Выбрать главу

Nie za­py­ta­ła, gdzie i co mu­siał zro­bić. Je­śli nie po­wie­dział o tym do tej pory, nie po­wie i te­raz. Może kie­dyś, gdy na­dej­dą spo­koj­niej­sze dni.

— Mu­sia­łeś?

— Tak.

— A więc wszyst­ko jest w po­rząd­ku.

Po­krę­cił gło­wą.

— Nie. Nie jest.

— Dla­cze­go?

— Bo nie mogę… nie mogę wejść do Domu Ko­biet. Pró­bo­wa­łem, ale te służ­ki z bro­nią mnie prze­go­ni­ły.

Do li­cha. O tym nie po­my­śla­ła. Jak się po­czuł, gdy za­bro­nio­no mu wej­ścia do kom­nat, do któ­rych, jako oso­bi­sty kor­nak i słu­ga La­we­ne­re­sa mógł do­tych­czas wcho­dzić bez pro­ble­mu? Czy są­dził, że to dla­te­go, iż zo­stał uzna­ny za tchó­rza i zdraj­cę?

— Więc dla­te­go się scho­wa­łeś wśród in­nych kor­na­ków?

— Tak.

— Ale wiesz, że Dom Ko­biet jest za­mknię­ty dla męż­czyzn?

— Tak mó­wi­ły te słu­żą­ce.

No, te­raz mo­gła się ode­grać za „ja­śnie­pa­nio­wa­nie”.

— Wiesz, mam po­mysł — za­czę­ła nie­win­nie. — Prze­bie­rze­my cię za dziew­czyn­kę i ja­koś prze­my­ci­my.

Za­czer­wie­nił się ślicz­nie.

— No nie ru­mień mi się tu. Masz ład­ną bu­zię, pięk­ne rzę­sy, mó­wi­łam ci już, że za­zdrosz­czę ci tych rzęs? No, to te­raz mó­wię. A za ta­kie usta… he­eeej! Uwa­żaj, bo ko­goś stra­tu­je­my — za­śmia­ła się, ła­piąc się sie­dzi­ska.

A Ma­ahir, czu­jąc, że jego kor­nak do resz­ty stra­cił kon­cen­tra­cję, po­pę­dził już cał­kiem swo­bod­nie do staj­ni, trą­biąc prze­raź­li­wie. Inne sło­nie od­po­wie­dzia­ły mu na­tych­miast i przez dłu­gą chwi­lę po­wie­trze wy­peł­nia­ły na­wo­ły­wa­nia wi­ta­ją­cych się sza­rych ol­brzy­mów.

* * *

— Ne­go­cjo­wać? — po­wtó­rzył Kre­gan-ber-Ar­lens.

— A co in­ne­go mo­gli­śmy zro­bić?

Od­po­wia­da­nie ce­sa­rzo­wi py­ta­niem na py­ta­nie sta­no­wi­ło szczyt głu­po­ty, ale, do cho­le­ry, było mu już wszyst­ko jed­no. Jego ka­rie­ra i tak naj­wy­raź­niej się skoń­czy­ła, je­śli ce­sarz pla­no­wał ko­lej­ną czyst­kę, to nie za­cznie od sa­mej góry, nie zwró­ci się naj­pierw prze­ciw Pierw­sze­mu i Dru­gie­mu Szczu­ro­wi.

