Выбрать главу

Skurwysyn – przeszło arystokracie przez myśl, że być może ktoś taki jak Getrower, naprawdę jest synem kurwy – wie wszystko. I wszystko przekazał cesarzowi, łącznie z tym nieszczęsnym „młodym głupcem”, który wymknął się po pijanemu Laferynowi.

— Nie upłynęło pół roku, jak ogłosiłem, że nie opuszczę Miasta Miast. Ledwo miesiąc temu potwierdziłem to w Wielkiej Świątyni, pod Drzewem Matki, stojąc przed jej Błogosławiącymi Dłońmi. A w Świątyni i na placu oraz na ulicach wokół niej zgromadziło się ponad pół miliona mieszkańców stolicy, którzy wiwatowali i przysięgali, że wraz ze mną będą go bronić lub umrą, próbując.

Cesarz wsparł się znów na blacie stołu, a jego palce zabębniły na rozłożonych arkuszach map.

— Przez ostatnie kilka miesięcy połowa mieszkańców opuściła miasto. Ci, którzy pozostali, są tutaj, bo uwierzyli, że możemy zatrzymać Yawenyra i zgnieść jego hordę. A uwierzyli, bo cesarz przysiągł, że zostanie w stolicy i będzie walczył aż do zwycięstwa. A teraz wyobraź sobie, że w miasto uderzy plotka, iż ten sam cesarz przygotował sobie drogę ucieczki, że jest gotów, gdy tylko coś pójdzie nie tak, podkulić ogon i czmychnąć za góry. Wyobraź sobie wielką jak rzeka falę uchodźców wylewających się przez wszystkie bramy i zapychających na długie dni górskie drogi prowadzące na południe. Wyobraź sobie złamane morale wojska, upadek wiary w zwycięstwo, defetyzm i rozpacz.

Mimo iż znajdowali się w największej komnacie pałacu, Subren-kul-Marres poczuł nagle, że brakuje mu tchu.

— Jesteśmy gotowi na zwycięstwo, mamy najlepszą armię i najlepszych dowódców, jakich widział świat. — Kilku oficerów słysząc te słowa, pokiwało głowami. — Taką wiedzę wpajamy wszystkim od miesięcy. Ale jak do tej pory te wschodnie dzikusy wygrywają z nami prawie każde starcie, więc na razie nasza wiara w zwycięstwo jest twarda, lecz krucha. Gdy już pokonamy Se-kohlandczyków w walnej bitwie, wiara zamieni się w pewność, a nie ma nic potężniejszego od meekhańskiej pewności siebie. Na niej w końcu zbudowaliśmy całe to cholerne Imperium. A ty przychodzisz do mnie z nowiną, która może tę naszą kruchą wiarę w zwycięstwo strzaskać jak kryształowy kielich. Bo jeśli cesarz nie wierzy w wygraną, to któż ma w nią wierzyć?

Kregan-ber-Arlens wyprostował się, odrywając ręce od stołu, a Strażnik Chorągwi nagle poczuł, jakby znalazł się u stóp olbrzyma. Jakby musiał, chcąc spojrzeć cesarzowi w oczy, zadzierać głowę aż do bólu w karku.

— I dlatego nazwałem cię głupcem. Pozwoliłeś się wykorzystać ludziom, którzy otwarcie gardzili tobą przez ostatnie lata. Wziąłeś udział w intrydze, mającej na celu osłabienie mojej pozycji, bo nawet kiedy wygramy bitwę, wieść, że szykowałem sobie ucieczkę, będzie wiadrem gówna wylanym mi na głowę. — Na ustach imperatora zagościł… nie, nie uśmiech, tego skrzywienia warg nikt nie nazwałby uśmiechem. — Lecz chyba pamiętasz, co Rada zrobiła zaraz po mojej przysiędze w świątyni?

Arystokrata przełknął ślinę. W tej chwili niczego tak nie pragnął, jak znaleźć się we własnej posiadłości, zamknąć na cztery spusty i zniknąć dla ludzi. Może mógłby nawet napisać anonimowy paszkwil na cesarza, który kazałby za jakiś czas rozpowszechnić na ulicach.

— Zapomniałeś? — Kregan-ber-Arlens uniósł lekko brwi.

— Nie, panie. Przysięgaliśmy… Tak jak ty, złożyliśmy przysięgę, że zostaniemy i będziemy walczyć do końca — tak jak ty.

— Do zwycięstwa, chciałeś powiedzieć.

— Tak, panie. Do zwycięstwa.

— Arkansel. — Imperator nawet nie spojrzał na Pierwszego Szczura, a ten od razu zaczął raportować, jakby tylko czekał na rozkaz.

