– Jeśli myślisz, że chciałam uwierzyć w twoje zdrady, to masz źle w głowie! Zaakceptowałam fakty, których nie sposób było dłużej odrzucać.
– O co ci znowu chodzi? – warknął.
– Zrozumiałam wreszcie, że marnowałam czas, czekając na ciebie, podczas gdy ty krążyłeś po świecie na każde skinienie Olimpii.
– Olimpia jest moim producentem, dzięki niej stałem się sławny. Do Ucha! – Sapnął i trochę się uspokoił. – Nie! Co ja gadam? To tobie wszystko zawdzięczam. Nigdy mnie nie ograniczałaś. Nie zapomniałem o tym.
– To było dawno temu – powiedziała już bez złości. – Nie ma sensu żyć przeszłością.
– Kelly…
– Należę do przeszłości. Ona jest teraźniejszością.
– Kelly, proszę…
– A teraz muszę pozmywać.
ROZDZIAŁ DRUGI
Jake pomagał jej sprzątać. Kelly myła naczynia, on je wycierał. W końcu odezwał się:
– Nie wiem, gdzie ustawiać rzeczy.
– Zostaw je i usiądź na chwilę, a ja zrobię kawę.
Kiedy przyniosła kawę, Jake leżał na kanapie. To był swojski widok i… niepokojąco przyjemny.
Na dźwięk filiżanek wyprostował się i przetarł oczy. Ale zaraz znów je zamknął.
– Długi lot? – spytała ze współczuciem.
– Dziesięć godzin. Jestem skonany.
Wstał, przeciągnął się, a potem zaczął chodzić po pokoju.
– Ładnie tu – pochwalił. – Niedaleko sklepy, park za oknem, blisko do college'u. – Otworzył drzwi do sypialni.
– Hej, to jest mój dom – zaprotestowała oburzona.
– W porządku, tylko trochę powęszę – powiedział lekko. – A co jest tam? – zapytał, podchodząc do następnych drzwi. – Pozwól, że odkryję twoje ciemne sekrety.
– Trzymam tam rzeczy, których nie zdążyłam rozpakować – wyjaśniła. – Wszystkie paczki wrzuciłam do garderoby.
– To do ciebie niepodobne! Zawsze byłaś taka porządna.
– Jestem teraz zbyt zajęta, by przejmować się drobiazgami. Jake z powrotem opadł na kanapę. Odwrócił się i wyciągnął zza pleców książkę.
– A to co takiego? „Jak sobie radzić w łóżku i w życiu”
– Mariannę dała mi tę książkę – zaśmiała się cicho.
– A te wszystkie podkreślenia? Czy to też dzieło Mariannę?
– Niektóre jej, niektóre moje.
– Które są czyje?
– Zgadnij. Poznałeś ją dziś wieczorem. I to chyba dość dobrze. Czy dała ci swój numer telefonu? Jeśli nie…
– Czy możesz przestać organizować mi moje życie prywatne? – powiedział zaniepokojony. – A co to znaczy? – Pokazał palcem książkę otwartą na rozdziale zatytułowanym „Czy nadeszła już pora na młodego kochanka?". – Czy to ona zaznaczyła? Ciekawe…
– Nie, Mariannę miała już takich kochanków – odpowiedziała Kelly słodko. – Jeśli chciałaby następnego, nie zawracałaby sobie głowy tobą. Spójrz prawdzie w oczy, Jake. Ile masz lat? Trzydzieści osiem?
– Trzydzieści dwa, jak dobrze wiesz.
– Doprawdy?
– W porządku, daruj sobie – powiedział ponuro. – A więc to twoje podkreślenie?
– Oczywiście.
– Cóż za miła i pouczająca lektura, pani Lindley – skomentował jadowicie.
– Panno Harmon – poprawiła poirytowana. – nie twój interes, co czytam.
Zaczął głośno cytować:
– „Śmiało decyduj się na zmiany. Poczuj sens wyzwolenia, wyrzucając wszystko co niechciane i niepotrzebne". Włącznie z niechcianymi mężami, prawda?
– Och, przestań. Nudziłeś się ze mną jak mops. Jesteś zły tylko dlatego, że to ja pierwsza złożyłam pozew o rozwód. Choć jeśli chodzi o rozpad małżeństwa, to palmę pierwszeństwa bez wątpienia dzierży Olimpia…
– Nie mieszaj jej do tego! – powiedział groźnym tonem.
– W porządku. – Wzruszyła ramionami. – Oddaj mi książkę.
