Выбрать главу

But Bertil, honey, Irina not steal, OK?

Następnie, krocząc na wysokich obcasach, dumna jak paw rzuciła Ernstowi triumfujące spojrzenie. Ernst wbił wzrok w podłogę. Nie miał odwagi spojrzeć na Mellberga.

– Lundberg, do mnie!

Ernst pomyślał, że oto nastał sądny dzień. Posłusznie poszedł za Mellbergiem. Koledzy stali w drzwiach swoich pokoi. Przynajmniej dowiedzieli się, skąd u szefa takie zmiany nastrojów.

– Będziesz łaskaw powiedzieć mi, co się wydarzyło? – powiedział Mellberg.

Ernst bez słowa skinął głową. Pot wystąpił mu na czoło, bynajmniej nie z powodu upału.

Opowiedział o zajściu w sklepie, o przepychance Iriny z ekspedientką. Drżącym głosem mówił, jak opróżnił torebkę i znalazł kilka rzeczy, za które nie zapłaciła. A potem umilkł i czekał na wyrok. Ku jego zdziwieniu Mellberg westchnął i poprawił się na krześle.

– W niezłe bagno wpadłem. – Zastanawiał się chwilę, a potem wysunął szufladę, coś z niej wyjął i rzucił na stół. – Tego się spodziewałem. Strona trzecia.

Ernst z ciekawością wziął do ręki coś, co wyglądało na pamiątkowy album z lat szkolnych i otworzył go na stronie trzeciej. Pełno na niej było fotografii kobiet z danymi dotyczącymi wzrostu, wagi, koloru oczu i zainteresowań. W tym momencie zrozumiał, kim jest Irina. Kandydatką na żonę z firmy wysyłkowej, choć podobieństwo między prawdziwą Iriną a tą z katalogu było niewielkie. Odjęła sobie co najmniej dziesięć lat, dziesięć kilo i kilo szminki. Na zdjęciu wyglądała bardzo ładnie i niewinnie, uśmiechała się szeroko. Ernst spojrzał na fotografię, a potem na Mellberga. Stał z rozłożonymi rękami.

– Widzisz, tego się spodziewałem. Przez rok pisaliśmy do siebie listy. Już się nie mogłem jej doczekać. – Wskazał głową katalog leżący na kolanach Ernsta. – No i przyjechała. – Westchnął. – Jakby mi kto kubeł zimnej wody wylał na głowę. Od razu się zaczęło: „Bertil, kochanie, kup to, kup tamto”. Przyłapałem ją nawet na szperaniu w moim portfelu, kiedy myślała, że nie widzę. Cholera, co za bagno.

Pogłaskał się po czubku głowy, po pożyczce. Ernst uzmysłowił sobie, że już zniknął ten Mellberg, który przez krótką chwilę dbał o wygląd. Koszulę znów miał poplamioną, a pod pachami plamy potu wielkości spodków. W pewnym sensie nawet go to uspokoiło, bo oznaczało, że wszystko wróciło do normy.

– Liczę, że nie będziesz o tym rozpowiadać.

Mellberg pogroził Ernstowi, a Ernst gorliwie potrząsnął głową. Nikomu nie powie ani słowa. Ulżyło mu. Nie wyleją go.

– Czyli możemy zapomnieć o tym incydencie? Załatwię to, pierwszym samolotem odleci do domu.

Ernst wstał i wyszedł tyłem, cały w ukłonach.

– A tamtym powiedz, żeby zamiast szeptać, wzięli się do roboty.

Słysząc szorstki ton Mellberga, Ernst uśmiechnął się szeroko. Szef znów mocno siedzi w siodle.

Gdyby jeszcze miał jakieś wątpliwości, czy Annika trafnie oceniła sytuację, rozwiałyby się natychmiast, gdy wrócił do domu. Erika rzuciła mu się w ramiona. Widząc zmęczenie na jej twarzy, zaczął sobie robić wyrzuty. Powinien być bardziej wrażliwy. Tymczasem zakopał się w pracy jeszcze głębiej niż zwykle, chociaż wiedział, że Erika chodzi z kąta w kąt i nie ma nic sensownego do roboty.

– Gdzie są? – zapytał szeptem.

– W ogrodzie – również szeptem odparła Erika. – Nie wytrzymam z nimi ani dnia dłużej. Cały dzień tylko siedzą na tyłkach i oczekują, że będę ich obsługiwać. Nie mam już siły.

Patrik pogładził ją po głowie.

– Nie martw się, zaraz to załatwię. Przykro mi. Nie powinienem tak długo być poza domem.

– Faktem jest, że zapytałeś mnie o zgodę, a ja się zgodziłam. Poza tym nie miałeś wyboru – wymruczała, tuląc się do jego piersi.

