Выбрать главу

– Na początku lata wpadłam na jego żonę Evę i ona powiedziała, że trzeba się spotkać przy jakiejś okazji. Na pewno z przyjemnością przyjmą zaproszenie.

W jej głosie słychać było podniecenie. Na czole męża pojawiła się natomiast pionowa zmarszczka. Był wyraźnie niezadowolony. W tym momencie Patrik przypomniał sobie, skąd zna to nazwisko. Lars Struwer, założyciel jednej z największych sieci sklepów spożywczych w Szwecji, obecnie na emeryturze. A sieć, o ile Patrik pamiętał, sprzedał zagranicznym kontrahentom. Wyceniano go na wiele milionów koron. Matce Siv najwyraźniej udało się awansować w hierarchii społecznej, bo w latach siedemdziesiątych razem z córką i wnuczką mieszkały na stałe w nieprzystosowanym do tego letnim domku.

– Moja droga, sprawami praktycznymi zajmiemy się później. Potrzebujesz czasu, żeby to przetrawić.

Spojrzał na nią z wyrzutem. Gun przypomniała sobie, że ma grać rolę opłakującej matki, i natychmiast spuściła wzrok.

Patrik rozejrzał się i chociaż sprawa, z którą przyszedł, była przykra, zachciało mu się śmiać. Pokój wyglądał jak parodia domków letniskowych, tak wyśmiewanych przez Erikę. Urządzony jak kajuta statku, pomalowany na kolor morski, obwieszony morskimi mapami, udekorowany lichtarzami w kształcie latarni morskich, zasłonami w muszelki, za stolik kawowy służyła stara płetwa steru. Kolejny dowód, że duże pieniądze nie muszą iść w parze z dobrym gustem.

– Czy mogłaby pani opowiedzieć mi coś więcej o Siv? Dopiero co byłem u Alberta Thernblada, ojca Mony. Pokazał mi trochę jej zdjęć z dzieciństwa. Mógłbym obejrzeć zdjęcia pani córki?

– Sama nie wiem, po co to panu. Po zaginięciu Siv wypytali mnie o wszystko, to na pewno jest jeszcze w aktach.

– Oczywiście, ale chodzi mi o jakieś bliższe informacje o niej samej. Jaka była, co lubiła, kim chciała zostać i tak dalej…

– Kim chciała zostać? Na pewno nie byłoby to nic dobrego. Miała dopiero siedemnaście lat, kiedy zaszła z tym niemieckim chłopakiem. Dopilnowałam tylko, żeby nie marnowała czasu na naukę. I tak już było na to za późno, a nie miałam zamiaru zajmować się jej dzieciakiem. Co to, to nie – dodała złośliwie.

Widząc spojrzenia, jakie rzucał na żonę Lars, Patrik pomyślał, że chyba nie ma już co do niej zbyt wielu złudzeń. Jego twarz wyrażała rozczarowanie, zmęczenie i rezygnację. Widocznie małżeństwo weszło w taki etap, na którym Gun już się nie maskowała. Może ze strony Larsa na początku była to prawdziwa miłość, ale Patrik mógłby się założyć, że Gun pociągały przede wszystkim miliony na koncie męża.

– A jej córka? Co się z nią dzieje? – Patrik pochylił się, czekając z ciekawością na odpowiedź.

Znów te krokodyle łzy.

– Po śmierci Siv nie mogłam sama zajmować się dzieckiem. Chciałam, ale było mi wtedy ciężko, nie stać mnie było na utrzymywanie wnuczki. W tej sytuacji pozostało mi tylko jedno wyjście: wysłać ją do Niemiec, do ojca. Nie był zachwycony, jak mu nagle dzieciak spadł na głowę, ale co miał robić, był ojcem, miałam na to papiery.

– Więc ona mieszka w Niemczech? – W umyśle Patrika zakiełkowała pewna myśl. Czyżby… nie, to niemożliwe.

– Nie, nie żyje.

Myśl znikła równie szybko, jak się pojawiła.

– Nie żyje?

– Tak, zginęła w wypadku samochodowym, kiedy miała pięć lat. Ten Niemiec nawet do mnie nie zadzwonił. Przysłał tylko list, że Malin nie żyje. I nawet nie zawiadomił mnie o pogrzebie! Wyobraża pan sobie? Nie byłam na pogrzebie rodzonej wnuczki! – Głos drżał jej z oburzenia. – I nigdy nie odpowiedział na żaden mój list, bo pisałam do niej, kiedy jeszcze żyła. Chyba miał jakieś zobowiązania wobec babki swojego dziecka. W końcu to ja przez pierwsze dwa lata dbałam, żeby jego dziecko miało co jeść i w czym chodzić. Powinien mi to wynagrodzić, prawda?

