Na próbę wyjęłajedną łyżkę z przegródki dla łyżek i wrzuciłają do widelców, po czym zamknęła szufladę. I odwróciła się.
Doszedłją odgłos przesuwania, a potem brzęk dokładnie taki, jaki wydałaby łyżka wkładana pomiędzy inne łyżki, które tęskniły za nią i z niecierpliwością czekały na moment, kiedy będą mogły opowiadać sobie przerażające historie o życiu wśród ludzi noszących straszliwe spiczaste kapelusze.
Akwila przełożyła nóż pomiędzy widelce, zamknęła szufladę i… przytrzymałają. Zamarła w oczekiwaniu.
Przez chwilę nic się nie działo, po czym usłyszała hałas wśród garnków. Był coraz głośniejszy. Szuflada zaczęła drgać. Cały zlew się trząsł.
— No dobrze — oświadczyła Akwila, odskakując. — Możesz wracać na miejsce!
Szuflada gwałtownie otworzyła się i nóż przeskoczył z jednej przegródki do drugiej niczym ryba. A szuflada się zamknęła. Zapanowała cisza.
— Kimjesteś? — zapytała Akwila. Nikt nie odpowiedział. Ale czuła w powietrzu coś, co sięjej nie podobało. I ktoś poza nią też był niezadowolony. To był głupi numer, bez dwóch zdań Szybkim krokiem wyszła do ogrodu. Grzmiący huk, który słyszała uprzedniej nocy, był hałasem wodospadu. W pobliżu domku spadająca woda napędzała niewielkie koło, które pompowało wodę do dużej drewnianej cysterny, z której z kolei biegła rura do domku.
W ogrodzie stało mnóstwo ozdobników. Były raczej smutne, z pewnością bardzo tanie: króliczki z wariackimi uśmieszkami na pyszczkach, fajansowyjeleń o wielkich oczach, gnomy w czerwonych czapeczkach z chwaścikami i z takimi wyrazami twarzy, jakby podano im właśnie bardzo gorzkie lekarstwo.
Różne przedmioty wszędzie zwisały z jabłonek lub były poprzy — wiązywane do palików. Kilka łapaczy snów i siatek na zaklęcia, które czasami widywała rozwieszone przed domostwami w swojej okolicy. Pozostałe wyglądałyjak duże chaosy, wirujące i podźwiękujące delikatnie. Jeszcze innejak… na przykładjeden wyglądałjak ptak wykonany ze starych szczotek, ale większość przywodziła na myśli tylko kupę śmieci. Choć trzeba powiedzieć, że dziwnych śmieci. Akwili wydawało się, że niektóre poruszały się nieco, gdy przechodziła.
Kiedy wróciła do domu, panna Libella siedziała przy kuchennym stole.
Podobnie jak panna Libella. No cóż, po prostu było ich dwie.
— Przepraszam — odezwała się ta siedząca po prawej stronie — pomyślałam, że najlepiej będzie mieć to od razu za sobą.
Obie wyglądały identycznie. Była to tak naprawdę jedna osoba w dwóch osobach.
— Rozumiem — powiedziała Akwila. — Jesteście bliźniaczkami.
— Nie — zaprzeczyła panna Libella z lewej strony. — Nie jesteśmy. To może być nieco trudne…
— …do zrozumienia — dokończyła druga. — Zastanówmy się. Wiesz na pewno…
— …że bliźnięta mają czasami te same uczucia i myśli — dokończyła pierwsza.
Akwila przytaknęła.
— No cóż — kontynuowała druga panna Libella. — Moja sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana, przynajmniej tak mi się wydaje, ponieważ…
— …jestem jedną osobą w dwóch ciałach — dopowiedziała pierwsza. Oba ciała rozmawiały, jakby były graczami w meczu tenisowym, odbijając kolejne słowa.
— Chciałam przekazać ci to…
— …w delikatny sposób, ponieważ niektórym ludziom wydaje się to…
— …niestosowne i przerażające, a nawet…
— …zwyczajnie…
— …straszliwe. Obie zamarły.
— Przepraszam za ostatnie zdania — powiedziała lewa panna Libella. — Zachowuję się tak tylko wtedy, gdy jestem bardzo zdenerwowana.