Gryzło go sumienie, ale miała rację. Zaginęła młoda dziewczyna i prawdopodobnie ktoś ją więził. Absolutnie nie mógł zachować się inaczej. Z drugiej strony na pierwszym miejscu powinien stawiać dobro Eriki i dziecka.

– Nie pracuję sam, część zadań mógłbym przekazać innym. A na razie muszę rozwiązać inny bardzo pilny problem.

Wyrwał się z objęć Eriki, odetchnął głęboko i wyszedł do ogrodu.

– Cześć. Miło spędzacie czas?

Jörgen i Madde zwrócili w jego stronę święcące jaskrawo nosy i radośnie przytaknęli. Pewnie, że miło, pomyślał Patrik, pełna obsługa przez cały dzień, jak w hotelu.

– Wiecie co? Udało mi się rozwiązać wasz problem. Obdzwoniłem kilka miejsc i dowiedziałem się, że Stora Hotellet ma wolne miejsca, bo wielu gości wyjechało, ale zdaje się, że u was trochę krucho z kasą, więc może to nie wchodzi w rachubę?

Jörgen i Madde, wyraźnie zaniepokojeni, gorliwie potwierdzili. Nie wchodzi w rachubę.

– No więc – zaczął Patrik i z przyjemnością zauważył, że znów się zaniepokoili – zadzwoniłem również do schroniska na wyspie Valö i wyobraźcie sobie – tam też są miejsca! Świetnie, prawda? Tanio, czysto i pięknie. Lepiej być nie może!

Z zachwytu klasnął w ręce. Mieli właśnie zgłosić obiekcje, ale uprzedził ich.

– Powinniście zacząć się pakować. Za godzinę odpływa statek z Ingrid Bergmans Torg.

Jörgen zaczął coś mówić, ale Patrik powstrzymał go, podnosząc obie ręce.

– Ależ nie dziękujcie, to żaden kłopot. Wystarczyło zadzwonić w kilka miejsc.

Z uśmiechem na ustach wrócił do kuchni. Erika stała przy oknie i podsłuchiwała. Z trudem powstrzymali się od śmiechu i przybili piątkę.

– Proszę – wyszeptała z podziwem Erika. – Nie wiedziałam, że mieszkam pod jednym dachem z mistrzem socjotechniki!

– Kochanie, jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz – odparł. – Jestem bardzo skomplikowanym człowiekiem.

– Coś podobnego. A ja zawsze myślałam, że jesteś taki nieskomplikowany – uśmiechnęła się złośliwie.

– Gdybyś nie nosiła przed sobą tego balonu, zaraz byś zobaczyła, jaki jestem nieskomplikowany – zażartował Patrik.

Przekomarzania rozładowały napięcie. Nagle Patrik spoważniał.

– Masz jakieś wieści od Anny?

Erika przestała się uśmiechać.

– Żadnych. Byłam na przystani, już tam nie cumują.

– Myślisz, że pojechała do domu?

– Nie wiem. Albo pojechała, albo popłynęli wzdłuż wybrzeża. Ale wiesz co, już nie mam siły się przejmować. Mam dość jej ciągłego obrażania się o wszystko.

W tym momencie przerwali im Jörgen i Madde. Z kwaśnymi minami szli pakować swoje rzeczy.

Kilka minut później Patrik odwiózł opornych urlopowiczów na statek do Valö, a potem zasiedli na werandzie, rozkoszując się ciszą. Chcąc sprawić Erice przyjemność i wynagrodzić przykrości, Patrik rozmasował jej stopy i łydki. Przyjęła to z westchnieniem ulgi. Odsunął myśli o zamordowanych dziewczynach i zaginionej Jenny Möller. Umysł policjanta też potrzebuje odpoczynku.

Telefon zastał Patrika przy śniadaniu w ogrodzie. Został w domu dłużej, żeby zatroszczyć się o Erikę. Wstał od stołu i spojrzał na nią przepraszająco, a ona z uśmiechem kiwnęła ręką, żeby już sobie poszedł. Była dużo szczęśliwsza niż wczoraj.

– Masz coś ciekawego? – spytał Pedersena.

– Zdecydowanie można tak powiedzieć. Poczynając od przyczyny śmierci Johannesa Hulta. Wstępne ustalenie się potwierdziło. Nie powiesił się, a jeśli znaleziono go leżącego na ziemi z pętlą na szyi, ktoś musiał mu ją założyć, kiedy już nie żył. Przyczyną śmierci było silne uderzenie w tył głowy twardym przedmiotem o ostrej krawędzi. Stwierdziłem też uszkodzenie żuchwy, co może świadczyć o tym, że zadano mu cios również od przodu.