Выбрать главу

Jak na zwolnionych obrotach odpięła pasy, zostawiła szeroko otwarte drzwi i w przeczuciu tragedii powoli ruszyła w jego stronę.

Najpierw zobaczyła krew. Na asfalcie wokół jego głowy zebrała się spora czerwona kałuża. Potem zobaczyła jego szeroko otwarte, martwe oczy.

Jakiś mężczyzna szedł jej naprzeciw. Rozłożył ramiona, żeby ją zatrzymać. Poruszał ustami, coś mówił. Nie zwróciła na niego uwagi. Minęła go i szła dalej. Doszła do Morgana i ciężko padła na kolana. Podniosła jego głowę, położyła sobie na kolanach i przytuliła, chociaż krew wciąż ciekła, plamiąc jej spodnie. Nagle usłyszała straszny krzyk. Przez chwilę zastanawiała się, kto krzyczy tak żałośnie, z takim bólem. I nagle zdała sobie sprawę, że to ona tak krzyczy.

Przez całą drogę do Uddevalli jechali szybciej, niż pozwalały przepisy. Lilian zapewniła ich, że Albin jest pod troskliwą opieką Veroniki i Fridy, więc prosto z komisariatu pojechali do szpitala. Charlotte miała nadzieję, że nie będzie za późno, bo z tego, co mówiła matka, wynikało, że życie Stiga wisi na włosku. Złapała się na tym, że złożyła ręce jak do modlitwy, choć nie wierzyła w Boga.

Nie znała milszego człowieka. Dopiero teraz zrozumiała, jaki stał się jej bliski, odkąd całą rodziną zamieszkali z nim i Lilian. Wcześniej widywała go podczas krótkich wizyt u matki, ale bliżej poznała dopiero po przeprowadzce do Fjällbacki. Jej sympatia do niego w dużej mierze wynikała z jego stosunku do Sary, z tego, że umiał się z nią zaprzyjaźnić. Potrafił wydobyć z jej córki cechy, do których ona sama nie umiała dotrzeć, choć przeczuwała, że istnieją. Sara nigdy nie była wobec Stiga niegrzeczna, nie miewała przy nim napadów furii, nie podskakiwała jak szalona, dając upust rozsadzającej ją energii. Grzecznie siadała na brzegu jego łóżka i, trzymając go za rękę, opowiadała o tym, co się wydarzyło w szkole. Charlotte nie mogła się nadziwić, że tak się do niego odnosi. Żałowała, że nigdy mu o tym nie powiedziała. Zdała sobie również sprawę, że od śmierci Sary zamieniła z nim ledwie kilka słów. Tak bardzo bolała nad tym, że ją straciła, że nie pomyślała o jego cierpieniu. Musiał naprawdę rozpaczać, gdy tak leżał w swoim pokoju na piętrze, chory i cierpiący, sam z własnymi myślami. Powinna była chociaż zajrzeć do niego i porozmawiać.

Gdy tylko wjechali na szpitalny parking, Charlotte wyskoczyła z samochodu i nie czekając na Niclasa, pobiegła do wejścia. Jemu przecież łatwiej trafić niż jej, zaraz ją dogoni.

– Charlotte! – krzyknęła Lilian. Zobaczyła, jak córka wchodzi do poczekalni, wyciągnęła ręce i wyszła jej naprzeciw. Głośno płakała, przyciągając spojrzenia. Płaczący człowiek działa na bliźnich jak wypadek samochodowy. Nie można od niego oderwać wzroku.

Charlotte nieporadnie poklepała matkę po plecach. Czuła się niezręcznie, bo na ogół Lilian unikała fizycznego kontaktu.

– Charlotte, to było straszne! Przyniosłam mu herbatę, a on był zupełnie nieprzytomny! Wołałam, potrząsałam, w ogóle nie reagował. Nie wiedzą, co mu jest! Trzymają go na OIOM-ie i nie chcą mnie wpuścić. No, sama powiedz, przecież powinnam przy nim być, prawda? A jeśli on umrze?! – Lilian krzyczała, słychać ją było w całej poczekalni. Charlotte zrobiło się głupio, bo wszyscy na nie patrzyli. Wzięła się w garść i uprzytomniła sobie, że matka zawsze miała skłonność do dramatyzowania, co wcale nie znaczy, że jej niepokój jest nieszczery.

– Usiądź, pójdę po kawę. Niclas zaraz tu będzie. Na pewno mu powiedzą, co się dzieje. Przecież to jego koledzy.

– Jesteś pewna? – spytała Lilian, czepiając się ramienia córki.

