Выбрать главу

– Specjalizuję się w pleceniu głupstw – odparł z kwaśną miną. – To moja jedyna umiejętność. Na niej zbudowałem karierę i pomyślałem, że teraz też mógłbym z niej zrobić dobry użytek. Ale nigdy cię nie oszukiwałem. Donosisz tę ciążę bezpiecznie – powtórzył z przekonaniem, mocniej obejmując ją ramieniem. – I bezpiecznie urodzisz. Odzyskasz wszystko, co wtedy straciłaś.

Od razu wiedział, że palnął kolejne głupstwo. Kelly zesztywniała i odsunęła się od niego.

– Niczego nie rozumiesz, Jake. Nie mogę odzyskać tego, co wtedy straciłam. Tamto dziecko odeszło na zawsze…

– Ale teraz masz nowe dziecko…

– Nie to samo. Tamta dziewczynka na zawsze pozostanie moją córeczką.

– Pamiętam, jak mówiłaś, że to będzie dziewczynka.

– To była dziewczynka – upierała się Kelly. – Zanim poroniłam, rozmawiałam z nią, mówiłam, jak bardzo ją kocham. A potem, gdy było już zbyt późno, pożegnałam się z nią. Nie wiem, czy mnie usłyszała – dodała Kelly przez łzy.

– Oczywiście, że słyszała – powiedział Jake. – A przynajmniej czuła. Musisz w to wierzyć.

– Dziękuję, że mi to powiedziałeś.

– Powinienem powiedzieć ci to wtedy – pomyślał.

Pragnął zapytać, czy powiedziała dziecku, że on również je kochał, ale do tego nie miał już prawa.

– A gdy przyjdzie pora… – dodał z wahaniem – pamiętaj, że nie jesteś sama. Masz mnie, swojego… swojego brata. – Objął ją mocniej.

– Nie miałam ojca, a byłam ciężarem dla matki. Często żałowałam, że nie mam przynajmniej brata, który mógłby mnie wspierać w najcięższych chwilach. – Zacisnęła dłoń na ramieniu Jake'a. – I kto by przypuszczał, że to ty nim zostaniesz? Jakie to dziwne…

– Nie wiem, czy będę lepszym bratem niż mężem – odpowiedział ponuro.

– Daj spokój – powstrzymała go. – Zamknęliśmy już ten rozdział i nie ma sensu do tego wracać.

– Pewnie masz rację – odpowiedział spokojnie. Pochylił głowę. – Kelly – szepnął – Kelly… Tak mi przykro.

Zerknęła na niego.

– Nie żałuj niczego, Jake. Dzięki tobie przeżyłam wiele szczęśliwych chwil.

– Ale również wiele nieszczęśliwych.

– Nikt nie zaznaje w życiu jedynie szczęścia – odpowiedziała mądrze. – Nie powinniśmy nawet o tym marzyć.

Musnął ustami jej czoło, bardzo delikatnie, jak przystało na brata. Trwali tak przytuleni, dopóki me poderwał ich czyjś okrzyk.

Podnieśli głowy i zobaczyli człowieka u mundurze.

– Zamykamy! – krzyknął. – Wy dwoje możecie zalecać się do siebie gdzie indziej!

Jake chętnie by go udusił za zniszczenie tej pięknej chwili, ale Kelly wybuchnęła śmiechem.

– Chodźmy. – Jake pomógł jej wstać. Szybko wrócił mu dobry humor. – Zalecać się! Jeśli powiedziałbym mu prawdę i tak by mi nie uwierzył.

– Nikt by w to nie uwierzył – potwierdziła. – Trzeba być szalonym, żeby to zrozumieć.

– Zawsze byliśmy szaleni. – Kiedy odchodzili, latarnie zaczynały gasnąć. – Chodźmy, bo robi się zimno. Nie powinnaś zmarznąć.

– Ani ty. To ja mam się tobą opiekować, pamiętasz?

– Wydaje mi się, że musimy dbać o siebie nawzajem.

– Przez jakiś czas.

– Tak… przez jakiś czas.

Kelly liczyła dni do wtorku. Jeszcze pięć dni. Jeszcze cztery, trzy, dwa…

W poniedziałkową noc czytała do późna. Choć próbowała się skupić, nie rozumiała sensu słów. Wolała jednak udawać, że czyta, zamiast wpatrywać się w sufit.

Pod drzwiami Jake'a widać było smugę światła. Skrzywiła się. Jeśli nie spał, to dlaczego nie przyszedł z nią pogadać? Przecież właśnie od tego są bracia, prawda?

