Выбрать главу

Kuszona przez świeżą zieleń ogrodu, bezwiednie tam skierowała swekroki, gdy wtem zauważyła grupę dziewcząt w bladoniebieskichsukienkach z wiankami z kwiatów na rozplecionych włosach. Pośrodkukroczyła wysoka i wyniosła kobieta, której dumną urodę podkreślałabogata suknia z pomarańczowego brokatu przetykanego złotą nitką,podobnego do jej bujnych, rudych włosów. Na głębokim dekolciebłyszczały wielkie szmaragdy, a głowę zdobił wysoki, jak kościelna wieża,czepek. Wszyscy rozstępowali się przed nią, pochyleni w głębokichukłonach. Katarzyna byłaby wzięła ją za królową, lecz rozpoznała, kim jestta kobieta, i zalała ją żółć. Oto spoglądała z nienawiścią na panią de LaTremoille, kobietę, która ośmieliła się uwodzić Arnolda i która skazała gona tortury, ponieważ ją odepchnął, kobietę, której ona, Katarzyna,poprzysięgła śmierć!

Poczuła, że zaniepokojona Chryssoula pociągnęła ją za rąbekpeleryny, ale Katarzyna stała jak skamieniała. Nigdy jeszcze nie czułatakiej żądzy zemsty jak w tej chwili. W końcu ruda dama zwróciła na niąuwagę. Zmarszczyła brwi i władczym gestem kazała zbliżyć sięnieznajomej.

- Ty tam! Podejdź no bliżej!

Ale Katarzyna ani drgnęła, czuła tylko, jak Chryssoula drży za jejplecami. Jedna z dziewcząt otaczających hrabinę musiała rozpoznać starąGreczynkę, gdyż coś szepnęła na ucho swej pani, która po chwili wydęłausta w pogardliwym uśmiechu i wzruszyła ramionami.

- Och! Rozumiem! Jeszcze jedna z tych sprzedajnych dziewek, wktórych gustuje mój małżonek! Jeśli tak lubi tarzać się w błocie, niech muto wyjdzie na zdrowie!

Po chwili grupa kobiet wraz z ich panią zniknęła we wnętrzachkrólewskich apartamentów, nie zawracając sobie dłużej głowy jakąś tamdziewką. Stara Greczynka zaczęła tak natarczywie pociągać Katarzynę zarękaw, że ta w końcu ruszyła z miejsca, dając się poprowadzić do wieży.

Cały czas nie opuszczała jej myśl, że kiedy zabije La Tremoille'a, wreszciezajmie się jego żoną.

W chwili kiedy miały przekroczyć próg, dwie silne ręce chwyciły jąza ramiona, obracając wokół własnej osi.

Pomimo chłopskiego przyodziewku powalanego błotem rozpoznałaFera. Krzyknęła z przestrachu, gdyż twarz przywódcy Cyganów byłazmieniona nie do poznania.

- Od wielu dni kręcę się wokół zamku, mając nadzieję, że cięzobaczę! I nareszcie udało mi się!

- Odejdź, Fero! Cyganom nie wolno wchodzić do zamku bezpozwolenia! Gdybyś został schwytany...

- Wszystko mi jedno! Nie mogłem dłużej żyć bez ciebie! Wlałaś wmoje serce truciznę miłości, Tchalai! Pali moją krew.

Trudno byłoby nie dostrzec niszczycielskiej pasji w spojrzeniumłodego Cygana. Katarzyna nie wiedziała, co robić, gdy tymczasem staraChryssoula czyniła próżne wysiłki, aby wyrwać ją z rąk Fera, wydając przytym nieartykułowane dźwięki.

- Na litość boską, odejdź! Jeśli straże...

Jeszcze nie zdążyła wypowiedzieć słowa, kiedy nadciągnął całyoddział łuczników sprowadzony okrzykami Greczynki. Musieli znaćChryssoulę, gdyż bez słowa wykonali jej rozkazy, które wydała im zapomocą gestów, jednym wskazując Fera, a drugim bramy zamku. Ferozostał ujęty przez czterech osiłków i zawleczony w stronę wyjścia z zamku. Przy tym nie przestawał wykrzykiwać:- Kocham cię, Tchalai! Jesteś moją żoną! Jeszcze tu wrócę.. !

Po chwili zniknął za bramą, a Katarzyna, odetchnąwszy z ulgą, szłaposłusznie za Chryssoulą, która okazywała niezwykłe wzburzenie. Jak najej gust, ta krótka przechadzka była zbyt bogata w wydarzenia. Kilka minutpóźniej Katarzyna znalazła się z powrotem w swoim pokoju, zamknięta napodwójny zamek, ale... sama! Nareszcie sama! Fero natychmiast zniknął zmyśli Katarzyny, która mogła w końcu opróżnić sakiewkę i zapoznać się ztreścią zwitka pergaminu.

