Выбрать главу

- Drogi kuzynie! Przyszedłem do ciebie na kolację! U króla możnaumrzeć z nudów! - wykrzykiwał od progu.

Katarzyna nie spodziewając się, że tak szybko dane jej będziespotkać znienawidzonego człowieka, na widok nieoczekiwanego gościacofnęła się. Nagle poczuła radość, gniew i nienawiść. Z dziką satysfakcjąstwierdziła, że był grubszy niż dawniej, jego rozlazłe ciało pokrywałażółtawa skóra, a dychawiczny oddech świadczył wymownie o zdrowiuzniszczonym przez życie w sprośności. Wielki szambelan nosił na głowiezłoty turban, który nadawał mu wygląd wschodniego satrapy.

Katarzyna, obserwując go uważnie, zauważyła wśród fałd turbanulśniący jak gwiazda czarny diament... jedyny w swoim rodzaju,niepodrabialny czarny diament Garina de Brazeya!

Wokół niej zawirowały ściany. Przez chwilę myślała, że to sen. Poomacku odnalazła taboret i opadła na niego, nie rozumiejąc słów, jakiewymieniali między sobą dwaj mężczyźni. Starała się odgadnąć, w jakisposób diament mógł wpaść w ręce szambelana. Przypomniała sobiechwilę, w której przekazała klejnot Jakubowi Coeurowi w oberży „PodCzarnym Saracenem" i co jej wtedy powiedział. Że zastawi diament uŻyda z Beaucaire! Zapamiętała nawet jego nazwisko: Izaak Abrabanel! Jaksię więc stało, że diament błyszczał na turbanie La Tremoille'a? A możeJakub wpadł w zasadzkę? A jeśli zginął?...

Jakub Coeur nigdy nie pozbyłby się z własnej woli rzeczypowierzonej mu przez Katarzynę. Nie oddałby nikomu diamentu.

Zwłaszcza temu człowiekowi, którego nienawidził tak samo jak ona.

Zamknęła na chwilę oczy i nie widziała, że La Tremoille - przyjrzawszysię jej z wyraźnym zainteresowaniem - podszedł bliżej. Dopiero kiedypoczuła na swym podbródku dotyk miękkiego, tłustego palucha, drgnęła.

- Sapristi! Gdzie, do diaska, znalazłeś to cudo, kuzynie?

- W obozie Cyganów! - odpowiedział Gilles de Rais niechętnie. Biła się właśnie z drugą taką czarną kozą. Rozdzieliłem je i zatrzymałemtę, bo mi się spodobała.

La Tremoille raczył się uśmiechnąć, ukazując zepsute zęby, którychkolor wahał się między ciemną zielenią i czernią. Przy tym położyłupierścienioną dłoń na głowie Katarzyny w geście nieznoszącymsprzeciwu, wywołując w niej dreszcz obrzydzenia.

- Dobrze zrobiłeś, kuzynie! Miałeś głowę na karku jak zwykle. Co zadzika tygrysica!... - cmokał obleśnie. - Wstań, mała, żebym mógł lepiej cięobejrzeć!

Katarzyna usłuchała bez słowa, bojąc się, co dalej nastąpi. JeśliGilles de Rais odsłoni prawdę, jest zgubiona. On i La Tremoille byli nietylko kuzynami, ale łączył ich pakt, prawdziwy pakt. Jeszcze w ChamptoceGilles powiedział jej o nim. Z trudem zrobiła kilka kroków, śledzonałakomym spojrzeniem grubego szambelana.

- Rzeczywiście, bardzo ładna... - komentował bez żenady, jakbyoglądał dzieło sztuki. - Prawdziwy klejnot godzien książęcego łoża...

Krągła, dumna pierś... Rzeźbione ramiona. . Nogi, jak mi się zdaje...

długie... Tak, długie! Piękna twarz, to dosyć ważne! A do tego duże,czarne oczy... namiętne usta...

Jego astmatyczny oddech stawał się coraz krótszy; La Tremoille bezprzerwy oblizywał językiem spieczone wargi. Katarzyna, czując, że zbytpowściągliwe zachowanie nie przystoi Cygance, zmusiła się za cenęstrasznego wysiłku, aby się uśmiechnąć z wystarczającą kokieterią doswego nieprzyjaciela. Kręcąc biodrami, puściła do niego perskie oko.

- Wyborna! - jęknął pasibrzuch, a jego czerwona twarz stała sięfioletowa. - Jak to możliwe, że ja jej nie zauważyłem?

- To zbiegła niewolnica - wyjaśniał coraz bardziej niezadowolonyGilles de Rais. - Kilka dni temu, wraz z ciotką, przybyła do obozu Fera.

Katarzyna na chwilę odetchnęła. Najwyraźniej de Rais nie miałzamiaru wyjawić, kim jest naprawdę. Od razu poczuła się swobodniej wskórze Cyganki. Tymczasem La Tremoille nakazał milczenie swemukuzynowi.

