Po tych słowach opuściła swoją ofiarę i zbliżyła się do Filipa, który od dłuższego czasu przyglądał się z niemałym zdziwieniem tajemniczemu tete-a-tete Katarzyny z biskupem. Filip wyszedł jej naprzeciw i podał swą dłoń.
Nikt z dworzan nie ośmielił się iść za nim, instynkt bowiem podpowiadał każdemu, że odtąd Katarzyna de Brazey musi być obiektem wszelkich względów i poważania.
- Co ważnego miałaś do powiedzenia biskupowi de Beu-vais? - spytał z uśmiechem. - Mieliście obydwoje takie poważne miny jak duchowni na konsylium. Czy rozprawialiście może o jednym z dogmatów świętego Augustyna? Nawet nie wiedziałem, że go znasz.
- Dyskutowaliśmy... o pewnej kwestii z historii Francji, panie. A Jego Wielebność jest mi znany od blisko dziesięciu lat. Dawniej często się widywaliśmy, w Paryżu. To z tamtych czasów go pamiętam...Przerwawszy nagle, spojrzała na księcia oczami pełnymi łez, w jej głosie zabrzmiał długo tłumiony gniew.
- Jak możesz, panie, poważać takiego człowieka? Ten ksiądz nurzał się we krwi, aby wspiąć się na tron biskupi! Pan, Wielki Książę Zachodu?...
Cauchon to wielki nędznik!
Filip uwielbiał, kiedy tytułowano go w ten sposób. A wzruszeniem Katarzyny przejął się do głębi. Pochylił się ku niej, tak aby nikt nie mógł usłyszeć jego słów.
- Wiem, moje serce! Jeżeli go tu trzymam, to tylko dlatego, że jest mi potrzebny. Ale nie ma mowy o poważaniu. Widzisz, jak się jest panującym księciem, to czasami trzeba uciekać się do różnych instrumentów... A teraz uśmiechnij się do mnie i chodźmy rozpocząć bal! - I dodał ciszej: - Kocham cię bardziej niż cokolwiek na świecie!
Na usta Katarzyny powrócił słaby uśmiech. Muzycy siedzący na podium rozpoczynali pawanę. Katarzyna dała się poprowadzić do środka olbrzymiego koła utworzonego przez zazdrosnych, lecz zarazem podziwiających ją dworzan.
Rozdział piąty Nunc dimittis
W dniu pogrzebu Małgorzaty Bawarskiej Katarzyna myślała, że umrze z zimna i niepokoju zarazem. Księżna wdowa zgasła szybko 23 stycznia 1424 roku, trzy miesiące po ślubie swojej córki. Oddała ducha w ramionach Ermengardy. Filip, bawiący w tym czasie wraz z Arturem de Richemontem w Montbard, przybył zbyt późno, aby zastać jeszcze matkę przy życiu. Od tej chwili głęboki smutek zapanował w pałacu i w mieście, gdzie zmarła pozostawiła po sobie szczery żal. Kilka dni potem trumna ze zwłokami została złożona w klasztorze de Champmol, znajdującym się na obrzeżu Dijon.
Kiedy wczesnym, zimnym rankiem Perryna ubierała swoją panią, wystraszyła się przeraźliwej bladości Katarzyny.
- Pani powinna zostać w domu.
- To niemożliwe. W podobnych przypadkach trzeba samemu być umierającym, żeby nie uczestniczyć w ceremonii pogrzebowej. Byłaby to obraza księcia i jego boleści - odparła Katarzyna.
- Ależ, pani, w tym stanie? Katarzyna uśmiechnęła się smutno.
- Tak, Perryno, nawet w moim stanie...
Tylko dwie osoby z otoczenia Katarzyny wiedziały, że jest brzemienna: jej mała służąca i Abu-al-Khayr, który pierwszy postawił diagnozę przy okazji nagłego zasłabnięcia Katarzyny w okresie świąt Bożego Narodzenia. Od tej pory zaczęła odczuwać różne dolegliwości.
Bardzo źle znosiła swój stan, tym bardziej że często męczyły ją nudności.
Zaczęła nie znosić zapachów z kuchni, a kiedy szła przez miasto i dolatywała do niej woń flaków ze straganów, robiło jej się niedobrze. Zawzięcie też walczyła, aby jak najdłużej ukryć prawdę przed swoim mężem.