Tristan napisał:Nie bój się o Sarę. Wiem, gdzie jest, i czuwam nad nią, tak samo jak czuwam nad Tobą, Pani. Katarzyna odetchnęła z głęboką ulgą. Te kilka linijek przekreślałogroźbę zawartą w bilecie Gilles'a de Rais'go. Ani przez chwilę nie wątpiław zapewnienia Tristana. W tym tajemniczym koniuszym konetablaRichemonta była jakaś siła woli, jakaś spokojna siła, której nie można byłonie ulec. Wierzyła, że człowiek, który nie tylko umknął przed ludźmiGilles'a de Rais'go, ale na dodatek potrafił zatrudnić się jako giermek uwielkiego szambelana, był zdolny do wszystkiego. Jeżeli czuwał nad Sarą,ona nie musiała się już obawiać o jej los.

Uspokojona czekała, aż przeminie dzień. Drzwi jej pokoju otworzyłysię dopiero wieczorem. To Chryssoula przyszła zapalić świece i przyniosławieczerzę. Ku zaskoczeniu Katarzyny po skończonym posiłku służąca niewyszła z komnaty, a na dodatek dołączyła do niej siostra. Obie zajęły siętoaletą Katarzyny. Została umyta, wyperfumowana, odziana w cienkąkoszulę nocną z białego muślinu, lżejszą niż mgiełka, i starannie ułożonaw łożu, w którym bawełniana pościel została zwinnie zastąpiona pościeląjedwabną w kolorze purpury. Wszystkie te przygotowania wypełniły serceKatarzyny trwogą. Wiedziała zbyt dobrze, o co chodzi. Przygotowywanoją w ten sposób, aby dogodzić orientalnemu gustowi szambelana. Zachwilę kobiety wyjdą, a ich miejsce zajmie potężna postać jej nowegopana. Myśl o tym, jak to tłuste, sflaczałe cielsko zwali się na nią,przyprawiała Katarzynę o mdłości. Przed oczami stanęły jej jego zepsutezęby, nabrzmiałe usta i mocno uperfumowana bródka. Co żywo zeskoczyłaz łoża, podbiegła do mieszka, z którego wyjęła sztylet, i wsunęła go podpoduszki u wezgłowia. Od razu poczuła się pewniej. Teraz nie musiała sięniczego obawiać. Kiedy La Tremoille rzuci się na nią, sztylet Arnoldautkwi w jego ciele i wszystko się skończy. Z pewnością nie wyjdzie z tegożywa... chyba żeby Tristan, który dostarczył jej broń w konkretnym celu,przygotował ucieczkę. Gdyby mogła zamienić z nim choć słowo! A może.. jest tu gdzieś blisko, czekając na chwilę, kiedy trzeba będziewkroczyć do akcji. .

Mijały godziny i nic się nie działo. Rozciągnięta na łożunasłuchiwała odgłosów królewskiego balu, śmiechów, okrzyków,piosenek. Pobożna małżonka Karola VII, Maria, miała niebawem zjechaćdo dworu. Król najwyraźniej korzystał z jej nieobecności, aby się rozerwaćw swoim towarzystwie... Katarzyna słyszała strażników oznajmiającychpółnoc. Ile czasu przyjdzie jej jeszcze czekać? Świece przygasały, niedługozapanują zupełne ciemności. . A może La Tremoille był zbyt pijany, abypamiętać o swym spotkaniu?

Kołysana tym miłym złudzeniem przysypiała prawie, kiedy drzwipokoju otworzyły się cichutko.

Ku zdziwieniu Katarzyny w drzwiach ukazała się jedna z dwórekpani de La Tremoille. W ręku trzymała lichtarz z zapaloną świecą, którypostawiła na stole. Przez chwilę piękne to stworzenie przyglądało sięciekawie Katarzynie, po czym powiedziało:- Moja pani cię wzywa! Wstań i chodź ze mną!

- Ależ ja mam tutaj czekać. .

- Na pana! Wiedz jednak, córo Egiptu, że kiedy moja pani rozkazuje,sam szambelan nie ma nic do gadania. Ubierz się i chodź ze mną. Będęczekać obok. Tylko pośpiesz się, jeśli miła ci własna skóra. Pani nie lubiczekać - dodała wyniośle.

I wyszła, pozostawiając Katarzynę osłupiałą i niewiedzącą, coczynić. Czego mogła od niej chcieć pani de La Tremoille? Co znaczył tenrozkaz wydany w środku nocy, który mógł całkowicie zniweczyć jejplany?

Pomyślała na koniec, że nie ma wyboru i że niczym nie ryzykuje.

Dla dumnej hrabiny była przecież tylko jakąś tam Cyganką przeznaczonądla uciech jej małżonka, czymś takim jak pies lub przedmiot, o który niemogła być zazdrosna. Liczne kochanki La Tremoille'a zapewne wyleczyłyją dawno z tego uczucia. A przy tym, czyż można być zazdrosną opodobną górę słoniny? Małżonków łączyło jedynie zamiłowanie do złota,władzy i rozpusty.