Выбрать главу

- Tak jest o wiele lepiej - powiedział Garin z zadowoleniem. - No, ale nie można cię prosić, pani, abyś chodziła półnaga, by podkreślić piękno tej rzadkiej ozdoby... chociaż nabiera w ten sposób zadziwiającego blasku.

Zachowaj mimo wszystko ten naszyjnik, moja droga, chociażby w zamian za straconą suknię. Proszę o wybaczenie, ale wiesz przecież, że nie znoszę błędów w estetyce.

Długi welurowy szal, zarzucony na potarganą suknię, pozwolił Katarzynie powrócić, nie wywołując komentarzy wśród służby. W rękach niosła barbarzyński naszyjnik i teraz ona drżała jak liść, wchodząc do swej komnaty, gdzie, na całe szczęście, nie było Sary. To pozwoliło Katarzynie przebrać się szybko i rzucić w kąt zniszczoną sukienkę. Stwierdziła ponownie, że przy nieobliczalnym Garinie nigdy nie wiadomo, co się za chwilę wydarzy.

Wieczorem przy kolacji był bardzo chłodny, mówił niewiele i wyłącznie na mało interesujący temat pogody. Następnie, nie przedłużając wieczerzy, odprowadził żonę do komnaty, pożegnał ją uprzejmie i odszedł.

* * * - Czemu nie żądasz od niego wyjaśnień - konkludowała Sara, pomagając swej pani przy rozbieraniu. - Masz do tego prawo. Domyślałam się, że wasz związek nie jest całkiem normalny, ale nie do tego stopnia!

Jesteś nadal dziewicą, a ślub odbył się ponad miesiąc temu! Twój mąż był nieobecny przez prawie cały ten czas, ale mimo wszystko...

- Odgadłaś coś niecoś, prawda? Przypomnij sobie swoje pytanie, które mi zadałaś dzień po ślubie.

- Wiem, że twój mąż nie został z tobą długo tamtej nocy, ale sądziłam, że od tego czasu odwiedzał cię wielokrotnie. Jak to wytłumaczyć?

Po wydarzeniu z naszyjnikiem i kolacji, która po nim nastąpiła, Katarzyna bardziej rozgoryczona, niż chciała się do tego przyznać, nie mogła powstrzymać złości. Z żalu, że jest wzgardzona w tak oczywisty sposób, wyjawiła w końcu Sarze prawdę na temat swego pożycia małżeńskiego, a na wyznanie to składało się w istocie tak niewiele. Cyganka nie mogła ochłonąć z wrażenia. Z rękami wspartymi na biodrach patrzyła na Katarzynę z komicznym osłupieniem.

- Co? Nic?... Naprawdę nic?

- Prawie nic. W noc poślubną przyszedł do mojej komnaty, kazał mi wyjść z łoża, a następnie rozebrał mnie. Wpatrywał się we mnie długo, bardzo długo... jakbym była jedną z figurek z kości słoniowej lub alabastru, które znajdują się w jego komnacie... Potem odszedł. Nigdy więcej nie powrócił. Może mu się nie podobam?

- Chyba jesteś szalona! - wykrzyknęła Sara, rzucając dzikie spojrzenie.

- Ty mu się nie podobasz? Spójrz nieszczęsna do lustra! Żaden mężczyzna na świecie nie oparłby ci się, gdybyś tylko tego chciała. A ten nie jest ulepiony z innej gliny. Zdjął twoją koszulę, widział cię kompletnie nagą... a następnie odszedł spokojnie, aby położyć się spać w drugim końcu zamku? Ależ to czysty obłęd! Całe królestwo pękłoby ze śmiechu.

Mówiąc to, Sara strzepnęła sukienkę, którą zdjęła Katarzyna, i rozpostarła ją na łożu, aby wyszczotkować przed schowaniem. Katarzyna patrzyła na nią rozczarowana.

- Dlaczego? Z pewnością przestrzega umowy narzuconej przez księcia.

Poślubił mnie, ale może Filip zobowiązał Garina, aby ten mnie nie tknął.

- Doprawdy? Ależ, nieszczęsna, któryż z mężczyzn, godny tego miana, zgodziłby się na taki warunek, nie tracąc honoru względem samego siebie? Jakże książę mógłby zniżyć się, aby coś takiego zaproponować? Albo (co jest mało prawdopodobne) nie podobasz się panu Garinowi, albo twój mąż nie jest mężczyzną. Przecież nie wiadomo, czy odwiedzał inne kobiety przed ślubem. Nie słyszano o żadnej jego kochance, o jakiejś przygodzie.

Trzeba było formalnego rozkazu, aby się ożenił. Może...

- Może?

