Выбрать главу

– Nie można cały czas łowić ryb – zauważył Griffin. Grayson uśmiechnął się ponuro.

– W taki dzień jak dziś nie miałbym nic przeciwko temu. Wszyscy trzej spojrzeli na dymiące wraki.

– Co możesz mi powiedzieć? – zapytał Griffin.

– Na razie niewiele. Dopiero zaczynamy badać miejsce wybuchu.

– Jeden trup?

– Tak, jeden.

– Przyczyna eksplozji?

Strażak kiwnął głową w stronę pięciu spalonych samochodów.

– Widzisz ten wóz z lewej? Jest prawie całkowicie sfajczony, wszystkie okna potłuczone, tapicerkę diabli wzięli. To tam gruchnęło. Pozostałe zostały zniszczone tylko przy okazji.

– Ale ten samochód stoi z boku.

– Siła wybuchu uniosła go w powietrze i przemieściła parę metrów. Ktokolwiek to zrobił, nie żartował.

– Czyli mamy do czynienia z bombą w samochodzie.

– Na to wygląda. Ale na razie nie wiemy nic więcej. Z wybuchami tego rodzaju jest taki kłopot, że powodują wtórne eksplozje. Nastąpił zapłon paliwa w baku, co może oznaczać, że zapalnik był podłączony do stacyjki. W siedzeniu kierowcy tkwi szrapnel, który może pochodzić albo z samej bomby, albo być po prostu częścią samochodu. Dopóki nie rozbierzemy wszystkiego i nie złożymy z powrotem do kupy, nie możemy powiedzieć nic więcej.

– Muszę wiedzieć, jaki to był rodzaj bomby – oznajmił Griffin. – Czy mamy do czynienia z czymś skomplikowanym, czy też z czymś, co mógłby zmontować nawet harcerzyk w garażu tatusia. No i czy był tam zegar itd.

Grayson spojrzał na niego spode łba.

– Gdy skończymy, sierżancie, będę wiedział dokładnie, jakich przewodów użyto do skonstruowania tego maleństwa i czy ten sam drut zastosowano w jakiejkolwiek innej bombie, która wybuchła w Stanach Zjednoczonych. Ale dopóki nie skończymy, nie mogę nic powiedzieć. To nam zajmie co najmniej tydzień.

– Słyszałem, że prokurator generalny nie lubi zabójstw na własnym podwórku, a burmistrz obawia się, że eksplozje źle wpływają na turystykę – poinformował go Griffin.

Komendant straży pożarnej westchnął ciężko.

– Muszę się rozejrzeć za inną robotą – mruknął. – No, dobra. Daj mi pięć dni. Postaram się czegoś dowiedzieć.

Detektyw Fitzpatrick wybrał akurat ten moment, aby do nich podejść.

– Sierżancie Griffin?

– Detektywie. – Griffin wyciągnął rękę. Fitz uścisnął mu dłoń i przez następne kilka sekund obaj bawili się, próbując zmiażdżyć prawicę przeciwnika. Żaden nawet nie mrugnął. Nadawszy spotkaniu właściwy ton, przeprosili komendanta i odeszli na bok, gdzie mogli w spokoju poświęcić się ocenie słabych punktów adwersarza.

– Jakieś wieści na temat strzelca? – zapytał Fitz.

– Lubił słodycze. Jakieś wieści na temat właściciela samochodu?

– Wypożyczony.

– Sprawdziłeś w bazie danych?

– Nie, wystarczyło spojrzeć na tablicę rejestracyjną. Macie rysopis?

– Nawet kilka. Gdzie ciało?

– W kostnicy. Macie broń?

– Karabin. Koronerowi udało się zdjąć odciski?

– Sam go zapytaj. Macie nazwisko?

– Nie. Stawiamy na to, że facet miał pozwolenie na parkowanie. Fitz chrząknął. Miał przyspieszony oddech. Griffin też.

– Nie ma to jak wolna wymiana informacji – stwierdził Fitz. Przeczesał ręką rzednącą czuprynę i przygryzł wykałaczkę, tkwiącą w kąciku jego ust.

– Taa…

– Ty masz ciało – powiedział po chwili Fitz. – I ja mam ciało. Teraz obaj potrzebujemy związku.

– Nic dodać, nic ująć.

– Myślisz o kobietach i ich rodzinach.

– W każdym razie chciałbym z nimi pogawędzić.

– Znam je – powiedział z powagą Fitz.

– Słyszałem.

– Przez ostatni rok rozmawiałem z nimi, podnosiłem je na duchu, przygotowywałem na rozprawę. Wiesz, jak to jest.

– Wciąż dostaję od niektórych kartki na święta.

