— Nie żądaj ode mnie odpowiedzi — mruknął Parker. — Myślę, że od siebie chyba też jej w tej chwili nie wymagasz.
— Niezupełnie. Ale kiedy morderca robi rzeczy absolutnie niepotrzebne i ponawia je po śmierci ofiary, muszę przyjąć, że to jedno zabójstwo nie wypełniło całego jego planu. I dlatego mówiłem, że to jest właśnie najgorsze, ta pozorna bezsensowność odwracania obrazu i pozostawiania śladów kopyt w Grocie. Jestem przekonany, że morderca działa precyzyjnie i logicznie, a jego pozornie bezsensowne pociągnięcia okażą się w końcu jak najbardziej celowe. Ale wszystko zdaje się świadczyć o tym, że będzie chciał uderzyć już w najbliższej przyszłości. Dlatego, chociaż wiem, że pogmatwa mi to wszystkie moje plany na najbliższe tygodnie, jadę do Norford. I jadę z duszą na ramieniu, bo chciałbym zdążyć i udaremnić mu uderzenie. A tymczasem to może wcale nie być takie proste, tym bardziej że zdaje się on nie obawiać nikogo i niczego. To jest piekielna historia, Ben.
— Każda historia, w której bierze udział Diabeł, jest na swój sposób piekielna — powiedział Parker. — A po co tu przyjechałeś? Czy potrzebujesz czegoś od nas? Bo przyznam ci się, że już od kilku minut zastanawiam się, czy policja nie powinna wkroczyć w to wszystko.
— W co mianowicie? — zapytał spokojnie Alex. — Czy w moje przypuszczenia? Bo Patrycja Lynch popełniła samobójstwo, tak przynajmniej chce orzeczenie władz i prawdopodobnie nie udałoby się w tej chwili zebrać wielu dowodów, które by to orzeczenie obaliły. A jaki masz powód, aby przypuszczać, że jeden z mieszkańców Norford Manor chce zabić innego mieszkańca Norford Manor? Tylko moją hipotezę. Na jej podstawie nie tylko że nie możesz wznowić śledztwa w sprawie śmierci Patrycji Lynch, ale nawet przesłuchiwać kogokolwiek. Nie dlatego, aby nie wolno ci było tego zrobić, ale po prostu dlatego, że przesłuchując ludzi, trzeba ich o coś pytać. I o co byś pytał? Czego byś szukał? Wszystko na razie jest szare, mgliste i bezsensowne, a co najważniejsze, zupełnie ze sobą nie powiązane. Piekielność tej sprawy polega na tym, że fakty mogą ułożyć się w logiczną całość dopiero wtedy, kiedy nastąpi druga zbrodnia. Ale wówczas możesz być przekonany, że ułożą się one tak, jak tego chce morderca. Przecież sam fakt, że nie kryje się z nimi, a raczej stara się je zakomunikować jak największemu gronu osób, może oznaczać tylko, że a) są one nieistotne dla sprawy, a wtedy nie miałyby żadnego sensu, albo b) są istotne, ale w sposób, który ma wspomóc mordercę w jego planach. Oczywiście jest jeszcze trzecia ewentualność, że cały ten koszmar został wywołany przez szaleńca albo kogoś, kto udaje szaleńca i chce wprowadzić absolutny chaos. Nie mów więc, że policja powinna w tej chwili zdecydowanie wkroczyć, bo przecież sam widzisz, jak trudno nawet określić w przybliżeniu to, co się tam odbyło i odbywa.
— Ale przecież nie możemy dopuścić, żeby morderca działał spokojnie pośród nas, siedzących z założonymi rękami, Joe! Rozumiem doskonale, że nie mogę przyjechać tam policyjnym autem z wyjącą syreną, mając w kieszeni kajdanki i precyzyjny plan ujęcia zbrodniarza. Ale przecież musi być przeprowadzona dyskretna obserwacja i nadzór nad miejscem, gdzie działa zbrodniarz. Inaczej nie tylko może popełnić następną zbrodnię, ale może na zawsze pozostać bezkarny.
