Выбрать главу

Lampa świeciła ostro, bezlitośnie. Kaj miał wrażenie, jakby prześwietlała go na wylot, calusieńkiego, na wskroś. Usiłował uciec przed światłem, chowając głowę w ramionach, ale czuł, jak grzeje go w kark.

W ciągu kilku dni zawalił mu się cały świat. Teraz mogło się to wydawać naiwne, ale wtedy był pewien swego, czuł się bezpieczny. Był częścią wspólnoty stojącej ponad zwykłymi śmiertelnikami. Członkowie tej wspólnoty byli inni, lepsi, oświeceni. Ludzie nie rozumieją, że chodzi im wyłącznie o miłość, do której seks jest jedynie dodatkiem. Zmysłowość, tak by to określił. Młoda skóra jest taka czysta, niezepsuta. Dzieci są niewinne, niezbrukane brudnymi myślami, dorośli prędzej czy później to tracą. On i jemu podobni tylko pomagali młodym się rozwijać, uczyli ich w pełni korzystać ze swoich możliwości. Uzmysławiali im, czym jest miłość. Seks był jedynie narzędziem, celem była harmonia, zjednoczenie dusz. Zjednoczenie młodości i starości, jakże piękne i czyste.

Nikt tego nie zrozumie. Tyle razy dyskutowali o tym na czacie. O tym, że głupota ludzka i ciasne horyzonty nie pozwalają im nawet spróbować zrozumieć tego, co oczywiste. Przykleili im brudną etykietkę, nie zważając na to, że brukają w ten sposób dzieci.

Dlatego nawet rozumiał, dlaczego Sebastian zrobił to, co zrobił. Zdał sobie po prostu sprawę, że nikt go nie zrozumie, że wszyscy będą na niego patrzeć z odrazą i pogardą. Kaja zabolały tylko niezrozumiałe oskarżenia pod jego adresem, które Sebastian zawarł w swoim liście. Kaj święcie wierzył, że po tym, jak pokonał jego początkową niechęć, osiągnęli głębokie porozumienie. Aspekt fizyczny nie był najważniejszy. Prawdziwą nagrodą było uczucie, że dosłownie czerpie ze źródła młodości. Czyżby Sebastian tego nie rozumiał? Czy to oznacza, że cały czas udawał? A może obowiązujące normy społeczne sprawiły, że poczuł się zmuszony do zanegowania zjednoczenia dusz? Myśl, że nigdy się tego nie dowie, sprawiła mu wielki ból.

O tej drugiej sprawie próbował nie myśleć. Jak tylko zawiadomili go o śmierci Morgana, odsunął od siebie myśli o nim. Nie chciał przyjąć do wiadomości okrutnej prawdy. Tymczasem bezlitosne światło wywoływało w jego pamięci niechciane obrazy. Przeszło mu przez myśl, że to kara, ale natychmiast odrzucił taki pomysł. Przecież nie zrobił nic złego. W ciągu minionych lat zdarzyło się kilka razy, że kogoś pokochał i ktoś pokochał jego. Tak było, więc tak musiało być. Nie brał pod uwagę innej możliwości. To byłoby okropne. To musiała być miłość.

Zdawał sobie sprawę, że nie był dla Morgana dobrym ojcem. Przerosło go to. Od początku bardzo trudno mu było go kochać. Często podziwiał Monikę, że umiała się przywiązać do tego kolczastego dziecka. Uderzyła go jeszcze jedna myśl. Może poza tym zechcą mu zarzucić, że molestował Morgana? Ale przecież Morgan to jego syn, jego krew, pomyślał z oburzeniem. Na pewno tak powiedzą. Jeszcze jeden dowód na to, jacy są ograniczeni i małostkowi. Bo przecież to nie to samo. Miłość między ojcem i synem i miłość między nim a tamtymi. To dwie zupełnie różne rzeczy.

A jednak kochał Morgana. Wiedział, że Monika w to nie wierzy, ale tak było. Nie umiał tylko do niego dotrzeć. Monika udaremniała wszelkie próby. Czasem się zastanawiał, czy robi to świadomie, żeby mieć syna tylko dla siebie, żeby być jedyną osobą, do której Morgan może się zwrócić. Wprawdzie zarzucała mu, że nie interesuje się synem, ale wiedział, że tak naprawdę właśnie o to jej chodziło. Teraz już za późno, żeby to zmienić.

W mrugającym metalicznym blasku świetlówek Kaj skulił się na podłodze.

Telewizyjni medycy sądowi w czterdzieści pięć minut zdążyli rozwikłać trzy sprawy. Pozornie były proste, ale Patrik wiedział, że tylko pozornie. Miał nadzieję, że jutro Pedersen dostanie wyniki analizy popiołu ze sweterka Liama i kombinezonu Mai.

