Выбрать главу

Zacznijmy od wątpliwości na temat opisu sposobu ukrzyżowania. Spór dotyczy zarówno samego krzyża, jego wyglądu, jak i tego, czy był On do niego przywiązany czy też przybity. Ukrzyżowanie było rodzajem kary śmierci dość powszechnie stosowanym i to na długo przed Chrystusem. Stosowali go Persowie, Kartagińczycy, Grecy, Fenicjanie i Rzymianie. Było ono bardzo okrutnym i hańbiącym rodzajem egzekucji, wykonywanym głownie na niewolnikach, buntownikach i innych osobach niebędących pełnoprawnymi obywatelami. Agonia w wielu przypadkach przedłużała się nawet do kilku dni. Najczęściej jednak skazani umierali w ciągu kilku do kilkunastu godzin. Bezpośrednią przyczyną zgonu było uduszenie. Zatrzymanie pracy układu oddechowego bądź też krążenia następowało dlatego, że wiszące bez podparcia i coraz bardziej bezwładne ciało uniemożliwiało oddychanie

W czasach rzymskich wprowadzono pewną modyfikację, umieszczając na pionowej belce podpórkę na stopy skazańca. Mógł on wtedy w miarę swobodnie oddychać, a śmierć następowała wskutek wycieńczenia, przedłużając agonię właśnie do kilku dni. Często przyspieszano moment śmierci, łamiąc skazanemu nogi, co uniemożliwiało mu oddychanie. Z reguły przywiązywano skazańca powrozami do krzyża. W takim przypadku cierpieli oni niemiłosierne męki przez wiele dni, zanim skonali. Przybicie do krzyża znacznie skracało czas agonii. Na pytanie jednak, czy Jezus został przywiązany czy przybity, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Współcześnie panuje powszechne przekonanie, że został przybity, ale we wczesnym chrześcijaństwie nie było to tak oczywiste. Św. Ambroży np. wspomina o „powrozach krzyża", o „więzach Męki". Także Ewangelista Łukasz, który opisuje rany Chrystusa, nic nie mówi o gwoździach ani ranach po nich, ale o takich ranach, jakie powstają od użytych powrozów. W zasadzie w żadnej ewangelii nie znajdziemy dokładnej informacji, w jaki sposób Jezus został do krzyża przymocowany. Jedynym wyraźnym śladem tego jest opowieść o Tomaszu, zawarta w Ewangelii wg św. Jana. Nie wierzy on, że stojący przed nim człowiek jest Zmartwychwstałym Jezusem. Uwierzy wtedy, gdy zobaczy jego rany: na rękach po gwoździach i na boku po przebiciu włócznią. Ikonografia chrześcijańska, a za nią tradycja chrześcijańska, przedstawia śmierć Jezusa przybitego do krzyża gwoździami. Dowodem mają być rany na dłoniach. Dziś wiemy, że jest to kompletny absurd. Gdyby bowiem Jezus został w ten sposób przybity, ciężar ciała spowodowałby rozerwanie dłoni i oderwanie skazańca od krzyża. Chyba że zastosowano tu sposób mieszany, o którym jednak nikt nie wspomina: przybito dłonie do drzewa krzyża

1 następnie przywiązano jeszcze ręce powrozami lub też, jak to często praktykowano w czasach Chrystusa, przybito nie tylko dłonie, ale także łokcie i kości promieniowe.

Żadnych śladów takiego ukrzyżowania nie znajdujemy w przypadku Jezusa. Rozwiązanie tej kwestii komplikuje w dodatku ślad pozostawiony na Całunie Turyńskim. Przypomnijmy, że jest to zachowane do dziś w katedrze w Turynie prześcieradło, którym według legendy okryte było ciało Jezusa złożone do grobu. Ślady pozostawione na Całunie zdecydowanie różnią się od tych, o których mówi tradycja chrześcijańska. Ręce Człowieka z Całunu zostały przebite gwoździami w nadgarstkach w tzw. szczelinie Destota. Jeżeli Całun ma być autentyczny, to albo nie okrywał ciała Jezusa, albo Jezus nie został przybity do krzyża, jak to przedstawia ikonografia chrześcijańska i naucza Kościół katolicki. Całun staje się też dowodem w sporze, jak miałby wyglądać krzyż, na którym umarł Jezus. Ślady krwi wskazujące na kierunek wypływania jej z ran nadgarstkowych wskazywałyby, że krzyż w tym przypadku był dwuczęściowy i składał się z pala pionowego i poprzecznej belki. Do tej sprawy powrócimy jednak nieco później. Wątpliwości co do sposobu ukrzyżowania Jezusa nie rozwiewa też teologia i tradycja prawosławna. Ukrzyżowanie nazywa ona rozpięciem, a więc opowiada się jakby za przywiązaniem ciała powrozami do drzewa krzyża. Obraz Jezusa na krzyżu, jaki utrwalony został w naszej świadomości poprzez naukę i ikonografię chrześcijańską, pokazuje nam postać wiszącą, a nie w pozycji kucznej, co kolejny już raz musi dowodzić, że Jezus został przywiązany powrozami, a nie przybity. W wielu przedstawieniach Męki Pańskiej widzimy także umieszczaną pod stopami podpórkę. Byłby to dowód na przybicie ciała do krzyża. Z taką podpórką skazańcy umierali w pozycji kucznej. Jezus pokazywany jest zawsze w pozycji wiszącej. Ale są i inne pośrednie dowody. Obok Jezusa ukrzyżowano dwóch innych skazańców. Śmierć ukrzyżowanym przyspieszano, jak już wspomnieliśmy, łamiąc im nogi. Była też i inna tego przyczyna.

