Выбрать главу

Miał zmierzwione włosy i świeżą opaleniznę na twarzy. Wyglądał, jakby przed chwilą wysiadł z samolotu. I z pewnością był wyczerpany, Kelly potrafiła to poznać. Ale jeden szybki drink stawia człowieka na nogi, czyż nie? Oto cały Jake.

Mariannę zaciągnęła go w kąt i już po pięciu minutach wyglądali jak para. Kelly spoglądała na nich bez emocji. Cokolwiek Jake zrobi, już nigdy jej nie zrani. Dziś sama zamierzała poflirtować…

Próbowała dobrze się bawić i dopiero godzinę później spotkała Jake'a przy stoliku z drinkami.

– Co tutaj właściwie robisz? – spytała.

– Powiedziałaś, że cieszy cię mój widok.

– Kłamałam.

– Coś podobnego! – rzekł z udawanym żalem. – Wsiadłem do porannego samolotu, by zdążyć na to przyjęcie, i oto jak mnie witasz!

– Nie byłeś zaproszony. A poza tym dlaczego niby miałabym cię witać z honorami?

– Dlaczego? To również mój rozwód, prawda?

– Oblewam nowe mieszkanie.

– Czyżby? Mieszkasz w nim od trzech miesięcy.

– Potrzebowałam czasu, by się urządzić – usprawiedliwiła się naprędce. – Poza tym idą święta…

– Boże Narodzenie jest dopiero w przyszłym miesiącu, a nasz rozwód orzeczono właśnie dzisiaj.

– Dziwne, że pamiętałeś.

– Nie pamiętałem – powiedział z nagłym smutkiem. – Myślałem, że to nastąpi dopiero w przyszłym tygodniu. Nieważne. Świętujesz uwolnienie się od mojego towarzystwa, prawda?

– Tak.

Zerknął na nią z ukosa.

– Czy nie wystarczyło po prostu powiedzieć: Jake, zniknij!

– Powiedziałam.

No tak, znowu to samo. Zaczynał błaznować, jak zwykle, gdy coś go dotknęło bardziej, niż chciał się do tego przyznać. Nie miała pojęcia, dlaczego tak zareagował. Przecież zwróciła mu wolność, której w skrytości ducha zawsze pragnął.

– Wystarczyło zrobić aluzję, kochanie – ciągnął. – Skoczyłbym z mostu, zaszył się w dżungli. Nie zapominaj, że nagłe zniknięcia to moja specjalność.

– Jesteś niemożliwy – westchnęła zrozpaczona.

– Oczywiście. Dlatego się ze mną rozwiodłaś.

– I jeszcze z kilku innych powodów, ale nie wracajmy już do tego, proszę.

– Niektórych spraw nie można tak po prostu wyrzucić z pamięci. – To dziwne, ale w jego głosie pobrzmiewała złość.

– Daj spokój – ucięła. – Już raz zamieszałeś w moim życiu, na szczęście udało mi się uciec.

– Nasze małżeństwo było więc dla ciebie… zamętem? A rozwód – ucieczką?

– Tak samo jak dla ciebie – odparła z nagłym ożywieniem.

– Pomyśl tylko, jaki użytek możesz zrobić ze swojej wolności. Świat pełen jest pięknych kobiet.

– Ale ja wróciłem do domu, do ciebie – powiedział spokojnie, jakby z namaszczeniem.

– I powinnam być ci wdzięczna?

Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ pojawiło się kilkoro nowych gości. Jakaś młoda kobieta objęła Kelly ramieniem i wcisnęła jej w dłonie prezent.

– To od Harry'ego. Bardzo mu przykro, że nie mógł wrócić na czas, ale przesyła ci ten upominek i obiecuje, że zadzwoni za kilka dni. Bardzo za tobą tęskni.

– Ja za nim też. – Kelly wyjęła z papieru małą alabastrową figurkę. – Och, jaka piękna…

Pojawili się następni goście. Jake z rezygnacją wziął kieliszek i zniknął w tłumie.

Nad ranem przyjęcie dobiegło końca. Carl zebrał naczynia i zaniósł do kuchni. Frank zwijał się przy zlewie.

– To ja zgłosiłem się do zmywania – powiedział Carl.

– Idź do domu i zostaw wszystko mnie – zaoponował Frank.

– Zostawić Kelly z takim drapieżnikiem jak ty?

– Kto tu jest drapieżnikiem? – wtrąciła Kelly zalotnie. – Ty? Objął ją ramieniem.

