– Co pogwizdujesz? – spytała Wylie.
– Mozarta – skłamał Rebus, a ona kiwnęła głową, jakby rozpoznawała utwór.
Pokój nie był pokojem, tylko apartamentem z wewnętrznymi drzwiami łączącymi go z apartamentem sąsiednim. Nim pan Costello zdążył je zamknąć, Rebusowi mignęła za nimi sylwetka Theresy Costello. Salonik był niewielki: kanapa, dwa fotele, niski stolik, telewizor… Z saloniku prowadziły drzwi do sypialni, a z korytarzyka było wejście do łazienki. Rebus czuł w powietrzu zapach mydła i szamponu mieszający się z wonią obecną czasami w nie przewietrzanych pomieszczeniach hotelowych. Na stoliku stał kosz z owocami i siedzący obok David Costello zajęty był właśnie jedzeniem jabłka. Zdążył się ogolić, ale włosy miał brudne, przetłuszczone i posklejane w strąki. Miał na sobie wyglądający na nowy szary T-shirt i nowe czarne dżinsy. Nie wiadomo, czy przez zapomnienie, czy celowo, sznurowadła obu trampek na jego stopach były rozwiązane.
Thomas Costello był niższy, niż go sobie Rebus wyobrażał, a chodząc, kręcił ramionami jak bokser. Miał na sobie fiołkową koszulę rozpiętą pod szyją i ciemne spodnie podtrzymywane jasnoróżowymi szelkami.
– Prosimy, prosimy – powiedział. – Siadajcie państwo. – Wskazał ręką kanapę. Mimo to Rebus wybrał fotel, a Wylie została na stojąco. Costello nie pozostało nic innego jak samemu zasiąść na kanapie, co też uczynił, rozkładając ramiona na jej oparciu. Nie na długo, bo sekundę później złożył je razem i wydając jedno głośne klaśnięcie, wykrzyknął, że trzeba się czegoś napić.
– My dziękujemy, panie Costello – oświadczył Rebus.
– Na pewno? – Costello spojrzał pytająco na Ellen, która z wysiłkiem wolno pokręciła głową.
– No to skoro tak… – Costello senior ponownie szeroko rozłożył ręce na oparciu kanapy. – To czym możemy państwu dzisiaj służyć?
– Przykro nam, że musimy panu zawracać głowę w takim momencie – powiedział Rebus i rzucił okiem na Davida, który co do okazywanej obojętności mógł walczyć o palmę pierwszeństwa z Ellen Wylie.
– Doskonale to rozumiemy, panie inspektorze. Ma pan swoje obowiązki, a my wszyscy chcemy pomóc w złapaniu tego bydlaka, który zrobił coś takiego Philippie. – Mówiąc to, Costello zacisnął pięści na dowód, że jest gotów osobiście policzyć się z tym zbirem. Twarz miał niemal szerszą niż dłuższą, a włosy na głowie były przycięte krótko i zaczesane gładko do tyłu. Mówiąc, lekko mrużył oczy i Rebus pomyślał, że pewnie używa soczewek kontaktowych i wciąż pilnuje, by mu nie powypadały.
– Mamy tylko kilka pytań uzupełniających do syna, panie Costello…
– Macie coś przeciwko temu, że się będę przysłuchiwał?
– Zupełnie nie. Może nawet będzie pan nam mógł w czymś pomóc.
– No to zaczynajmy. – Odwrócił gwałtownie głowę. – Davey! Słuchasz?
David Costello w milczeniu kiwnął głową i ugryzł kolejny kęs jabłka.
– A więc scena należy do pana, inspektorze.
– No cóż, w takim razie zacznę od kilku pytań do Davida. – Rebus urządził całe przedstawienie z wyciąganiem i wertowaniem notesu, choć pytania miał gotowe w głowie i nie sądził, by trzeba było notować odpowiedzi. Wiedział jednak także, że widok wyciągniętego notesu czasami czyni cuda, świadkowie mają bowiem zwykle skłonność do wierzenia w słowo pisane: jeżeli coś zostało zapisane w notesie to znaczy, że zostało to zapewne wcześniej sprawdzone. A ponadto, kiedy widzą, że ich odpowiedzi są notowane, bardziej się skupiają lub przeciwnie, dają się ponieść i zaczynają wszystko z siebie wyrzucać.
– Na pewno nie chce pani usiąść? – spytał raz jeszcze Costello, zwracając się do Wylie i klepiąc dłonią kanapę obok siebie.
– Tu mi dobrze – odparła chłodno, jednak ta krótka wymiana zdań spowodowała, że efekt został zaprzepaszczony. David Costello wyglądał na zupełnie nie przejętego widokiem notesu.
– Niech pan strzela – rzucił w kierunku Rebusa.
Rebus nie dał się prosić, wycelował i wypalił.
