Выбрать главу

— O! — powiedział. — Ależ to Mikołaj z tym tam! — Przyszedłem sprzedać panu bloczek losów na loterię,

żeby zrobili nam boisko, gdzie będziemy uprawiać sporty, kosztuje pięćdziesiąt franków — powiedziałem szybko.

— Zwariowałeś? — zapytał pan Blédurt.

— Co się dzieje, Blédurt? — zapytał tata. — Przemawia przez ciebie wrodzone skąpstwo czy nie masz forsy?

— Słuchaj no, ty tam — odpowiedział pan Blédurt. — Co to za nowa moda, żeby chodzić żebrać po ludziach?

— Nikt inny poza tobą, Blédurt, nie odmawiałby dziecku przyjemności! — krzyknął

tata.

— Ja nie odmawiam dziecku przyjemności — powiedział pan Blédurt. — Nie chcę tylko zachęcać go, aby wkraczało na niebezpieczna drogę, na którą popychają je nieodpowie-dzialni rodzice. I po pierwsze, dlaczego sam nie kupisz od niego tego bloczka?

— Wychowanie mojego dziecka to moja sprawa — powiedział tata — i nie pozwalam ci wypowiadać się na tematy, o których nie masz zresztą zielonego pojęcia! Poza tym zdanie takiego skąpca wcale...

— Skąpca — powiedział pan Blédurt — który pożycza ci elektryczną kosiarkę za każdym razem, kiedy jej potrzebujesz.

— Udław się swoją kosiarką! — krzyknął tata. I zaczęli się obaj popychać, a potem przyleciała pani Blédurt, żona pana Blédurt.

— Co tu się dzieje? — zapytała.

Więc się rozpłakałem, a potem opowiedziałem jej o loterii i o boisku, o tym, że nikt nie chce kupić ode mnie losów, że to niesprawiedliwe i że się zabiję.

— Nie płacz, króliczku — powiedziała pani Blédurt. — Ja kupię od ciebie ten bloczek.

Pani Blédurt pocałowała mnie, wzięła torebkę, zapłaciła mi, a ja dałem jej bloczek i wróciłem do domu zadowolony jak nie wiem co.

Teraz tata i pan Blédurt okropnie się złoszczą, bo pani Blédurt wstawiła motorower do piwnicy i nie chce im pożyczać.

Odznaka

Dzisiaj rano, na przerwie, Euzebiusz wpadł na pomysł:

— Wiecie, chłopaki — powiedział — ci, co należą do paczki, powinni mieć odznakę!

— Odznakę — poprawił go Ananiasz. — Nikt cię nie pytał o zdanie, ty wstrętny skarżypyto!

— powiedział Euzebiusz.

I Ananiasz poszedł sobie płacząc i mówiąc, że wcale nie jest skarżypytą i że mu pokaże.

— A po co nam odznaka? — zapytałem.

— No, żeby się rozpoznawać — powiedział Euzebiusz.

— To do tego potrzebna jest odznaka? — zapytał Kleofas bardzo zdziwiony.

Wtedy Euzebiusz wyjaśnił, że odznaka jest po to, żeby rozpoznawać chłopaków z naszej paczki, i strasznie się przyda, kiedy zaatakujemy wrogów, więc wszyscy uznaliśmy, że to fajny pomysł, a Rufus powiedział, że byłoby jeszcze lepiej, jakby chłopaki z naszej paczki nosiły mundury.

— A skąd weźmiemy mundury? — zapytał Euzebiusz. — Zresztą w mundurach byśmy wyglądali jak pajace.

— To mój ojciec wygląda jak pajac? — zapytał Rufus, który ma tatę policjanta i bardzo nie lubi, jak śmiać się z jego rodziny.

Ale Euzebiusz i Rufus nie zdążyli się pobić, bo przyszedł Ananiasz z Rosołem.

Ananiasz pokazał palcem na Euzebiusza.

— To on, psze pana — powiedział.

— Żebyś mi więcej nie nazywał kolegi skarżypytą! — powiedział Rosół, który jest naszym opiekunem. — Spójrz mi w oczy! Zrozumiano? *

I odszedł z Ananiaszem, który był strasznie zadowolony.

— A jaka będzie ta odznaka? — zapytał Maksencjusz.

— Najlepsza byłaby ze złota — powiedział Gotfryd. — Mój ojciec ma taką w domu.

— Ze złota! — krzyknął Euzebiusz. — Zwariowałeś? Jak będziesz rysował na złocie?

Przyznaliśmy Euzebiuszowi rację i postanowiliśmy, że zrobimy odznaki z papieru. A potern zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak będzie wyglądała nasza odznaka.

— Mój starszy brat — powiedział Maksencjusz — należy do klubu i ma fantastyczną odznakę, na której jest piłka futbolowa i liście laurowe.