Jednak po chwili zdała sobie sprawę z bezsensowności takiego rozumowania. To był jej wybór, celowo trzymała Jake'a na dystans. Nie powiedziała mu nawet, że jutro wybiera się na badanie USG. Miała zamiar mu o tym wspomnieć, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie.

Westchnęła. Nie powinna się oszukiwać. Trzeba wreszcie spojrzeć prawdzie w oczy. Milczała powodowana dumą. Nie chciała angażować go bardziej, niż to konieczne. Przerażało ją, że być może pod maską uprzejmej troski ukrywał niechęć.

Zaczerpnęła powietrza. Odłożyła książki, uporządkowała papiery i znów rzuciła okiem na drzwi do sypialni Jake'a. Wciąż widziała smugę światła, ale wewnątrz panowała cisza. Ostrożnie zamknęła drzwi swojej sypialni.

Ale Jake to usłyszał. Słyszał każdy ruch Kelly, kiedy wertowała książki, kiedy chodziła po pokoju. Celowo zostawił włączone światło, by dać Kelly do zrozumienia, że nie śpi. Czekał, aż zapuka do jego drzwi, powie, że go potrzebuje. Może nawet powie mu o wyznaczonym na jutro badaniu, o którym nigdy by się nie dowiedział, gdyby nie przypadkowo znaleziona kartka. Na pewno zapuka. Należało jedynie czekać.

Czekał i czekał, aż w końcu uznał, że czekanie nie ma sensu. Usłyszał, jak Kelly zamyka drzwi do swojej sypialni. Nie pozostało mu nic innego tylko zgasić światło.

Następnego dnia w szpitalu Kelly pokazała recepcjonistce skierowanie i rozejrzała się po poczekalni.

– Jake?! – zawołała z bijącym sercem. – Co ty tu robisz? Przecisnął się do niej przez grupę oczekujących pacjentów.

Wydawał się lekko zażenowany.

– Pomyślałem, że potrzymam cię za rękę – rzekł ochryple. – Ale odejdę, jeśli mnie tu nie chcesz.

Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo go potrzebowała. On się tego domyślił i przyszedł tutaj, żeby ją podtrzymać na duchu. Niespodziewane wzruszenie odebrało jej głos. Musiała walczyć ze łzami.

– Kelly, dobrze się czujesz? – Położył dłonie na jej ramionach i patrzył na nią z przejęciem.

– Dobrze – odpowiedziała z werwą, zła na siebie, że omal nie straciła nad sobą kontroli. – Jestem w ciąży i zmienne nastroje w moim stanie to nic nadzwyczajnego.

– Co mam zrobić?

– Zostań. Proszę, zostań. – Sięgnęła po jego dłoń, jakby chciała go tym gestem zatrzymać. Kiedy poprowadził ją do krzesła, zapytała: – Skąd wiedziałeś?

– Znalazłem przypadkowo zawiadomienie. Nie chciałem być wścibski, ale… No cóż, myślę, że jednak okazałem się trochę natrętny. Przepraszam, ale powinnaś mi o tym sama powiedzieć.

– Tak, powinnam. Dlaczego kryłeś się między innymi ludźmi?

– Obawiałem się, że Carl tu z tobą przyjdzie.

– Podrzucił mnie tylko. Miał umówione spotkanie, związane z wyjazdem na wykopaliska.

– Z czym?

– Carl wyjeżdża do Włoch na ferie wielkanocne.

Po chwili pielęgniarka wprowadziła ich do małego pokoju, gdzie znajdowała się kozetka i aparat ultrasonograficzny.

– Panna Harmon? – zapytała. – A to jest…?

– Mój brat – odpowiedziała Kelly bez zająknienia.

– W porządku, panie Harmon, proszę usiąść tutaj. Jake w porę ugryzł się w język i nie zaprzeczył.

– Proszę się wygodnie położyć – Pielęgniarka wskazała Kelly kozetkę.

Kelly zawahała się, a Jake chyba po raz pierwszy w życiu odczytał jej myśli. Kochał Kelly i starał się być dla niej dobry, ale jej psychika i większość motywów, jakimi się kierowała, stanowiły dla niego tajemnicę. Kiedy próbowała mu coś wytłumaczyć, denerwował się, ponieważ na ogół nie rozumiał, o co jej chodzi. A ona, widząc to, milkła jak spłoszony ptak.

Teraz wszystko się zmieniło. Po wypadku Jake otworzył się na świat, starał się zrozumieć ludzi, a szczególnie Kelly.

Dziś po raz pierwszy miał wrażenie, że wreszcie dotarł do najgłębiej skrywanych pokładów jej duszy. To badanie miało dać ostateczną odpowiedź na wszystkie dręczące Kelly pytania, ponieważ, mimo że znosiła ciążę wspaniale, w głębi serca była przerażona.