– Opowiedział mi o swoich przedwczesnych próbach chodzenia. Nie jest dobrze…
– To był punkt zwrotny. Do tego czasu Jake uważał, że w pełni kontroluje sytuację. Podłamał się i teraz potrzebuje czułej opieki. – Doktor Ainsley popatrzył wymownie na Kelly.
– Doktorze, nie jestem już żoną Jake'a – powiedziała z wahaniem.
– Ale ja myślałem… – Zrzedła mu mina. – Musiałem źle zrozumieć…
– Rozwiedliśmy się kilka tygodni temu. Gdybyśmy nadal byli małżeństwem, nie zwlekałabym tak długo z odwiedzinami.
– Oczywiście, oczywiście. – Doktor na chwilę popadł w zadumę. – Przykro mi… Domyślam się, że Jake nie ma innej rodziny.
Kelly pokręciła głową.
– Nie ma braci ani sióstr, a jego rodzice nie żyją. Byli jedynakami. Tak, właściwie Jake nie ma nikogo.
– Z wyjątkiem pani.
– I Olimpii Statton.
– Ach, tak! Czy to ta afektowana, pretensjonalna blondyna? Kelly ukryła, jak dużą przyjemność sprawił jej ten opis.
– To ona.
– Była tutaj raz czy dwa, zawsze w towarzystwie kamer. Potem narzekała na wścibstwo prasy. Jake potrzebuje teraz spokoju i wsparcia.
– W porządku, będę go odwiedzać.
Jake wrócił z kawą. Wyglądał na zmęczonego, jakby krótka wycieczka do bufetu kompletnie go wyczerpała.
– Zapomniałem łyżeczki.
– Przyniosę. – Kelly poderwała się z miejsca.
– Ależ mogę…
– Nie, nie możesz! – zaoponowała stanowczo.
O dziwo, nie spierał się z nią.
Kiedy wracała do stolika, odniosła nagle wrażenie, że ziemia ucieka jej spod nóg. Przymknęła powieki i kurczowo chwyciła się oparcia krzesła. Potem ostrożnie usiadła.
– Co ci jest? – zaniepokoił się Jake.
– Nic, ja… – Kelly ponownie zamknęła oczy.
– Przecież mało brakowało, żebyś zemdlała.
– Jestem tylko trochę zmęczona – odparła z trudem.
– Chyba raczej przemęczona. Według mnie powinnaś zrezygnować z pracy.
– Tak, nie daję rady – przyznała, próbując opanować wzbierające mdłości.
– Jest bardzo blada, prawda, doktorze? – Jake wydawał się na serio zaniepokojony.
– To kwestia oświetlenia. – Doktor wzruszył ramionami. – Wszyscy wyglądają w nim upiornie.
– Wrócę za chwilę – wykrztusiła Kelly i pobiegła pędem do łazienki.
Jednak zanim tam dotarła, nudności minęły. Wzięła kilka głębokich oddechów i przemyła twarz zimną wodą. Kiedy wyszła z toalety, obaj mężczyźni czekali na nią na korytarzu.
– Jak się czujesz? – spytał Jake.
– W porządku – odpowiedział za nią doktor Ainsley. – Zobacz, już nie jest taka blada. To o ciebie się martwię. Wracaj do łóżka.
Przy drzwiach szepnął do Kelly:
– Nie więcej niż pięć minut. – odszedł.
– Rzuć tę pracę. – Jake położył się ostrożnie na łóżku. – Pamiętam twoje argumenty, ale przecież nie jesteśmy wrogami, prawda? Pozwól sobie pomóc.
– Porozmawiamy o tym jutro – odpowiedziała.
– A więc do jutra – zgodził się. Nagle chwyci! jej dłoń. – Przyjdziesz, prawda?
– Obiecuję.
Po chwili wahania pocałowała go w policzek i pospiesznie wyszła z pokoju.
Na korytarzu czekał na nią doktor Ainsley.
– Chciałbym zamienić z panią kilka słów.
ROZDZIAŁ PIĄTY
– Myli się pan – powiedziała Kelly. – Nie jestem w ciąży. Siedzieli w gabinecie doktora Ainsleya. Zaciągnął ją tutaj, nie przyjmując sprzeciwu, a potem wcisnął jej w dłoń filiżankę mocnej, gorącej herbaty. Kędy poczuła się lepiej, podzielił się z nią swymi domysłami.
– Oczywiście, nie mogę być pewien – dodał z lekkim wahaniem. – Ale instynkt lekarski podpowiada mi, że pani jest w ciąży.
– Przecież ja nie mogę…
– Ależ byłoby zrozumiałe, gdyby świętowała pani swoją wolność… – Urwał taktownie.
