– Co się stało? – spytał Martin, idąc za Patrikiem, który machnął tylko siedzącej za szybą Annice i szybko wyszedł.
– Powiesił się młody chłopak. Zostawił list, obciąża Kaja.
– O cholera.
Patrik usiadł za kierownicą radiowozu i włączył koguta. Martin odruchowo sięgnął do uchwytu nad drzwiami. Poczuł się jak stara ciotka, ale gdy samochód prowadził Patrik, była to kwestia zwykłego instynktu samozachowawczego.
Po kwadransie zajechali przed dom Rydénów. Stał w tej części Fjällbacki, którą z niewiadomych przyczyn nazywano Sumpan[7]. Przed niewysokim domem z cegły stała karetka pogotowia z otwartą tylną klapą. Załoga wyciągała nosze. Niewysoki czterdziestolatek z przerzedzoną czupryną biegał po podjeździe w tę i z powrotem. Najwyraźniej był w szoku. Patrik zaparkował i wysiadł. Jeden z ratowników podszedł do mężczyzny, okrył go żółtym kocem i zaczął przekonywać, żeby usiadł. Mężczyzna w końcu posłuchał i otulony kocem usiadł na niskim kamiennym murku oddzielającym podjazd od rabatek z kwiatami.
Patrik i Martin kiwnęli głowami załodze karetki. Znali się, nie musieli się przedstawiać.
– Co się stało? – zapytał Patrik.
– Gość wrócił do domu i znalazł swego pasierba w garażu. Powiesił się. – Jeden z ratowników wskazał głową na drzwi. Ktoś je zamknął, by nie było widać z ulicy, co się dzieje w środku.
Patrik spojrzał na siedzącego kilka metrów dalej mężczyznę. Biedak zobaczył coś, czego nikt nie powinien oglądać. Wskutek szoku trząsł się, jakby mu było zimno. Patrik uznał, że to sprawa ratowników.
– Można tam wejść?
– Tak, woleliśmy poczekać na was. Wisi od dobrych paru godzin, nie było powodu spieszyć się ze zdejmowaniem. To myśmy zasunęli drzwi. Nie chcieliśmy go wystawiać na widok publiczny.
Patrik poklepał go po ramieniu.
– Słusznie. Dobrze, że go nie odcięliście. Ze względu na coś, co łączy tę sprawę ze śledztwem w sprawie morderstwa, wezwałem techników. Lada moment powinni przyjechać i na pewno woleliby, żeby jak najmniej osób tam łaziło, więc proponuję, żebyście zaczekali na zewnątrz. Wejdziemy tylko we dwóch z Martinem. Wszystko pod kontrolą? – spytał, wskazując ojczyma ofiary.
– Johnny się nim zajął. Jest w szoku, ale za jakiś czas na pewno da się z nim rozmawiać. Powiedział, że w pokoju chłopca znalazł list. Pewnie tam leży, bo nic stamtąd nie przynosił.
– Dobra – powiedział Patrik, powoli ruszając w stronę garażu. Skrzywił się i pochylił, żeby podnieść drzwi.
Tak jak się spodziewał, widok był przerażający. Martin, który stał za nim, aż się zatchnął.
Musiał się powstrzymać, żeby nie uciec. Przez chwilę wydawało mu się, że chłopak się w nich wpatruje. Za plecami usłyszał ni to skowyt, ni to szloch, i pomyślał, że o ile to możliwe, powinien uprzedzić Martina. Ale było za późno. Ledwo zdążył się odwrócić, Martin wybiegł z garażu, szukając miejsca, gdzie mógłby zwymiotować.
Podjechał samochód. Przystanął obok radiowozu i karetki. Zapewne oczekiwani technicy. Patrik starał się poruszać jak najostrożniej, by nie narazić się na reprymendę, a przede wszystkim nie zniszczyć śladów. Na razie wszystko przemawiało za samobójstwem. Z wbitego w sufit haka zwisał gruby sznur. Na szyi chłopca zaciskała się pętla, a na podłodze leżało przewrócone krzesło. Musiał je przynieść z kuchni, bo siedzisko było obszyte materiałem w wesoły wzorek. Ostro kontrastował z makabryczną sceną.
Patrik usłyszał znajomy głos.
– Biedaczysko, nie pożył sobie długo.
Do garażu wszedł Torbjörn Ruud, szef techników z Uddevalli.
– Czternaście lat – odezwał się Patrik. Co można powiedzieć, gdy czternastolatek uznaje, że życie jest tak nieznośne, że jedynym wyjściem jest śmierć.
– Czy masz powody przypuszczać, że to nie samobójstwo? – spytał Torbjörn, przygotowując się do robienia zdjęć.
– Właściwie nie – odparł Patrik. – Zostawił nawet list, ale prawdę mówiąc, jeszcze go nie widziałem. Wymienił nazwisko, które pojawiło się również w śledztwie o zabójstwo. Dlatego chciałbym sprawdzić wszystkie ewentualności.
