Przerwało jej pukanie do drzwi. Albo godzina minęła tak szybko, albo teściowa zjawiła się godzinę za wcześnie. Prawdopodobnie to drugie. Erika rozejrzała się z rozpaczą. Trudno, stało się. Trzeba przykleić uśmiech i wpuścić teściową. Otworzyła drzwi.
– Moja droga, stoisz w przeciągu z dzieckiem! Nie przychodzi ci do głowy, że zaraz się przeziębi?
Erika zamknęła oczy i w myślach policzyła do dziesięciu.
Patrik miał nadzieję, że Erika będzie miała jakiś pożytek z odwiedzin teściowej. Zdawał sobie sprawę, że jego matka jest trochę… przytłaczająca, by tak to ująć. Dawniej Erika umiała sobie z nią radzić, ale od urodzenia Mai nie była sobą. Potrzebowała, żeby ktoś ją odciążył, a skoro sam nie mógł jej tego zapewnić, należało sięgnąć po jedyną możliwą pomoc. Zastanowił się, czy nie warto spróbować znaleźć kogoś, kto się na tym zna, z kim Erika mogłaby porozmawiać. Ale do kogo miałby się zwrócić? Najlepiej po prostu przeczekać. Wszystko minie, kiedy nabiorą wprawy. Będzie dobrze. Zaraz jednak pomyślał, że sam w to nie wierzy i po prostu chce się wykręcić najmniejszym kosztem.
Zmusił się, żeby nie myśleć o domu, i wrócił do leżących przed nim notatek. Do dziewiątej, czyli do zebrania, zostało tylko pięć minut. Tak jak przewidywał, Mellberg nie miał nic przeciwko temu, aby włączyć do śledztwa pozostałych funkcjonariuszy. Wyglądało nawet na to, że uważa to za oczywiste. Każde inne rozwiązanie byłoby idiotyczne, nawet z punktu widzenia Mellberga. Jak mieliby tylko we dwóch z Ernstem prowadzić śledztwo w sprawie zabójstwa?
Pierwszy zjawił się Martin. Zajął jedyne krzesło dla gości. Pozostali będą musieli przynieść własne.
– Jak poszło z mieszkaniem? – spytał Patrik. – Fajne?
– Fantastyczne! – odpowiedział Martin. Oczy mu zalśniły. – Od razu się zdecydowaliśmy. Za dwa tygodnie będziesz nam mógł pomóc nosić kartony.
– Coś takiego, naprawdę? – zaśmiał się Patrik. – To bardzo ładnie z waszej strony. Wrócimy do tematu po konsultacji z moją szefową. Erika nie lubi dzielić się moim wolnym czasem, więc niczego nie obiecuję.
– Jasne – powiedział Martin. – Znajdzie się paru innych dłużników, którym pomagałem w przeprowadzkach. Damy radę bez ciebie.
– Co ja słyszę, przeprowadzka? – spytała Annika, wchodząc do pokoju. W jednej ręce niosła filiżankę kawy, w drugiej notatnik. – Martinie, nie wierzę własnym uszom, czyżbyś się w końcu ustatkował?
Martin się zarumienił, jak zawsze, kiedy się z nim drażniła, ale nie mógł przestać się uśmiechać.
– Dobrze słyszałaś. Znaleźliśmy z Pią mieszkanie w Grebbestad. Przeprowadzka za dwa tygodnie.
– Proszę, proszę – powiedziała Annika. – Najwyższy czas. Bałam się, że w końcu nikt cię nie zechce. A kiedy usłyszymy tupot małych stópek?
– Daj spokój – powiedział Martin. – Pamiętam, jak dręczyłaś Patrika, kiedy poznał Erikę, i proszę, czym to się skończyło. Biedactwo, musiał zapłodnić swoją kobietę i teraz wygląda, jakby mu przybyło dziesięć lat. – Mrugnął do Patrika na znak, że żartuje.
– Gdybyś potrzebował rady, jak to zrobić, wal do mnie jak w dym – powiedział dobrodusznie Patrik.
Martin właśnie miał wygłosić jakąś złośliwość, gdy weszli Ernst i Gösta. Obaj naraz chcieli się przecisnąć przez drzwi razem z krzesłami. W końcu Gösta, mrucząc pod nosem, przepuścił Ernsta. Ernst niedbale rozsiadł się na samym środku.