Czyniono to na ogół przed nastaniem nocy, by uniemożliwić skazanym ucieczkę lub ich wykradzenie po zmroku. Połamanie nóg powodowało, że ciało, jeśli nie było podparte, zapadało się i prowadziło do rychłej śmierci. Jak pamiętamy, towarzyszom Męki Pańskiej połamano nogi, a więc na ich krzyżach nie było żadnej podpórki. Trudno byłoby sobie wyobrazić, aby Rzymianie w tym samym czasie stosowali dwa rodzaje krzyża i dwa sposoby ukrzyżowania: z podpórką lub bez niej.

Wykonywanie kary śmierci przez ukrzyżowanie było w owych czasach zwykłym, niemal mechanicznym sposobem uśmiercania. Kara ukrzyżowania stosowana była na skalę masową. W roku 71 jeszcze przed naszą erą ukrzyżowano jednocześnie około 6000 uczestników powstania Spartakusa. Nie było ani czasu, ani zwyczaju, by jednych w tym samym momencie przybijać, innych przywiązywać, jednym dawać, innym nie dawać podpórki. Ukrzyżowanie było czynnością mechaniczną.

Jezusowi nie łamano nóg, ponieważ był on już martwy. Jego zgon nastąpił niezwykle szybko od chwili ukrzyżowania. Tłumaczy się to i wyczerpaniem, i upływem krwi wskutek straszliwej męki, jakiej został poddany, jak też drogą krzyżową. Jezus właśnie z wyczerpania kilka razy upadał pod ciężarem krzyża. Dlatego też Szymon z Cyreny został zmuszony do pomocy w niesieniu krzyża na miejsce męki. W 1968 roku odkryto w Jerozolimie grób skalny, w którym archeolodzy natknęli się na zwłoki mężczyzny w wieku między 24 a 28 lat, który został ukrzyżowany mniej więcej w 50 roku naszej ery. Mierzył on około 167 cm wzrostu. Przy tej egzekucji zastosowano przybicie do krzyża. Prawa pięta była położona nad lewą. Gwoździe o długości około 15 cm wbijano przez środek kości. U tego mężczyzny nie znaleziono żadnych śladów przybicia ani w okolicach dłoni, ani nadgarstków, wbito je natomiast w łokcie i kości promieniowe. Dla podparcia nóg zastosowano drewniany palik zwany sedile.

Przejdźmy teraz do wyglądu samego krzyża. Tradycja chrześcijańska przekazuje nam jednoznaczny obraz, że Jezus dźwigał swój pełny krzyż, składający się z pala pionowego i umocowanej do niego na stałe belki poprzecznej – od pałacu Piłata, gdzie został skazany na śmierć, aż do miejsca ukrzyżowania. Nie wiemy jak długa to była droga, bo i jednoznaczna identyfikacja miejsca kaźni nie jest możliwa. Przyjmując, że współczesna Bazylika Grobu Pańskiego jest położona na tym miejscu, gdzie Jezus zginął i w pobliżu którego został złożony do grobu, to droga krzyżowa musiałaby mierzyć kilkaset zaledwie metrów. Trudno sobie wyobrazić, aby tak liczne wydarzenia, jakie zostały opisane w ewangeliach, mogłyby zmieścić się na krótkim przecież odcinku. Przeprowadzanie skazańców na miejsce wykonania kary miało w tamtych czasach także wymiar przestrogi. Prowadzono ich tak, aby możliwie duża grupa ludzi widziała straszną mękę, jaką przeżywają skazani, aby w ten sposób przestrzec ich przed podejmowaniem działań, które mogłyby się skończyć taką samą karą. Takie metody stosowano głównie tam, gdzie trudno było utrzymać w posłuszeństwie ludność okupowaną. W Palestynie buntowano się przeciw władzy rzymskiej niemal bez przerwy. Kary, aby być przestrogą, musiały być surowe. W karze ukrzyżowania manifestuje się bezmiar okrucieństwa, cała nieludzkość, do jakiej człowiek był zdolny we wszystkich czasach. Stosowali ją z upodobaniem zarówno Juliusz Cezar, jak i kilkaset lat wcześniej Aleksander Wielki. Kara ukrzyżowania była dla nich czymś oczywistym. Rzymski wódz Tytus w czasie oblężenia Jerozolimy (w 70 roku naszej ery), kazał codziennie krzyżować co najmniej pięciuset uciekinierów żydowskich.