– Poczekaj, jeszcze nie skończyłem. „Zmiana jest siłą napędową istnienia. Jeśli pożycie seksualne z jednym partnerem znudzi cię, znajdź sobie młodego kochanka. Jego siła i wigor pomogą ci zwalczyć nudę." – Odłożył książkę. – Musisz być starsza, niż sądziłem.
– Widzisz? Ty mnie w ogóle nie znasz – szepnęła, przesuwając dłonie po obcisłych spodniach. – Poza tym jestem już trochę pomarszczona.
– Pozwól mi sprawdzić…
– Sprawdzałeś wiele razy – odparła, odpychając jego dłonie. – To się już nie powtórzy.
– Założysz się?
– Ostrzegam cię. Zachowaj dystans.
– W porządku, wróćmy zatem do głównego tematu. Młody kochanek…
– Nie mam młodego kochanka. Na razie.
– A to? – Znalazł w książce kolejny fragment. – „Jeśli jesteś zmęczona swoim starym wizerunkiem, spróbuj nowego, albo wielu nowych." Och, to wspaniałe! Ale skąd u diabła wiesz, który wizerunek jest dziś na służbie?
– To łatwe. Dajesz im odmienne imiona.
– Czy faceci nie są zdezorientowani?
– Trzeba przyjąć zasadę: jedna osobowość dla jednego faceta – wyjaśniła.
– A więc z którym z nich sypiasz? – ryknął nagle. – Z Carlem czy z Frankiem? A może z tajemniczym Harrym, który tak za tobą tęskni?
– Przestań!
– Czy też z którymś z tych, którzy wręcz rozbierali cię wzrokiem dziś wieczorem? Przyznać muszę, że nie było wiele do zdejmowania.
– Obrażasz mnie. Jesteś agresywny.
– Och, bardzo przepraszam. Po prostu zazdroszczę ci dobrej zabawy.
– Dajmy temu spokój. O co ci właściwie chodzi?
– Nie zamierzasz odpowiedzieć na moje pytanie?
– Jakie pytanie?
– Z kim sypiasz?
– Zajmij się swoimi sprawami, Jake – odparła z uśmiechem.
– Przyzwyczaiłem się, że to również moje sprawy.
– To się odzwyczaj – powiedziała słodkim tonem. Powiódł palcem po jej gołym ramieniu.
– Zaczynam być zazdrosny. Podziw w jego oczach był szczery. Na chwilę ożyły stare wspomnienia… Ale, cóż, zbyt dobrze znała wszystkie triki z repertuaru Jake'a.
– Nie marnuj czasu, Jake – powiedziała kpiąco.
– Naprawdę marnuję czas?
– Naprawdę.
– A więc to któryś z nich?
– Marnujesz czas – powtórzyła.
– Widzę, że coś rzeczywiście się zmieniło. – Odsunął rękę. – Kiedyś mówiłaś mi o wszystkim.
– To było, kiedy nie miałam nic interesującego do powiedzenia. Gdy wracałeś z Egiptu lub Burundi i opowiadałeś o fascynujących rzeczach, trudno było rewanżować ci się opowieścią o mojej kłótni ze śmieciarzem!
– Może lubiłem słuchać o śmieciarzu? Dzięki temu poznawałem smak prawdziwego życia.
– Ale mnie zmęczyła rola twojej nauczycielki.
– Naprawdę cię nie poznaję – pożalił się. – Zostawiłem kurę domową, a teraz widzę gorącą mamuśkę.
– Tylko nie mamuśkę! – zaprotestowała żywo. – Ani gorącą, ani żadną inną.
– Przepraszam – westchnął. – Nie zdawałem sobie sprawy, że to dla ciebie nadal bolesny temat. Minęło tyle czasu…
– Owszem, siedem lat. Powinnam zapomnieć – powiedziała sztywno. – Tak jak ty.
– To nie w porządku. Nie zapomniałem, że spodziewaliśmy się dziecka. Dziecka, którego bardzo pragnąłem.
– Wystarczająco, by mnie z tego powodu poślubić – powiedziała spokojnie.
Przezornie tego nie skomentował.
– W każdym razie chciałem powiedzieć, że bardzo się zmieniłaś. Dziś wieczorem błyszczałaś. Może powinienem ustawić się w kolejce za Carlem, Frankiem i tuzinem innych?
– Byłeś na początku kolejki, ale zmarnowałeś szansę. To już koniec, Jake.
– Przeżyliśmy razem osiem wspaniałych lat.
– Jesteś sentymentalny, Jake – powiedziała oschle. – Znaczyłeś dla mnie bardzo dużo, aleja niestety niewiele znaczyłam dla ciebie.