- Niech sama odpowie! Chcę słyszeć jej głos! Jak cię zowią, mojamała?

- Tchalai, panie! To znaczy „gwiazda" w naszym języku.

- Tak... To pasuje do ciebie. Podejdź no, piękna gwiazdo, chcę ci sięlepiej przypatrzyć! - Chwytając Katarzynę za rękę, odwrócił się w stronękuzyna i rzucił pośpiesznie: - Dziękuję za prezent, kuzynie. Ty zawszewiesz, jak zrobić mi przyjemność!

Jednak Gilles de Rais, nie dając za wygraną, stanął pomiędzyszambelanem a Katarzyną. Grymas jego ust nie zwiastował niczegodobrego, a ponure oczy błyszczały niebezpiecznym blaskiem.

- Za pozwoleniem, kuzynie! Rzeczywiście, to dla ciebie porwałem tędziewczynę, ale nie mam zamiaru oddać ci jej od razu. Dziś wieczórnależy do mnie!

Katarzyna popatrzyła na Gilles'a z niejakim zdziwieniem. Myślała dotej pory, że jest ślepo oddany swemu obmierzłemu kuzynowi. Atymczasem okazało się, że wcale nie byli sobie tacy bliscy, jak myślała.

Wcale nie. Wybujała duma Gilles'a czyniła z niego miernego wasala.

Trudno było wyobrazić sobie, jak zgina kolano przed kimkolwiek... Ateraz w jego wzroku zabłysnęła chęć mordu! Jak skończy się pojedynekpomiędzy tygrysem i szakalem?

Małe oczka La Tremoille'a zwęziły się, znikając prawie całkowicie wfałdach tłuszczu, a mięsiste usta wydęły się pogardliwie. Katarzynapoczuła, że dłoń spoczywająca na jej głowie stała się bardziej wilgotna.

Najwyraźniej La Tremoille bał się swego niebezpiecznego kuzyna! Jednak,o dziwo, w jego głosie nie znać było gniewu, kiedy zapytał:- A dlaczego nie dziś wieczorem?

- Dlatego, że dzisiaj należy do mnie! To ja ją znalazłem, to ja jąwyrwałem ze szponów drugiej Cyganki, która byłaby ją zabiła, to jakazałem ją tu przyprowadzić, to ja kazałem ją wykąpać!... Jutro może byćtwoja, lecz dzisiaj...

- Tutaj wszyscy muszą mnie słuchać - przerwał mu La Tremoille,sącząc słowa z nienaturalną słodyczą. - Czy może wolisz, aby dwudziestuludzi. .

- Nie zrobisz tego, piękny kuzynie! Dlatego, że nie będziesz jej mieć!

Wolałbym ją zabić! A poza tym wiem zbyt wiele, żebyś śmiał mniezaatakować. Na przykład, co by powiedziała twoja małżonka, a mojakuzynka Katarzyna, gdyby się dowiedziała, że ten złoty naszyjnik, którytak pragnęła mieć, dałeś w prezencie żonie pewnego ławnika za jedną nocmiłości?

La Tremoille, przed którym drżało całe królestwo, bał się swojejżony jak ognia. To była cenna informacja.

Na razie de Rais był górą. Nie wiedziała, czy ma się z tego cieszyć,czy nie. Gruby szambelan skierował kroki w stronę drzwi, obrzucającdziewczynę spojrzeniem pełnym żalu.

- Dobrze, już dobrze... - wymamrotał wzruszając ramionami. Zatrzymaj ją sobie dziś wieczór, ale jutro po nią przyślę! I pamiętaj,kuzynie, abyś mi jej nie uszkodził, gdyż w takim przypadku mógłbymzapomnieć, jak bardzo cię lubię!

Wreszcie zniknął, a żołnierze z kamiennymi twarzami wyszli za nim,zamykając za sobą drzwi. Katarzyna i Gilles de Rais znowu zostali sami.

Katarzyna poczuła ucisk w gardle. Jej położenie było okropne, gdyżodkryła, że chcąc wyciągnąć La Tremoille'a z zamku, w którym był zbytdobrze strzeżony, sama znalazła się w potrzasku. Miała nadzieję, żezostanie wezwana przed oblicze szambelana i że każą jej tańczyć, abyzabawić grubasa, a wówczas znajdzie okazję, by namówić go do krótkiegopobytu w Chinon dzięki pewnej sztuczce, którą dawno sobie obmyśliła.

Tymczasem znalazła się pomiędzy strasznym Gilles'em a Tremoille'em.

Gilles chciał się nią nacieszyć, a potem wrzucić ją do łóżka szambelanowi.

Co będzie, jeśli przestanie się podobać? Czy wystarczy jej czasu narealizację planu?

Gilles oczywiście nie miał zamiaru zwrócić swemu więźniowiwolności. Po wyjściu szambelana podbiegł do drzwi i pozamykał je nawszystkie zamki. Potem podszedł do okna, wychylił się i odetchnąłgłęboko kilka razy, żeby ukoić nerwy.