Выбрать главу

Musiała zmienić pozycję, zdrętwiała jej noga. Wiedziała, że to ryzykowne, ale bardzo ją bolało. Nie uszło jej to na sucho. Maja poruszyła się, otworzyła oczy i zaczęła szukać piersi. Erika westchnęła i włożyła jej pierś do buzi. Maja przespała zaledwie pół godziny, czyli wkrótce znowu będzie śpiąca. A ona znów przesiedzi na tyłku godzinę lub dwie. Do cholery, nie ma tak, pomyślała nagle. Zmuszę ją, żeby spała sama!

Zaczęła się walka: kto kogo złamie. Po jednej stronie ringu Erika, siedemdziesiąt dwa kilogramy. Po drugiej Maja, sześć kilogramów. Erika zdecydowanym ruchem przeciągnęła wózek przez próg między salonem i przedpokojem. Raz, dwa, raz, dwa. W głębi duszy zastanawiała się, jak można zasnąć w wózku, który się chyboce jak podczas trzęsienia ziemi, ale według Barnaboken tak właśnie jest dobrze. Jasny, jednoznaczny komunikat dla dziecka: śpij, mama kontroluje sytuację. Kwadrans później Erika już by tak nie powiedziała. Według jej obliczeń Maja powinna być bardzo zmęczona. A jednak darła się wniebogłosy, zła jak osa, że jej zabrali smoczek w postaci maminej piersi. Erika chciała już dać za wygraną, ale opamiętała się. Dla Mai było to coś nowego, miała prawo być rozdrażniona. Jej krzyki rozdzierały serce, ale Erika zdawała sobie sprawę, że dla córki będzie lepiej, jeśli zajmie się nią wypoczęta mama. Więc po każdym krzyku Mai przeciągała wózek przez próg. Gdy mała milkła i zaczynała zapadać w sen, ostrożnie zatrzymywała wózek. Według Anny Wahlgren nie należało ulegać pokusie bujania wózkiem aż do chwili, kiedy maluch zaśnie, lecz przestać chwilę wcześniej, żeby dziecko zasnęło samo. I oto – zwycięstwo! Pół godziny później Maja usnęła w wózku. Erika ostrożnie wciągnęła go do gabinetu, zamknęła drzwi i z błogim uśmiechem na twarzy usiadła na kanapie.

Wciąż była w dobrym humorze, chociaż minęła już ósma, a Patrik nie wracał. Nie chciało jej się zapalić światła i w domu panowała ciemność, rozjaśniana tylko przez ekran telewizora. Patrząc w niego tępym wzrokiem, oglądała serial dokumentalny, nadawany zwykle wieczorem, w porze karmienia Mai. Ze wstydem musiała przyznać, że ogląda aż za wiele takich programów. Patrik coraz częściej pomrukiwał niezadowolony, że musi śledzić kolejne intrygi albo oglądać ludzi z ewidentnym parciem na szkło. Coraz rzadziej udawało mu się obejrzeć jakiś program sportowy, ale dopóki nie on karmi Maję, dopóty Erika zamierzała trzymać pilota.

Zrobiła głośniej, żeby zrozumieć, dlaczego gromada superatrakcyjnych dziewczyn wdzięczy się do próżnego, mizdrzącego się faceta, który rzekomo chce się ożenić, chociaż dla widzów jest oczywiste, że udział w programie to dla niego tylko sposób na skuteczny podryw w modnych sztokholmskich knajpach. Erika zgadzała się z Patrikiem, że takie programy ogłupiają, ale skoro zaczęła je oglądać, nie mogła przestać.

Usłyszała szmer przy drzwiach i ściszyła. Na chwilę wrócił dawny lęk przed ciemnością, ale powiedziała sobie, że to na pewno Patrik wreszcie wrócił do domu.

– Co tu tak ciemno? – zapytał i zapalił kilka lamp. Podszedł, nachylił się i pocałował Erikę w policzek. Przesunął dłonią po główce Mai i ciężko usiadł na kanapie.

– Przykro mi, że musiałem zostać do późna – powiedział, a Erika natychmiast zapomniała o swoich dziecinnych urazach. Cała złość jej przeszła.

– Nie szkodzi – odparła. – Całkiem dobrze sobie dzisiaj radziłyśmy z malutką. – Rozsadzała ją radość, że udało jej się znaleźć trochę czasu dla siebie, kiedy Maja spała w gabinecie.

– Czy jest szansa, żebym obejrzał mecz hokejowy? – Patrik rzucił tęskne spojrzenie na telewizor, nie zauważając wyjątkowo dobrego nastroju Eriki.

