ubraniu wyglądała kobieco.

– Dzięki wam, już myślałam, że koniec ze mną. Głos miała pasujący do wyglądu – niski, lekko zachrypnięty.

– Doprawdy drobiazg – burknęłam. – Co to za jedni?

– Ci tutaj? – Kopnęła najbliższego trupa. – Najemnicy mojego braciszka. Nie może się bydlak pogodzić z tym, że ojciec wszystko zostawił mnie, a jego wysłał na dwór do Wołogrodu.

– Rozumiem. Sprawy rodzinne.

– Czy pozwolicie się odprowadzić, piękna walkirio? – Akir, który dotąd bezceremonialnie przyglądał się dziewczynie, zwrócił na siebie jej uwagę. Poczerwieniała, widząc jego zachwycone spojrzenie.

– Anni mam na imię, zechciejcie być gośćmi na moim zamku.

– Z przyjemnością przyjmiemy zaproszenie, z tym że, za pozwoleniem, nas jest więcej.

– Nie ma sprawy, zapraszam wszystkich.

Skinęłam na Pożogara.

– Ściągnij chłopaków.

Posłusznie pobiegł w stronę naszego obozu. Dziewczyna popatrzyła za nim ze zdziwieniem, ale nic nie powiedziała.

Rozdział V

SKRZYPCE I PŁOMIEŃ

25 – 28 CZERWCA

Nie da się ukryć, Anni nawet nie mrugnęła okiem na widok naszej, jak by nie było, dziwnej ekipy. Z drugiej strony dobrze, że Pożogar miał tyle taktu, żeby nie demonstrować swojej elokwencji i milczał jak zaklęty. Kito zaś, jak się okazało, także mógł przybierać ludzki wygląd, choć najwyżej na dwie, w porywach trzy godziny, potem zaś następował niekontrolowany powrót do postaci pierwotnej. W ludzkiej książę jednorożców wyglądał na dziesięcioletniego chłopca. Ciekawe, czy naprawdę był taki młody, czy wszystkie jednorożce tak mają?

Wyszło na jaw, że trochę się pomyliłam przy obliczaniu pozycji. Już przekroczyliśmy granicę Rusi, i do najbliższego zamku było raptem pół godzinki na piechotę. Po drodze zrobiłam się małomówna, Elmir i Kes podobnie, za to Akir gadał za dziesięciu, a Anni coraz bardziej czerwieniała (czego zupełnie bym się nie spodziewała po wojowniczce) i nie mogła oderwać oczu od naszego „kotka”, którym przecież jest – i gdy tylko Anni dowie się o jego skłonności do nagłego porastania sierścią, mleko się wyleje, koniec z miłością. Ludzie nienawidzą starszych jeszcze bardziej niż nas, feyrów.

Zamek szczerzył na nasze powitanie setki blanków, baszt i bastionów, kojarząc mi się z wrednym jeżem. Kiedyś słyszałam, że to jeden z najlepiej umocnionych obszarów pogranicznych na Rusi – i bardzo słusznie. Jak się ma pod bokiem takich sąsiadów, jak koszmary Chaosu, każdy by zaczął umacniać fortyfikacje. To aż nadto wystarczający powód. Tyle, że jeśli Granica zostanie przerwana, to i najlepsze mury nic nie pomogą. Zwycięży Chaos, którego nic nie powstrzyma. Gdy tylko Granica padnie, świat będzie skazany na zagładę. My go nie uratujemy, powstrzymamy tylko pochód Chaosu i przez ten czas stworzymy nową Granicę, a pod jej osłoną narodzi się nowa rzeczywistość.

Anni skinęła na strażników i bez przeszkód wjechaliśmy do zamku. Przyznaję, że do tego czasu miałam jeszcze wątpliwości co do osoby wybawczyni, ale na widok pomarszczonego starca, któremu Anni rzuciła się na szyję, pozbyłam się ich definitywnie.

W sekundę później stało się coś, co mi trochę popsuło humor.

– Mistrzu Gede, co mistrz tu robi? – W głosie Kesa też nie zauważyłam specjalnej radości z tego spotkania. – Czy nie powinien mistrz być w Akademii?

Pięknie, pięknie… Tośmy wpadli. Reszta naszych towarzyszy pobladła i przysunęła się bliżej mnie, żeby w razie czego…

вернуться

[15] Na Rusi duże odległości liczy się w minutach, 1 minuta = ok. 67 m. [przypis autorki]