Выбрать главу

Lynn wzruszyła ramionami.

– Doprawdy, praca w piekarni to nic w porównaniu z uprawą roli na Heartache Mountain.

– Ale byłaś w ciąży – zauważyła Jane. Usiłowała sobie to wyobrazić.

– Byłam młoda i silna. I zakochana. – Po raz pierwszy Lynn okazała silniejsze wzruszenie. – Kiedy Cal przyszedł na świat, doszły nam rachunki za lekarzy. Nie mogłam pracować w piekarni i się nim zajmować, więc zaczęłam eksperymentować z ciastkami.

– Karmiła go o drugiej w nocy i zabierała się do pieczenia. Piekła do czwartej, spała z godzinkę, karmiła go znowu, budziła mnie na zajęcia. Potem pakowała wszystko na stary wózek, który znalazła w sklepie ze starociami, kładła Cala między ciastka i wędrowała do miasteczka uniwersyteckiego. Sprzedawała ciasteczka po dwadzieścia pięć centów za sztukę. Nie miała pozwolenia, więc ilekroć pojawiali się strażnicy, przykrywała wszystko kocem, tak że Calowi wystawała tylko główka.

Uśmiechnęła się do syna:

– Biedactwo. Nie miałam wtedy pojęcia o dzieciach i o mały włos cię nie zadusiłam.

Popatrzył na nią ciepło.

– Po dziś dzień nie znoszę kołder.

– Strażnicy nigdy jej nie przyłapali – ciągnął Jim. – Widzieli tylko szesnastoletnią biedaczkę z wózkiem, a w wózku dzieciaka, którego wszyscy uważali za jej młodszego braciszka.

Ethan nachmurzył się nagle.

– Wiedzieliśmy, że było wam ciężko, ale nigdy nie opowiadaliście szczegółów. Dlaczego?

I dlaczego teraz, dodała Jane w myślach. Lynn wstała.

– To stara, nudna historia. Bieda ma urok tylko z perspektywy czasu. Ethan, pomożesz mi podać deser?

Ku rozczarowaniu Jane rozmowa zeszła na mniej fascynujący temat, czyli na futbol. Chyba nikt poza nią nie zauważał, że Jim Bonner co chwila posyła żonie smutne spojrzenia.

Nieważne, jak prostacko się zachował, Jane nie była już taka skora do wydawania sądów. W jego oczach krył się wzruszający smutek. Patrząc na rodziców Cala miała wrażenie, że nic nie jest takie, jakim się wydaje.

Dla niej najciekawszy był moment, gdy Ethan zapytał, jak tam spotkania Cala. Dowiedziała się wtedy, w jaki sposób jej mąż spędza całe dnie. Na prośbę starego kumpla, dzisiaj dyrektora szkoły, odwiedzał lokalnych biznesmenów i zabiegał o finansowe wsparcie nowego programu szkolenia zawodowego dla młodzieży ze środowisk kryminogennych. Z rozmowy wynikało także, że wydatnie zasila kampanię antynarkotykową Ethana, kiedy jednak zaczęła wypytywać o szczegóły, zmienił temat.

Wieczór się ciągnął. Jim zapytał ją o pracę; odparła z wyższością, że to bardzo skomplikowane. Lynn zaprosiła ją na spotkanie klubu dyskusyjnego: Jane zgasiła ją twierdząc, że nie ma czasu na babskie pogaduszki. Ethan wyraził nadzieję, że zobaczy ją na mszy, na co odparła, że jest niewierząca.

Wybacz mi, Boże; robię co mogę. To dobrzy ludzie, niech nie cierpią już więcej.

W końcu nadszedł czas pożegnania. Wszyscy zachowywali się bez zarzutu, dostrzegła jednak ściągnięte brwi Jima i zatroskane oczy Lynn, gdy żegnali się z Calem.

Cal odezwał się dopiero kiedy wyjechali na szosę.

– Dzięki, Jane.

Nie patrzyła na niego.

– Nie wytrzymam tego jeszcze raz. Trzymaj ich ode mnie z daleka.

– Dobrze.

– Mówię poważnie.

– Wiem, że nie było ci łatwo – stwierdził miękko.

– To wspaniali ludzie. Postąpiłam okropnie.

Milczał przez większość drogi. Dopiero na obrzeżach Salvation rzucił: ~ Pomyślałem sobie, że moglibyśmy umówić się na randkę. Co ty na to? Czyżby to nagroda za dzisiejszy wieczór? Fakt, że akurat dzisiaj ją zaprosił, sprawił, że stała się opryskliwa.

