Выбрать главу

Gdy dotykał klamki, jedno wiedział na pewno: Jane bardzo się zdenerwowała, a najlepszym sposobem uspokojenia jej będzie zaciągnąć jądo łóżka. Ale zanim się tam znajdą, będzie się musiał gęsto tłumaczyć.

– Cześć, pani profesor.

Jane odwróciła się w tamtą stronę i zobaczyła, jak wchodzi; potężny, wspaniały, spocony, w dresie. Coś dławiło ją w gardle. Oparł się o poręcz tarasu i uśmiechnął łobuzersko.

– Byłem na treningu i nie zdążyłem się umyć, więc lepiej biegnij na górę i puść wodę, chyba że masz ochotę na naprawdę brudny seks.

Wsunęła ręce do kieszeni sukienki i weszła na drewniane stopnie werandy. Jak może zachowywać się tak beztrosko po tym, co zrobił?

– Brian Delgado dzwonił rano. – Weszła na werandę.

– Mhm. Wykąpiesz się ze mną i umyjesz mi plecy, dobrze?

– Przysłał raport. Przeczytałam go.

To go zainteresowało, ale nie przestraszyło.

– A od kiedy interesują cię moje kontrakty?

– To raport o mnie. Spoważniał.

– Gdzie on jest?

– Na twoim biurku. – Popatrzyła mu prosto w oczy, starając się zignorować bolesny ucisk w gardle.

– Masz podjąć decyzję co do mnie jak najszybciej, bo zarząd Laboratorium Preeze ma posiedzenie już za dwa dni. Na szczęście twój prawnik już się zabrał do dzieła. Umówił się z Jerrym Milesem i dopracowali wszystkie niesmaczne szczegóły. Musisz tylko podpisać czek.

– Nie mam pojęcia, o co ci chodzi.

– Nie kłam! – Zacisnęła pięści. – Kazałeś Delgado mnie zniszczyć!

– Zaraz do niego zadzwonię i wszystko wyjaśnię. To nieporozumienie. – Podszedł do drzwi, ale uprzedziła go.

– Nieporozumienie? – Nie starała się nawet ukryć goryczy. – Każesz mu zniszczyć moją karierę i nazywasz to nieporozumieniem?

– Nie kazałem. Daj mi godzinę, a wszystko ci wytłumaczę.

– Teraz.

Chyba zrozumiał, że zasługuje na więcej, bo odsunął się od drzwi.

– Powiedz, co jest w tym raporcie.

– Delgado uknuł to z Jerrym Milesem, dyrektorem Laboratorium Preeze. Wypłacisz im potężną sumę pod warunkiem, że mnie zwolnią. – Głęboko zaczerpnęła tchu. – Jerry chce się z tobą skontaktować, zanim mnie wyleje, a w środę zawiadomi zarząd o twojej hojności.

Cal zmełł w zębach przekleństwo.

– Niech no ja go dostanę w swoje ręce! Nie po raz pierwszy Delgado działa samowolnie.

– Chcesz powiedzieć, że to jego pomysł?

– Tak jest.

Uczucia nie pozwalały jej mówić.

– Nie rób tego, Cal. Nie igraj ze mną. Wpadł we wściekłość.

– Wiesz przecież, że nie zrobiłbym czegoś takiego!

– Więc nie kazałeś mu dowiedzieć się o mnie jak najwięcej? Nie kazałeś znaleźć mojego słabego punktu?

Potarł szczękę wierzchem dłoni. Nigdy nie widziała go równie wzburzonego.

– To było dawno. To skomplikowana sprawa.

– Jestem bardzo inteligentna, wytłumacz mi. Podszedł do drzwi. Nie patrzył jej w oczy.

– Nie zapominaj, jak się między nami układało na początku. Nie chciałem, by uszło ci na sucho, że zrobiłaś ze mnie balona, i chciałem cię ukarać. – Wsunął ręce do kieszeni dresu, by zaraz znowu je wyjąć. – Powiedziałem Brianowi, że chcę wyrównać rachunki i poleciłem, by dowiedział się o tobie wszystkiego, co się da.

– I czego się dowiedziałeś?

– Że nie masz żadnych mrocznych tajemnic. – W końcu na nią spojrzał. – Że jesteś inteligentna i oddana temu, co robisz. I że praca jest dla ciebie najważniejsza.

– Nie trzeba chyba bandy detektywów, żeby to zauważyć.

– Wtedy tego nie wiedziałem.

– Więc postanowiłeś odebrać mi pracę – powiedziała cicho.

– Nie! – Zacisnął dłoń na klamce. – Po pierwszych kilku tygodniach ochłonąłem i darowałem sobie! Dałem temu spokój!

