Выбрать главу

zamiast robić głupstwa. Tymczasem za karę wszyscy trzej przyjdziecie mi w czwartek do szkoły!

Na przerwie Ananiasz się śmiał. Ale ten wstrętny pupilek nie powinien się śmiać.

Bo, jak powiedział Kleofas, bezkarnie czy nie, z Bandą Mścicieli nie ma żartów!

Jonasz

Euzebiusz, ten co jest bardzo silny i lubi dawać chłopakom w nos, ma starszego brata, który nazywa się Jonasz i właśnie poszedł do wojska. Euzebiusz jest strasznie dumny ze swojego brata i ciągle nam o nim opowiada.

— Dostaliśmy zdjęcie Jonasza w mundurze — powiedział nam któregoś dnia. —

Wygląda fantastycznie! Jutro przyniosę wam pokazać.

I Euzebiusz przyniósł nam zdjęcie: Jonasz wyglądał na nim bardzo fajnie, w berecie, cały uśmiechnięty.

— Nie ma galonów — powiedział Maksencjusz.

— To dlatego, że jest nowy — wyjaśnił Euzebiusz — ale na pewno zostanie oficerem i będzie dowodził masą żołnierzy. W każdym razie ma karabin.

— A nie ma rewolweru? — zapytał Joachim.

— Jasne, że nie — powiedział Rufus. — Rewolwery są dla oficerów. Żołnierze mają tylko karabiny. To się Euzebiuszowi nie spodobało.

— Co ty tam możesz wiedzieć? — powiedział. — Jonasz ma rewolwer, bo zostanie oficerem.

— Nie rozśmieszaj mnie — powiedział Rufus. — Mój ojciec ma rewolwer.

— Twój ojciec — krzyknął Euzebiusz — nie jest oficerem, tylko policjantem! To żadna sztuka mieć rewolwer, jak się jest policjantem!

— Policjant to tak jak oficer! — krzyknął Rufus. — Poza tym mój ojciec ma kepi! A twój brat ma kepi, co?

I Eugeniusz z Rufusem się pobili.

Kiedy indziej Euzebiusz opowiedział nam, że Jonasz pojechał ze swoim pułkiem na ćwiczenia i robił niesamowite rzeczy, że zabił mnóstwo wrogów i że generał mu pogratulował.

— Na ćwiczeniach nie zabija się wrogów — powiedział Got-fryd.

— Zabija się na niby — wyjaśnił Euzebiusz. — Ale to bardzo niebezpieczne.

— E, tam! — powiedział Gotfryd. — Na niby się nie liczy! To by było za łatwe!

— Chcesz w nos? — zapytał Euzebiusz. — I to nie na niby!

— Tylko spróbuj! — powiedział Gotfryd.

Euzebiusz spróbował, udało mu się, no i się pobili.

W zeszłym tygodniu Euzebiusz opowiedział nam, że Jonasz po raz pierwszy stał na warcie i że wybrano go dlatego, że jest najlepszym żołnierzem w pułku.

— To trzeba być najlepszym żołnierzem w pułku, żeby stać na warcie? — zapytałem.

— A jak? — powiedział Euzebiusz. — Nie myślisz chyba, że dają pilnować pułku jakiemuś idiocie? Albo zdrajcy, który wpuściłby do koszar wrogów?

— Jakich wrogów? — zapytał Maksencjusz.

— Coś ty, to wszystko bujda — powiedział Rufus. — Wszyscy żołnierze stoją na warcie, każdy po kolei. Idioci tak samo jak reszta.

— Tak mi się wydawało — powiedziałem.

— Zresztą to nic takiego stać na warcie — powiedział Gotfryd. — Każdy to może robić!

— Chciałbym cię widzieć! — krzyknął Euzebiusz. — Stać tak samemu po nocy i pilnować pułku.

— O wiele niebezpieczniej jest uratować kogoś, kto się topi, jak ja na ostatnich wakacjach! — powiedział Rufus.

— Nie rozśmieszaj mnie — powiedział Euzebiusz — nikogo nie uratowałeś i jesteś kłamca. A wy wiecie, kim jesteście? Je-steście bandą idiotów!

Wtedy żeśmy się wszyscy pobili z Euzebiuszem, ja dostałem pięścią w nos, i Rosół, nasz opiekun, postawił nas do kąta.

W ogóle to zaczynamy mieć już dość Euzebiusza razem z jego bratem.

A dzisiaj rano Euzebiusz przyszedł do szkoły strasznie przejęty.

— E, chłopaki! — zawołał. — Wiecie co? Dostaliśmy list od mojego brata!

Przyjeżdża na przepustkę! Dzisiaj! Na pewno już jest w domu! Chciałem na niego poczekać, tylko że ojciec się nie zgodził. Ale obiecał powiedzieć Jonaszowi, żeby w południe przyszedł po mnie do szkoły! I wiecie, co jeszcze? No, zgadujcie!...