– Mam włożyć papierowa torbę na głowę, na wypadek, gdyby ktoś nas zobaczył?

– Cholera, dlaczego od razu się pieklisz? Zaprosiłem cię na randkę, tak czy nie?

– Kiedy?

– Nie wiem. Może w środę?

– Dokąd pójdziemy?

– Niech cię o to głowa nie boli. Załóż najbardziej obcisłe dżinsy jakie masz i oczywiście koszulkę na ramiączkach.

– Z trudem się dopinam w obcisłych dżinsach i nie posiadam bluzeczek na ramiączkach. Zresztą i tak jest za zimno.

– Sądzę, że dam radę cię rozgrzać, guzikami też się nie przejmuj. – Zadrżała słysząc zmysłową obietnicę w jego głosie. Zerknął na nią i poczuła się, jakby ją pieścił oczami. Nie mógł wyrazić tego jaśniej. Pragnie jej. I dostanie, czego chce.

Pozostaje tylko pytanie, czy jest na to gotowa? Zawsze podchodziła do życia poważnie, beztroska nie leży w jej charakterze. Czy w przyszłości zdoła uporać się z bólem, który ją czeka, jeśli teraz się zapomni?

Rozbolała ją głowa. Odwróciła się do okna, nie odpowiadając. Usiłowała skupić się na czymś innym. Za oknami samochodu przesuwały się światła Salvation, a ona rozważała, co wie o Jimie i Lynn.

Lynn nie zawsze była dystyngowaną damą, jak dzisiaj wieczorem. Ale Jim? Jane chciałaby darzyć go niechęcią, jednak nie mogła: cały czas pamiętała, jak tęsknie spoglądał na żonę.

Co się stało z dwójką zakochanych dzieciaków? – zastanawiała się.

Jim wszedł do kuchni i nalał sobie kawy bezkofeinowej. Lynn stała przy zlewie, plecami do niego, co i tak nie stanowiło żadnej różnicy. Nawet jeśli patrzy mu prosto w oczy, nie pokazuje mu niczego poza chłodną, uprzejmą, obojętną maską.

Kiedy chodziła w ciąży z Gabe'em, zaczęła się jej stopniowa transformacja w idealną żonę młodego lekarza. Pamiętał, z jaką ulgą powitał jej coraz większą rezerwę i to, że nie ośmieszała go już publicznie, mówiąc niegramatycznie i przesadnie okazując uczucia. W miarę upływu lat nabrał przekonania, że to przemiana Lynn uchroniła ich małżeństwo od katastrofy, którą, zdaniem większości, zakończyłoby się niechybnie. Ba, wydawało mu się nawet, że jest szczęśliwy.

I wtedy utracił jedynego wnuka i synową, którą uwielbiał. Potem był świadkiem, jak jego syn wpada w rozpacz, a on nie potrafi mu pomóc, i coś w nim pękło. Kiedy Cal zadzwonił z wiadomością, że się ożenił, odżyła w nim nadzieja. Potem jednak poznał nową synową. Jakim cudem ta zimna suka zaciągnęła go do ołtarza? Czy Cal nie widzi, że ona go unieszczęśliwi?

Objął kubek dłońmi i utkwił wzrok w szczupłych plecach żony. Małżeństwo Cala wstrząsnęło Lynn do głębi i teraz oboje starali się gorączkowo zrozumieć, dlaczego dokonał takiego wyboru. Owszem, Jane była pociągająca na swój sposób, czego Lynn mogła nie zauważyć, ale przecież to nie powód, żeby się żenić. Od lat martwił ich pociąg Cala do młodych i głupich kobiet, one jednak były przynajmniej miłe.

Nie wiedział, jak pomóc Calowi, zwłaszcza że nie był w stanie uporać się z własnymi problemami rodzinnymi. Rozmowa podczas kolacji obudziła stare wspomnienia. Miał wrażenie, że wskazówki zegara cofają się w przyspieszonym tempie. Chciał je zatrzymać, by nie wracać do czasów, gdy zbyt często dokonywał niewłaściwych wyborów.

– Dlaczego nigdy nawet nie wspomniałaś tamtego dnia, gdy kupiłem od ciebie ciasteczka? Minęło tyle czasu, a ty nie powiedziałaś ani słowa.

Uniosła głowę, gdy zaczął mówić. Spodziewał się, że uda, iż nie wie, o co mu chodzi, a przecież powinien wiedzieć, że to nie w jej stylu.