— Co mo­gli­śmy zro­bić, Wa­sza Wy­so­kość? — po­wtó­rzył Gen­trell, pro­stu­jąc się jesz­cze bar­dziej. — Mamy ogra­ni­czo­ne środ­ki. Po­ło­wa ar­mii wciąż pil­nu­je wschod­niej ścia­ny, re­gi­men­ty na po­łu­dnio­wym za­cho­dzie mu­si­my trzy­mać w po­go­to­wiu, gdy­by sy­tu­acja w Pon­kee-Laa znów się po­gor­szy­ła. Zresz­tą ra­por­to­wa­łem o tym, że ich siły mogą nie wy­star­czyć i po­trzeb­na bę­dzie mo­bi­li­za­cja do­dat­ko­wych trzy­dzie­stu ty­się­cy żoł­nie­rzy. Na Pół­no­cy Gór­ska Straż się trzy­ma, ale Róg, do­li­na Ge­we­nah, na­dal jest wbi­ty w Wyn­de’kann, a tam­tej­si wy­znaw­cy Byka wca­le nie za­czę­li nas na­gle ko­chać. Przy­ci­chli tyl­ko. Nes­bordz­kie dłu­gie ło­dzie co­raz śmie­lej wpły­wa­ją w Van­na­wen i Plo­rię, na ra­zie głów­nie han­dlu­jąc, ale tam, gdzie do­pły­nie je­den sta­tek, do­pły­nie i cała flo­ta. Nie stać nas więc na wiel­ką wo­jen­ną wy­pra­wę przez pu­sty­nię, by wy­zwo­lić na­szych ro­da­ków z nie­wo­li na Da­le­kim Po­łu­dniu. Nie mamy flo­ty, by wy­słać tam ar­mię mo­rzem, a gdy­by­śmy na­wet mie­li, to nie mamy ar­mii, któ­ra mo­gła­by nią po­pły­nąć. Mo­że­my tyl­ko ne­go­cjo­wać. Je­śli ro­ze­szła­by się wieść, że Im­pe­rium po­zwo­li­ło wy­mor­do­wać tych lu­dzi i nic nie zro­bi­ło, za­rów­no Rada Pierw­szych, jak i świą­ty­nie, ce­chy ku­piec­kie czy gil­die ma­gów wy­ko­rzy­sta­ją to, by osła­bić wła­dzę ce­sar­ską. Na­wet ci, któ­rzy przez ostat­nie lata nie kiw­nę­li pal­cem, aby wy­ku­pić swo­ich krew­nych z nie­wo­li, pod­nio­są la­ment. Do tego do­cho­dzi ele­ment re­li­gij­ny. Agar od Ognia nie ma zbyt wie­lu wy­znaw­ców w Im­pe­rium, ale na­wet mała woj­na re­li­gij­na jest gor­sza od kiep­skie­go po­ko­ju. A te­raz mo­że­my po­wie­dzieć: wy­sła­li­śmy tam Gen­no La­skol­ny­ka, na­sze­go naj­cen­niej­sze­go ge­ne­ra­ła. Zresz­tą, mó­wi­łem już, że on sam nie mógł usie­dzieć na miej­scu. A je­śli uda­ło­by mu się przy­wieźć choć kil­ku­set oca­lo­nych…

Szczur nie mu­siał mó­wić nic wię­cej, nie tu­taj, nie przed tą dwój­ką. Kil­ka se­tek oca­lo­nych, któ­rych moż­na by po­ka­zać na uli­cach miast, prze­wa­ży­ło­by kil­ka­set ty­się­cy tru­pów, któ­rych nikt nie wi­dział.