– Trudno się pomieścić z takim kramem – rzekł kwaśno Gösta. Martin i Annika przesunęli się z krzesłami.
– Jeśli w sercu jest miejsce… – zaczęła Annika zgryźliwie, ale nie dokończyła[4].
Na końcu przyczłapał Mellberg. Zadowolił się miejscem stojącym w drzwiach.
Patrik rozłożył papiery i wziął głęboki oddech. Nagle poczuł ciężar odpowiedzialności. W końcu chodziło o zabójstwo. Nie była to dla niego pierwsza taka sprawa, a mimo to denerwował się. Nie lubił znajdować się w centrum uwagi, a rzecz była bardzo poważna. Ciążyło mu to. Teoretycznie śledztwem mógł pokierować Mellberg, ale tego Patrik za wszelką cenę chciał uniknąć. Trzeba zaczynać.
– Jak wiecie, uzyskaliśmy potwierdzenie, że śmierć Sary Klingi nie nastąpiła wskutek nieszczęśliwego wypadku. Zamordowano ją. Wprawdzie utonęła w morzu, ale w płucach miała słodką wodę, nie morską, co wskazuje na to, że została utopiona gdzie indziej i dopiero potem wrzucona do morza. Szczegóły znajdziecie w sprawozdaniu Pedersena. Annika je skserowała. – Puścił w obieg spięte egzemplarze. Każdy wziął po jednym.
– Czy można coś jeszcze stwierdzić na podstawie obecności wody w płucach? Mamy tu na przykład informację, że w wodzie znaleziono ślady mydła. Czy da się ustalić, jakie to mydło? – zapytał Martin, wskazując na jeden z punktów protokołu z sekcji zwłok.
– Prawdopodobnie tak – odparł Patrik. – Przesłaliśmy próbkę wody do laboratorium kryminalistycznego. Za parę dni dowiemy się, co ustalili.
– A ubranie? – pytał dalej Martin. – Można ustalić, czy była ubrana, kiedy ją topiono w wannie? Bo zakładamy, że to było w wannie, prawda?
– Niestety, odpowiedź jak wyżej. Ubranie również zostało wysłane do laboratorium. Dopóki nie otrzymamy odpowiedzi, wiem tyle co wy.
Ernst przewrócił oczami. Patrik rzucił mu gniewne spojrzenie. Domyślał się, o co mu chodzi. Był zazdrosny, że nie on, lecz Martin zadał parę inteligentnych pytań. Patrik był ciekaw, kiedy wreszcie Ernst pojmie, że taka sprawa wymaga pracy zespołowej, nie rywalizacji.
– Czy to przestępstwo na tle seksualnym? – spytał Gösta. Ernst skrzywił się jeszcze bardziej, bo nawet jego równie gnuśny kolega zdobył się na zadanie ważnego pytania.
– Nie wiadomo – odpowiedział Patrik. – Martinie, chciałbym, żebyś sprawdził, czy w naszej bazie figurują skazani za przestępstwa wobec dzieci.
Martin kiwnął głową i zanotował.
– Trzeba też bliżej przyjrzeć się rodzinie – powiedział Patrik. – Już wstępnie z nimi rozmawialiśmy, gdy razem z Ernstem poszliśmy im powiedzieć, że chodzi o morderstwo, nie o wypadek. Rozmawialiśmy również z człowiekiem, którego babcia Sary wskazała jako ewentualnego sprawcę.
– Niech zgadnę – zgryźliwie powiedziała Annika. – Czy chodzi o niejakiego Kaja Wiberga?
– Zgadza się – odrzekł Gösta. – Przekazałem Patrikowi wszystkie materiały dotyczące wieloletnich kontaktów i z nim, i z nią.
– Szkoda czasu i atłasu – odezwał się Ernst. – Samo przypuszczenie, że Kaj mógłby mieć coś wspólnego ze śmiercią tej małej, jest absurdalne.
– Właśnie, przecież wy się znacie – zauważył Gösta i badawczo spojrzał na Patrika. Zastanawiał się, czy o tym wie.