Выбрать главу

Ostatnie słowa Jezusa na krzyżu

„Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: „/…/ Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" Tak przedstawia ostatnie chwile życia Jezusa Ewangelista Mateusz.

Identycznie relacjonuje te chwile św. Marek w swojej Ewangelii.

Św. Łukasz przytacza inną wersję. Kiedy mrok ogarnął całą ziemię od godziny szóstej do dziewiątej, i kiedy słońce się zaćmiło a zasłona przybytku rozdarła się przez środek, wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego". Po tych słowach wyzionął ducha.

W czwartej ewangelii, autorstwa św. Jana, znajdziemy zupełnie inną relację z ostatnich chwil Jezusa. Kiedy ukrzyżowany Jezus uświadomił sobie, że wszystko się dokonało, aby wypełniło się Pismo, rzekł: „Pragnę". Wtedy podano mu na włóczni gąbkę zanurzoną w naczyniu z octem. A gdy ten skosztował octu, rzekł: „ Wykonało się!" i skłoniwszy głowę oddał ducha.

Każdego Czytelnika zdziwi fakt, że relacjonując śmierć i przedstawiając ostatnie słowa Jezusa na krzyżu, Ewangeliści przytaczają aż trzy różne wersje. Z punktu widzenia czystej logiki jest to sytuacja zupełnie niezrozumiała.

Misja Jezusa miała bowiem jeden cel – odkupienie grzechu poprzez męczeńską śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie – symbolizujące zwycięstwo nad złem. Uczniowie dobrze znali cel posłannictwa Jezusa. Mówił im o tym wielokrotnie. Nie dalej jak dwa dni przed ukrzyżowaniem, w Ogrodzie Oliwnym raz jeszcze wspominał o znaczeniu proroctwa, które miał wkrótce wypełnić. Ewangeliści nie mogli więc nie wiedzieć, że w całym życiu Jezusa, które opisywali, Jego śmierć na krzyżu była momentem najważniejszym. Powinna być więc opisana niemal z drobiazgową dokładnością. Tymczasem niemal każda ewangelia przytacza inną wersję wydarzeń. Czytelnik, który jest już pewnie zaszokowany tak wielką liczbą rozbieżności między ewangelistami, nie zdziwi się zapewne i tym razem. I tak dobrze, że przynajmniej wszyscy ewangeliści mniej więcej zgodnie opisują sam fakt śmierci Jezusa i Jego ukrzyżowania. Przecież jest to jedno z nielicznych wydarzeń opisanych w ewangeliach, o którym zgodnie wspominają wszyscy.

Opisując śmierć Jezusa na krzyżu ewangeliści zdaje się nie chcieli zadbać o prawdę historyczną, nie chodziło im o dokładne przedstawienie wydarzenia z życia Jezusa, lecz o uzasadnienie, że oto wypełnia się to, co zostało napisane w Starym Testamencie, że wypełniają się proroctwa. Zresztą wniosek ten dotyczy wydarzeń całego ostatniego tygodnia życia Jezusa. Od momentu wjazdu do Jerozolimy przedstawiany przez Ewangelistów Jezus zachowuje się tak, jakby chodziło mu wyłącznie o wypełnienie proroctw Starego Testamentu. Z całą pewnością możemy założyć, że Ewangeliści, opisując całe życie Jezusa, w tym także ostatnie Jego dni, nie dysponowali żadnym materiałem biograficznym. Pisali tak, opisując i interpretując wydarzenia, aby udowodnić przyjęte założenia początkowe. Najbardziej dobitnie widać to na przykładzie Ewangelii według św. Jana.

Będąc pod wpływem nauk Pawła, Ewangelista Jan przedstawia nam Jezusa Boga. Wszystko, o czym pisze, musi prowadzić do udowodnienia tezy o boskim pochodzeniu Jezusa.

Wołanie modlitewne Jezusa na krzyżu według relacji Mateusza i Marka jest cytatem z psalmu 22, wiersz 2, opisującym mękę Mesjasza i jej owoce. Łukasz natomiast wkłada w usta umierającego na krzyżu Jezusa okrzyk rozpaczy z psalmu 31, wiersz 6: „W ręce Twoje powierzam ducha mojego: Ty mnie wybawiłeś Panie, Boże wierny!" Słowa te powtarza później także św. Szczepan, pierwszy męczennik.