— Liście laurowe są dobre — powiedział Alcest.

— Nie — powiedział Rufus — lepiej narysować dwie splecione dłonie, to będzie widać, że jesteśmy dobrymi kumplami.

— Musi być nazwa paczki — powiedział Gotfryd: — Banda Mścicieli, i dwie skrzyżowane szpady, i orzeł, i flaga, i dookoła nasze imiona.

— I liście laurowe — przypomniał Alcest.

Euzebiusz powiedział, że to za dużo, ale że podsunęliśmy mu pomysł, więc narysuje odznakę na lekcji i pokaże nam na następnej przerwie.

— Powiedzcie, chłopaki — zapytał Kleofas — co to jest odznaka?

A potem zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy. Euzebiusz odpowiadał z geografii w zeszłym tygodniu, więc teraz mógł pracować spokojnie. Przez całą lekcję był strasznie zajęty. Siedział z nosem w zeszycie i cyrklem rysował kółka. Potem malował kredkami, wystawiał język, a my żeśmy nie mogli się doczekać, kiedy zobaczymy naszą odznakę.

Wreszcie Euzebiusz skończył, popatrzył na zeszyt z daleka, mrużąc jedno oko, i zrobił strasznie zadowoloną minę. A potem zadzwonił dzwonek na przerwę.

Kiedy Rosół pozwolił nam się rozejść, ustawiliśmy się wszyscy wokół Euzebiusza, a on, strasznie dumny, pokazał nam swój zeszyt. Odznaka była całkiem fajna. Takie kółko z kleksem pośrodku i drugim kleksem z boku. W środku pomalowane było na niebiesko, biało i żółto, a dookoła pisało: EGMARJMK.

— I co wy na to? — zapytał Euzebiusz.

— Uhu — powiedział Rufus — ale co to za kleks, o tutaj?

— To nie jest kleks, idioto — powiedział Euzebiusz — tylko dwie splecione dłonie.

— A ten drugi — spytałem — to też są dwie splecione dłonie?

— Coś ty — powiedział Euzebiusz — po co nam cztery dłonie? Ten drugi to jest prawdziwy kleks. Nie liczy się.

— A co to znaczy: EGMARJMK? — zapytał Gotfryd.

— To pierwsze litery naszych imion — powiedział Euzebiusz. ; — A te kolory? —

zapytał Maksencjusz. — Dlaczego dałeś niebieski, biały i żółty?

— Bo nie mam czerwonej kredki — wyjaśnił Euzebiusz. — Żółty to będzie czerwony.

— Złota byłaby lepsza — powiedział Gotfryd.

— I trzeba dorysować liście laurowe — powiedział Alcest. Wtedy Euzebiusz się obraził, powiedział, że nie jesteśmy dobrymi kolegami, że jak się nam nie podoba, to trudno, nie bę-

dzie żadnej odznaki, i że naprawdę nie warto było się męczyć i pracować na lekcji, no bo co w końcu, kurczę blade. Ale my żeśmy powiedzieli, że odznaka jest strasznie fajna, zresztą naprawdę dosyć się nam podobała i byliśmy okropnie zadowoleni, że mamy odznakę i możemy rozpoznawać chłopaków z naszej paczki, i postanowiliśmy nosić ją zawsze, nawet kiedy będziemy dorośli, żeby ludzie wiedzieli, że należymy do Bandy Mścicieli. Wtedy Euzebiusz powiedział, że wieczorem zrobi wszystkie odznaki u siebie w domu i żebyśmy jutro rano przynieśli do szkoły

szpilki, bo trzeba będzie przypiąć odznaki do kurtek. Zawołaliśmy wszyscy: „Hip, hip, hura!", Euzebiusz obiecał Alcestowi, że postara się narysować trochę liści laurowych, a Alcest dał mu kawałek szynki ze swojej kanapki.

Następnego dnia rano, kiedy Euzebiusz przyszedł na podwórko szkolne, wszyscy żeśmy do niego podbiegli.

— Przyniosłeś odznaki? — zapytaliśmy.

— Tak — powiedział Euzebiusz. — Napracowałem się strasznie, szczególnie przy wycinaniu, żeby wyszły okrągłe.

I dał każdemu po jednej. Odznaka była naprawdę bardzo ładna: niebiesko-biało-czerwona, z jakimiś brązowymi znakami pod splecionymi dłońmi.

— Co to jest, to brązowe? — zapytał Joachim.

— To liście laurowe — wyjaśnił Euzebiusz. — Nie miałem zielonej kredki.

I Alcest bardzo się ucieszył. A ponieważ każdy miał szpilkę, przypięliśmy sobie odznaki do klap od kurtek i byliśmy okropnie dumni. A potem Gotfryd spojrzał na Euzebiusza i zapytał: