Przy wejściu do komisariatu zatrzymała ich Annika. Trzymała słuchawkę, zatykając ręką mikrofon.
– Patriku, dzwoni Johan Hult. Zależy mu na rozmowie z tobą. Przełączyć do twojego pokoju?
Patrik skinął głową i podszedł do biurka. W tym momencie zadzwonił telefon.
– Patrik Hedström.
Słuchał z żywym zainteresowaniem. Zadał kilka pytań, a potem z nową energią pobiegł do Martina.
– Chodź, jedziemy do Fjällbacki.
– Przecież dopiero wróciliśmy. Do kogo tym razem?
– Musimy porozmawiać z Lindą Hult. Chyba coś drgnęło. Bardzo ciekawe.
Erika miała nadzieję, że pozbędzie się ich choć na jakiś czas, że podobnie jak Floodowie zechcą w ciągu dnia wypłynąć na morze. Myliła się.
– Morze nie jest dla nas. Wolimy dotrzymać ci towarzystwa w ogrodzie. Taki stąd piękny widok.
Jörgen z radością spojrzał na pobliskie wyspy. Zamierzał spędzić dzień na opalaniu. Erika zdusiła śmiech. Wyglądał śmiesznie. Ciało miał blade, a właściwie białe jak tabletka aspiryny. I chyba chciał, żeby tak zostało, bo wysmarował się kremem od stóp do głów, przez co stał się, o ile to możliwe, jeszcze bielszy. Na nos dla dodatkowej ochrony nałożył sobie mieniące się smarowidło w jaskrawym kolorze. Dzieło wieńczył duży kapelusz. Przez pół godziny krzątał się, kręcił, w końcu zadowolony zasiadł obok żony. Erika czuła się zobowiązana przytaszczyć leżaki.
– Istny raj, prawda, Madde?
Zamknął oczy. Erika pomyślała, że skorzysta z okazji i się wymknie, ale wtedy Jörgen otworzył jedno oko:
– Nie będzie niegrzecznie z mojej strony, jeśli poproszę o coś do picia? Przydałaby się duża szklanka soku. Madde na pewno też się napije.
Małżonka, nie otwierając oczu, kiwnęła głową. Zagłębiła się w lekturze książki o prawie spadkowym. Ona też bała się opalić. Miała na sobie spodnie do kostek i koszulę z długimi rękawami. Na głowie kapelusz, na nosie neonowe smarowidło. Nigdy dość zabezpieczeń. Wyglądali jak para kosmitów.
Erika, kołysząc się, poszła przygotować sok. Wszystko, byle nie ich towarzystwo. Nigdy jeszcze nie spotkała takich nudziarzy. Gdyby wczoraj wieczorem musiała wybierać: siedzieć z nimi czy obserwować, jak schnie farba, wybór byłby oczywisty. A przy okazji powie matce Patrika parę słów o rozdawaniu numeru ich telefonu.
Patrik chodził do pracy i mógł się wymknąć chociaż na trochę. Z drugiej strony Erika jeszcze nie widziała, żeby tak się zaharowywał. Ale też stawka jeszcze nigdy nie była tak wysoka.
Bardzo chciałaby mu pomóc. Podczas śledztwa w sprawie śmierci przyjaciółki, Alex, pomagała policji, ale wtedy w pewnym sensie była osobiście związana ze sprawą. Teraz uniemożliwiała jej to ciąża. Upał i wielki brzuch zmusiły ją do bezczynności. Miała wrażenie, jakby nawet jej mózg przełączył się w stan oczekiwania. Całkowicie skupiła się na dziecku i czekającym ją niebawem herkulesowym wysiłku. Jej umysł odmawiał dłuższego skupiania się na czym innym. Nie mogła się nadziwić matkom, które potrafią pracować do końca ciąży. Może jest inna, ale im dłużej była w ciąży, tym bardziej czuła się zredukowana – czy też wywyższona, zależnie od punktu widzenia – do pulsującego organizmu zaprogramowanego na rozmnażanie. Każda tkanka jej ciała była nastawiona na wydanie na świat dziecka. Tymczasem niepożądani goście nie pozwalali jej się skupić. Nie rozumiała, jak mogła narzekać na samotność. Teraz uważała, że to coś wspaniałego.
Nalała soku do dzbanka, wrzuciła kostki lodu, wzięła szklanki i zaniosła siedzącym na trawniku Marsjanom.
Lindy nie było w Västergärden. Marita spojrzała na policjantów pytającym wzrokiem i odesłała ich do dworu. Po raz drugi w ciągu paru dni Patrik jechał długą aleją i znów zachwyciła go uroda tego miejsca. Martin z wrażenia aż otworzył usta.
