Выбрать главу

Jakub Coeur zakochał się w ślicznej sąsiadce właśnie wtedy, gdy zobaczył ją idącą na nabożeństwo w obramowanej popielicami sukni z czerwonego aksamitu i stosownym czepeczku na jasnych włosach. Natychmiast ubłagał ojca, by poprosił w jego imieniu o rękę dziewczyny. Piotr Coeur, kuśnierz pochodzący z Saint-Pourain, z pewnym wahaniem wystąpił o rękę córki tak dostojnej osobistości. Leodepart jednak był człowiekiem prostym i rozumnym. Wyczuł, że Jakub jest niezwykłym młodzieńcem, i oddał mu córkę za żonę bez zbędnych ceregieli.

Od tej pory para małżeńska żyła szczęśliwie mimo pewnych kłopotów finansowych. Pięcioro dzieci - Piotr, Jan, Henryk, Rafał i Grzegorz - powiększyło rodzinę młodego futrzarza, który po śmierci ojca z powodzeniem prowadził interesy. Nigdy też żadna chmura nie zakłóciła szczęścia rodziny Coeurów.

Zgodnie z oczekiwaniami Jakuba, jego żona przyjęła Katarzynę bardzo uprzejmie i życzliwie. Niegdyś, na początku ich znajomości, uroda i blask pani de Brazey lekko ją niepokoiły, wiedziała bowiem, jak bardzo jej małżonek wrażliwy był na wdzięki niewieście, a ponadto zauważyła, że Jakub wpatruje się czasem w Katarzynę. Ale kiedy teraz zobaczyła, jaka jest blada i wychudzona, wyczerpana, a nadto brzemienna, stłumiła uprzedzenia i pozwoliła swemu sercu przemówić. Katarzyna kochała Arnolda tak, jak ona kochała swego męża, i to wystarczyło, by Bronia zaczęła natychmiast zachowywać się jak siostra.

Umieściła ją wraz z Sarą w pokoju na drugim piętrze, którego okno mieściło się tuż pod szczytowym oknem ostro zwieńczonego dachu domostwa i wychodziło na ogród. Pokój naprzeciwko, o takich samych rozmiarach, zajmowały dzieci gospodarzy. Był on dłuższy niż szerszy, a duże łóżko, dość obszerne, by pomieścić trzy czy cztery osoby, obite niebieską serżą, zajmowało większą jego część. Pokój spodobał się Katarzynie, był bowiem podobny do tego w domu wujka Mateusza w Dijon, w którym mieszkała z siostrą Luizą. W każdym razie znalazła w nim odpoczynek, którego tak potrzebowała. Przez dwa dni nie opuszczała łóżka, śpiąc kamiennym snem i budząc się tylko na posiłki. Była tak znużona, że zdawało jej się, iż nigdy się nie wyśpi. Nie czuła nawet, kiedy dołączała do niej Sara i kładła się obok. Katarzyna nigdy przedtem nie odczuwała takiego zmęczenia, nawet gdy musiała dotrzeć pieszo do Orleanu. Wtedy jednak nie była w ciąży.

Rankiem trzeciego dnia obudziły ją wreszcie dziecięce głosy, które śpiewały tak blisko niej, że słowa bez trudu docierały do jej jeszcze ociężałego umysłu.

Tak oto serce me płakało Z wielkiego bólu, jaki miało W tym miłym i samotnym kątku, Gdzie słodko wiatrem powiewało...

Ta dobrze znana Katarzynie miłosna piosenka w wykonaniu delikatnych, dziecięcych głosików nabierała nowych tonów - świeżości i naiwności. Nie otwierając oczu, zanuciła dalszy ciąg:

Tak słodko, że się nic nie czuło Tam, we wdzięcznym zakątku...

- Jak dawno nie śpiewałaś? - zapytał tuż obok niej głos Sary.

Uniósłszy powieki, Katarzyna ujrzała uśmiechniętą Cygankę siedzącą na brzegu łóżka i czekającą na jej przebudzenie, tak jak czyniła to setki razy. Sara wyglądała lepiej. Nie przypominała już niedożywionego zwierzęcia, jak w Champtoce. U mistrza Jakuba jedzenie było dobre, o czym świadczyły zaokrąglone nieco policzki Sary.

- Nie wiem - odparła Katarzyna, siadając na łóżku. - Chyba od bardzo dawna. Śpiewałyśmy tę piosenkę z Małgorzatą de Culant, haftując u boku królowej Marii podczas tych długich wieczorów. Wydaje mi się, że napisał ją pan Alan Chartier, poeta królewski. Pomóż mi się ubrać, czuję się wyjątkowo dobrze.

