– Tak właśnie myślałam. Będziecie teraz przesłuchiwać ofiary? Trzy kobiety?
– Bez komentarza.
– Może chociaż one zorganizują konferencję prasową. Byłoby miło. Przez ostatni rok dzięki nim i ich klubowi udało nam się nieźle podnieść oglądalność. – Maureen przygryzła wargi. – Ciekawe, czy zgodziłyby się na wywiad…
– Ofiary gwałtu urządzają konferencje prasowe? – Griffin spojrzał ze zdziwieniem na Watersa.
Maureen nie potrafiła sobie odmówić przyjemności uświadomienia go w tym względzie.
– Chryste, Griffin, gdzieżeś się podziewał? Zaraz po śmierci Trishy Hayes te kobiety praktycznie przejęły wszystkie programy informacyjne. Siostra Trishy, Jillian, doprowadziła do stworzenia grupy. Nazywa ją to Klubem Ocalonych. Od tego momentu zaczęły wysyłać oświadczenia do prasy. Zadziałało jak czary. Przedtem ludzie wiedzieli wprawdzie o grasującym gwałcicielu, ale nie spędzało im to snu z powiek. Wiesz, jak to jest. Każdemu się wydaje, że akty przemocy dotykają tylko innych. Zwłaszcza gwałty. Na pewno przytrafiają się tylko innym kobietom, biednym, mieszkającym w niebezpiecznej okolicy albo prowadzącym niebezpieczne życie. I oto pewnego dnia ludzie włączają telewizory i widzą trzy ofiary: piękne, białe, wykształcone i bynajmniej nie biedne. Dwie z nich nie są nawet słodkimi nastolatkami, lecz szacownymi kobietami w średnim wieku prowadzącymi szacowne życie, jakie przystoi klasie średniej.
– Ludziska całkiem powariowali – dodała po chwili. – „Patrzcie na te biedne kobiety, tak brutalnie zaatakowane we własnych domach. Aresztujcie kogoś, kogokolwiek, tylko, na Boga, zróbcie to, zanim coś podobnego spotka moją córkę, moją siostrę, moją matkę, moją żonę. Gdzie, do cholery, podziewa się policja?” Po ich pierwszym występie telewizyjnym w biurze prokuratora generalnego przez tydzień urywał się telefon.
– Dały przestępstwom twarz – zauważył Griffin.
– Klub Ocalonych dał przestępstwom trzy wyjątkowo atrakcyjne twarze. Uczyłeś się psychologii? Ludzie naprawdę oceniają książki po okładkach. Brzydcy dostają to, na co zasługują. A ładni…
Griffin pokiwał głową.
– Dużo było tych konferencji? – zapytał.
– Bo ja wiem? Pięć czy sześć.
– I zawsze przed kamerami stawały wszystkie trzy?
– Zawsze. Żadnych indywidualnych wywiadów. Zastrzegły to na samym początku.
– A ich rodziny?
Maureen wzruszyła ramionami.
– Czasami w tle widywało się męża Carol Rosen albo matkę Meg Pesaturo, ale w konferencjach uczestniczyły tylko te trzy kobiety. W końcu to one zostały brutalnie zaatakowane, podczas gdy gliniarze przez sześć tygodni siedzieli bezczynnie na tyłkach.
– Mają pretensje do policji?
– Tak sądzę. Chociaż nigdy tego nie powiedziały.
– Dają się ponieść emocjom?
– Czasami. Ale rzadko. Zwykle są raczej… skupione na temacie. Do każdej konferencji wybierały motyw przewodni. Na przykład, kiedy mówiły przed gmachem policji miejskiej, domagały się większej liczby pieszych patroli. Gdy pojawiły się przed ratuszem, apelowały o poświęcenie większej uwagi sprawom bezpieczeństwa. Przed prokuraturą domagały się energiczniejszego śledztwa i schwytania podejrzanego. W końcu mówimy o seryjnym gwałcicielu, a tacy zwykle nie przestają gwałcić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
– Innymi słowy, doprowadziły opinię publiczną do białej gorączki – zgadł Griffin. O tak, potrafił to sobie wyobrazić. Detektywi z policji miejskiej musieli aż skakać z radości. Nie ma to jak niechęć ludzi, którym próbuje się zapewnić bezpieczeństwo. W takich chwilach człowiek naprawdę kocha swoją pracę. Oczywiście, gdyby sprawą zajęła się policja stanowa, od razu przyskrzyniliby skurczybyka. Bez dwóch zdań.
– Eddie Como zaatakował cztery kobiety w ciągu sześciu tygodni – powiedziała z naciskiem Maureen. – Jedną z nich zabił. Jak myślisz, jak się czuła Jillian Hayes, wiedząc, że gdyby policja poświęciła sprawie więcej uwagi, być może do trzeciego ataku w ogóle by nie doszło? Jej siostra wciąż by żyła.