– Chodzi o tę dziewczynkę? – spytał Torbjörn. Patrik skinął głową. – Dobra, innymi słowy mamy to potraktować jako podejrzany śmiertelny wypadek. Poproś któregoś z moich, żeby zajął się listem. Niech go nie dotyka zbyt wiele osób.
– Już się robi – powiedział Patrik. Z ulgą wyszedł z garażu i podszedł do Martina, który z zażenowaniem wycierał usta serwetką.
– Przepraszam – powiedział, ponuro zerkając na swoje brudne buty.
– Nie szkodzi. Mnie też się to zdarzyło – powiedział Patrik. – Teraz zajmą się nim technicy, potem zabierze go karetka. Pójdę zerknąć na ten list, a ty zobacz, czy da się już pogadać z ojczymem chłopaka.
Martin kiwnął głową i schylił się, by wytrzeć buty. Patrik skinął na dziewczynę z ekipy techników. Chwyciła torbę i bez słowa poszła za nim. Mężczyzna w żółtym kocu patrzył, jak wchodzą do domu. Było bardzo cicho. Patrik rozejrzał się.
– Pokój jest pewnie na piętrze – powiedziała dziewczyna. Patrikowi wydawało się, że ma na imię Eva. Pamiętał ją z oględzin łazienki Florinów.
– Chyba masz rację. Żaden z tych nie wygląda na pokój chłopca.
Weszli na górę. Patrikowi przypomniał się dom, w którym sam dorastał. Sądząc po stylu, w jakim był urządzony, po tekstylnych tapetach i jasnych sosnowych schodach z szeroką poręczą, musiał być zbudowany w tym samym okresie.
Eva miała rację. U szczytu schodów znaleźli otwarte drzwi do pokoju, który bez wątpienia był pokojem nastolatka. Drzwi, ściany, nawet sufit oklejone były plakatami i nie trzeba było być geniuszem, by stwierdzić, co je łączy. Chłopak uwielbiał bohaterów filmów akcji, takich, którzy najpierw walą, a dopiero potem pytają, o co chodzi. Plakaty przedstawiały głównie mężczyzn, ale znalazło się miejsce dla jednej kobiety – Angeliny Jolie jako Lary Croft. Patrik podejrzewał, że Sebastian miał jeszcze jeden, a właściwie dwa powody, żeby umieścić na ścianie jej portret. Trudno byłoby go za to winić…
Biała kartka leżąca na środku biurka przypomniała mu o powadze sytuacji. Eva włożyła cienkie rękawiczki i wyjęła z torby foliową koszulkę na dokumenty. Dwoma palcami chwyciła list za róg, włożyła do koszulki i podała Patrikowi. Wreszcie mógł go spokojnie przeczytać, bez obawy, że zatrze ewentualne odciski palców.
Rzucił okiem. Biło z niego takie cierpienie, że z trudem zachował spokój. Chrząknął i oddał list Evie. Nie wątpił w jego autentyczność.
Ogarnęły go gniew i żądza zemsty. Nie miał na podorędziu Schwarzeneggera w stylowych okularach słonecznych, który mógłby wymierzyć oprawcom Sebastiana sprawiedliwość. Miał siebie i nadzieję, że to wystarczy.
W tym momencie zadzwoniła komórka. Odebrał, trochę rozkojarzony, pochłonięty myślami o bezsensownej śmierci chłopca. Usłyszał w słuchawce głos Dana i zdziwił się. Przyjaciel Eriki nie miał zwyczaju do niego dzwonić. Po chwili zdziwienie zamieniło się w przerażenie.
Niclas nadal odczuwał działanie adrenaliny. Pomyślał, że powinien skorzystać z okazji i raz na zawsze załatwić wszystkie trudne sprawy, zanim znów da o sobie znać skłonność do uciekania. Popełnił przez to w życiu mnóstwo błędów. Bał się konfrontacji. Coraz wyraźniej zdawał sobie sprawę, że wszystko, co go dobrego w życiu spotkało, zawdzięcza Charlotte.
Podjechał pod dom. Przez chwilę siedział w samochodzie, żeby wyrównać oddech. Musiał się zastanowić, co chce jej powiedzieć. Jakich słów użyć. Od chwili gdy musiał się przyznać do romansu z Jeanette, ziejąca między nimi przepaść jeszcze się pogłębiła. Pęknięcie pojawiło się jeszcze przed śmiercią Sary. Lada chwila może być za późno. Przez tę tajemnicę oddalali się od siebie jeszcze szybciej. Była wspólna, ale bynajmniej ich nie łączyła. Niclas pomyślał, że właśnie od tego trzeba zacząć. Jeśli nie zdobędą się na szczerość we wszystkim, nic ich już nie uratuje. Pierwszy raz od bardzo dawna, może w ogóle po raz pierwszy, miał pewność, że właśnie tego chce.