Rzeczywiście wydawało się, że ten długotrwały wypoczynek postawił Katarzynę na nogi. Odrzuciła kołdrę, zeskoczyła z łóżka tak żwawo, jakby miała szesnaście lat. Myjąc się, wypytywała Sarę: - Czy są jakieś wieści o panu de Xaintrailles'ie?

- Żadnych! Wszystko, czego mistrz Coeur mógł się dowiedzieć, to to, że wyjechał z miasta przedwczoraj z grupą swoich ludzi, oznajmiając głośno, że jedzie na polowanie. Nic więcej nie wiadomo.

- Oby za sprawą niebios zdążył na czas... i oby nic się nie stało mojemu panu. .

Przez chwilę przypatrywała się ze łzami w oczach swemu odbiciu w zwierciadle z wypolerowanej cyny, po czym odwróciła się do Sary.

- Skończmy już z tą toaletą. Chciałabym pójść pomodlić się do kościoła.

- W biały dzień? Nie mówisz tego poważnie. Mistrz Coeur radzi, abyś nie wychodziła, gdy jest widno. Zbyt wiele osób mogłoby cię rozpoznać.

- To prawda - rzekła Katarzyna ze smutkiem. - Zapomniałam, że nie mogę w pełni sobą dysponować.

W pokoiku obok dzieci zaintonowały następną piosenkę, jednak tym razem śpiewał z nimi niski, męski głos. Do niego przyłączył się jeszcze inny głos, przywodzący na myśl duży katedralny dzwon. Ale ten duży dzwon fałszował.

- O Boże! A to co takiego? - spytała Katarzyna.

- Walter - odparła, śmiejąc się, Sara. - Podbił serca dzieci i dołącza często do nich, kiedy przychodzi preceptor*.

* Preceptor - (z łac. preceptor - uczyć, radzić), dawn. nauczyciel, wychowawca.

- Do diabła! Preceptor? Nie posądzałabym o to naszych przyjaciół.

- Prawdę mówiąc - rzekła Sara, ujmując grzebień i przystępując do rozczesywania włosów Katarzyny - jest to dość dziwny nauczyciel.

Domator, który nigdy nie opuszcza swego pokoju i wychodzi odetchnąć świeżym powietrzem do ogrodu, kiedy zapadnie noc.

- Czy chcesz przez to powiedzieć, że nie tylko ja korzystam tu ze schronienia?

- Właśnie! Można by rzec, że mistrz Coeur obrał sobie taki cel, by zgromadzić wszystkich tych, których ściga oskarżenie La Tremoille'a. Jego dom jest nader dziwny. A więc ten preceptor jest nikim innym, tylko poetą Alanem Chartierem we własnej osobie. La Tremoille'owi nie spodobała się jego Pieśń o wyzwoleniu napisana na cześć Joanny, więc obłożył ją zakazem.

- A więc, żeby mu się nie spodobać, wystarczy wyśpiewywać pochwały na cześć Dziewicy?

- Albo należeć do grona jej wiernych. Dopóty, dopóki tłusty faworyt będzie żył albo cieszył się względami ludu, nikt z tych, którzy ją opłakują i głoszą wszem wobec, że była świętą i szlachetną dziewicą, nie może spać spokojnie. Tylko kapitanowie się wymykają, bo mają swoje oddziały. No, a u pana de Leodeparta zobaczysz brata Jana Pasquerela, spowiednika Joanny, a także Imergueta, jej pazia, którzy ukrywają się, oczekując nadejścia lepszych dni. Inni jeszcze przebywają na fermach, które do nich należą.

Katarzyna była zaszokowana. To, że Jakub Coeur uczynił z domostwa własnego i swego teścia ognisko oporu wobec faworyta, nie zaskoczyło jej. W przypadku człowieka o tak niezależnym umyśle było to możliwe, zdumiewała ją jednak jego zimna krew. Trzymanie wszystkich tych ludzi w Bourges, pod nosem La Tremoille'a, o dwa kroki od pałacu królewskiego, dowodziło niesłychanej odwagi. Ale, jak widać, Jakubowi Coeurowi jej nie brakowało...

W czasie gdy Katarzyna służyła u Marii Andegaweńskiej, spotkała mistrza Chartiera dwa lub trzy razy. Wówczas prawie wszędzie towarzyszył Karolowi VII jako jego nadworny sekretarz i poeta. Był to człowiek miły i dobrze wychowany, któremu życie dworskie i stanowisko przy królu przysporzyło paru sukcesów u płci pięknej i który - z tego powodu - uważał, że ma nieodparty wdzięk. Gdy zobaczył Katarzynę przy stole rodziny Coeurów, rzucił jej znaczące spojrzenie.