– Więc rozumiesz, dlaczego zależy mi, żebym to ja poprowadził przesłuchanie.

– Możesz zacząć – zaoferował Griffin.

Fitz nie dał się nabrać. Zmrużył oczy i otworzył usta. Już miał powiedzieć coś obraźliwego, ale się rozmyślił. Zamiast tego zmierzył Griffina kamiennym wzrokiem.

Służby porządkowe Rhode Island tworzą małą, zamkniętą społeczność. Zresztą podobnie jak pozostali mieszkańcy stanu. Wszyscy się znają, jeden zna koligacje drugiego i wie, kto z kim przestaje. Fitz na pewno słyszał o Griffinie, o piwnicy, o Wielkim Bum. Teraz zastanawiał się, ile z tego, co mu się obiło o uszy, było prawdą. I patrząc na muskularną pierś Griffina i jego surową twarz, zaczął się zastanawiać, czy obrażanie sierżanta Psychola to dobry pomysł.

Na tym etapie rozgrywki Griffin nie czuł potrzeby łagodzenia ani zaogniania sporu. Dlatego milczał.

Fitz wzruszył w końcu ramionami.

– Dobra. W takim razie chodźmy z nimi pogadać.

– Są razem?

– Tak.

– Spotkanie klubu? – zgadywał Griffin.

– Więc już słyszałeś.

– Zdaje się, że mają dryg do konferencji prasowych.

– Lubią trzymać rękę na pulsie – powiedział Fitz bez goryczy w głosie. – To dzięki nim w śledztwie nastąpił przełom. Szczerze mówiąc, gdyby nie Klub Ocalonych, nie wiem, czy kiedykolwiek złapalibyśmy Eddiego Como.

KLUB OCALONYCH

Jillian Hayes jest de facto liderką grupy – wyjaśnił Fitz, gdy jechali przez labirynt wąskich jednokierunkowych uliczek charakterystycznych dla East Side. – Jej siostra była trzecią ofiarą gwałtu, miała dziewiętnaście lat. Była na drugim roku w Brownie. Zmarła w trakcie napaści z powodu alergicznej reakcji na lateks.

– Myślałem, że ofiary oddawały krew – mruknął Griffin.

Fitz łypnął na niego z ukosa, zaskoczony, że tak dużo wie.

– W trakcie śledztwa ustaliliśmy, że zarówno pierwsza ofiara, Meg Pesaturo, jak i trzecia, Trisha Hayes, oddały krew w ośrodkach na terenie kampusu wkrótce przed gwałtem.

– Czyli Trisha Hayes oddała krew, mimo że była uczulona na lateks?

– Tak. Według zeznań Kathy Hammond, która pobierała od niej krew, Trisha poinformowała ją o swojej alergii i pani Hammond założyła winylowe rękawiczki. Uczulenia na lateks zdarzają się coraz częściej. Większość szpitali, punktów krwiodawstwa i zrzeszeń pielęgniarek domowych ma na składzie także inne rodzaje rękawiczek.

– Czy na karcie krwiodawcy znajduje się informacja na temat tej alergii?

Fitz zrozumiał, do czego Griffin zmierzał, i z żalem pokręcił głową.

– Nie. A szkoda. Gdyby udało nam się udowodnić, że Como wiedział o tym przed dokonaniem gwałtu, oskarżylibyśmy go o morderstwo. Zamiast tego musieliśmy się zadowolić nieumyślnym spowodowaniem śmierci.

– Szkoda – zgodził się Griffin, po czym zerknął bez celu w boczne lusterko. Zobaczył coś białego i zmrużył oczy, żeby się lepiej przyjrzeć, właśnie gdy Fitz ruszył do przodu.

– W każdym razie – mówił dalej Fitz – Jillian Hayes miała się spotkać z siostrą o siódmej i pójść z nią na kolację, ale się spóźniła. Dotarła na miejsce około ósmej. Weszła do mieszkania, a gwałciciel skoczył na nią od tyłu. Sprał ją na kwaśne jabłko, zaczął dusić. Bóg jeden wie, co by było, gdyby sąsiad z góry nie usłyszał hałasów i nie zadzwonił po policję. Eddie uciekł, kiedy usłyszał syreny. Jillian podpełzła do łóżka, gdzie znalazła ciało siostry związane lateksowymi opaskami.

– To był jego podpis?

– Tak, lateksowe opaski. Na wszystkich trzech ofiarach. Było ich dziesięć. Jedna jako knebel, jedna na oczy, po dwie na każdy nadgarstek i na każdą nogę. Więzy na kończynach zaciskały się, gdy ofiara próbowała się szarpać. Gdy jednak leżała spokojnie… Powiedzmy, że Eddie miał specyficzne poczucie humoru.