W programie przedstawiano kolejną sprawę. Patrik śledził ją niezbyt uważnie, zaczął nawet zasypiać na półleżąco. Stopniowo do jego świadomości zaczęły docierać jakieś szczegóły. Usiadł i wytężył uwagę. Chodziło o coś, co wydarzyło się przed wielu laty w Stanach Zjednoczonych, ale okoliczności wydały mu się niepokojąco znajome. Wcisnął nagrywanie i modlił się, żeby się nie okazało, że skasował odcinek ulubionego serialu Eriki. Zburzyłoby to szczęście rodzinne. Jego ukochana groziła w takich razach, że będzie go kroić zardzewiałym nożem.

Lekarz sądowy mówił długo i rozwlekle. Wyjaśniał, do jakich wniosków doszedł, pokazując wykresy i rysunki. Patrik nadążał za nim bez trudu. W jego głowie pojawiła się pewna myśl. Nie dawała mu spokoju. Upewnił się, że świeci się ikonka nagrywania. Trzeba będzie to obejrzeć jeszcze parę razy.

Obejrzał nagranie trzy razy i już wiedział. Potrzebował jednak pomocy – ktoś powinien mu przypomnieć jeden szczegół. W przekonaniu, że sprawa jest bardzo pilna, cicho podszedł do Eriki. Maja spała z nią. Zapewne w nagrodę za to, że w ciągu dnia tak dzielnie zasypiała w wózku.

– Erika – szepnął, delikatnie chwytając ją za ramię. Bał się, że obudzi Maję, ale musiał pomówić z Eriką.

– Eee… – usłyszał w odpowiedzi. Erika nawet się nie poruszyła.

– Erika, obudź się.

Tym razem odzew był wyraźny. Erika drgnęła, rozejrzała się ze zdumieniem i spytała:

– Co się dzieje? Maja się obudziła? Płacze? Już do niej idę. – Usiadła i już chciała wstawać z łóżka.

– Nie, nie – powiedział Patrik, przytrzymując ją. – Ćśśś… Maja śpi jak susełek. – Wskazał na zawiniątko, które poruszyło się niespokojnie.

– To po co mnie budzisz? – spytała kwaśno Erika. – Zamorduję cię, jeśli obudzisz Maję.

– Muszę cię o coś spytać. To nie może czekać.

Krótko i zwięźle powtórzył jej, czego się dowiedział, i zapytał o to, o co chciał zapytać. Erika była zdumiona, ale odpowiedziała. Patrik kazał jej dalej spać, pocałował w policzek i pospiesznie zszedł na dół. Z ponurą miną wziął książkę telefoniczną. Liczyła się każda minuta.

32

Göteborg 1958

W ich związku coś było nie tak. Zbyt długo się tym nie przejmowała. Od śmierci Åkego upłynęło półtora roku. Domagała się od Pera-Erika, żeby wreszcie zaczął działać. On zaś wykręcał się, i robił to coraz mniej przekonująco, a w ostatnim czasie po prostu przestał odpowiadać. Coraz rzadziej dzwonił, żeby się z nią umówić w hotelu Eggers. Agnes znienawidziła to miejsce. Miękkie hotelowe prześcieradła i bezosobowe wnętrza zaczęły w niej budzić odrazę. Chciała czegoś innego. Zasługiwała przecież na to, żeby zamieszkać w jego wielkiej willi, być gospodynią jego przyjęć, cieszyć się szacunkiem i odpowiednią pozycją w towarzystwie, być zauważaną w kronikach towarzyskich. Co on sobie myśli?

Siedziała za kierownicą i dygotała ze złości. Spoglądała przez okno na wielką białą willę Pera-Erika. Widziała cień przesuwający się za firankami przez pokoje. Na podjeździe nie było jego volvo. Wtorkowe przedpołudnie. Per-Erik na pewno jest w pracy, w domu jest tylko Elisabeth, oddaje się obowiązkom gospodyni domowej. Doskonałej gospodyni. Pewnie obszywa obrusy, czyści srebra albo robi coś innego, równie nudnego, coś, do czego ona nigdy by się nie zniżyła. I nie domyśla się, że stoi na skraju przepaści.

Agnes nie miała żadnych wątpliwości. Przez myśl jej nie przeszło, że wykręty Pera-Erika mogą być skutkiem stygnięcia entuzjazmu, z jakim dotychczas podchodził do ich związku. Była przekonana, że to z winy Elisabeth Per-Erik wciąż nie jest człowiekiem wolnym. Udaje bezradną i niesamodzielną, żeby go do siebie mocniej przywiązać. On może tego nie widzieć, ale ona przejrzała tę grę i nie będzie miała żadnych skrupułów, jeśli on nie umie po męsku powiedzieć żonie, jak się sprawy mają. Wysiadła z samochodu, otuliła się futrem, żeby osłonić się przed listopadowym chłodem, i zdecydowanym krokiem ruszyła do drzwi.