- Może nie ma skłonności do kobiet? To ułomność często spotykana w Grecji lub Italii. Jest tam wiele samotnych kobiet, gdyż niektórzy mężczyźni wolą młodych chłopców.

Katarzyna otworzyła szeroko oczy.

- Nie sądzisz chyba, że Garin jest taki?

- Dlaczego nie? Dużo podróżował do krajów Lewantu. Może tam nabawił się tej wstydliwej skłonności. W każdym razie trzeba się upewnić.

- Ale jak? - spytała Katarzyna, wzruszając ramionami. Sara odłożyła szczotkę.

- Powiedziałam ci, że gdybyś tylko chciała, nie oparłby ci się żaden prawdziwy mężczyzna. Musisz zadać sobie ten trud. Bo tak naprawdę nie zrobiłaś niczego, żeby go do siebie przyciągnąć.

- Bo nie mam na to ochoty! - zaprotestowała młoda kobieta. - Nie rozumiem jego postępowania, ale daleka jestem od tego, by mu się zaofiarować...

Sara wzruszyła ramionami i odwróciła się plecami do młodej dziewczyny z tak pogardliwym wyrazem twarzy, że ta stanęła w osłupieniu.

Nigdy wcześniej Sara nie potraktowała w ten sposób swej pani.

- Nie jesteś kobietą - skonstatowała z obrzydzeniem Cyganka. - Naprawdę pasujecie do siebie. Żadna kobieta, pełnokrwista kobieta, nie zgodziłaby się na takie traktowanie, bez chęci zbadania przyczyny. To sprawa miłości własnej.

- Nie, to po prostu kwestia miłości. Wiesz dobrze...

- Że pragniesz pozostać wierna jakiemuś tam młodzieńcowi, który cię nie chce! Naprawdę uważasz, że ci się to uda? Ty nieszczęsna idiotko, myślisz, że długo zdołasz się opierać księciu Filipowi? Wolisz poczekać, aż mąż (ponieważ taka jest jego rola) dostarczy cię na dwór, wystrojoną i upudrowaną, jak małą, tłustą gąskę. Zgodzisz się na los niewolnicy... ty? Coś ci powiem: gdybyś miała w żyłach choć trochę mojej krwi, prawdziwej, czerwonej krwi, gorącej i dumnej, rzuciłabyś się w ramiona męża, zmusiłabyś go, aby spełnił swój obowiązek... Chociażby po to, by spłatać Filipowi Burgundzkiemu figla, na jaki zasługuje! Ale w twoich żyłach płynie woda! Pozwól mu więc, biedna głuptasko, podsunąć cię księciu, bo nie zasługujesz na nic lepszego.

Piorun nie poraziłby Katarzyny bardziej niż ten gwałtowny wybuch Sary. Stała pośrodku komnaty z opuszczonymi rękami, bez żadnej reakcji.

Sara powstrzymała uśmiech, a następnie dodała z perfidną słodyczą: - Najgorsze jest to, że umierasz z chęci zażądania od męża wyjaśnień jako stworzona do wszystkiego oprócz życia w cnocie. Dlatego jesteś wściekła jak indyk!

To drugie porównanie, rodem z podwórka, pokonało odrętwienie Katarzyny. Strumień krwi zabarwił jej policzki, zacisnęła pięści.

- A więc zasługuję tylko na to, aby transportowano mnie niczym gęś!

Jestem zła jak indyk! No dobrze, sama tego chciałaś! Przyślij służące.

- Co zrobisz?

- Przekonasz się. Chyba masz rację: jestem strasznie poirytowana.

Chcę się wykąpać, natychmiast!... Proszę też o perfumy. Jeśli nie zdołasz R S uczynić mnie powabną, to po powrocie wychłoszczę cię batem!

- Jeśli ma to zależeć tylko ode mnie - powiedziała Sara ze śmiechem, biorąc w ręce dzwoneczek - twój mąż będzie w wielkim niebezpieczeństwie.

Niebawem przybiegły służące. Srebrna wanna została napełniona letnią wodą i młoda kobieta zanurzyła się w niej na kilka minut. Po kąpieli poddała się masażowi całego ciała, wypudrowano ją, a następnie perfumiarka Perryna wykonała swą pracę pod kierunkiem Sary, która tymczasem zajęła się włosami. Podczas gdy inne służące krążyły wokół pani, Cyganka szczotkowała tam i z powrotem długie, jedwabiste pukle rozbłyskujące niczym czyste złoto. Następnie zaczesała je do tyłu.

Po wykonaniu pracy Sara odesłała służące, rezerwując sobie dalszy ciąg zadania.

- Co mam włożyć? - zapytała Katarzyna, kiedy odeszły.

- Włożysz, co ci każę - powiedziała Sara, zajęta upinaniem włosów młodej kobiety.