Выбрать главу

Panna Libella patrzyła na nią wybałuszonymi czterema oczami.

— Zobaczyłam na plakacie, który wisi na schodach — wyjaśniła Akwila.

Panna Libella wyraźnie się odprężyła.

— No tak, oczywiście. Jesteś… bystra. Potrafisz dostrzegać to co ważne…

— Wiem, że nie zapłaciłabym, by zobaczyć antabę — wtrąciła Akwila. — To po prostu oznacza zamknięcie[3].

— Sprytne! — przyznała panna Libella. — Monthy napisał to na drogowskazie, który prowadził przez namiot Wierz-w-to-lub-nie. „To jest droga do antaby”. Oczywiście ludzie myśleli, że chodzi o jakiś dziwoląg, babę-potwora czy coś w tym rodzaju. A Monthy postawił na zewnątrz osiłka ze słownikiem, który pokazywał im, że dostali dokładnie to, za co zapłacili, bo gdy wyszli, nie mogli już zawrócić, drzwi były zamknięte! Czy byłaś kiedyś w cyrku?

Akwila przyznała, że raz. I nie wydawało jej się to wcale zabawne. Jeśli ktoś się bardzo stara być śmieszny, zazwyczaj wcale mu nie wychodzi. Widziała tam bezzębnego wyleniałego lwa, akrobatę chodzącego po mocno naprężonej finie, która wisiała tylko kilka stóp nad ziemią, nożownika, który ciskał nożami w starszą panią wirującą na drewnianym dysku i ani razu w nią nie trafił. Tylko na końcu było śmiesznie, kiedy wóz wywalił się na klaunów.

— Cyrk, w którymja występowałam, był dużo większy — powiedziała panna Libella, wysłuchawszy uwag dziewczynki. — Chociaż przypominam sobie, że nasz nożownik był równie kiepski. Mieliśmy słonie i wielbłądy, i tak groźnego lwa, że prawie odgryzł facetowi rękę.

Akwila musiała przyznać, że to brzmiało znacznie bardziej interesująco.

— A co z panią? — zapytała.

— Po prostu zabandażowałam mu rękę, kiedyjuż udało mu się zastrzelić lwa.

— Nie, panno Libello, chodzi mi o to, co pani robiła w cyrku. Po prostu czytała we własnych myślach?

Panna Libella się rozpromieniła.

— O tak, ijeszcze wiele, wiele więcej, właściwie uczestniczyłam we wszystkim, co się tam działo. W perukach byłam Zdumiewającymi Siostrami ze Wschodnich Rubieży. Żonglowałam talerzami, nosząc kostiumy wyszywane cekinami. I pomagałam przy chodzeniu po linie. Oczywiście sama nie chodziłam, ale uśmiechałam się do publiczności i biegałam po scenie cała lśniąca od tych cekinów. Wszyscy brali mnie za bliźniaczki, zresztą ludzie w cyrku nie zadają osobistych pytań. A potem tak się potoczyły moje losy… że przybyłam tutaj i zostałam wiedźmą.

Obie panna Libella przyglądały się Akwili uważnie.

— To ostatnie zdanie było bardzo długim zdaniem — powiedziała dziewczynka.

— To prawda — przyznała panna Libella. — Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego. Czy nadal chcesz u mnie pozostać? Ostatnie trzy dziewczyny nie chciały. Niektórzy ludzie uważają, że jestem… dziwaczna.

— No cóż… zostanę — odpowiedziała powoli Akwila. — Chociaż niepokoi mnie to coś, co przenosi rzeczy.

Panna Libella spoglądała przez chwilę zaskoczona.

— Och, masz na myśli Oswalda! — wykrzyknęła wreszcie.

— Czy tu mieszka niewidzialny mężczyzna, który wchodzi do mojej sypialni? — zapytała przerażona Akwila.

— Nie, nie, to tylko imię. Oswald niejest mężczyzną, lecz dapiorem. Czy słyszałaś o upiorach?

— No… niewidzialne istoty, zachowujące się dość przykro.

— Brawo — powiedziała panna Libella. — Dapiory są czymś przeciwnym. Mają obsesję porządku. Całkiem przydatny w domu, ale kiedy gotuję, mam czasem ochotę go zabić. Cojest oczywiście niewykonalne. Odkłada rzeczy na miejsce. Myślę, że to go uszczęśliwia. Przepraszam, powinnam cię była uprzedzić, lecz zazwyczaj się chowa, gdy ktoś nowy zjawia się w domu. Jest bardzo nieśmiały.

— Ale czyjest mężczyzną? To znaczy czyjest duchem rodzaju męskiego?

— Skąd można wiedzieć? Duchy nie mają ciała i nie mówią. Nazwałam go Oswald, ponieważ zawsze go sobie wyobrażałam jako malutkiego zmartwionego człowieczka dzierżącego zmiotkę i szufelkę. — Lewa panna Libella zachichotała, kiedy prawa to powiedziała. Efekt był dziwaczny, a nawetjeśliby się zastanowić, przyprawiający o gęsią skórkę.

