Upuszczona przez Jacoba, leżała na boku i była skulona jak embrion. Martin i Patrik patrzyli ze zdziwieniem, jak Gösta rozpina koszulę, obnażając biały, pozbawiony włosów tors, i bez słowa rozkłada ją na zwłokach, usiłując zasłonić jak najwięcej.
– Nie można tak sterczeć i gapić się na dziewczynę, całą golusieńką, jak ją Pan Bóg stworzył – mruknął. Skrzyżował ramiona na piersi, chroniąc się przed wilgotnym chłodem lasu.
Patrik ukląkł i odruchowo chwycił zimną dłoń Jenny. Umarła samotnie, ale przynajmniej nie będzie musiała tu samotnie leżeć i czekać, aż ją zabiorą.
Kilka dni później wszystko się uspokoiło. Patrik siedział u Mellberga, chciał to już mieć za sobą. Szef zażądał pełnego sprawozdania ze śledztwa. Patrik wiedział, że Mellberg chce się podłączyć pod sukces, jakim niewątpliwie było rozwikłanie zagadki Hultów, ale niewiele go to obchodziło. Patrik nie uważał tego za sukces i wszystkie zaszczyty scedował na Mellberga. Zwłaszcza po tym, jak musiał osobiście zawiadomić rodziców Jenny o jej śmierci.
– Nadal nie rozumiem tej historii z badaniem krwi – powiedział Mellberg.
Patrik westchnął i zaczął spokojnie tłumaczyć po raz trzeci:
– Kiedy Jacob był chory na białaczkę, dostał szpik od swego dziadka Ephraima. Dlatego krew, którą ten szpik wytwarzał w organizmie Jacoba, miała to samo DNA co dawca, czyli Ephraim. Innymi słowy od tej pory Jacob miał DNA dwóch osób: we krwi – dziadka, a w innych częściach ciała swoje własne. Dlatego podczas analizy krwi Jacoba uzyskano DNA Ephraima. DNA z próbki na ciele ofiary pochodziło ze spermy Jacoba i było zgodne z jego pierwotnym profilem. Dlatego próbki się nie zgadzały. Według laboratorium kryminalistycznego statystyczne prawdopodobieństwo takiej sytuacji jest tak niewielkie, że prawie żadne. Ale tylko prawie.
W końcu Mellberg chyba zrozumiał. Ze zdziwieniem potrząsnął głową.
– Istne science fiction. Czegóż to człowiek się dowiaduje! Muszę przyznać, że wykonaliśmy świetną robotę! Wczoraj dzwonił szef policji z Göteborga. Dziękował mi za znakomite poprowadzenie sprawy. Mogłem się z nim tylko zgodzić.
Patrik nie mógł się dopatrzyć niczego znakomitego w tym, że dziewczyny nie udało się uratować, ale nic nie powiedział. Jest, jak jest, nic na to nie poradzi.
Ostatnie dni były bardzo trudne. W pewnym sensie był w żałobie. Nadal źle sypiał, dręczyły go koszmary z notesu Johannesa. Erika niespokojnie krążyła wokół niego i również nie spała. Przewracała się z boku na bok, a on nawet nie miał siły szukać u niej pociechy. Sam musiał sobie z tym poradzić.
Nawet ruchy dziecka w brzuchu nie wprawiały go w taki błogostan jak kiedyś. Uzmysłowił sobie wyraźnie, że świat jest niebezpieczny, a ludzie bywają źli albo szaleni. Jak ochronić przed tym dziecko? Wolał odsunąć się od Eriki i dziecka, ale także od ryzyka, że może kiedyś cierpieć tak jak Bo i Kerstin Möllerowie, gdy ze łzami w oczach zawiadomił ich, że Jenny nie żyje. Jak można znieść coś takiego?
W bezsenne noce myślał o tym, żeby uciec. Zabrać swoje rzeczy i uciec przed odpowiedzialnością, ryzykiem, że miłość do dziecka obróci się przeciwko niemu. On, człowiek, który zawsze miał bardzo silne poczucie obowiązku, teraz poważnie się zastanawiał, czy nie lepiej stchórzyć, skończyć ze sobą. Zdawał sobie jednak sprawę, jak potrzebny jest Erice, teraz bardziej niż kiedykolwiek. Erika rozpaczała, że Anna wróciła do Lucasa. Patrik wiedział o tym, ale nie umiał się przemóc, żeby wyciągnąć do niej rękę.