Od pewnego czasu ich wzajemne stosunki uległy znacznemu pogorszeniu. Wśród ludzi Garin traktował ją z lodowatą grzecznością, a w domu prawie przestał się do niej odzywać. Jeżeli wymówił jakieś słowo, to tylko po to, aby ją zranić. Katarzyna nie pojmowała dlaczego. Oczywiście wiedział, podobnie jak całe Dijon, o jej stosunkach z księciem i okazywał obrazę z tego powodu. Ale przecież to on uczynił wszystko, aby do tego doszło! Więc skąd ta pogarda? Tym bardziej że od półtora miesiąca nie spotkała się z Filipem, który rzucił się w wir obowiązków, zajmując się w szczególności stanem dróg w swych posiadłościach. Czułość, jaką jej okazywał, i ochrona, jaką ją otaczał, stały się dla niej nieodzowne. Ponadto obudził jej ciało do miłości i dał poznać chwile rozkoszy, których się nie zapomina i które chciała ciągle przeżywać.
Perryna ubrała panią najcieplej, jak mogła. Z powodu całkowitej żałoby na dworze Katarzyna była odziana na czarno od stóp do głów. Z futrzanego toczka na głowie opadał na twarz czarny woal. Krótkie buty na futrze, ukryte pod suknią i peleryną, oraz welurowe rękawiczki uzupełniały strój pozbawiony jakichkolwiek klejnotów. Młoda służąca spojrzała z niepokojem przez okno na grubą warstwę śniegu leżącego na dachach i na śliskie wyboje na ulicy. Jej pani będzie musiała przejść na piechotę spory kawałek.
Uroczysta msza w Sainte-Chapelle ciągnęła się w nieskończoność.
Pomimo setek świec ustawionych wokół ołtarza i przy katafalku w świątyni panowało przejmujące zimno. Z ust uczestników pogrzebu wydobywała się para. Najgorsze ze wszystkiego okazało się przejście niekończącego się orszaku przez miasto. Dla Katarzyny była to prawdziwa droga krzyżowa.
Przy dźwiękach trąb żałobnych orszak przesuwał się powoli wśród domów udekorowanych na czarno. Jedyny kolorowy akcent stanowił powóz pogrzebowy, który zgodnie z życzeniem Filipa był taki sam jak jego ojca. Ciągnęło go sześć koni. Zabalsamowane ciało księżnej przykryto złotym brokatem, na którym wyszyty był duży czerwony krzyż. W czterech rogach powozu powiewały sztandary z niebieskiego jedwabiu, przetykanego złotem. Wóz otaczało sześćdziesięciu nosicieli łuczyw i tłum zakonników lamentujących i odmawiających psalmy. Filip kroczył z tyłu z odkrytą pomimo mrozu głową.
Za nim szło całe miasto ze sztandarami cechów.
Wygląd księcia zmroził doszczętnie serce Katarzyny. Filip był jakby nieobecny. Nagle - może pod wpływem bólu i rozpaczy - stał się dla niej znowu niepokojącym władcą, którego należało prosić, i to jak najszybciej, o pewną trudną rzecz.
Poprzedniego wieczoru przybyła do Katarzyny w wielkim pośpiechu Colette, stara służąca Marii de Champdivers, przynosząc straszną nowinę: kilka godzin wcześniej aresztowano Odettę i brata Stefana w klasztorze franciszkanów, a rodzice młodej kobiety zostali skazani na natychmiastową banicję. Maria widziała w Katarzynie jedyną szansę na pomoc.
Sprawa była trudna. Książę Sabaudii uzyskał zawieszenie broni pomiędzy wrogimi książętami, ale za namową Odetty bastard z Beaune zerwał ten rozejm, napadając na miasteczko w Burgundii. Po ujęciu go wszystko wyznał, nie mając chęci zapłacić własną skórą. Reakcja była natychmiastowa: Odetta, brat Stefan i pewien kupiec z Genewy, który im pomagał, zostali wrzuceni do lochu, gdzie czekały ich tortury i pewna śmierć.
Katarzyna nie mogła pojąć, co pchnęło Odettę do podobnego szaleństwa. Powiadano, że spisek miał na celu zamordowanie samego księcia Filipa. Czy chodziło o zajęcie jego miasta, czy raczej o przyspieszenie zwycięstwa Karola VII, którego Bóg obdarzył synem w dniu 3 lipca 1423 roku*? W każdym razie Katarzyna nie mogła tak zostawić swojej przyjaciółki, nawet za cenę własnego życia.
* Przyszły Ludwik XI (przyp. tłum.). Klasztor de Champmol wznosił się poza murami miasta, między drogą na zachód a biegiem rzeki Ouche. Był jeszcze nowy, gdyż zbudował go dziadek Filipa, książę Filip Śmiały, według projektu architekta Droueta de Dammartina. Katarzyna nigdy tam nie była. Jedynie mężczyźni mieli prawo wchodzić do środka, a kobietom wolno było tu przychodzić tylko przy okazjach takich jak ta. Tutejsza kaplica zastąpiła kaplicę w Citeaux jako miejsce spoczynku książąt Burgundii.