- Słońce... Ogień... - wyszeptała Katarzyna z lekkim uśmiechem.
Sara i Stokrotka wróciły ze stajni, dokąd poszły, aby wydoić kozy.
Jedna niosła wiadro do połowy wypełnione mlekiem, druga - koszyczek z serami. Sara widząc, że Katarzyna już nie śpi, podbiegła, aby ją ucałować.
Tonęła we łzach, ubolewając, że pani de Brazey tak schudła i wynędzniała.
Stokrotka przyglądała się ciekawie zbiegowi z baszty. Wiedziała od Landry'ego, że to żona wielkiego skarbnika i kochanka potężnego księcia Burgundii, lecz widząc chudą i brudną istotę o ziemistej cerze, matowych i splątanych włosach, raczej w to wątpiła. Sara po opanowaniu pierwszego wzruszenia również patrzyła na nią z niedowierzaniem. Ta zniszczona twarz, ta szyja nosząca ślady obręczy... Gdzie podziała się olśniewająca pani de Brazey?
- Ależ cię, pani, urządzili! Boże, w jakim jesteś stanie! - zajęczała.
- Jest przede wszystkim brudna jak święta ziemia! - stwierdził Landry.
- Na twoim miejscu dałbym jej trochę mleka, żeby przyszła do siebie, a potem umyłbym ją porządnie.
- Zagrzeję wody - powiedziała Stokrotka, zdejmując z haka kocioł, aby nabrać wody ze studni w ogrodzie.
Podczas gdy Katarzyna popijała łykami mleko, a Sara przygotowywała się do toalety swej pani, zaczęły się opowieści. Landry mówił, jak dwa dni po porwaniu Katarzyny spotkał Sarę u Jakuba Marynarza, gdzie i on czasem zabawiał się wieczorami. Zostawiła w lesie szczep Cyganów razem z ich szefem Stankiem, dla którego opuściła Katarzynę.
- Nie miała odwagi wrócić do ciebie - dodał.
- Było mi wstyd - przyznała szczerze Sara. - Chciałam wrócić, ale bałam się twego wzroku. Dijon przyciągało mnie nieodparcie, więc poszłam do Jakuba Marynarza, sądząc, że jakoś wszystko się załatwi.
- Kiedy dowiedziałam się, że zniknęłaś, myślałam, że zwariuję i że to kara niebios za to, że nie wywiązałam się ze swoich obowiązków. Błagałam Landry'ego, aby mi pozwolił pomóc cię odszukać.
- Oboje staliśmy na czatach, raz jedno, raz drugie. Dalszy ciąg znasz. A co się tyczy Stokrotki... - Przerwał i, otoczywszy kibić dziewczyny, przyciągnął ją do siebie i złożył na jej szyi głośny pocałunek. - Poznałem ją także w oberży Jakuba Marynarza, już będzie ponad rok. Mieszkały razem z matką w Fontaine, ale stara została spalona na stosie jako czarownica.
Stokrotka musiała uciekać. Wtedy schroniła się u Jakuba, lecz w Dijon się dusiła. Brakowało jej pól i lasów. Jakub miał kuzyna, który niedawno zmarł i zostawił Stokrotce swoją chatkę. W Malain nie ma się czego obawiać, chyba żeby książę przysłał oddziały do zniszczenia miasteczka.
- Dlaczego? Czy te ziemie są miejscem azylu? - spytała Katarzyna. - A może są własnością Kościoła? Przecież wspomniałeś, że baszta należy do opata z Saint-Seine.
- Baszta tak, chociaż ten święty człowiek zupełnie się nią nie interesuje. Jest też miejscem azylu, lecz nie takiego, jak ty to rozumiesz.
Malain to miasteczko, które się omija z daleka, gdyż prawie wszyscy jego mieszkańcy są czarownikami! Rzecz jest znana. Tak więc jedna czarownica mniej, jedna więcej! Toteż Stokrotka może tu mieszkać spokojnie, a twój małżonek doskonale wiedział, co robi, zamykając cię w starej baszcie.
Bogobojni chłopi nie zbliżają się do tego miejsca. Mówi się, że w zamku straszy, a miasteczko jest przeklęte...
W tym czasie Sara napełniła duży, drewniany cebrzyk wody i przyciągnęła go do ognia.
- Dosyć tego gadania - rzekła, chwytając Landry'ego za ramiona, aby wyrzucić go z izby. - Idź się przejść! Nie potrzebujemy tu teraz mężczyzn!
Landry westchnąwszy, naciągnął skórzaną kurtkę, wsunął za pas sztylet i gwizdnął na psa Stokrotki.
- Zgoda, przejdę się po lesie. Może trafi mi się jaka zwierzyna.