Siedzący przed nim Mellberg mówił:
– Szefostwo jest nam przychylne i nie widzę powodu, żeby w przyszłości nie mieli nam dorzucić do budżetu…
Bla, bla, bla, pomyślał Patrik. Mnóstwo słów i brak sensu. Pieniądze, zaszczyty, dotacje, awanse, pochwały zwierzchników. Bzdurne kryteria sukcesu. Miał ochotę wylać mu na głowę swoją kawę, prosto na tę nieszczęsną pożyczkę. Żeby wreszcie się zamknął.
– Twój wkład zostanie oczywiście doceniony – powiedział Mellberg. – Nawet szefowi policji powiedziałem, że byłeś dla mnie prawdziwym oparciem. Tylko mi o tym nie przypominaj, prosząc o podwyżkę. – Zaśmiał się i mrugnął porozumiewawczo. – Martwi mnie tylko sprawa śmierci Johannesa Hulta. Nadal nie macie pojęcia, kto mógł go zamordować?
Patrik potrząsnął głową. Pytali Jacoba, ale rzeczywiście chyba nic na ten temat nie wie. Ta sprawa chyba pozostanie niewyjaśniona.
– Gdyby na koniec udało się wam doszyć ten kawałek, byłoby to prawdziwe zwieńczenie dzieła. Taki plusik do szóstki, co? – mówił Mellberg. Potem przybrał poważną minę. – Przyjąłem do wiadomości twoje zastrzeżenia do postawy Ernsta, ale zważywszy na jego długoletnią służbę, powinniśmy okazać wielkoduszność i zapomnieć o tym małym incydencie. Przecież wszystko się dobrze skończyło.
Patrik przypomniał sobie, jak drżał mu palec na spuście pistoletu wycelowanego w Martina i Jacoba. Teraz zadrżała mu ręka trzymająca filiżankę. Podniosła się, unosząc filiżankę w stronę głowy Mellberga. Rozległo się pukanie do drzwi i zatrzymała się. Zajrzała Annika.
– Patriku, telefon do ciebie.
– Nie widzisz, że jesteśmy zajęci? – syknął Mellberg.
– Myślę, że Patrik odbierze ten telefon. – Annika spojrzała znacząco na Patrika, a on odpowiedział pytającym spojrzeniem.
Nie odpowiedziała. Weszli do jej pokoju. Wskazała na słuchawkę i dyskretnie wyszła na korytarz.
– Dlaczego masz wyłączoną komórkę?
Patrik spojrzał na komórkę tkwiącą w futerale na pasku. Całkowicie się rozładowała.
– Rozładowała się. Bo co? – Nie rozumiał, dlaczego Erika jest taka wzburzona. Przecież dodzwoniła się przez centralę.
– Zaczęło się! A ty nie odbierasz telefonu stacjonarnego, komórka też nie odpowiada i…
Przerwał jej:
– Jak to zaczęło się? Co się zaczęło?
– Poród, idioto. Bóle się zaczęły, wody mi odeszły! Musisz mnie zabrać, musimy już jechać!
– Przecież dziecko ma się urodzić dopiero za trzy tygodnie! – Patrik był kompletnie oszołomiony.
– Widocznie nic o tym nie wie, bo już się rodzi! – Rozłączyła się.
Patrik zastygł ze słuchawką w ręku. Na jego ustach pojawił się głupawy uśmiech. Rodzi się jego dziecko. Ich dziecko.
Na miękkich nogach pobiegł do samochodu i zaczął szarpać za klamkę. Ktoś go trącił w ramię. Za nim stała Annika z kluczykami w ręku.
– Będzie szybciej, jeśli najpierw otworzysz.
Wyrwał jej kluczyki, machnął ręką, nacisnął gaz i pomknął do Fjällbacki. Annika rzuciła okiem na ślady po oponach i śmiejąc się, wróciła do dyżurki.
13
Sierpień 1979
Ephraim zasępił się. Gabriel uparcie twierdził, że widział Johannesa z zaginioną dziewczyną. Ephraim nie chciał wierzyć, chociaż uważał, że Gabriel jest ostatnim człowiekiem, który mógłby się dopuścić kłamstwa. Prawda, sprawiedliwość i porządek były dla niego ważniejsze od własnego brata i dlatego Ephraim nie mógł mu po prostu nie uwierzyć. Uczepił się więc myśli, że Gabrielowi się przywidziało, że w półmroku zawiódł go wzrok. Zdawał sobie sprawę, że wyjaśnienie jest naciągane, ale znał przecież Johannesa. Swego syna lekkoducha i szaławiłę, który bawi się życiem. Czy taki człowiek byłby zdolny do zabójstwa?