Ponieważ nikt nic nie mówił, Euzebiusz wrzasnął, dumny jak nie wiem co:

— Ma już stopień! Jest rekrutem!

— To nie jest stopień — powiedział Rufus.

— On mówi, że to nie jest stopień — powiedział śmiejąc się Euzebiusz. — Jasne, że to jest stopień, i Jonasz ma na rękawie galon. Napisał nam w liście!

— A co robi taki rekrut? — spytałem.

— To samo, co oficer — powiedział Euzebiusz. — Dowodzi masą żołnierzy, wydaje rozkazy, na wojnie prowadzi innych do walki i żołnierze muszą mu salutować. Żebyś wiedział! Żołnierze muszą salutować mojemu bratu! O tak!

I Euzebiusz przyłożył rękę do czoła, żeby zasalutować.

— Ale fajnie! — powiedział Kleofas.

Zazdrościliśmy trochę Euzebiuszowi, że ma brata w mundurze z galonami, któremu wszyscy salutują. I cieszyliśmy się, że go zobaczymy po skończonych lekcjach. Ja już go kiedyś widziałem, ale to było przedtem, kiedy nie był jeszcze żołnierzem i nikt mu nie salutował. Jest bardzo fajny i silny.

— Zresztą po szkole — powiedział Euzebiusz — sam wam opowie. Pozwolę wam z nim porozmawiać.

Weszliśmy do klasy bardzo przejęci, ale najbardziej przejęty był oczywiście Euzebiusz. Nie mógł usiedzieć w ławce, wiercił się i rozmawiał z chłopakami, którzy najbliżej siedzą.

— Euzebiuszu! — krzyknęła pani. — Nie wiem, co się dziś z tobą dzieje, ale jesteś nieznośny! Jeśli się zaraz nie uspokoisz, zostaniesz w szkole po lekcjach.

— Och, nie, proszę pani! Nie! — zawołaliśmy wszyscy.

Pani spojrzała na nas zdziwiona i Euzebiusz wytłumaczył jej, że jego brat, podoficer, przychodzi po niego do szkoły.

Pani schyliła się, żeby poszukać czegoś w szufladzie, ale my ją znamy i wiemy, że kiedy tak robi, to znaczy, że chce jej się śmiać. A potem powiedziała:

— Dobrze. Ale macie się zachowywać spokojnie. Zwłaszcza ty, Euzebiuszu, musisz być grzeczny, żeby być godnym brata

żołnierza!

Lekcja okropnie nam się dłużyła, a kiedy zadzwonił dzwonek, mieliśmy już spakowane tornistry i pędem wylecieliśmy z klasy.

Na chodniku czekał na nas Jonasz. Nie był w mundurze. Miał na sobie żółty sweter i niebieskie spodnie w prążki, i trochę żeśmy się rozczarowali.

— Się masz, pyszczku! — zawołał na widok Euzebiusza. —

Znowu urosłeś!

I Jonasz pocałował Euzebiusza w oba policzki, rozczochrał

mu włosy i dał kuksańca.

Okropnie fajny ten brat Euzebiusza. Sam chciałbym mieć takiego!

— Dlaczego nie jesteś w mundurze? — zapytał Euzebiusz.

— Na przepustce? Też masz pomysły! — powiedział Jonasz. A potem popatrzył na nas i powiedział:

— A! Są i koledzy. To jest Mikołaj... Ten gruby to Alcest... l A tamten to... to... ;J, ,t

— Maksencjusz! — krzyknął Maksencjusz, dumny, że Jonasz go poznał.

— Niech pan powie — zapytał Rufus — czy to prawda, że teraz, kiedy ma pan galony, dowodzi pan ludźmi na polu bitwy?

— Na polu bitwy? — roześmiał się Jonasz. — Na polu bitwy nie, ale w kuchni pilnuję obierania jarzyn. Zostałem przydzielony do kuchni. Czasem to niezbyt przyjemne, ale za to można się najeść.

Wtedy Euzebiusz spojrzał na Jonasza, zrobił się całkiem biały i popędził przed siebie jak szalony.

— Euzebiusz! Euzebiusz! — krzyknął Jonasz. — Co mu się stało, do licha? Zaczekaj na mnie! Zaczekaj!

I Jonasz poleciał za Euzebiuszern.

My też sobie poszliśmy, a Alcest powiedział, że Euzebiusz powinien być dumny ze swojego brata, któremu w wojsku tak dobrze się powiodło.

Kreda

No, proszę! — powiedziała pani. — Zabrakło nam kredy! Trzeba będzie przynieść.

Wtedy podnieśliśmy ręce i zawołaliśmy: „Ja! Ja, proszę pani!", oprócz Kleofasa, który nie usłyszał. Normalnie pomoce przynosi zawsze Ananiasz, który jest najlepszym uczniem w klasie i ulubieńcem naszej pani, ale tym razem Ananiasza nie było, bo miał grypę, więc żeśmy wszyscy krzyczeli: „Ja! Ja, proszę pani!"