— Dajemy sobie całkiem nieźle radę razem — dodała prawa panna Libella nerwowo. — Czyjeszcze coś chciałabyś wiedzieć, Akwilo?

— Owszem — odparła dziewczynka. — Co miałabym tu robić? I co robi pani?

Okazało się, że panna Libella zajmuje się głównie pracami domowymi. Nieustannie. Bezskutecznie można było oczekiwać zajęć z latania na miotle, lekcji wymowy czy zarządzania spiczastym kapeluszem. Zajęcia, które proponowała Akwili… no cóż, były przeraźliwie zwykłe.

Przede wszystkim miała stadko kóz, teoretycznie powinien zajmować się nimi Cuchnący Cezary, posiadacz własnej budy, do której był przypięty łańcuchem, ale tak naprawdę liczyła się tylko Czarna Meg, najstarsza ze stada, która cierpliwie pozwalała Akwili się wydoić, po czym w sposób całkowicie przemyślany i przemyślny wsadzała kopyto do wiadra z mlekiem. To jest metoda kozia, by się zaznajomić. Koza zazwyczaj martwi się, czy człowiek nie jest przyzwyczajony do owiec, ponieważ koza to owca z mózgiem. Ale Akwila miała okazję poznać już kozy wcześniej, kilka rodzin z jej wioski trzymałoje ze względu na bardzo pożywne mleko. Wiedziała też, że z kozą należy zastosować persykologię[4]. Jeśli się unosiło gniewem, krzyknęło, a nawet trzepnęło zwierzę (raniąc własną rękę, ponieważ uderzyć kozę to jak trzepnąć torbę pełną metalowych wieszaków), oznacza, że one wygrały i będą cię wyśmiewać: mee, mee!

Już drugiego dnia Akwila się nauczyła, co należy zrobić. Trzeba było w chwili, gdy Czarna Meg podnosiła nogę, by kopnąć w skopek, złapaćjąi trochę podnieść. Koza traciła równowagę, co wprawiało ją w zakłopotanie, a inne kozy meczały ze śmiechu. W ten sposób Akwila wygrała.

Następne były pszczoły. Panna Libella posiadała tuzin uli, mała pasieka służyła zarówno do produkcji miodu, jak i wosku. Była jednym wielkim brzęczeniem. Akwila, zanim pozwolonojej zbliżyć się do pszczół, otrzymała welon i rękawice. Panna Libella nosiła to samo.

— Oczywiście — wyjaśniła-jeśli zachowujesz się ostrożnie, jesteś trzeźwa i dobrze kierujesz swoim życiem, pszczoła nie powinna cię użądlić. Niestety, nie wszystkie pszczoły słyszały o tej teorii. Dzień dobry, Trzeci Roju, oto Akwila, która pozostanie jakiś czas z nami…

Akwila spodziewała się, że cały rój wzniesie się w górę i straszliwe bzyczenie ułoży się w słowa: „Dzień dobry, Akwilo!”, ale nic takiego się nie stało.

— Dlaczego im to powiedziałaś?

— Och, do pszczół trzeba mówić — odparła panna Libella. — Milczenie przynosi pecha. Zazwyczaj ucinam sobie z nimi pogawędkę co wieczór. Nowinki, ploteczki, takie tam. Każdy pszczelarz zna powiedzenie: „Mówiła mi mała pszczółka”.

— A do kogo mówią pszczoły? — zapytała Akwila. Obie panna Libella uśmiechnęły się do niej.

— Przypuszczam, że do innych pszczół.

— Więc… jeśli umiesz słuchać pszczół, dowiesz się wszystkiego, co się dzieje, prawda?

— Wiesz, to ciekawe, co mówisz — stwierdziła panna Libella. — Słyszałam coś o tym… Ale musiałabyś się nauczyć myśleć jak rój pszczół. Jeden umysł z tysiącem maleńkich ciał. O wiele za trudne, nawet dla mnie. — Wymieniła sama ze sobą powątpiewające spojrzenie. — Chociaż nie niemożliwe.

Następnie zioła. Koło domu rozciągał się duży zielnik, choć niewiele znalazłoby się tam przypraw, którymi chciałoby się natrzeć indyka. O tej porze roku wymagał mnóstwa pracy, nieustannie należało zbierać i suszyć, szczególnie te rośliny, w których ważny był korzeń. Akwili całkiem się to podobało. Panna Libella fantastycznie się znała na ziołach.

вернуться

3

Znajomość całego słownika niekiedy jednak potrafi się przydać.

вернуться

4

Akwila pamiętała, że to słowo się jakoś inaczej wymawia, ale nie zapamiętała jak.