– David, pytaliśmy cię już o tę grę internetową, w którą naszym zdaniem Flipa grała…
– Tak.
– I powiedziałeś wtedy, że nic ci o niej nie wiadomo i że ty sam nie jesteś miłośnikiem gier komputerowych.
– Tak.
– Ale teraz dowiadujemy się, że za czasów szkolnych byłeś prawdziwym specem od Dungeons amp; Dragons…
– Pamiętam – wtrącił Thomas Costello. – Ty i twoi koledzy całe dnie i noce spędzaliście w twoim pokoju. – Uniósł wzrok na Rebusa. – Nie uwierzy pan, panie inspektorze, dosłownie całe noce.
– Słyszałem, że takie nocne sesje zdarzają się nawet dorosłym mężczyznom – powiedział Rebus. – Wystarczy talia kart do pokera i odpowiednio duża pula…
Costello skwitował to porozumiewawczym uśmiechem: „My hazardziści to rozumiemy”.
– Kto panu powiedział, że byłem „specem”?
– Wyszło w rozmowach z innymi – odparł Rebus, wzruszając ramionami.
– No więc nie byłem. Całe to szaleństwo z D amp;D trwało może miesiąc.
– W czasach szkolnych Flipa też w to grywała. Wiedziałeś o tym?
– Chyba nie.
– Przecież coś by ci powiedziała, prawda? Skoro oboje się tym zajmowaliście.
– Kiedy się poznaliśmy, to już nie. Chyba nigdy o tym nie rozmawialiśmy.
Rebus spojrzał Davidowi prosto w oczy. Były przekrwione i mocno podkrążone.
– Wobec tego, jakim cudem mogła o tym wiedzieć przyjaciółka Flipy, Claire?
Młodzieniec parsknął pogardliwie.
– To ona panu powiedziała? Ta cholerna krowa Claire?
Thomas Costello uspokajająco cmoknął na syna.
– Kiedy to prawda. Zawsze próbowała nas skłócić, udając „przyjaciółkę”.
– Nie lubiła cię?
David przez chwilę się zastanawiał.
– Myślę, że to bardziej polegało na tym, że nie mogła ścierpieć widoku szczęśliwej Flipy. Ale kiedy to Flipie powiedziałem, to w twarz mi się roześmiała. Ona tego nie dostrzegała. O ile wiem, między jej rodziną a rodziną Claire coś zaszło i wydaje mi się, że Flipa miała coś w rodzaju poczucia winy. Claire wszystko było wolno…
– Dlaczego nam o tym nie powiedziałeś wcześniej?
David spojrzał na Rebusa i roześmiał się.
– Bo Claire nie zabiła Flipy.
– Nie?
– Chryste, chyba nie chce pan powiedzieć… – Potrząsnął głową. – Kiedy mówię, że Claire była podła, to mam na myśli jej różne intrygi… ale tylko słowne. – Po chwili dodał: – Ale może ta cała gra też tylko na tym polegała. Do tego pan zmierza?
– Niczego nie przesądzamy ani nie wykluczamy – odparł Rebus.
– Jezu, Davey – odezwał się ojciec Davida – jeżeli jest coś, co masz do powiedzenia tym funkcjonariuszom, to zrób to teraz!
– Na imię mi David! – warknął młodzieniec z naciskiem. Ojciec zrobił wściekłą minę, ale nie odezwał się już ani słowem. – Nadal uważam, że to nie Claire – dodał, zwracając się do Rebusa.
– A jak z matką Flipy? – spytał Rebus. – Jak się układało między wami?
– W porządku.
Rebus pozwolił, by na chwilę zapadła cisza, potem powtórzył za Davidem jego słowa, dodając tylko znak zapytania.
– Wie pan, jak matki traktują córki – dodał David. – Chcą je chronić przed wszystkim.
– I wiedzą, co robią, prawda? – Thomas Costello mrugnął porozumiewawczo do Rebusa, który z kolei spojrzał na Wylie, sprawdzając, czy może na to zareaguje. Wylie wpatrzona w okno nawet nie drgnęła.
– Chodzi o to – powiedział Rebus cicho – że mamy informacje, iż nie wszystko było w porządku i że zdarzały się wam scysje.
– Jak to? – zapytał Thomas Costello.
– Może niech David sam odpowie – odparł Rebus.
– No to jak, David? – Costello zwrócił się do syna. – Nie mam pojęcia, o czym on mówi.
– Mówię o tym – odezwał się Rebus, udając, że sprawdza coś w notesie – że pani Balfour uważała, że masz zły wpływ na Flipę i że ją buntujesz.
– Chyba nieuważnie pan słuchał i źle ją pan zrozumiał – odezwał się Thomas Costello i ponownie zwinął dłonie w pięści.
– Nie sądzę, proszę pana.