Выбрать главу

Gösta prychnął.

– Pod powierzchnią – tak bym tego nie ujął. To jest dramat, który od dziesięciu lat rozgrywa się w pełnym świetle, choć dla postronnych to tylko jakaś męcząca historia.

– Też tak pomyślałem, kiedy Annika mi powiedziała, że od lat trafiają do ciebie doniesienia, które nawzajem na siebie składają. Mógłbyś mi o tym powiedzieć coś więcej?

Gösta nie odpowiedział. Odwrócił się i sięgnął po segregator stojący na regale za biurkiem. Szybko przekartkował i znalazł, czego szukał.

– Mam tylko skargi z ostatnich lat, domyślasz się, że reszta jest w archiwum.

Patrik skinął głową.

Gösta szybko przejrzał papiery.

– Możesz sobie wziąć. Sporo tego jest. Doniesienia obu stron, na każdy temat.

– Na przykład?

– Bezprawne wtargnięcie: pewnego razu Kaj przeszedł przez ich działkę, żeby sobie skrócić drogę. Grożenie śmiercią: Lilian powiedziała Kajowi, żeby uważał, jeśli mu życie miłe. – Gösta wertował dalej. – Są jeszcze doniesienia dotyczące Morgana, syna Kaja. Lilian twierdziła, że ją szpieguje. Cytuję: „Słyszałam, że tacy jak on mają szczególnie silny popęd płciowy, więc pewnie chce mnie zgwałcić”, koniec cytatu. To tylko niewielka część.

Patrik, zdziwiony, potrząsnął głową.

– Że też nie mają nic lepszego do roboty.

– Widać nie mają – odrzekł sucho Gösta. – W dodatku z jakiegoś powodu upierają się, żeby się z tym paskudztwem zawsze zwracać do mnie. A ja lekką ręką daję ci to na jakiś czas – powiedział i podał segregator Patrikowi. Patrik wziął go z wyraźną niechęcią.

– Ale – dodał Gösta – chociaż są okropnymi awanturnikami, trudno mi uwierzyć, żeby Kaj posunął się do zabicia tej dziewczynki.

– Na pewno masz rację – odpowiedział Patrik, wstając. W rękach trzymał segregator. – Tylko że, jak wspomniałem, został wymieniony jako podejrzany, więc muszę to sprawdzić.

Gösta zawahał się.

– Powiedz, gdybyś potrzebował pomocy. To niepoważne ze strony Mellberga, że do tego śledztwa wyznaczył tylko ciebie i Ernsta. Chodzi w końcu o morderstwo. Więc gdybym mógł pomóc…

– Dziękuję, doceniam to. Myślę, że Mellberg chciał mi zrobić na złość. Przecież nie może mu chodzić o to, żebyście ani ty, ani Molin nam nie pomagali. Postanowiłem zrobić jutro krótkie zebranie wszystkich pracowników. Niech mi Mellberg powie, jeśli będzie miał coś przeciwko temu. Ale nie sądzę, żeby miał.

Podziękował koledze skinieniem, wyszedł na korytarz i skręcił w lewo, do swojego pokoju. Usadowił się wygodnie na krześle, otworzył segregator i zaczął czytać. Rzeczywiście, bogaty przegląd ludzkiej małostkowości.

8

Strömstad 1923

Ręka lekko jej drżała, gdy cichutko pukała w jego okno. Natychmiast otworzył. Z zadowoleniem pomyślała, że na nią czekał. Miał zarumienioną twarz, nie wiedziała, czy od ciepła panującego w pokoju, czy na myśl o najbliższych godzinach, które mieli spędzić we dwoje. Prawdopodobnie to drugie, pomyślała, bo i jej płonęły policzki.

Doszli w końcu do tego, do czego dążyła od chwili, gdy po raz pierwszy rzuciła kamykiem w jego szybę. Instynkt podpowiadał jej, że powinna z nim postępować bardzo ostrożnie. Niewątpliwie posiadła umiejętność czytania w mężczyznach jak w otwartej księdze. Czytania, a następnie dawania im takiej kobiety, jakiej pożądali. Przed Andersem musiała grać nieśmiałe dziewczątko. Trwało to kilka nieznośnie długich tygodni. Najchętniej wskoczyłaby mu do łóżka już pierwszego wieczoru, ale wiedziała, że to by go zraziło. Skoro go zapragnęła, musi grać w tę grę. Dziwka czy madonna. Potrafi być i jednym, i drugim.

– Boisz się? – zapytał, gdy usiadła obok niego na łóżku.

Powstrzymała się od uśmiechu. Wystraszyłby się, gdyby wiedział, jak dobrze jest obeznana z tym, co miało za chwilę nastąpić. Nie wolno jej się zdradzić. Zwłaszcza teraz, gdy po raz pierwszy w życiu pragnie mężczyzny równie mocno jak on jej. Spuściła wzrok i cichutko przytaknęła. Anders objął ją uspokajająco. Oparła głowę na jego ramieniu i tym razem się uśmiechnęła.