— Oczywiście. Ale czy moje odwiedziny w Norford to nie będzie według ciebie dyskretna obserwacja i nadzór nad miejscem, gdzie on działa? Czy myślisz, że przyjąłbym zaproszenie Gilburne’a, gdybym widział jakiekolwiek inne wyjście z sytuacji? To właśnie zaskakuje mnie w tej sprawie już na początku: umarły człowiek, otoczony nonsensownymi faktami, należącymi do dawno minionej epoki. I brak jakiegokolwiek klucza. Ale korzenie sprawy tkwią tam, na miejscu, i myślę, ze nie warto mówić na ten temat więcej, zanim się nie rozejrzę w sytuacji. Chciałbym teraz otrzymać z archiwum Scotland Yardu wszystkie możliwe dane o sir Alexandrze Gilburne, Thomasie Kempcie, Irvingu Ecclestone, Joan i Nicholasie Robinsonach, a także, o ile to możliwe, chciałbym, abyście zbadali przeszłość lekarza Archibalda Duke’a i pielęgniarki Agnes Stone. Jeżeli w życiorysach którejkolwiek z tych osób jest coś, co będzie ci się wydawało niejasne albo ważne dla naszej sprawy, natychmiast daj mi znać, dobrze? No i ostatnia na liście, ale nie ostatnia jako problem, ta sparaliżowana staruszka, Elizabeth Ecclestone. Chciałbym wiedzieć o niej możliwie jak najwięcej. Może ta cała sprawa osadzona jest gdzieś w przeszłości? Może to zemsta? Ecclestone’owie doszli do fortuny bez wielkiego skandalu i tragicznych spięć, ale nie wszystko dociera przecież do prasy. Poza tym to są czasy dość dawne. Mąż pani Elizabeth działał głównie na Malajach. A wiesz przecież, ile krwi ludzkiej pochłonęła bitwa o kauczuk i jakie potworne rzeczy działy się na plantacjach. Ludzie, którzy zrobili miliony w koloniach, nigdy nie mają czystych rąk ani wobec tubylców, ani .wobec konkurencji. Tam decydowało prawo dżungli i jeżeli Ecclestone zwyciężył, musiał popełnić niejeden uczynek, który nie przylega ściśle do naszych pojęć o postępowaniu gentlemana. To wszystko może mieć znaczenie… chociaż przemawiałby przeciw temu fakt, że człowiek ów nie żyje od wielu lat, a wdowa po nim wycofała się już dawno z interesów… Myślę, że rozwiązania należy szukać gdzie indziej, tym bardziej ze ten Diabeł jest postacią tak bardzo związaną z okolicą Norford. Ale nic nie wiadomo i chciałbym mieć pełen obraz, możliwie szybko.
— Masz zupełną słuszność… — Parker podniósł słuchawkę i połączył się z archiwum.
Podał niewidocznemu rozmówcy nazwiska, które miał ,na kartce, i poprosił o jak największy pośpiech. Potem odłożył słuchawkę.
— Jeżeli którakolwiek z tych osób otarła się chociażby w najlżejszym stopniu o kodeks karny albo znalazła kiedykolwiek w kręgu podejrzeń dotyczących jakiejkolwiek sprawy związanej z przestępczością, będziemy wiedzieli o tym za dziesięć minut.
Usiedli i zapalili. Przez chwilę Parker milczał. Był pochmurny i Joe pomyślał z przyjemnością, że przyjaciel jego jest chyba dobrym policjantem, jeżeli trudna sprawa potrafi mu tak dokładnie przysłonić radość tak poważnego awansu.
— Ciągle jeszcze nie jestem pewien, czy to dobrze, że nie mam koncepcji zajęcia się tą sprawą w jakiś sposób, jeżeli wyłączymy twój udział… — powiedział wreszcie Parker. Ruchem ręki powstrzymał odpowiedź Alexa. — Wiem, wiem, że to najprostsze wyjście. Ale nie mogę siedzieć spokojnie i myśleć o tym, że może w tej chwili Diabeł zaciera ręce i spokojnie zbliża się do swej ofiary. Twój wyjazd tam to mało, tym bardziej że nie chcesz zdradzać swojego nazwiska i zbrodniarz nie będzie nawet uprzedzony o twojej obecności. Fakt twojego przyjazdu nie powstrzyma go więc. A to mi się, mimo wszystko, wydaje najważniejsze: powstrzymać następną zbrodnię, o ile oczywiście cała twoja hipoteza jest słuszna, a nie widzę w niej słabego miejsca. W dodatku nie będziesz nawet mieszkał w tamtym domu.
— Na to, niestety, nie mogę nic poradzić… — Joe rozłożył ręce. — Zrobię wszystko, co będę mógł, żeby udaremnić uderzenie. Natomiast nie bardzo wiem, co może zrobić policja wobec zbrodni j e s z c z e n i e p o p e ł n i o n e j ? Nie wiedząc w dodatku, k t o i k o g o chce zabić? Gdybyś nawet od dziś wieczór postawił przy każdym z mieszkańców Norford Manor anioła stróża w mundurze, Diabeł zaczeka. To już znamy przecież z czasów przedszkola niedzielnego: on zawsze czeka, aż się anioł stróż zagapi. Poza tym mam dosyć niecodzienne wrażenie, że on c h c e s p r o w a d z i ć ś l e d z t w o d o N o r f o r d M a n o r i bardzo zależy mu na tym, aby policja zajęła się śmiercią Patrycji Lynch.