– Mogę być wszystkim, czym tylko zechcesz – powiedział głębokim głosem.

– Teraz potrzebuję sprzątaczki.

– Każ mu więc odejść. Obiecuję ci najbardziej ekscytujące zmywanie na świecie, a potem…

Przegiął ją w tył teatralnym gestem znamionującym namiętność. Mało brakowało, a pocałowałby ją w szyję, ale Frank chwycił go znienacka za kark i odsunął.

– Wynoś się! Ona jest moja!

– Poczekaj – wtrąciła Kelly. – Chciałabym usłyszeć, co cie czeka potem…

– Moje „potem" jest bardziej interesujące niż jego – powiedział Carl, chwytając ją w talii i ciągnąc w swoją stronę.

– Nie powierzyłbym rodowej porcelany żadnemu z nich -odezwał się męski głos. Kelly odwróciła się i zobaczyła Jake'a swobodnie opartego o framugę drzwi. – Zmiatajcie stąd! – rozkazał ze zdradliwie szerokim uśmiechem.

– Sama potrafię o siebie zadbać – wtrąciła ostro Kelly.

– A więc powiedz im, żeby sobie poszli.

– Kiedy będę chciała.

Ruch głowy Jake'a był ledwie zauważalny, ale wystarczył, by Carl i Frank zaczęli się wycofywać.

– Hej, zaczekajcie! – zawołała Kelly, kiedy byli już przy drzwiach. – Nie zwracajcie na niego uwagi. Od wpół do jedenastej rano on tu już nie rządzi.

– Nie potrzebujesz ich, ale bardzo potrzebujesz mnie – powiedział Jake.

– Dziękuję, nie skorzystam.

– Cześć, chłopaki. – Jake nie dawał za wygraną.

Kelly zamilkła z oburzenia. Bez słowa patrzyła, jak jej dwaj adoratorzy zabierają marynarki i posłusznie wychodzą.

– Za kogo ty się uważasz, że śmiesz wyrzucać ludzi z mojego domu? – wycedziła ze złością.

– Kilka dni temu nie miałbym kłopotów z odpowiedzią. Ale teraz…

– Mówisz tak, jakby rozwód był dla ciebie niespodzianką – przerwała mu ostro. – Wiesz, że był przesądzony, od czasu gdy przespałeś się z Olimpią Statton.

– Jak długo mam ci powtarzać, że nie spałem z Olimpią! – krzyknął ze złością.

– Och, tylko zahaczyłeś o jej pokój hotelowy w Paryżu o trzeciej nad ranem – zadrwiła.

– Owszem, byłem u niej w pokoju. I poszedłem tam, cóż… w niecnych zamiarach, ale rozmyśliłem się prawie natychmiast. Nie mogłem odwrócić się i uciec jak przerażony młokos. Coś tam plotłem trzy po trzy, a potem wymówiłem się bólem głowy i wyszedłem. Skąd mogłem wiedzieć, że ludzie z ekipy zastawili na mnie pułapkę!

– Chwała im za to.

– Nie spałem z Olimpią, ale ty uwierzyłaś im, a nie mnie. Do licha, również Olimpii zarzuciłaś kłamstwo!

Och, Olimpia zaprzeczyła, ale w taki sposób, że jej słowa zabrzmiały jak przyznanie się do winy. Potrząsała tymi swoimi blond włosami i kusząco wyginała zgrabne ciało, jakby chciała powiedzieć: „Naprawdę uważasz, że facet mógł mi się oprzeć?".

– Olimpia powiedziała tylko to, czego od niej oczekiwałeś. Później sam to przyznałeś, nie pamiętasz?

– Nigdy nie przyznałem, że spałem z Olimpią – powiedział szybko. – W odpowiedzi na twój pozew przyznałem się ogólnie do cudzołóstwa.

– Żeby nazwisko Olimpii nie zostało wymienione. Doprawdy, to bardzo rycerskie z twojej strony.

– Nie zrobiłem tego dla niej, tylko dla ciebie! – wybuchnął.

– Byłaś zdecydowana na rozwód, tak czy inaczej. Nie chodziło o Olimpię. To był pretekst, by się mnie pozbyć. Chciałem ułatwić ci sprawę. Jeśli nie ona, byłoby coś innego…

– Coś czy raczej ktoś?

– Cokolwiek by ci się wyroiło w twojej upartej głowie.

– Nieważne, to już przeszłość.

– Uwierzyłaś, w co chciałaś, żeby zrobić swoje.