– Chyba nie potrafię. – Rozpłakała się jeszcze bardziej. – Zresztą, tak naprawdę nie jestem jego żoną.
– Co za bzdura!
Nie miała siły, by się kłócić, więc tylko serdecznie objęła kruchą staruszkę.
– Dziękuję za wszystko, Annie. Czas na mnie. – Odwróciła się powoli.
I wtedy zobaczyła Lynn Bonner.
Rozdział dziewiętnasty
Odchodzisz od mojego syna? Lynn wydawała się zagubiona i zdziwiona. Podeszła bliżej, a pod Jane ugięły się kolana. Dlaczego zwlekała tak długo? Dlaczego szybko nie pożegnała się z Annie i nie wyjechała od razu? Otarła łzy wierzchem dłoni.
Annie nie dopuściła jej do słowa.
– Amber Lynn, na kolację będzie zielony groszek, i to ze słoniną, czy ci się to podoba, czy nie.
Lynn nie zwróciła na nią uwagi. Podeszła do Jane.
– Powiedz, czemu odchodzisz od Cala?
Jane starała się przybrać maskę chłodnej i wyniosłej suki, jak tego oczekiwała Lynn.
– Powinnaś być mi wdzięczna – prychnęła. – Byłam fatalną żoną.
Ale te słowa wywołały nowe łzy. Nieprawda, do cholery! Jest najlepszą żoną, jaką mógł sobie wymarzyć! Odwróciła się.
– Naprawdę? – W głosie Lynn słyszała troskę.
Musi stąd uciec, zanim rozklei się zupełnie.
– Muszę zdążyć na samolot. Porozmawiaj z Calem, wszystko ci wyjaśni.
Już miała zejść ze stopni na podwórze, ale zdumiony krzyk Lynn sprawił, że zatrzymała się w pół kroku:
– Mój Boże! Jesteś w ciąży!
Obróciła się na pięcie i zobaczyła wzrok Lynn utkwiony w okolicach jej talii. Automatycznie spojrzała w dół i dopiero teraz uświadomiła sobie, że odruchowo zakryła brzuch ochronnym gestem. Przy tym sukienka przywarła do ciała i zaokrąglenie stało się doskonale widoczne. Wyprostowała się szybko, ale było już za późno.
Lynn nie wiedziała, co o tym myśleć.
– Czy to Cala?
– Amber Lynn Glide! – warknęła Annie. – Gdzie się podziały twoje maniery?
Lynn była raczej wstrząśnięta niż zła.
– A skąd mam wiedzieć, czy to jego, skoro niczego już nie rozumiem w tym małżeństwie? Nie wiem, co w sobie widzą, jak się poznali. Nie wiem nawet, czemu ona płacze. – Urwała nagłe. – Wszystko jest nie tak.
W Jane coś pękło. Widząc niepokój Lynn zrozumiała, że musi jej wyznać całą prawdę. Cal chciał dobrze, ale w rezultacie krzywdził rodziców, zamiast ich chronić. Jeśli minione miesiące czegokolwiek ją nauczyły, to przede wszystkim tego, że kłamstwo nieuchronnie prowadzi do cierpienia.
– To dziecko Cala – powiedziała cicho. – Przepraszam, że dowiedziałaś się o tym w taki sposób.
Lynn nie ukrywała, że jej przykro.
– Ale on nigdy… nigdy nic nie wspomniał. Dlaczego?
– Chciał mnie chronić.
– Przed czym?
– Przed tobą i Jimem. Nie chciał, żebyście się dowiedzieli, co mu zrobiłam.
– Powiedz! – zareagowała jak lwica w obronie lwiątka; nie szkodzi, że lwiątko zdążyło wyrosnąć na władcę sawanny. – Powiedz!
Annie podniosła miskę z ziemi.
– Idę do kuchni ugotować groszek po swojemu. Janie Bonner, nie ruszaj się stąd, póki nie wyjaśnicie sobie wszystkiego z Amber Lynn, jasne? – Poczłapała do kuchni.
Nogi Jane odmówiły jej posłuszeństwa; osunęła się na leżak. Lynn przycupnęła na fotelu naprzeciwko. Zacisnęła usta w wąską kreskę, jakby szykowała się do kłótni. Jane pomyślała o młodziutkiej dziewczynie, która nad ranem piekła ciastka, żeby zapewnić dach nad głową mężowi i synkowi. Droga sukienka z żółtego lnu i bursztynowy naszyjnik nie skrywają faktu, że umie walczyć o swoje.
Jane nerwowo zaplotła dłonie.
– Cal chciał wam oszczędzić cierpienia. I tak tyle przeszliście podczas ostatniego roku. Uważał… – Opuściła wzrok. – Prawda jest taka: rozpaczliwie pragnęłam dziecka i podstępnie uwiodłam Cala, żeby zajść w ciążę.