Rzekome krzywdy wprawiły ją w taką złość, tak się nakręciła, że umilkła dopiero, gdy Lars ścisnął ją za ramię, łagodnie, ale zdecydowanie dając znak, by się opanowała.

Patrik nie odpowiedział. Wiedział, że jego odpowiedź by jej się nie spodobała. Z jakiej racji ojciec dziecka miał jej posyłać pieniądze? Naprawdę nie rozumiała, że to absurd? Pewnie nie, bo na wygarbowanych słońcem policzkach wykwitły rumieńce gniewu, choć od śmierci wnuczki minęło ponad dwadzieścia lat.

Patrik podjął ostatnią próbę dowiedzenia się czegoś więcej o Siv.

– Mogę zobaczyć jakieś zdjęcia?

– Bo ja wiem, niewiele ich jest, ale coś się znajdzie.

Wyszła, zostawiając Patrika z Larsem. Chwilę milczeli. Potem Lars powiedział cicho, tak, żeby Gun nie słyszała:

– Ona nie jest taka nieczuła, jak się wydaje. Gun ma naprawdę sporo zalet.

Tak, na pewno, pomyślał Patrik. Tłumaczy się niczym Strindberg w „Spowiedzi szaleńca”, byleby się usprawiedliwić, że się z nią ożenił. Musi być od niej ze dwadzieścia lat starszy. Można się tylko domyślać, że wybierając żonę, nie kierował się głową, lecz zupełnie inną częścią ciała. Z drugiej strony Patrik gotów był przyznać, że praca w policji sprawiła, iż stał się nieco cyniczny. A może to prawdziwa miłość? Co on może o tym wiedzieć?

Wróciła Gun. Nie z albumami pełnymi fotografii, jak Albert Thernblad, lecz z jednym jedynym czarno-białym zdjęciem. Z kwaśną miną podała je Patrikowi. Zobaczył naburmuszoną nastolatkę z nowo narodzoną córką w objęciach. W odróżnieniu od Mony na jej twarzy nie było ani śladu radości.

– No, musimy tu zrobić trochę porządku. Właśnie wróciliśmy z Prowansji od córki Larsa. – Sądząc po tym, jak wymówiła słowo „córka”, z pasierbicą nie łączyły jej szczególnie serdeczne stosunki.

Patrik poczuł, że nie jest mile widzianym gościem. Wstał.

– Dziękuję za zdjęcie. Obiecuję, że oddam w dobrym stanie.

Gun zbyła go machnięciem ręki, ale zaraz sobie przypomniała o roli, jaką ma grać, i zrobiła boleściwą minę.

– Proszę mnie zawiadomić, gdy będzie coś wiadomo na pewno. Bardzo chciałabym w końcu pochować moją kochaną Siv.

– Oczywiście, jak tylko będziemy pewni – odpowiedział krótko Patrik. Może zbyt krótko, ale całe przedstawienie przepełniło go obrzydzeniem.

Kiedy wyszedł na ulicę, lunęło jak z cebra. Przez chwilę stał bez ruchu. Czekał, aż deszcz spłucze z niego wrażenie lepkości, jakie miał po wizycie u Struwerów. Musi jak najszybciej wrócić do domu, uściskać Erikę, położyć dłoń na jej brzuchu i poczuć pulsujące życie. Musi uwierzyć, że świat nie jest okrutny i zły, choć czasem się taki wydaje. Nie może taki być.

5

Lato 1979

Mogło się wydawać, że minęło wiele miesięcy. Wiedziała, że to nie mogło trwać aż tak długo, chociaż każda godzina w ciemnościach ciągnęła się jak wieczność.

Za dużo czasu na przemyślenia. Za dużo czasu na wczuwanie się w ból atakujący każdy nerw. Na zastanawianie się nad tym, co utraciła. I jeszcze utraci.

Zdawała sobie sprawę, że nigdy się nie wydostanie. Nie ucieknie od tego bólu. A przecież nigdy nie czuła dotknięcia delikatniejszego niż jego rąk. Żadne ręce nigdy nie pieściły jej z taką czułością. Dlatego tak łaknęła tego dotyku. Nie wstrętnego, bolesnego, lecz tego miękkiego, który następował później. Gdyby wcześniej doświadczyła takiego dotyku, wszystko byłoby inaczej. Była tego pewna. To, co czuła, gdy przesuwał dłońmi po jej ciele, było takie czyste, niewinne, że sięgało samej jej istoty, której nikt dotąd nie dotknął.

W ciemności stał się dla niej wszystkim. Nie padły żadne słowa, ale wyobrażała sobie, jak musi brzmieć jego głos. Ojcowski, ciepły. Ale nienawidziła go, gdy przynosił ból. Potrafiłaby go zabić. Gdyby mogła.