Выбрать главу

– Tucker cię wykorzystuje – powiedział. – Wiesz o tym, prawda?

– Nieprawda. – Odwróciła się akurat, by zobaczyć, jak owija biodra czarnym grubym ręcznikiem. Był nadal mokry, kropelki wody lśniły we włosach na piersi.

– A właśnie że tak. Wykorzystuje cię, żeby mi dopiec. Zdenerwowało ją, że zdaniem Cala Kevin nie uważa jej za dość atrakcyjną, by się nią zainteresować.

– Może masz rację, ale nie możesz zaprzeczyć seksualnemu napięciu między nami.

Akurat sięgał po suchy ręcznik, żeby wytrzeć włosy, ale zamarł w bezruchu.

– O co ci chodzi? Jakie seksualne napięcie?

– Usiądź, muszę cię opatrzyć. Znowu krwawisz.

Kropelki z włosów rozprysły się po całej łazience, tak energicznie się odwrócił.

– Nie usiądę, póki mi nie powiesz, co miałaś na myśli!

– Starsza kobieta i młody przystojny mężczyzna… to historia stara jak świat. Ale nie martw się, powiedział, że nie romansuje z mężatkami.

Zmrużył oczy, gdy powiedziała, że Kevin jest przystojny. -1 to ma mi przywrócić spokój?

– Tylko jeśli myśl o mnie i Kevinie ci ten spokój odbiera.

Energicznie wycierał włosy.

– Wiesz dobrze, że interesuje się tobą tylko dlatego, że nosisz moją obrączkę. Gdyby nie to, nawet by na ciebie nie spojrzał.

Odkrył jej czułe miejsce i nagle, w ułamku sekundy, to przestało być zabawne. Nie obawiała się, gdy groził jej przemocą fizyczną, ale to, iż uznał ją za zbyt brzydką, by inny mężczyzna zwrócił na nią uwagę, okazało się bardzo bolesne.

– Nie, nie wiem. – Skierowała się do sypialni.

– Dokąd? – zawołał za nią. – Myślałem, że mnie opatrzysz!

– Antybiotyk leży na półce. Zrób to sam.

Poszedł za nią i zatrzymał się w progu.

– Czy Kevin… czy on coś dla ciebie znaczy? – Rzucił ręcznik na ziemię. – Jak to możliwe? W ogóle go nie znasz!

– Nie mamy o czym rozmawiać.

– Wydawało mi się, że przykładasz wielką wagę do komunikacji międzyludzkiej.

Milczała, wpatrzona w okno, i modliła się, żeby już sobie poszedł. Zbliżył się od tyłu. Zdziwił ją jego lekko zachrypnięty głos:

– Zraniłem cię, tak?

Powoli skinęła głową,

– Nie chciałem. Tylko że… Nie chcę, żebyś cierpiała, i tyle. Nie wiesz, jacy są futboliści. Oni… my… chyba niezbyt dobrze traktujemy kobiety.

– Wiem. – Odwróciła się i zobaczyła cieniutki strumyczek wody spływający po jego piersi. – Na dzisiaj chyba już dosyć przejść. Idź sobie.

Podszedł bliżej, a w jego głosie zabrzmiała, ku jej zdumieniu, nuta czułości.

– Nawet nie doszliśmy do lania na goły tyłek.

– Może innym razem.

– A może ograniczymy się do gołego tyłka, bez lania?

– Nie uważam, by cokolwiek gołego było dobrym pomysłem, przynajmniej na razie.

– A to dlaczego?

– To tylko wszystko komplikuje.

– Poprzednia noc nie była skomplikowana. Przynajmniej dopóki nie zaczęłaś się nadymać.

– Ja! – Gwałtownie uniosła głowę. – Ja? Nadymać? Nigdy w życiu!

– Tak? – Chyba liczył na taką reakcję, bo w jego oczach znowu rozbłysł płomień. – Cóż, tak się składa, że byłem z tobą wczoraj wieczorem i twierdzę, że się nadymałaś.

– Kiedy?

– Wiesz, kiedy.

– Nie wiem.

– „Było przyjemnie"! – przedrzeźniał ją.

– Nie wiem, o co… Ach, to. – Przyjrzała mu się uważnie. – Czyżbym cię uraziła?

– Nie, do cholery, nie uraziłaś mnie. Myślisz, że nie wiem, jaki ze mnie kochanek? A skoro tego nie zauważyłaś, to twój problem, nie mój.

Naburmuszył się. A więc jednak uraziła jego uczucia. Wzruszyło jąto. Mimo pozorów wielkiego zadufania, ma słabości, jak każdy człowiek.