Pewną wątpliwość budzi też godzina śmierci Jezusa na krzyżu. Jeżeli miałaby być to godzina dziewiąta, chodzi z całą pewnością o godzinę dziewiątą wieczorem a nie rano. O tej porze w tamtych rejonach geograficznych, zwłaszcza w miesiącu, w którym miałoby nastąpić ukrzyżowanie, dawno jest już ciemno, niemal mrok. Ciemności, które opanowały całą ziemię od godziny szóstej do dziewiątej nie były więc niczym szczególnym. Codziennie bowiem, od tysięcy lat w Palestynie o tej porze zmierzcha. A na dodatek śmierć Jezusa na krzyżu wieczorem, gdy było już ciemno byłaby w sprzeczności z proroctwem Amosa, które brzmi: „W owym dniu, mówi Wszechmogący Pan, sprawię, że słońce zajdzie w południe i mrokiem okryje ziemię w biały dzień". Znamy różne relacje odnoszące się do tych wątpliwości. W komentarzach do Pisma Świętego podaje się godzinę piętnastą jako godzinę śmierci Jezusa, jako godzinę według współczesnej rachuby czasu. Inni tłumaczą tę różnicę położeniem geograficznym i zmianami czasu według stref czasowych lub też stosowanym w Palestynie zwyczajem oznaczania godzin począwszy od wschodu słońca.

U Łukasza w dodatku wspomina się o zaćmieniu słońca. Wszystkie obliczenia astronomiczne wykluczają, aby w czasie śmierci Jezusa mogło mieć miejsce zaćmienie słońca.

Księżyc był wtedy w pełni. Nie było więc żadnego naturalnego zaćmienia słońca. Gdyby jednak nastąpiło zaćmienie mocą nadprzyrodzoną, boską, fakt ten musiałby zostać odnotowany w jakiejś kronice wydarzeń z tamtych czasów. Nie znajdziemy jednak nigdzie wzmianki

0 tym wyjątkowym, cudownym wydarzeniu. Podobnie jest z opisem cudów, jakie miały dziać się w okolicy w chwili śmierci Jezusa, gdy miały otwierać się groby, kiedy wielu świętych umarłych miało z nich powstawać, kiedy nastąpiło trzęsienie ziemi, bowiem według relacji Ewangelistów zadrżała ziemia a skały zaczęły pękać. Nic takiego nie miało miejsca. Nigdzie ani śladu dowodów, potwierdzenia tych dramatycznych wydarzeń. Ich skala i zasięg były tak wielkie, że musiałyby zostać zauważone, zapamiętane i przekazane potomnym przez innych świadków ukrzyżowania i śmierci Jezusa. Tymczasem wszyscy milczą na ten temat, z wyjątkiem Ewangelistów. Stawiamy więc kolejne pytanie i wątpliwość: kiedy, o jakiej porze dnia umarł Jezus na krzyżu i jakie wypowiedział wtedy słowa?

Kiedy cytowaliśmy opisy śmierci Jezusa według Mateusza i Marka, czytaliśmy, że gdy Ten wyzionął ducha „zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół". Wprawdzie tradycja kościelna uważa od dawna, że rozdarcie zasłony nie było opisem autentycznego wydarzenia, a symbolicznym przedstawieniem zniesienia kultu Mojżeszowego i „otwarciem przez Jezusa wstępu do przybytku mesjańskiego", ale i tak nie możemy zaakceptować tej interpretacji. Jezus bowiem nigdy nie chciał zerwać z wiarą swoich ziemskich ojców, chciał jedynie zwrócić uwagę na inne wartości moralne. Jezus był Żydem i obficie czerpał z tradycji żydowskiej. Stary Testament był dla Niego jedyną i najważniejszą księgą.

Tak zresztą rozumieli Jego nauki wszyscy uczniowie. Jedynie Paweł, i to nie będąc uczniem Jezusa, miał inne zdanie. Współczesny Kościół, jak to wykazujemy w całej pracy, nie jest kontynuatorem posłannictwa Jezusa wedle Jego nauk i relacji uczniów, a wedle wyobrażenia o tym, jakie nabył właśnie Paweł. Między uczniami Jezusa a Pawłem i jego zwolennikami doszło zresztą do ostrego konfliktu na tym tle. Sprawom tym poświęcony był tzw. Pierwszy Sobór Jerozolimski. Nawet gdybyśmy zdecydowali się przyjąć symboliczną interpretację opisów o rozdarciu zasłony przybytku jako o momencie przełomowym, to dla katolików zarówno rzymskich, jak i prawosławnych momentem przejścia od starej wiary do nowej nadziei jest Zmartwychwstanie, a nie śmierć na krzyżu. Symbolika ta bliższa byłaby ewangelikom niż katolikom. Właśnie z tych względów musimy ją odrzucić. Co więc się stało w takim razie z ową zasłoną przybytku?

Wspomnienie przez czterech ewangelistów o rozdarciu zasłony przybytku dowodzi, że ewangelie te nie powstały w kręgu Żydów znających realia czasów i miejsca. Każdy, kto żył w tamtym czasie w Jerozolimie i całej Palestynie musiał wiedzieć, że już od dawna nie było ani Przybytku, ani zasłony oddzielającej miejsce Święte od Najświętszego, nie było też Arki Przymierza.