– Nie wierzę. Żaden prawnik nie zacząłby czegoś takiego bez pełnomocnictwa.

– Miał moje pełnomocnictwo. Nie do tej sprawy, ale… – Wszedł do domu. – Po prostu nigdy nie powiedziałem mu wyraźnie, że ma przestać.

– Dlaczego? – Ruszyła za nim.

– Nie rozmawialiśmy na ten temat. – Zatrzymał się przy kominku. -Miałem inne rzeczy na głowie. A potem Delgado wyjechał na urlop, a ja unikałem jego telefonów.

– Czemu?

– Nie miałem ochoty rozmawiać o interesach.

– Nie jestem interesem.

– Nie, nie jesteś. Po prostu nie pomyślałem, że to, co jest miedzy nami, może mieć jakiś wpływ na… – Denerwował się coraz bardziej. – Nawet przez myśl mi nie przeszło, że podejmie jakiekolwiek działania przeciwko tobie bez mojego wyraźnego zezwolenia.

– Z tego, co mówisz, wynika, że już je otrzymał.

– Tak, ale… – rozłożył bezradnie ręce – Jane, przepraszam. Naprawdę nie sądziłem, że podejmie jakąkolwiek decyzję beze mnie.

To powinno poprawić jej humor. Jakby nie było, okazało się, że nie spiskował przeciwko niej podczas ostatniego miesiąca. Tymczasem nadal było jej bardzo przykro.

– Nie doszłoby do tego, gdybyś kazał mu odwołać psy. Dlaczego tego nie zrobiłeś, Cal? Bałeś się, że wyjdziesz na mięczaka?

– Uznałem, że to nieistotne, zrozum. Między nami się ułożyło i wcale nie myślałem o zemście.

– Szkoda tylko, że go o tym nie zawiadomiłeś.

Przeczesał już i tak zmierzwione włosy.

– Posłuchaj, nic się nie stało. Nie mam zamiaru dać im ani grosza, a jeśli chcą cię zwolnić, załatwię ich pozwem o dyskryminację.

– To moja sprawa, Cal, nie twoja.

– Daj mi kilka godzin, a wszystko załatwię, obiecuję.

– A wtedy co? – zapytała cicho.

– Wtedy nie będziesz miała powodów do zmartwień.

– Nie o to mi chodzi. Kiedy to załatwisz, co będzie z nami?

– Nic. Wszystko zostanie po staremu. – Skierował się do gabinetu. -Muszę teraz wykonać kilka telefonów, potem rozpakuję twój samochód, a później wyskoczymy gdzieś na kolację. Ciągle nie mieści mi się w głowie, że chciałaś wyjechać.

Weszła za nim do gabinetu, ale zatrzymała się w progu. Rozcierała ramiona, ale chłód pochodził z jej wnętrza, nie z otoczenia.

– Chyba już nie będzie jak dawniej.

– Ależ tak. – Podszedł do biurka. – Przysięgam na Boga, wyleję Delgado na zbity pysk.

– Nie obwiniaj go za coś, co sam zacząłeś – zauważyła cicho. Obrócił się na pięcie.

– Nie waż się tak mówić! To ty wszystko zaczęłaś, nie zapominaj!

– Jak bym mogła, skoro wypominasz mi to przy byle okazji?

Spojrzał na nią wrogo; odpowiedziała tą samą monetą. Po chwili jednak opuściła wzrok. Wzajemne obarczanie się winą do niczego nie doprowadzi.

Wsunęła dłonie w kieszenie sukienki i perswadowała sobie, że jej najgorsze obawy okazały się bezpodstawne. Nie spiskował przeciwko niej. Mimo wszystko okropny ucisk w żołądku nie chciał ustąpić. To, co się między nimi działo, to symbol wszystkich problemów, które ich dzielą, problemów, które dotychczas ignorowała, wmawiała sobie, że nie istnieją.

Przypomniała sobie, jak zaledwie kilka dni temu żywiła nadzieję, że Cal ją kocha. Przypomniała sobie wszystkie zamki z piasku.

Cóż za ironia losu, że osoba o tak ścisłym umyśle pozwoliła sobie na bezpodstawne mrzonki. Wyjęła ręce z kieszeni.

– Muszę wiedzieć, co dalej, Cal. Co do mnie czujesz.

– O co ci chodzi?

Sądząc po głosie, wiedział doskonale, o co jej chodzi.

– Co do mnie czujesz?

– Wiesz przecież.

– Nie, nie wiem.

– W takim razie chyba mnie nie słuchałaś.

Utrudnia wszystko jeszcze bardziej, ale ona się nie podda. Nie czas na marzenia. Musi wiedzieć dokładnie, na czym stoi.

– O ile sobie przypominam, powiedziałeś kiedyś, że mnie lubisz.