– Pięknie mieszkają!
– Niektórym się powodzi – odpowiedział Patrik.
– Tylko dwie osoby mieszkają w takim wielkim domu?
– Trzy, jeśli wliczyć Lindę.
– Jezu, nic dziwnego, że jest taki głód mieszkaniowy – powiedział Martin.
Tym razem drzwi otworzyła Laine.
– W czym mogę pomóc?
Czyżby Patrik dosłyszał w jej głosie niepokój?
– Szukamy Lindy. Byliśmy już w Västergärden, ale synowa powiedziała, że Linda jest tu – powiedział Martin.
– Czego od niej chcecie? – Gabriel stanął za plecami Laine, która zagradzała wejście do domu.
– Chcemy jej zadać kilka pytań.
– Nie będzie żadnych pytań do mojej córki, dopóki nie dowiemy się, o co chodzi. – Gabriel nadął się i przygotował do obrony swego dziecka.
Patrik zaczynał już wyjaśniać, gdy zza rogu wyszła Linda. Była ubrana w strój do konnej jazdy. Szła do stajni.
– Mnie szukacie?
Patrik kiwnął głową. Ucieszył się, że uniknie starcia z jej ojcem.
– Mamy kilka pytań. Wolisz rozmawiać tu czy w środku?
Wtrącił się Gabrieclass="underline"
– Lindo, o co chodzi? Zrobiłaś coś niewłaściwego? Coś, o czym powinniśmy wiedzieć? Możesz być pewna, że nie zgodzimy się, żeby policja wypytywała cię bez naszej obecności!
Linda z miną przestraszonej dziewczynki skinęła głową.
– Porozmawiamy w domu.
Weszła za Martinem i Patrikiem do hallu i dalej, do salonu. Rozsiadła się na kanapie, nie przejmując się, że jej ubranie cuchnie stajnią. Laine zmarszczyła nos i z niepokojem spojrzała na białe obicie. Linda odpowiedziała wyzywającym spojrzeniem.
– Zgadzasz się odpowiedzieć na kilka pytań w obecności rodziców? Gdyby chodziło o normalne przesłuchanie, nie moglibyśmy ich pominąć, bo nie jesteś pełnoletnia, ale mamy tylko kilka pytań…
Gabriel już był gotów polemizować, ale Linda wzruszyła ramionami. Po twarzy przemknął jej wyraz pewnej satysfakcji.
– Zadzwonił do nas twój kuzyn, Johan Hult. Domyślasz się dlaczego?
Znów wzruszyła ramionami, obojętnie skubiąc palce.
– Spotykaliście się, prawda?
Patrik posuwał się naprzód ostrożnie, krok za krokiem. Wiedział od Johana, na czym polegały ich wzajemne relacje, i domyślał się, że ani Gabriela, ani Laine nie ucieszy ta wiadomość.
– Tak jakby.
– Co ty mówisz, do jasnej cholery?
Laine i Linda drgnęły. Podobnie jak jego syn, Gabriel nigdy nie wyrażał się dosadnie. Nie przypominały sobie, żeby kiedykolwiek odezwał się w ten sposób.
– Spotykam się, z kim zechcę. Nic ci do tego.
Patrik wtrącił się, nie dopuszczając do dalszej wymiany zdań:
– Nie obchodzi nas, jak często się spotykaliście, możesz to zatrzymać dla siebie. Interesuje nas tylko jedna rzecz. Johan powiedział, że dwa tygodnie temu, wieczorem, spotkaliście się na górce w stodole w Västergärden.
Gabriel ze złości poczerwieniał na twarzy. Nie odezwał się jednak. W napięciu czekał na odpowiedź Lindy.
– Możliwe. Tyle razy się tam spotykaliśmy… nie potrafię powiedzieć dokładnie.
Nadal nie patrzyła na nikogo. W skupieniu skubała paznokcie.
Odezwał się Martin:
– Według Johana widzieliście wtedy coś szczególnego. Nadal nie wiesz, o co chodzi?
– Skoro wiecie, to może wy mi powiecie?
– Lindo! Nie pogarszaj swojej sytuacji bezczelnym zachowaniem. Proszę odpowiadać na pytania. Jeśli wiesz, o co chodzi, powiedz. Jeśli cię do czegoś wciągnął ten… łobuz, ja mu…
– Gówno o nim wiesz. Jesteś cholernie obłudny.
– Lindo… – przerwała jej ostrzegawczo Laine. – Nie pogarszaj swojej sytuacji. Rób, co ci tata mówi. Odpowiedz na pytanie. Inne kwestie zostaw na potem.