– Tak powiedziała?
– Nie musiała. Wystarczyło, że stanęła przed kamerami, i ludzie przypomnieli sobie, co się stało z jej siostrą i co może spotkać ich siostry, jeżeli gwałciciel pozostanie na wolności. Zareagowali na to. Kurczę, to mało powiedziane. Ludziska po prostu oszaleli na punkcie gwałciciela. Założę się, że gdyby teraz zorganizowały następną konferencję i oznajmiły, że to one zabiły Eddiego Como, nikt nie miałby im tego za złe.
– Są aż tak atrakcyjne? – zapytał Griffin.
– Nie! – Maureen przewróciła oczami. – Są aż tak… przekonujące. Pomyśl tylko. Jillian Hayes, starsza siostra, która prowadzi własny biznes i opiekuje się niedołężną matką. Jest zawsze dobrze ubrana i trzyma dużą fotografię uśmiechniętej siostrzyczki, która miała zaledwie dziewiętnaście lat, gdy Eddie Como ją zabił. Meg Pesaturo, która wygląda jak Bambi, ma wielkie brązowe oczy i drżące dłonie. Wierz mi, nie ma w tym stanie faceta, który zobaczywszy ją, nie chciałby własnoręcznie ukatrupić Eddiego Como. No i wreszcie Carol Rosen, błękitnooka blondynka z wyższych sfer, która mieszka we wspaniałym wielkim domu, ale też działa w różnych lokalnych organizacjach charytatywnych. Nawet gdybyś nie wiem jak się wysilał, nie zorganizowałbyś lepszej grupy.
– Bizneswoman, podlotek i dobrze sytuowana mężatka. Innymi słowy, dla każdego coś miłego.
– Dokładnie.
– Mówią kolejno do mikrofonu – mruknął Griffin.
– O, nie. Jillian Hayes jest rzecznikiem całej grupy. Ona mówi.
– Tylko?
– Tylko. Zdaje się, że mają taką umowę. Poza tym Jillian Hayes ma doświadczenie w marketingu, dwie pozostałe nie czują się zbyt pewnie przed kamerą.
– Czyli to nie one stawiały wymagania – powiedział Griffin. – Tylko Jillian Hayes.
– Jillian Hayes mówiła w imieniu całej trójki. Carol i Meg zawsze stały tuż obok niej.
– Ale to Jillian jest przywódcą tego Klubu Ocalonych?
– Wiesz, Griffin, mówisz, jakby Jillian knuła coś złego.
– Po prostu się zastanawiam.
Maureen nie odzywała się przez chwilę. Jej błękitne oczy znowu rozbłysły.
– Mamy nagranie, które cię zainteresuje.
Griffin i Waters wymienili spojrzenia.
– Wszyscy mają takie nagrania – powiedział Griffin. – Na tym polegają konferencje prasowe.
– My mamy lepsze.
– Znowu wypatrzyłaś coś na dachu?
– Coś w tym rodzaju.
– No, dobra. Dawaj. – Griffin zaczął mieć powoli dość tej rozmowy. – Wyrzuć to z siebie, Maureen. Zdążyłaś już to wyemitować, cokolwiek to było. A to znaczy, że wszyscy to widzieli. Przejdźmy więc do sedna, a twoja współpraca zostanie doceniona.
– Jak bardzo doceniona?
– Przy następnym spotkaniu będę na ciebie warczał mniej, niż zamierzam warczeć dzisiaj.
– Bardzo zabawne. Wydawałoby się, że urlop, powinien ci poprawić charakter, sierżancie Griffin.
– A mnie się wydawało, że filmowanie konferencji trzech brutalnie zaatakowanych kobiet nauczy cię odrobiny współczucia. Wygląda na to, że oboje się pomyliliśmy.
Maureen zacisnęła wargi. Za jej plecami Jimmy odwrócił głowę, nim zdążyła zauważyć jego uśmiech.
– Mamy takie ujęcie Carol Rosen – oznajmiła nagle.
– Tej dzianej mężatki?
– Tak. Z ich trzeciej konferencji. Nawet nie pamiętam, w jakiej sprawie. W każdym razie Jillian gada jak zwykle do mikrofonu, a Carol i Meg robią to, co potrafią najlepiej, to znaczy stoją obok. Wtem pojawia się mąż Carol. Podchodzi do żony od tyłu i kładzie rękę na jej ramieniu. Zdaje się, że wcale się go nie spodziewała, bo gdy tylko to zrobił, o mało nie wyskoczyła ze skóry. Jimmy akurat robił jej zbliżenie. Wyraz jej twarzy… Ta kobieta była po prostu przerażona. Nie czuła się bezpiecznie nawet w biały dzień, wśród ludzi. Wyszedł z tego wzruszający news. A tak nawiasem mówiąc, tylko my to sfilmowaliśmy.