Poszukała ustami jego ust. Całowali się coraz goręcej, poczuła, że delikatnie rozpina jej bluzkę. Robił to strasznie wolno. Miałaby ochotę sama ją z siebie zerwać, ale zniszczyłaby wyobrażenie, które budowała od wielu tygodni. Przyjdzie czas, że będzie mogła pokazać tę część swojej osobowości, a wtedy on przypisze zasługę sobie. Mężczyźni są prości w obsłudze.

Rozebrał ją. Nieśmiało naciągnęła na siebie kołdrę. Pogłaskał ją po głowie i patrzył pytająco. Czekał na przyzwolenie. Potem wsunął się pod kołdrę.

– Nie mógłbyś zgasić świeczki? – poprosiła drżącym głosikiem.

– Oczywiście, naturalnie – zawstydził się, że sam nie pomyślał o osłonie ciemności. Sięgnął do nocnego stolika i palcami zgasił płomień. Następnie, już w ciemnościach, poczuła, że odwraca się do niej i nieznośnie powoli zaczyna rozpoznawać jej ciało.

W odpowiednim momencie cicho jęknęła, udając, że ją boli. Miała nadzieję, że Anders nie zauważy, że nie ma krwi. Sądząc po jego dalszych czułych zabiegach, nie nabrał podejrzeń. Agnes miała wszelkie powody, żeby być z siebie zadowolona. Wprawdzie musiała poskromić swoje prawdziwe żądze i nie doczekała się większego uniesienia, ale przyszłość zapowiadała się nieźle. Wkrótce rozkwitnie, sprawiając mu miłą niespodziankę.

Leżąc w jego ramionach, zastanawiała się, czy nie zachęcić go do powtórki, ale postanowiła zaczekać. Na razie musi jej wystarczyć satysfakcja, że dobrze odegrała swoją rolę i udało jej się doprowadzić go tam, gdzie zamierzała. Teraz chodzi o to, żeby czas, który poświęciła na ten związek, przyniósł maksymalny zysk. Jeśli jej się uda dobrze wykorzystać swoje atuty, może liczyć na przyjemną rozrywkę podczas tej zimy.

Monika krążyła z wózkiem po bibliotece i wstawiała na półki książki zwrócone przez czytelników. Kiedy Kaj sprzedał firmę, przesiedziała rok w domu, umierając z nudów. Całe życie kochała książki i skorzystała z okazji, że w bibliotece potrzebna była pomoc na pół etatu. Kaj uważał, że to fanaberia pracować, kiedy się nie musi, ale Monika podejrzewała, że chodziło mu o prestiż. Wcale się tym nie przejęła, tym bardziej że w pracy było miło. Było jej tam dobrze. Potrzebowała kontaktu z ludźmi, nadawał sens jej życiu. Z biegiem lat Kaj stawał się coraz bardziej marudny i porywczy, a Morgan jej już nie potrzebował. Na wnuki nie miała co liczyć, nie wierzyła, że to możliwe. Nawet tej radości jej odmówiono. Odczuwała dojmującą zazdrość, gdy koledzy z pracy z błyskiem w oku opowiadali o wnukach. Kochała Morgana, choć nie było to łatwe, i wierzyła, że i on ją kocha, tylko nie umie tego okazać. Może nawet nie wie, że to, co czuje do matki, to miłość.

Wiele lat minęło, zanim dotarło do nich, że coś jest z nim nie w porządku. Właściwie wiedzieli zawsze, ale nie umieli tego nazwać. Nie był opóźniony w rozwoju, wręcz przeciwnie, jak na swój wiek był bardzo inteligentny. Według Moniki nie był dzieckiem autystycznym, bo nie chował się w swojej skorupie i nie miał nic przeciwko temu, żeby go dotykać, czyli nie miał symptomów, które, jak czytała, oznaczają autyzm. Chodził do szkoły, jeszcze zanim ADHD czy DAMP stały się pojęciami powszechnie znanymi, więc nikt nawet nie rozważał takiej diagnozy. A jednak wiedziała, że z jej synem coś jest nie tak. Zachowywał się dziwnie, nie poddawał się rygorom wychowawczym. Nie zdawał sobie sprawy, że w stosunkach między ludźmi istnieje coś, co nazywa się komunikacją niewerbalną. Reguły życia społecznego były dla niego istną chińszczyzną. Wciąż robił i mówił nie to, co należało. Monika zdawała sobie sprawę, że ludzie ich obgadują, że uważają, że zachowanie ich syna wynika z zaniedbań. Domyślała się jednak, że przyczyny są głębsze. Poruszał się niezdarnie, co prowadziło do absolutnie niezamierzonych wypadków – mniej lub bardziej poważnych. Ale najbardziej martwiła ją całkowita niezdolność syna do rozpoznawania, co dobre, a co złe. Próbowali wszystkiego: kar, przekupstwa, gróźb i obietnic, a więc tradycyjnych sposobów rodziców na kształtowanie postawy etycznej swoich dzieci. Nic nie działało. Morgan był w stanie zrobić najokropniejszą rzecz, a kiedy go przyłapano, nie okazywał nawet cienia skruchy.