Выбрать главу

Gabriel zadrżał, słysząc namiętność w jej głosie. Spojrzała na niego spokojnie.

– Jest mi naprawdę bardzo przykro, że tyle lat oszukiwałam cię co do Jacoba. Uwierz mi, przepraszam cię za to z całego serca. Ale nie przepraszam za to, że kochałam Johannesa.

Poczuła impuls. Musiała się pochylić i położyć ręce na dłoniach Gabriela. Chciał je odsunąć, ale powstrzymał się.

– Miałeś swoją szansę, Gabrielu. Wiem, że jest w tobie wiele cech, które miał Johannes, ale dusisz je w sobie. Mogliśmy przeżyć razem wiele szczęśliwych lat, a ja bym cię kochała. W pewnym sensie i tak cię pokochałam, mimo wszystko, ale znam cię i wiem, że mi na to nie pozwolisz.

Nie odpowiadał. Wiedział, że Laine ma rację. Przez całe życie próbował wyjść z cienia brata i zdrada Laine ugodziła go bardzo boleśnie.

Przypomniał sobie noce, które spędzili w szpitalu przy łóżku chorego syna. Marzył, żeby być jedyną osobą, którą Jacob chciałby mieć przy sobie, żeby nie chciał widzieć nikogo innego, nawet Laine. Był przekonany, że Jacob tylko jego potrzebuje. Oni dwaj przeciw całemu światu. Teraz się okazało, że to śmieszne, że to on jest Czarnym Piotrusiem. Johannes powinien był siedzieć przy chorym Jacobie, trzymać go za rękę, mówić, że wyzdrowieje i wszystko będzie dobrze. Ephraim uratował Jacobowi życie. Ephraim i Johannes, zawsze ta sama spółka, do której Gabriel nigdy nie miał dostępu. Nawet teraz.

– A Linda? – Znał odpowiedź, ale spytał, choćby po to, żeby jej dopiec.

Laine prychnęła.

– Linda jest twoją córką. Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Johannes był jedynym mężczyzną, z którym miałam romans w latach naszego małżeństwa, i jestem gotowa ponieść tego konsekwencje.

Najbardziej dręczyło go inne pytanie.

– Jacob wie?

– Wie.

Wstała. Spojrzała na niego z żalem i powiedziała cicho:

– Spakuję się i jeszcze dziś się wyprowadzę.

Nie zapytał dokąd. To bez znaczenia. Nic już nie miało znaczenia.

Policja prawie nie zostawiła po sobie śladów, były właściwie niedostrzegalne. Coś się jednak zmieniło, chociaż trudno było powiedzieć co. Marita po prostu czuła, że dom nie jest już tym samym bezpiecznym azylem co dawniej. Każdej rzeczy, każdego przedmiotu dotknęły obce ręce, wszystko zostało odwrócone, przewrócone i przejrzane przez obcych szukających czegoś złego. W ich domu! Wprawdzie szwedzka policja liczy się z obywatelami, ale Marita pomyślała, że teraz łatwiej jej sobie wyobrazić życie w dyktaturze albo państwie policyjnym, które oglądała w wiadomościach w telewizji. Było jej żal ludzi, którzy żyją w ciągłym strachu, że ktoś wtargnie do ich domu, ale do tej pory nie wiedziała, że po czymś takim człowiek czuje się brudny, a przede wszystkim boi się, co jeszcze może się zdarzyć.

W nocy tęskniła za Jacobem. Chciałaby go mieć przy sobie, trzymać za rękę na znak, że wszystko będzie jak dawniej. Poprzedniego wieczoru zadzwoniła do komisariatu i powiedzieli jej, że Jacob wyszedł z matką. Domyśliła się, że nocuje u niej. Uważała wprawdzie, że mógłby chociaż zadzwonić, ale szybko powiedziała sobie, że Jacob wszystko robi z myślą o nich. Jeśli ona tak bardzo przeżywa najście policji, to tym bardziej powinna zrozumieć, czym dla niego było zatrzymanie przez policję i przesłuchanie w komisariacie.

Sprzątnęła po śniadaniu. Z pewnym wahaniem wzięła słuchawkę i zaczęła wybierać numer teściów, ale się rozmyśliła. Jacob na pewno odsypia, nie trzeba mu przeszkadzać. Ledwie zdążyła odłożyć słuchawkę, gdy telefon zadzwonił. Marita drgnęła. Wyświetlił się numer teściów. Szybko podniosła słuchawkę, przekonana, że to Jacob.

