— Czasami idzie coś nie tak — zaczęła Petuliajeszcze raz. — Czasami umierają, ale nie mogą odejść, ponieważ nie znają Drogi. Powiedziała mi, że wtedy potrzebują, byśmy były blisko i pomogły odnaleźć drzwi, bo inaczej pobłądzą w ciemnościach.
— Petulio, nie powinnyśmy o tym mówić, przecież wiesz — łagodnie przerwałajej Harrieta.
— Nie! — Petulia była purpurowa na twarzy. — To jest właśnie czas, byśmy o tym porozmawiały, właśnie tutaj i właśnie my! Ponieważ ona mówi, że jest to ostatnia rzecz, jaką możesz dla kogoś zrobić. Opowiadała, że znajdą tam czarną pustynię, którą muszą przejść, gdzie piasek…
— Też! Pani Skorek nazywa to czarną magią. — Głos Annagrammy wbił się wjej słowa ostro jak nóż.
— Naprawdę? — marzycielsko odpowiedziała Petulia, patrząc na unoszący się piasek. — No cóż, panna Czarnykaptur twierdzi, że niekiedy księżyc jest światłem, a kiedy indziej cieniem, ajednak musimy pamiętać, że wciążjest to ten sam księżyc. I… Annagrammo?
— Tak?
Petulia wzięła głęboki wdech.
— Żebyś już nigdy nie ośmieliła mi się przerywać. Nie waż się. I mówię to poważnie.
Rozdział trzynasty
Próby Czarownic
A potem… potem wreszcie odbywały się Próby. Ostatecznie to było głównym punktem dnia. Ale kiedy Akwila ukazała się w wianuszku dziewcząt, usłyszała wiele szeptów, które zlały się w pytanie: Czy warto je teraz przeprowadzać? Po tym co się wydarzyło?
Mimo wszystko ludzie utworzyli z lin rodzaj ringu, a co starsze wiedźmy stawiały sobie krzesełka, żeby być blisko, więc wszystko wskazywało na to, że Próby się odbędą. Akwila przeszła pod liną, znalazła miejsce i usiadła na trawie. Kapelusz babci Weatherwax postawiła przed sobą.
Zdawała sobie sprawę z ciągnącej za nią gromady dziewcząt, jak też z szeptów wymienianych w tłumie.
…Naprawdę to zrobiła… Nie mów!… Całą drogę do pustyni… Widziała pył… mówią, że miała go pełne buty…
Wśród wiedźm plotki przenoszą się szybciej niż zakaźna choroba. Dla wiedźm plotki są niczym pieniądze.
Nie było sędziów, nie było nagród. Próby nie na tym polegają, powiedziała Petulia. Chodzi o to, żeby pokazać, co się potrafi zrobić, i żeby ludzie odeszli z przekonaniem, że jest lepiej niż w zeszłym roku. Tutaj nikt nie wygrywa Ajeśli ktoś w to uwierzył, to równie dobrze mógłby uwierzyć, że księżyc posuwa się po niebie pchany przez goblina o imieniu Silny Wilber.
Prawdą było, że zazwyczaj pokazy otwierałajedna ze starszych wiedźm, pokazując skomplikowaną, ale niezaskakującą nikogo sztuczkę, którąjuż wszyscy kiedyś widzieli, ale nadal podziwiali. To przełamywało lody. W tym roku była to stara dobra Dreptacz ze swą śpiewającą i tańczącą myszą.
Akwila nie patrzyła na mysz. Po drugiej stronie ringu, niczym królowa na tronie, siedziała na krześle w otoczeniu innych starych wiedźm babcia Weatherwax.
Szepty nie ustawały. Może otwarcie oczu spowodowało u Akwi — li również dodatkowe otwarcie uszu, bo wydawałojej się, że dochodzi do niej każdy szept wypowiedziany wokół.
…I to bez żadnego treningu, po prostu to zrobiła… widziałaś tego konia? Nie widziałam żadnego konia!… Nie tylko otworzyła drzwi, ale weszła przez nie!… Tak, ale ktoją sprowadził z powrotem? Esme Weatherwax, oczywiście!… Tak, zawsze to powtarzam, byle głupek potrafi otworzyć drzwi, wystarczy łut szczęścia, ale żeby sprowadzić kogoś z powrotem, na to potrzeba prawdziwej wiedźmy, oto zwycięzca… Walczyła z potworem i zostawiła go tam!… Co za dziecko… No to był ten koń, czy go nie było?… Pokażę oczywiście moją sztuczkę z tańczącą miotłą, alejuż przepadła, tojasne… Dlaczego pani Weatherwax dała tej dziewczynie swój kapelusz, co? Co chce, byśmy myślały? Nigdy wcześniej przed nikim nie zdjęła go nawet!