— Ale sy­tu­acja się zmie­ni­ła, pa­nie. Te­raz ge­ne­rał bę­dzie ne­go­cjo­wał z nową wład­czy­nią Bia­łe­go Ko­no­we­ryn, któ­ra po­noć nie spie­szy się tak bar­dzo do krwa­wej roz­pra­wy i jest szan­sa, że po­wsta­nie nie skoń­czy się rze­zią. Obie­ca­my jej nowe trak­ta­ty, otwo­rze­nie szla­ku han­dlo­we­go przez Mo­rze Bia­łe, zło­to. Uj­ście Amer­thy aż pro­si się o port, a te­raz, gdy jej wschod­ni brzeg jest w rę­kach na­szych so­jusz­ni­ków, ta rze­ka może się stać dla wschod­nich pro­win­cji tym sa­mym, czym El­ha­ran jest dla po­łu­dnio­wych. Mamy dla De­any d’Klle­an mnó­stwo ar­gu­men­tów, okrą­głych i błysz­czą­cych, a ona może je wy­ko­rzy­stać, by wy­ga­sić po­wsta­nie po­ko­jo­wo. Ogło­sić amne­stię, znieść nie­wol­nic­two, choć­by czę­ścio­wo, po­zwo­lić tym, któ­rzy będą chcie­li, na po­wrót do oj­czy­zny. Może to zro­bić, wy­ko­rzy­stu­jąc po­zy­cję tej, któ­ra wy­szła z Oka Aga­ra, i pie­nią­dze, któ­re za­ro­bi na han­dlu z nami. A przy oka­zji ge­ne­rał może spraw­dzić, czy siły, któ­re pcha­ły do rze­zi na Da­le­kim Po­łu­dniu, na­dal są ak­tyw­ne i czy mają coś wspól­ne­go z tymi, któ­re dzia­ła­ły w Pon­kee-Laa.

Przez cią­gną­ce się ni­czym wiecz­ność kil­ka ude­rzeń ser­ca Kre­gan-ber-Ar­lens wpa­try­wał się w kan-Owa­ra bez sło­wa. Po­tem jego twarz zmię­kła, po­ja­wił się na niej na­wet le­ciut­ki uśmie­szek.

— Spo­cznij.

Gen­trell zo­rien­to­wał się, że od dłuż­szej chwi­li stoi na bacz­ność.

— Wi­dzisz, przy­ja­cie­lu, tak na­praw­dę li­czą się in­ten­cje. Gdy­by­ście wy­sła­li La­skol­ny­ka na po­łu­dnie bez wy­raź­ne­go po­wo­du, ot tak, dla po­ka­za­nia, jaką ma­cie wła­dzę, chy­ba bym się odro­bi­nę zi­ry­to­wał. A jak La­skol­nyk miał­by spraw­dzić te ta­jem­ni­cze siły?

— Wa­sza Wy­so­kość, ja… — In­for­ma­cja, że pierw­szy ka­wa­le­rzy­sta Im­pe­rium ma ta­len­ty nie­ak­cep­to­wa­ne przez Wiel­ki Ko­deks, była ta­jem­ni­cą z gru­py tych, dla któ­rych za­cho­wa­nia Nora uru­cha­mia­ła swo­ich skry­to­bój­ców. In­stynkt Szczu­ra, na­ka­zu­ją­cy gro­ma­dze­nie i ochro­nę in­for­ma­cji, bo są cen­niej­sze niż całe zło­to świa­ta, za­mknął mu usta.

Ce­sarz wes­tchnął i od­wró­cił się do nie­go ple­ca­mi.

— Gen­no jest Mów­cą Koni — mruk­nął, a Gen­trell o mało nie jęk­nął, zdru­zgo­ta­ny. Prze­cież Suka wszyst­ko sły­sza­ła! — Wie­dzia­łem o tym, za­nim awan­so­wa­łem pew­ne­go mło­de­go Szczu­ra na se­kre­ta­rza Pon­der­sa-ond-We­lrus. Po­wie­dział mi to pierw­sze­go wie­czo­ru, gdy wtar­gnął do mo­jej kom­na­ty i za­py­tał, czy będę sie­dział na du­pie, czy zro­bi­my coś, by oca­lić Me­ekhan. Po­tem po­ka­zał mi, co po­tra­fi zro­bić, z ko­niem, z ca­łym sta­dem koni, i przed­sta­wił swo­ją stra­te­gię, a ja uwie­rzy­łem, że zna­la­złem od­po­wied­nie­go czło­wie­ka i że mamy szan­sę wy­grać tam­tą woj­nę. Tak więc wiem o tym. Eu­se­we­nia też wie, od chwi­li gdy na­jem­ni­cy wy­sła­ni przez Psiar­nię spró­bo­wa­li schwy­tać ge­ne­ra­ła.