Erika tylko prychnęła. Też pytanie.

– Tak właśnie myślałem – powiedział Patrik, wstając.

– Idę sobie zrobić kanapki. Ty też chcesz?

Potrząsnęła głową.

– Dopiero co jadłam. Ale z przyjemnością napiłabym się herbaty. Ona zaraz będzie miała dość. – Maja puściła pierś, jakby zrozumiała, i zadowolona podniosła wzrok.

Erika z ulgą wyprostowała się, położyła Maję na leżaczku i poszła za Patrikiem do kuchni. Stał przy kuchence, wsypywał kakao do rondelka z mlekiem. Erika objęła go od tyłu i mocno przytuliła się do jego pleców. Bardzo przyjemne uczucie. Uprzytomniła sobie, że od urodzenia Mai ledwie się dotykają. Głównie z jej winy, musiała to przyznać.

– Jak było? – spytała, zdając sobie sprawę, że dawno tego nie robiła.

– Do niczego – odpowiedział, wyjmując z lodówki masło, ser i pastę kawiorową.

– Słyszałam, że zatrzymaliście Kaja – powiedziała ostrożnie. Nie wiedziała, czy Patrik zechce o tym rozmawiać. Sama nie zamierzała mu mówić o wizycie Niclasa, a potem Charlotte.

– Wieść rozeszła się lotem błyskawicy?

– Można tak powiedzieć.

– Co mówią?

– Że na pewno miał coś wspólnego ze śmiercią Sary. To prawda?

– Nie wiem. – W ruchach Patrika widać było zmęczenie. Nalał sobie kakao do filiżanki, przygotował kilka kanapek i usiadł naprzeciw Eriki. Maczał w kakao kanapki z serem i pastą kawiorową. Po chwili powiedział: – Zatrzymaliśmy go z innego powodu, bez związku z morderstwem Sary.

Znów umilkł. Erika wiedziała, że nie powinna pytać dalej, ale nie mogła się powstrzymać. Przed oczami wciąż miała Charlotte i jej apatyczne spojrzenie.

– Czy są poszlaki, że miał coś wspólnego ze śmiercią Sary?

Patrik znów umoczył kanapkę w kakao. Erika wolała nie patrzeć, dla niej był to barbarzyński zwyczaj.

– Coś tam jest. Jeszcze zobaczymy. Nie możemy dać się zapędzić w ślepą uliczkę. Są inne tropy, które trzeba zbadać – powiedział, unikając jej wzroku.

Erika nie pytała dalej. Z dużego pokoju dochodziło postękiwanie, Maja miała dość samotności. Patrik wstał, przyniósł leżaczek z córeczką i postawił na stole. Pochrząkiwała z zadowolenia, machała rączkami i nóżkami. Zmęczenie zniknęło z jego twarzy, oczy lśniły wyjątkowym, zastrzeżonym dla córki blaskiem.

– Czy to złotko tatusia? Dobrze dziś było mojej córuni, najśliczniejszej dziewuszce na caaałym świecie? – wdzięczył się, tuląc twarz do jej buzi. Nagle Maja skrzywiła się, zaczerwieniła, kilka razy stęknęła, rozległo się pyknięcie i w ślad za nim rozszedł się smrodek. Erika odruchowo wstała.

– Siedź, ja się tym zajmę – powiedział.

Erika z przyjemnością usiadła na krześle. Patrik przewinął i przebrał Maję w piżamkę. Kiedy wrócił, Erika z entuzjazmem opowiedziała mu, jak udało jej się uśpić ją w wózku.

Patrik nie ukrywał wątpliwości.

– Mówisz, że zanim zasnęła, płakała czterdzieści pięć minut? I tak powinno być? Przecież w przychodni mówili, że gdy dziecko płacze, należy przystawić je do piersi. Nie zaszkodzi jej, że tak długo płacze?

Erikę rozzłościł ten brak entuzjazmu, a nawet zrozumienia.

– Przecież nie chodzi o to, żeby płakała czterdzieści pięć minut. Za parę dni się przyzwyczai. Zresztą jak ci się nie podoba, to proszę, siedź w domu i zajmuj się nią! Nie ty karmisz ją na okrągło. Dlatego nie widzisz, że trzeba to zmienić!

Erika wybuchnęła płaczem i pobiegła na górę, do sypialni. Patrik został przy stole i czuł się jak ostatni idiota. Że też nigdy nie pomyśli, zanim otworzy usta.

24