Wyczuwało się napięcie, przeskakiwało odjednego czubka kapelusza na drugijak letnia błyskawica.
Mysz robiła co mogła przy dźwiękach „Zawsze będę puszczać bańki powietrzne”, ale łatwo było poznać, że umysły wiedźm nie są przy niej, choć tańczyła wyprostowanajak struna i z wielkim temperamentem.
Teraz inne wiedźmy pochylały się nad babcią Weatherwax. Akwila widziała, że rozmawiają o czymś z ożywieniem.
— Wiesz, Akwilo — odezwała się Lucy Nawjazd spoza jej głowy — teraz tylko wystarczy, żebyś wstała i powiedziała, że to zrobiłaś. Wszyscy i tak to już wiedzą. Chodzi mi o to, że nigdy nikt nie zrobił tego na Próbach!
— Ajuż najwyższy czas, by ta stara harpia przegrała — dołożyła się Annagramma.
Przecież ona wcale nie jest zła, pomyślała Akwila. Jest twarda i oczekuje, by inne wiedźmy też były twarde, ponieważ krawędź nie jest miejscem dla ludzi słabych. Dla niej wszystko jest rodzajem próby.
A trzecia myśl podsunęłajej to, czego nie mogła wtedy znaleźć w namiocie: Babciu Weatherwax, ty wiesz, że współżycz przyszedł tutaj tylko dla mnie, prawda? Rozmawiałaś z doktorem Rwetestem, wspominałaś mi o tym. A może wkręciłaś mnie w swoją sztuczkę na dzisiaj? Czy domyślam się wszystkiego? Ile wiem?
— Wygrasz — mówiła Dymitra Hubabuba. — A nawet niektóre starsze wiedźmy chętnie by zobaczyły, jak ktoś ucierajej nosa. Wiedzą, że to, co się wydarzyło, było potężną magią. Wszystkie chaosy zostały pozrywane na wiele mil stąd.
Więc mam wygrać tylko dlatego, że niektórzy ludzie kogoś nie lubią? — pomyślała Akwila. To byłby dopiero powód do dumy…
— Założyłabym się, że ona wstanie — odezwała się Annagramma. — Tylko patrz. Opowie, jak biedne dziecko zostało wciągnięte do Ostatniego Świata przez potwora, a onaje stamtąd przyprowadziła. Sama bym tak zrobiła najej miejscu.
Tak właśnie podejrzewam, pomyślała Akwila. Ale nie jesteś na jej miejscu, niejesteś też na moim.
Patrzyła na babcię Weatherwax, która odganiała ręką kilka starych wiedźm.
Ciekawe, pomyślała, czy nie mówiąjej właśnie: „Tej małej trzeba trochę utrzeć nosa, panno Weatherwax”. I w chwili gdy to pomyślała, babcia odwróciła się i spojrzalajej w oczy…
Mysz przestała tańczyć, zawstydzona brakiem zainteresowania. Po dobrej chwili ludzie zaczęli bić brawo, ponieważ jest to coś, co się w takiej chwili robi.
Czarownica, której Akwila nie znała, wyszła na środek ringu, wciąż jeszcze klaszcząc w dłonie w ten przypochlebczy (ręce tuż przy sobie, ramiona wysoko) sposób, wjaki zachęca się publiczność do dalszego aplauzu.
— Wspaniale, Doris, znakomicie ci poszło, jak zawsze zresztą! — zawołała wysokim głosem. — Znaczna poprawa od zeszłego roku, dziękujemy ci bardzo, to było cudowne… znakomite… hm…
Zawahała się, a zza niej wypełzła na czworakach Doris Drep — tacz, próbując namówić mysz, by wróciła do swego pudełka. W tłumie widzów kilka kobiet wpadło w histerię.
— No a teraz może… któraś z pań ma ochotę… no… zapraszam na scenę — powiedziała mistrzyni ceremonii głosem tak perlistym, że budził skojarzenie z toczącą się szklaną kulą, która zaraz się rozbije. — Nikt?
Zapanowała kompletna cisza.
— Nie bądźcie takie nieśmiałe! — W głosie kobiety pojawiło się pewne napięcie. To wcale niejest specjalnie zabawne zorganizować boisko pełne organizatorów. — Nie odznaczamy się skromnością. Może jednak ktoś?
Akwila czuła, że część kapeluszy odwróciła się w jej stronę, a część w stronę babci Weatherwax. Oddalona zaledwie o kilka kroków przez trawę babcia strząsnęła czyjąś rękę z ramienia, nie przerywając wzrokowego kontaktu z Akwilą. Żadna z nas nie ma teraz na głowie kapelusza, pomyślała Akwila. Dałaś mi kiedyś wirtualny kapelusz, babciu Weatherwax, i dziękuję ci za to. Ale dzisiaj go nie potrzebuję. Dzisiaj wiem, żejestem wiedźmą.