– Zupełnie pewna – odparła Charlotte, uwalniając się delikatnie. Sama się zdziwiła, że jest taka spokojna i opanowana. Śmierć Sary przytępiła wszelkie odczucia, więc choć martwiła się o Stiga, potrafiła myśleć praktycznie.

Z ulgą zobaczyła, że do poczekalni wszedł Niclas.

– Mama jest na granicy histerii. Przyniosę kawy nam wszystkim. Obiecałam jej, że się dowiesz się, co ze Stigiem.

Niclas kiwnął głową i pogłaskał ją po policzku. Charlotte drgnęła. Nie była przyzwyczajona do takich gestów. Nie przypominała sobie, kiedy ostatni raz był tak serdeczny.

– Jak się czujesz? – spytał z niepokojem. Ucieszyła się, mimo niewesołych okoliczności.

– W porządku – odpowiedziała i uśmiechnęła się na dowód, że nie zamierza się załamywać.

– Na pewno?

– Na pewno. Idź, porozmawiaj z lekarzami. Może ci coś powiedzą.

Gdy wrócił, Charlotte i Lilian popijały kawę.

– No i co? Dowiedziałeś się czegoś? – spytała Charlotte. Próbowała sprawić, żeby z jego ust wyszły dobre wiadomości. Niestety nie udało jej się.

Niclas mówił ze ściągniętymi brwiami:

– Niestety musimy się przygotować na najgorsze. Robią, co mogą, ale nie wiadomo, czy Stig dożyje jutra. Pozostaje tylko czekać.

Lilian aż się zatchnęła, a potem rzuciła się Niclasowi na szyję. Pogłaskał ją po plecach tak samo nieporadnie jak wcześniej Charlotte. Charlotte miała déjà vu. Kiedy umierał jej ojciec, matka była w takim samym stanie. Skończyło się na tym, że lekarze musieli jej dać coś na uspokojenie, żeby całkiem się nie rozkleiła. Jakie to niesprawiedliwe. Wystarczy, że straciła jednego męża. Charlotte zwróciła się do Niclasa:

– Nie powiedzieli, co mu jest?

– Robią mu mnóstwo badań, więc w końcu ustalą. Chodzi o to, żeby utrzymać go przy życiu, a potem zastosować właściwe leczenie. To, że jest w takim stanie, mogło spowodować cokolwiek: począwszy od raka po wirusa. Na pewno wiedzą tylko jedno: już dawno powinien się znaleźć w szpitalu.

Po jego twarzy przemknął cień. Czuł się winny. Charlotte przytuliła głowę do jego ramienia.

– Niclas, jesteś tylko człowiekiem. Przecież Stig nie chciał iść do szpitala, a kiedy go badałeś, wyglądało na to, że nie jest źle, prawda? Co jakiś czas wstawał z łóżka i był w niezłej formie. Sam mówił, że nie boli go aż tak bardzo.

– Nie powinienem był go słuchać. Do cholery, jestem lekarzem, powinienem wiedzieć.

– Nie zapominaj, że mieliśmy inne zmartwienia – powiedziała cicho Charlotte. Nie na tyle cicho jednak, żeby Lilian nie usłyszała.

– Za co te wszystkie nieszczęścia? Najpierw Sara, teraz Stig – zawyła, wycierając nos w serwetkę, którą dała jej Charlotte. Ludzie siedzący w poczekalni znów podnieśli wzrok znad gazet. Charlotte była coraz bardziej zirytowana.

– Weź się w garść. Lekarze robią, co mogą – powiedziała najłagodniej, jak umiała, ale Lilian wiedziała, o co jej chodzi. Rzuciła jej obrażone spojrzenie, ale posłuchała, przestała szlochać.

Charlotte westchnęła i znacząco spojrzała na Niclasa. Nie wątpiła, że matka szczerze martwi się o Stiga, ale jej skłonność do robienia z każdego nieszczęścia dramatu, w którym ona sama ma do odegrania główną rolę, była nie do zniesienia. Lilian zawsze czuła się najlepiej, będąc w centrum zainteresowania. Gotowa była chwycić się wszystkiego, by sobie to zapewnić, nawet teraz. Taka była, jest i będzie. Charlotte usiłowała się z tym pogodzić. Przecież matka naprawdę cierpi.

Po sześciu godzinach nadal nic nie było wiadomo. Niclas kilkakrotnie chodził pytać, ale nie dowiedział się niczego nowego. Rokowanie było niepewne.

– Ktoś musi pojechać do domu, do Albina – powiedziała Charlotte, zwracając się w tym samym stopniu do Lilian, co do Niclasa. Widać było, że matka chce zaprotestować, nie puścić ani córki, ani zięcia. Włączył się Niclas:

– Masz rację. Przestraszy się, jeśli Veronika położy go spać u siebie. Pojadę, ty zostań.