– Co zrobiłaś?
Jane zmusiła się, by podnieść głowę.
– Postąpiłam źle. Niewłaściwie. Nie chciałam, by się o tym dowiedział.
– Ale się dowiedział. Skinęła głową. Lynn zacisnęła usta.
– Kto podjął decyzję o ślubie?
– On. Zagroził, że wystąpi o wyłączne prawo opieki, jeśli się nie zgodzę. Teraz znam go lepiej i wiem, że by tego nie zrobił, ale wtedy uwierzyłam.
Głęboko zaczerpnęła tchu i opowiedziała Lynn o tamtym poranku, gdy otworzyła drzwi i zastała na progu Jodie Pulanski; mówiła, jaki prezent chcieli Calowi sprawić koledzy z drużyny; tłumaczyła, jak bardzo pragnęła dziecka i jak desperacko szukała odpowiedniego ojca. Mówiła prosto, nie starała się usprawiedliwiać.
Gdy opisywała, jak zobaczyła Cala w telewizji i postanowiła go wykorzystać, Lynn przycisnęła dłoń do ust. Jęk przerażenia mieszał się z tłumionym chichotem na granicy histerii.
– Chcesz powiedzieć, że wybrałaś go, bo sądziłaś, że jest głupi?
Rozważała, czy tłumaczyć, że powiedział „poszłem" i wyglądał tak cudownie głupio, ale uznała, że lepiej dać spokój. Matki nigdy nie zrozumieją pewnych rzeczy.
– Pomyliłam się, choć zdałam sobie z tego sprawę dopiero kilka tygodni po naszym ślubie.
– Wszyscy wiedzą, że Cal jest bardzo inteligentny. Jak mogłaś tak źle go osądzić?
– Najwyraźniej niektórzy nie są tak bystrzy jak im się wydaje. – Opowiadała dalej: o szumie, jaki ich ślub wywołał w mediach i o decyzji Cala co do przyjazdu do Salvation.
W oczach Lynn błysnął gniew, ale ku zdumieniu Jane nie był wymierzony w nią.
– Cal powinien był wyznać mi prawdę na samym początku.
– Nie chciał, by ktokolwiek się dowiedział. Twierdził, że nie umiecie kłamać i prawda zaraz wyszłaby na jaw.
– Nie zwierzył się nawet Ethanowi?
Pokręciła przecząco głową.
– W zeszły piątek Ethan widział mnie… Cóż, wie, że jestem w ciąży, ale Cal kazał mu przysiąc, że nie piśnie ani słówka.
Lynn zmrużyła oczy.
– To nie wszystko. To nie tłumaczy twojej wrogości wobec nas.
Jane nerwowo splatała i rozplatała dłonie, ale zmusiła się, by patrzeć Lynn w oczy.
– Zgodziłam się na rozwód zaraz po narodzinach dziecka. Niedawno straciliście jedną synową i wnuka; byłoby okrucieństwem sprawiać, byście pokochali inną, którą też stracicie. Nie żebyście zaraz mieli mnie pokochać -dodała pospiesznie. – Mimo wszystko nie miałam prawa wchodzić do rodziny, skoro nie planowałam zostać na stałe.
– Więc postanowiłaś zachowywać się jak najgorzej.
– Wydawało się to najrozsądniejszym wyjściem z sytuacji.
– Rozumiem. – Z jej twarzy niewiele dało się wyczytać i Jane uświadomiła sobie nagle, że znowu widzi taką Lynn, jak podczas ich pierwszego spotkania. Czuła na sobie badawcze spojrzenie niebieskich oczu. – Co czujesz do Cala?
Jane zawahała się i stwierdziła wymijająco:
– Mam wyrzuty sumienia. Postąpiłam okropnie.
– Wszyscy twierdzili, że złapałam Jima na ciążę, ale to nieprawda.
– Lynn, miałaś piętnaście lat, a ja mam trzydzieści cztery. Wiedziałam doskonale, co robię.
– A teraz chcesz to naprawić uciekając?
Po wszystkim, co powiedziała, spodziewała się raczej, że Lynn będzie zachwycona, mogąc się jej pozbyć.
– On… on nie jest gotów na trwały związek, więc właściwie nie ma znaczenia, kiedy wyjadę. Muszę wracać do pracy, zaszły pewne nieprzewidziane okoliczności. Tak będzie lepiej.
– Jeśli będzie lepiej, czemu wypłakujesz sobie oczy?
Poczuła, że głos jej drży.
– Nie naciskaj, Lynn, proszę.
– Zakochałaś się w nim, tak?
Zerwała się z fotela.
– Muszę iść. Obiecuję, że nie będę wam utrudniała kontaktów z dzieckiem. Nie mogłabym trzymać was z dala od wnuka.