– Było lepiej niż przyjemnie – przyznała.

– Masz rację.

– Powiedziałabym, że było… – zerknęła na niego spod oka. – Jak właściwie?

– Może zaczniesz od: wspaniale?

Jej humor poprawiał się z każdą sekundą.

– Wspaniale? Tak, można tak powiedzieć. Było także… – Zawiesiła głos.

– Podniecająco. I dobrze.

– To także, ale…

– I denerwująco.

– Denerwująco?

– Tak. – Bojowo zacisnął usta. – Chcę cię zobaczyć nago.

– Tak? A dlaczego?

– Bo chcę.

– Taki męski kaprys?

Nie wiadomo kiedy kącik jego ust uniósł się w uśmiechu.

– Można tak powiedzieć.

– Uwierz mi, niewiele tracisz.

– Chyba lepiej się na tym znam niż ty.

– Nie byłabym taka pewna. Wiesz, jakie nogi mają modelki? Takie długie, do samego nieba, po pachy.

– No, tak.

– Nie mam takich.

– Czyżby?

– Och, moje nogi nie są krótkie, ale nie są też wyjątkowo długie. Takie przeciętne. A co do piersi… Lubisz piersi?

– Owszem, zdarzało mi się poświęcać im szczególną uwagę.

– Nie moim. Za to biodra… Są ogromne.

– Nieprawda.

– Wyglądam jak gruszka.

– Nieprawda.

– Dziękuję za słowa otuchy, ale skoro nie widziałeś mnie nago, nie możesz wypowiadać się tak stanowczo.

– Nic prostszego niż to zmienić.

Był niewiarygodnie uwodzicielski z tym błyskiem w szarych oczach, z dołeczkiem na policzku: ciepły, zabawny, seksowny. A ona nagle stała się całkiem bezbronna. W jednej chwili, w ułamku sekundy, zrozumiała, że go kocha. Głęboko, całym sercem, na zawsze. Kocha jego męskość, inteligencję, jego skomplikowany charakter. Kocha jego poczucie humoru i oddanie rodzinie, i staroświecki kodeks moralny, który kazał mu zająć się dzieckiem, choć nie pragnął potomstwa.

Nie czas teraz na takie rozważania, ale nie ma przecież dokąd uciec, żeby tam roztrząsać to, co się stało. Obserwowała, jak Cal pociera szczękę wierzchem dłoni.

– Lubię cię, Różyczko. I to bardzo.

– Naprawdę?

Skinął głową.

Nie, nie powiedział, że ją kocha, tylko że lubi. Jane odchrząknęła z trudem.

– Mówisz to tylko po to, żebym się rozebrała.

Uśmiechnął się szerzej.

– To kusząca wizja, jednak rozmawiamy o zbyt poważnych sprawach, by kłamać.

– Myślałam, że mnie nienawidzisz.

– I tak było. Nie sposób jednak nienawidzić cię na dłuższą metę, nawet jeśli się ma ku temu dobry, podkreślam, naprawdę uzasadniony powód. Obudziła się w niej nadzieja.

– Wybaczasz mi? Zawahał się.

– Nie do końca. Niełatwo wybaczyć coś takiego. Po raz kolejny ogarnęło ją poczucie winy.

– Wiesz, że tego żałuję?

– Czyżby?

– Nie żałuję… nie żałuję, że jestem w ciąży, ale przykro mi, że w tak bezczelny sposób cię wykorzystałam. Nie widziałam w tobie człowieka, tylko przedmiot, który da mi to, czego pragnę. Gdyby mnie ktoś tak potraktował, nigdy bym mu nie darowała. Wiedz, że sama sobie nigdy nie wybaczę.

– Może w takim razie powinnaś pójść za moim przykładem i oddzielić grzech od grzesznika.

Podniosła na niego wzrok. Spróbowała przez jego oczy zajrzeć do serca.

– Naprawdę już mnie nie nienawidzisz?

– Już ci to powiedziałem. Lubię cię.

– Nie rozumiem tego.

– Po prostu tak już jest.

– Od kiedy?

– Od kiedy cię lubię? Chyba od tamtego dnia u Annie, kiedy się dowiedziałaś, że nie jestem głupi.

– A ty, że jestem stara.

– Nie przypominaj mi tego. Nadal nie doszedłem do siebie po tym ciosie. Może wmówimy wszystkim, że błędnie wydrukowano ci datę urodzenia?

Udała, że nie zauważa błysku nadziei w jego oczach.

– Jak mogłeś wtedy mnie polubić? Strasznie się pokłóciliśmy.