– Och, tak… – jęknęła. – Świętowałam wolność ze swoim byłym mężem. Ale pan tego nie zrozumie… Dawno temu poroniłam, potem starałam się ponownie zajść w ciążę, ale bez powodzenia. Nie chce mi się wierzyć, by stało się to właśnie teraz, kiedy przestałam o tym obsesyjnie marzyć.
– To się często zdarza. Znam pary, które doczekały się potomstwa, gdy już zdecydowały się na adopcję. Większość z nas nie docenia czynnika psychicznego, a on odgrywa przecież kolosalną rolę.
– Jednak nie ma pan pewności, prawda? – Kelly wciąż wyglądała na lekko oszołomioną.
Doktor otworzył szafkę.
– Oto test ciążowy. Może porozmawiamy za kilka minut? Tam jest łazienka…
– Powinnam zaufać pańskiemu instynktowi – stwierdziła, gdy wróciła z łazienki. – Och, to niemożliwe! Przecież skończyliśmy ze sobą…
– Nie wydaje się pani, że Jake będzie zadowolony?
– Nie powinien się dowiedzieć! On zaczął nowe życie. Tak samo jak ja.
– Czyżby? – Doktor Ainsley uniósł brwi.
– Tak. Nawet jeśli donoszę ciążę… Och, to bardzo skomplikowane. Proszę mi obiecać, że pan nic mu nie powie.
– Oczywiście, jednak może zacząć coś podejrzewać.
– Mało prawdopodobne.
Tego wieczoru starała się skupić na nauce, ale wkrótce dała sobie spokój. Czyż mogła rozmyślać o starożytnych cywilizacjach, gdy jej misterny plan ułożenia sobie życia legł tak nagle w gruzach?
Dziecko! Kiedy już porzuciła wszelką nadzieję! Dziecko Jake'a, i to gdy było za późno, by uratować ich małżeństwo! Co za ironia losu.
Powiedziała doktorowi Ainsleyowi, że nie może zajść w ciążę i nagle przypomniała sobie, jak osiem lat temu mówiła dokładnie to samo matce.
– Bzdura – oburzyła się Mildred. – Ja też tak twierdziłam, a miałam zaledwie szesnaście lat, gdy to się stało. Ty wytrwałaś do osiemnastu. Spójrz prawdzie w oczy i zaakceptuj fakty. To Jake, prawda?
– Tak, Jake. Kocham go.
– Miejmy nadzieję, że zaznasz z nim więcej szczęścia niż ja z twoim ojcem. Na wieść o mojej ciąży zniknął bez śladu.
Jednak Jake zachował się zupełnie inaczej. Ku niewyobrażalnej uldze Kelly był zachwycony rozwojem sytuacji.
– Jak szybko możemy się pobrać? – spytał od razu.
I zanim zdążyła się zorientować, już była panną młodą w jasnoniebieskiej sukni.
Mildred nie była zachwycona decyzją córki.
– Jesteś szalona, dziewczyno – skomentowała. – Świetnie zdałaś egzaminy i mogłabyś coś w życiu osiągnąć. A ty na to gwiżdżesz! Zaoszczędziłam trochę pieniędzy na twoje studia, ale chyba przydadzą ci się teraz.
Czek opiewał na sporą kwotę, jednak Kelly nie odczuwała wdzięczności. Wiedziała, że Mildred zagłusza w ten sposób wyrzuty sumienia. Nikogo nie zdziwiło, gdy tydzień po ślubie córki wyjechała z kierowcą ciężarówki i zniknęła z życia Kelly na zawsze.
Kelly natomiast była zbyt szczęśliwa, żeby martwić się czymkolwiek. Ich pierwsze mieszkanie składało się z dwóch małych, zagraconych pokoików. Kelly często miewała złe nastroje, stała się zrzędliwa, ale Jake znosił to z niezwykłą pogodą ducha.
Teraz znów nosiła jego dziecko, ale sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
– Występowałam już w tej roli – mruknęła do siebie. – Nie lubię powtórek. Jestem już dojrzałą kobietą i sama wychowam moje dziecko. Nie potrzebuję niczyjej pomocy.
Moje dziecko! To zabrzmiało melodramatycznie. Może jednak powinna powiedzieć Jake'owi, że zostanie ojcem, bo przecież zawsze o tym marzył. Dzieliliby razem radości i smutki rodzicielstwa…
A jeśli znów poronię? – przemknęła jej upiorna myśl. Cóż, jakoś się z tym uporam. Jestem silna i niezależna.
Jake nie musi wiedzieć, że jestem w ciąży, powtarzała sobie w duchu. Powiem, że jestem zapracowana i więcej go nie odwiedzę. Wróci do Olimpii, a ja…