— Chcecie mi powiedzieć, że wy obie — zaczęła Akwila, ale panna Libella po prawej jej przerwała:
— Nie ma nas obu. Jestem tylko ja, rozumiesz? Wiem, że to trudne. Ale mam prawą prawą rękę i prawą lewą rękę, i lewą prawą rękę i lewą lewą rękę. I to wszystkojestem ja. Mogę iść po zakupy i w tym samym czasie pozostać w domu, Akwilo. Jeśli to ci może wjakiś sposób pomóc, myśl o mniejak o osobie…
— …z czterema rękami i…
— …czterema nogami…
— …i czworgiem oczu.
Czworo oczu wpatrywało się teraz z niepokojem w Akwilę.
— I dwoma nosami — powiedziała dziewczynka.
— Zgadza się. Zrozumiałaś. Moje prawe ciało jest mniej zręczne od lewego, ale prawa para oczu lepiej widzi. Jestem człowiekiem, tak samojak ty, tyle żejest mnie więcej.
— Ale tylkoj edna z pań… to znaczy tylko połowa pani przyleciała po mnie do Dwóchkoszul, prawda? — chciała się dowiedzieć Akwila.
— O tak, potrafię się w ten sposób rozdzielać — przyznała panna Libella. — Całkiem dobrze mi to wychodzi. Tylko jeśli odległość między namijest większa niż dwadzieścia mil, koordynacja staje się trudniejsza. A teraz myślę, że wszystkim nam dobrze zrobi filiżanka herbaty.
Zanim Akwila zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, jej gospodyni w dwóch osobach zaczęła się krzątać po kuchni.
Akwila widziała jedną osobę, która przygotowywała herbatę, używając do tego czterech rąk.
Żeby przygotować herbatę, trzeba wykonać kilka czynności, a panna Libella wykonywałaje wjednym czasie. Ciała stałyjedno obok drugiego, przesuwając przedmioty z ręki do ręki i ręki, czajnik, filiżanki i łyżeczki wykonywały rodzaj baletu.
— Kiedy byłam dzieckiem, uważano, żejesteśmy bliźniaczkami — rzuciłajedna przez ramię.
— A potem… potem zaczęto się mnie bać, jakbym była czymś złym — dodała druga przez drugie ramię.
— Byłaś? — zapytała Akwila.
Obie panna Libella odwróciły sięjak na komendę, wyraźnie zaszokowane.
— Jak można komuś zadać w ogóle takie pytanie?
— Hm… mnie się wydaje dość oczywiste, czyż nie? — odparowałaAkwila. — Gdybyś odparła: „Owszem. Hahahaha!”, oszczędziłoby to nam obu masę kłopotów.
Dwie pary oczu spoglądały na nią spod zmrużonych powiek.
— Panna Weatherwax miała rację — oświadczyła panna Libella.
— Mówiła, żejesteś wiedźmą od stóp do głów.
Akwila poczuła, że aż puchnie z dumy.
— Problem ze sprawami oczywistymi jest taki — powiedziała panna Libella — że zazwyczaj takie nie są… Czy panna Weatherwax naprawdę zdjęła przed tobą kapelusz?
— Tak.
— Może pewnego dnia zrozumiesz, jak wielki uczyniła ci honor. Awracając do tematu… nie, niejestem zła. Ale mało co brakowało. Moja mama umarła niedługo po urodzeniu mnie, a tata wypłynął na morze i nigdy nie wrócił…
— Na morzu zdarzają się straszne rzeczy — powiedziała Akwila. Morze znała z opowieści babci Dokuczliwej.
— Tak, najprawdopodobniej coś takiego właśnie się wydarzyło, alejest też możliwe, że nigdy nie zamierzał wrócić — odpowiedziała sucho panna Libella. — Oddano mnie do bidula, wstrętnejedzenie, jeszcze gorsi nauczyciele i tak dalej, i tam właśnie wpadłam w najgorsze możliwe towarzystwo. Bo towarzystwo samej siebie. To niesamowite, na jakie pomysły potrafisz wpaść, kiedy masz dwa ciała. Oczywiście wszyscy brali nas za bliźniaczki. No i wreszcie uciekłam do cyrku. Ja! Potrafisz to sobie wyobrazić?
— Topsy i Tipsy. Zadziwiający Akt Czytania w Myślach? — zapytałaAkwila.