Kiedy młodzieniec wyszedł, Sara pomogła Katarzynie wstać, zdjęła z niej podartą koszulę i pomogła pani wejść do cebrzyka. Woda była ciepła, przyjemna, dziewczyna od dawna marzyła o kąpieli. Nigdy jeszcze nie czuła się taka brudna. Kiedy popatrzyła na swoje ciało i włosy, poczuła wstyd i odrazę. Kilka miesięcy w baszcie zmarnowałoby ją zupełnie. Wyciągnęła się w wodzie, a Sara ostrożnie myła jej szyję, patrząc przez okno za odchodzącym Landrym, do którego dołączyła Stokrotka, opierając się czule na jego ramieniu.
- Jak myślisz, Saro, czy ta Stokrotka jest przyjaciółką Landry'ego? spytała Katarzyna.
- Jest jego kochanką i mam wrażenie, że szaleje za nim. Ale nie mogę ci powiedzieć, czy Landry też ją kocha.
- Czy naprawdę uważasz, że jest czarownicą? Zupełnie na to nie wygląda.
- Jest to choroba, która przechodzi z matki na córkę. Nawet jeśli nią nie jest, to nikt w to nie uwierzy, bo taki jest porządek rzeczy.
- A ty w to wierzysz?
Sara wzruszyła ramionami, wcierając obficie mydło w kawałek płótna, aby natrzeć nim ciało Katarzyny, które powoli nabierało normalnego wyglądu mimo pokrywających je siniaków i ran.
- Nie wiem... Lecz chyba tak... To dziwna dziewczyna. Spotkałam ją kilka razy u Jakuba Marynarza. Mężczyźni bali się do niej zbliżyć, takie miała spojrzenie.
Katarzyna pomyślała w głębi duszy, że może i mieli rację, gdyż jedno oko Stokrotki było niebieskie, a drugie piwne, lecz wkrótce zapomniała o tym, skupiając się wyłącznie na swojej toalecie. Sara pomogła jej wyjść z wody i posadziła blisko ognia, aby obeschła. Potem zabrała się do mycia głowy dziewczyny. Katarzyna poddawała się jej zabiegom jak małe dziecko.
Brud i zmęczenie opadały z niej równocześnie. Czuła, że odżywa.
Kiedy Stokrotka wróciła z naręczem chrustu, stanęła jak wryta na progu, nie mogąc otrząsnąć się ze zdziwienia.
Przy ogniu, na stołku siedziała Katarzyna z zamkniętymi oczami, zawinięta w cienkie płótno, spod którego wystawały smukłe nogi i krągłe ramiona. Wydawało się, że drzemie. Z tyłu stała Sara, rozczesując połyskującą wiechę wilgotnych jeszcze włosów, jakich Stokrotka nigdy w życiu nie widziała. Czy to możliwe, żeby to była ta sama nieszczęsna, umorusana kreatura?
- Zamknij drzwi, jeszcze się nam przeziębi - rozkazała Sara.
Stokrotka trzasnęła drzwiami, lecz Sara zauważyła, że dwukolorowe źrenice dziewczyny zwęziły się, kiedy patrzyła na Katarzynę. Uroda Katarzyny, jak jakaś zniewaga, zdawała się dotykać Stokrotkę. Sara poczuła wyraźnie, że w sercu dziewczyny zakiełkowała zazdrość. Postanowiła nie ufać jej i mieć na nią baczenie.
Landry wrócił późnym wieczorem, zbryzgany krwią, uginając się pod ciężarem młodego dzika, którego zabił nożem. Był śmiertelnie znużony, lecz szczęśliwy. Kiedy ujrzał świeżą i czarującą Katarzynę w niebieskiej, wełnianej sukience Stokrotki, wybuchnął śmiechem. Chwyciwszy ją oburącz w talii, uniósł do góry.
- W końcu jesteś do siebie podobna! Jaka ty jesteś piękna, moja droga Kasiu! Najpiękniejsza dziewczyna, jaką znam! Jesteś trochę za chuda, ale szybko przyjdziesz do siebie!
I ucałowawszy Katarzynę w oba policzki, postawił ją na ziemi, po czym odwrócił się do Stokrotki i zawołał: - Chce mi się jeść!
- Zupa jest gotowa.
Głos Stokrotki był spokojny, ale w jej oczach Sara zauważyła błysk złości. Bez wątpienia dziewczyna była zazdrosna! I na tej podstawie Sara uznała, że nie wróży to niczego dobrego...
* * *
Po kolacji urządzono naradę wojenną. W baszcie panował spokój, widocznie ciał strażników jeszcze nie odkryto. Garin mógł wrócić lada moment i nie można było ryzykować, że ktoś zauważy Katarzynę w chacie Stokrotki.