– Dzień dobry, Marito. Mówi Gabriel.

Zmarszczyła brwi. Ledwie poznała jego głos. Brzmiał jak głos starego człowieka.

– Dzień dobry, Gabrielu. Co u was?

Pogodny ton maskował niepokój. Czekała w napięciu, co powie. Nagle uderzyła ją myśl, że Jacobowi coś się stało, ale zanim zdążyła zapytać, Gabriel powiedział:

– Zastałem może Jacoba?

– Jacoba? Przecież Laine zabrała go wczoraj z komisariatu. Byłam przekonana, że nocował u was.

– Nie, u nas go nie było. Laine podrzuciła go do domu wczoraj wieczorem. – Był tak samo przerażony jak ona.

– Boże, gdzie on jest? – Marita zakryła ręką usta. Tylko bez paniki.

– On musi być… musi być… – Gabrielowi nic nie przychodziło do głowy. Zaniepokoiło go to jeszcze bardziej. Jeśli Jacoba nie ma ani u nich, ani w domu, pozostaje niewiele możliwości. Uderzyła go okropna myśl. – Johan jest w szpitalu. Wczoraj został ciężko pobity.

– O Boże, i co z nim?

– Nie są pewni, czy przeżyje. Linda tam jest. Zadzwoni, kiedy będzie coś wiadomo.

Marita usiadła ciężko na kuchennym krześle. Poczuła skurcz w piersi. Zrobiło jej się duszno, ściskało ją w gardle.

– Myślisz, że…

Ledwo go słyszała.

– Nie, to niemożliwe. Kto miałby…

Oboje uzmysłowili sobie, że niepokoją się, bo wiedzą, że w pobliżu grasuje morderca. Zapadła znacząca cisza.

– Marito, dzwoń na policję. Za chwilę u was będę.

Rozłączył się.

Patrik zupełnie nie wiedział, co robić. Siedział przy biurku i próbował wynajdywać sobie różne zajęcia, byle tylko nie wpatrywać się w telefon. Czekał na wyniki badań krwi w takim napięciu, że aż mu zaschło w ustach. Wskazówki zegara przesuwały się bardzo powoli. Postanowił nadrobić zaległości w papierach. Wyjął nawet jakieś dokumenty, ale przez następne pół godziny nic nie robił. Gapił się tylko przed siebie. Zmęczenie dawało mu się we znaki, był niewyspany. Wypił łyk kawy ze stojącego na biurku kubka i skrzywił się. Była zimna. Wstał, żeby nalać sobie świeżej, kiedy nagle zadzwonił telefon. Rzucił się na słuchawkę, rozlewając po biurku resztki zimnej kawy.

– Patrik Hedström.

– Jacob zaginął!

Był tak przekonany, że dzwoni zakład medycyny sądowej, że potrzebował dłuższej chwili, żeby się przestawić.

– Słucham?

– Mówi Marita Hult. Mój mąż zaginął. Wczoraj wieczorem.

– Zaginął? – Nie nadążał. Ze zmęczenia nie potrafił myśleć.

– Nie wrócił wczoraj do domu. U rodziców też nie nocował. A zważywszy, co się stało Johanowi…

Teraz już całkiem nie mógł się połapać.

– Chwileczkę, powoli. Co się stało Johanowi?

– Przecież jest w szpitalu, w Uddevalli. Został ciężko pobity, nie wiadomo, czy przeżyje. A jeśli ta sama osoba napadła Jacoba? Może leży gdzieś ranny – mówiła coraz bardziej przerażona.

Wreszcie zrozumiał. Nie dostali zawiadomienia o pobiciu Johana Hulta. Widocznie zgłoszenie przyjęli koledzy z Uddevalli. Trzeba się z nimi skontaktować, ale najpierw musi uspokoić żonę Jacoba.

– Proszę pani, na pewno nic mu się nie stało. Zaraz kogoś do pani przyślę. Skontaktuję się również z policją w Uddevalli, żeby sprawdzić, co wiedzą o tym pobiciu. Nie mam zamiaru bagatelizować tej sprawy, ale wydaje mi się, że nie ma powodu do niepokoju. Czasem tak bywa. Często tak jest, że ktoś z takiego czy innego powodu spędza noc poza domem. Może Jacob był roztrzęsiony po wczorajszym przesłuchaniu i potrzebował spokoju?

Marita odpowiedziała ze złością:

– Jacob nigdy by czegoś takiego nie zrobił bez uprzedzenia. Bardzo zważa na uczucia innych.