— Zaraz po przysiędze złożonej przez członków Rady moi szpiedzy odkryli spisek kilku jej członków. Książę Omles-kop-Gewraser, książę tyr-Tyrren, hrabiowie Hener Starszy, Laferyn-kiz-Olkat oraz Piacer-ilo-Klertann przygotowali sobie drogę ucieczki z miasta, rozstawiając na Wielkiej Drodze Solnej w dziesięciomilowych ostępach konie i ludzi. Nora ujęła wczoraj i przesłuchała większość książęcych sług. Wszyscy zeznali, że przygotowania te służyły haniebnemu planowi porzucenia przez wymienionych wcześniej arystokratów stolicy w czasie największej potrzeby i ucieczki za Góry Krzemienne.

Naczelnik Nory stał sztywno wyprostowany, patrząc na cesarza i nie tyle mówił, ile recytował, obojętnym, pozbawionym intonacji tonem. Jakby był urzędnikiem sądowym odczytującym nudne prawnicze formułki.

— Akt taki może, a nawet musi, być uznany za najbardziej obmierzłe krzywoprzysięstwo w historii Meekhanu. Dziś rano, dwie godziny przed rozpoczęciem tej narady, bojowe drużyny Nory dokonały aresztowania wymienionych wcześniej zdrajców. Zostali oni osadzeni w lochach do czasu procesu, który odbędzie się zaraz po bitwie. W tej właśnie chwili na ulicach rozwieszane są plakaty, a heroldzi obwieszczają szczegóły zbrodni tych ludzi.

Dwie godziny temu… Dwie godziny temu Subren kończył przygotowania do spotkania z cesarzem, śniąc na jawie o zdobyciu wdzięczności, a może i zaufania młodego władcy.

Pierwszy Szczur posłał mu obojętne, zimne spojrzenie.

— Rola księcia Subrena-kul-Marresa w tym spisku nie jest jasna. Nie udało nam się zebrać dowodów na to, by był w niego bezpośrednio zaangażowany, choć zdrajcy bez wątpienia użyli jego rezydencji na miejsce swoich knowań. Nora sugeruje, by obniżyć zaufanie, jakim Wasza Wysokość darzy księcia kul-Marresa.

— Słyszałeś — głos cesarza dobiegał jakby z daleka, jakby zza ściany obitej grubą warstwą wełny. — Obniżyć zaufanie. Brzmi jak opróżnić sito z wody. Moje zaufanie do Rady znajduje się na tej wysokości, na której wąż nosi swój brzuch. Popatrz na mnie!

Strażnik Chorągwi z wysiłkiem oderwał wzrok od naczelnika Wywiadu Wewnętrznego i przeniósł na cesarza. Sylwetka władcy rozmywała mu się, a jego głos zdawał się pulsować.

— Nosisz tytuł Strażnika Chorągwi, prawda?

Subren-kul-Marres otworzył usta, jednak wyduszenie z siebie odpowiedzi było najtrudniejszą rzeczą, jaką spotkała go w całym życiu.

— Tak, Wasza Wysokość.

— Twój ród opiekuje się Wielką Chorągwią Meekhanu od ilu lat?

— Od stu trzydziestu ośmiu, Wasza Wysokość.

Wielka Chorągiew. Jeden z najważniejszych, ale też najrzadziej używanych symboli Imperium. Wywieszano ją raz w roku na Święto Błogosławieństw Matki, a także z okazji śmierci lub wstąpienia na tron nowego cesarza. Nic w tym nic dziwnego, bo chorągiew miała imponujące rozmiary, ponad dwadzieścia cztery stopy szerokości i czternaście wysokości, więc przez większość czasu przechowywano ją, starannie zwiniętą, w rezydencji Strażnika Chorągwi.

— I wystarczy. Głupotę mogę wybaczyć, jednak nie będę jej tolerował. A nie mogę pozwolić, by jednym z najświętszych symboli Meekhanu opiekował się głupiec. Mam dla Chorągwi lepszą rolę. Zaraz po bitwie zawiśnie przed moim pałacem, by w jej cieniu łeb Yawenyra nie zgnił zbyt szybko.

Kilku oficerów zamruczało zgodnie, jakby stado wielkich drapieżnych kotów ujrzało właśnie nadchodzący obiad. Subren-kul-Marres ledwo usłyszał ten głos, jego uszy wypełniał świst topora przecinającego powietrze.

— Tytuł Strażnika Chorągwi został nadany twojemu rodowi przez jednego cesarza, więc może zostać cofnięty przez innego. A uwzględniając to, że jesteś zaangażowany w spisek związany z krzywoprzysięstwem i zdradą, w obliczu nadciągającego wroga nie widzę innego wyjścia. Wrócisz teraz do siebie i przygotujesz wszystko do oddania. Chorągiew, komplet pieczęci Strażnika Chorągwi, szarfę i jego miecz. Wiem, że te rzeczy są w różnych miejscach. Więc dam ci czas, byś je zebrał, ale za trzy dni, w południe przekażesz wszystko ludziom, których wyśle do ciebie Pierwszy Szczur i od tego momentu nie wolno już będzie się posługiwać – ani tobie, ani żadnemu z twoich potomków lub krewnych, ani w mowie, ani na piśmie – tytułem Strażnika Chorągwi.